Zagrałem w końcu w Battlestar Galactica - WOW!
Gramy w trzy osoby, ja od początku jestem ukrytym Cylonem. Prawie od razu wyskakuje na nas Cyloński Basestar (duży taki) i kilka myśliwców. Gram pilotem, więc żeby od razu zaskarbić sobie zaufanie ludzi, wskakuję w myśliwca, używam specjalnej karty i niszczę 4 wrogie maszyny. Radość, okrzyki, gratulacje - już ich mam! Przez kolejne rundy sabotuję prawie każdy test umiejętności, a jeśli akurat nie ma zagrożenia staram się skłócić Przywódcę Politycznego i Wojskowego, bo ten drugi odebrał pierwszemu Prezydenturę, będąc już Admirałem (taka władza nie może być w jednym ręku, a co jeśli to ona jest Cylonem?) oraz próbując najpierw przejąć prezydenturę, a potem próbując przekazać ją z powrotem Przywódcy Politycznemu, niestety bez sukcesów (ale za to każda taka próba obniża ich możliwości obronienia się przed zagrożeniem, bo wykorzystują do tego te same zasoby). Na statku kończą się zapasy, żywność i morale jest w stanie krytycznym. W tym momencie Przywódca Polityczny używa swojej jednorazowej umiejętności wykrywacza Cylonów i poznaje moją tożsamość! Oczywiście od razu mówi spokojnym głosem do Wojskowego, że ten drugi musi mnie wsadzić do aresztu (była jej tura, po niej byłem ja), bo jestem Cylonem i rozpieprzę ten statek w drobny mak jeśli tego nie zrobi. Ja na to zacząłem się śmiać zaskoczony i wytłumaczyłem, że to on jest Cylonem i próbuje się mnie w ten sposób pozbyć! Pani Prezydent-Admirał zgłupiała, nie wiedziała co robić. Polityczny naciskał, jak się potem okazało za mocno, wprawdzie już mnie podejrzewała, ale on z kolei awanturował się aż za bardzo. W końcu oddała decyzję w jego ręce, sama nie robiąc nic, czyli ani mi zaszkodziła, ani pomogła. Udało mi się obronić przed wsadzeniem do aresztu, a zaraz po tym ujawniłem się, wysadzając hangar i pomieszczenie dowodzenia myśliwcami, odrodziłem się na Cylońskim statku, po czym zdetonowałem jeszcze jedną bombę na pokładzie statku prezydenckiego, co spowodowało załamanie morale ludzi (puny humans) i zwycięstwo naszej rasy!