Saga wiedźmińska autorstwa Andrzeja Sapkowskiego - temat ogólny

+
Jest brzydka, bo lansuje wizję Geralta z gry czyli istną abominację. Generalnie Sapkowski przewraca się na wersalce złorzecząc na niezbyt inteligentnych artystów, którzy muszą sięgać po inne wzorce tak jakby jego arcydzieło nie wystarczało. Proste.
 
Jest brzydka, bo lansuje wizję Geralta z gry czyli istną abominację. Generalnie Sapkowski przewraca się na wersalce złorzecząc na niezbyt inteligentnych artystów, którzy muszą sięgać po inne wzorce tak jakby jego arcydzieło nie wystarczało. Proste.

No tak. Niestety jestem za mało inteligentna, by od razu na to wpaść. Dzięki, Hunt!
 
No tak. Niestety jestem za mało inteligentna, by od razu na to wpaść. Dzięki, Hunt!
Bo widzisz, jedynym słusznym wydaniem jest czarna kolekcjonerka. A jest słuszna gdyż ja ją posiadam. Hunt zresztą też.
Jest brzydka, bo lansuje wizję Geralta z gry czyli istną abominację. Generalnie Sapkowski przewraca się na wersalce złorzecząc na niezbyt inteligentnych artystów, którzy muszą sięgać po inne wzorce tak jakby jego arcydzieło nie wystarczało. Proste.
O to to właśnie, jakbyś tam był i na własne oczy widział. I tak, posiłkowanie się wizją grową do oprawy specjalnego wydania książek jest słabe bardzo. Takie coś byłoby jeszcze w miarę sensowne, gdyby to wydanie było częścią specjalnego zestawu kolekcjonerskiego, ale gry. Wtedy ok. Tak średnio ok.
 
Bo widzisz, jedynym słusznym wydaniem jest czarna kolekcjonerka. A jest słuszna gdyż ja ją posiadam. Hunt zresztą też.

O to to właśnie, jakbyś tam był i na własne oczy widział. I tak, posiłkowanie się wizją grową do oprawy specjalnego wydania książek jest słabe bardzo. Takie coś byłoby jeszcze w miarę sensowne, gdyby to wydanie było częścią specjalnego zestawu kolekcjonerskiego, ale gry. Wtedy ok. Tak średnio ok.

Słabe czy też nie - autor wyraził zgodę i poszło :) trzeba szanować jego decyzje :D
Tak czy inaczej pod względem technicznym i redakcyjnym to białe wydanie jest najlepsze, pomijając już gusta estetyczne :)
 
A jest słuszna gdyż ja ją posiadam. Hunt zresztą też.

Owszem. Sezon stojący obok trochę mi szpeci całość, ale to Sezon, czego się po nim spodziewać?

Słabe czy też nie - autor wyraził zgodę i poszło :)

Bez łez się pewnie nie obyło.

 
Słabe czy też nie - autor wyraził zgodę i poszło :) trzeba szanować jego decyzje :D
Tak czy inaczej pod względem technicznym i redakcyjnym to białe wydanie jest najlepsze, pomijając już gusta estetyczne :)

Przecież to to samo, co w miękkim wydaniu, tylko z nową okładką. Nie postarano się podobno nawet o spójny krój pisma we wszystkich tomach, co w jednym wydaniu jest sprawą elementarną. Cytując opinię ze strony cedepu:
Ładne okładki, mapa i to jedyny pozytyw. Kolejny raz wydawnictwo robi sobie kpiny z fanów. Elementarną sprawą jest spójny krój pisma we wszystkich tomach cyklu (patrz "Sezon burz" vs reszta). Wymaga to trochę poświęcenia, ale po co. Walimy w twarde okładki to co wyszło w miękkich i po temacie. Dokładnie tak zrobiono w przypadku pierwszej edycji kolekcjonerskiej. Tak dokładnie, że bez mrugnięcia okiem powielono błąd numeracji rozdziałów w opowiadaniu "Wiedźmin". W obecnej edycji nie ma już tego błędu i śmiem twierdzić, że to jedyna korekta w tym poprawionym i uzupełnionym dziele. Owacja na stojąco dla wydawcy. Niechlujny skład "Sezonu burz" (separatory akapitów kończące stronę i zmieniony kerning na stronie 257) dostał twarde okładki, zszyte strony i mamy luksus. Jak widać patent z przeszłości działa. Czemu nie dołączono do wydania opowiadań osadzonych w tym świecie, czyli "Droga, z której się nie wraca" i "Coś się kończy, coś się zaczyna"? No cóż, trochę poświęcenia... Może chociaż pisarz zatroszczy się o swoich czytelników. Mam ogromny żal do wyd. superNOWA, że tak wspaniała proza Sapkowskiego nie doczekała się godnego wydania. Od dwudziestu lat nie dali nic od siebie. Może ktoś kiedyś ich przejmie i zrobi wreszcie dobrą robotę. (...)

A tak IMHO, to nawet gdyby wydanie faktycznie było poprawne pod względem technicznym, i tak bym nie kupił. Zamiast opłacić artystę i wzorem przepięknych wydań "Władcy Pierścieni" umieścić na okładkach widoczki Kaer Morhen, Thanedd i Gors Velen, mostu na Czerwonej Bindudze czy Keracku, wydawnictwo zdecydowało się na ośmiu szarowłosych "Geraltów" w kostiumie z gry.
 
Przecież to to samo, co w miękkim wydaniu, tylko z nową okładką. Nie postarano się podobno nawet o spójny krój pisma we wszystkich tomach, co w jednym wydaniu jest sprawą elementarną. Cytując opinię ze strony cedepu:
Ładne okładki, mapa i to jedyny pozytyw. Kolejny raz wydawnictwo robi sobie kpiny z fanów. Elementarną sprawą jest spójny krój pisma we wszystkich tomach cyklu (patrz "Sezon burz" vs reszta). Wymaga to trochę poświęcenia, ale po co. Walimy w twarde okładki to co wyszło w miękkich i po temacie. Dokładnie tak zrobiono w przypadku pierwszej edycji kolekcjonerskiej. Tak dokładnie, że bez mrugnięcia okiem powielono błąd numeracji rozdziałów w opowiadaniu "Wiedźmin". W obecnej edycji nie ma już tego błędu i śmiem twierdzić, że to jedyna korekta w tym poprawionym i uzupełnionym dziele. Owacja na stojąco dla wydawcy. Niechlujny skład "Sezonu burz" (separatory akapitów kończące stronę i zmieniony kerning na stronie 257) dostał twarde okładki, zszyte strony i mamy luksus. Jak widać patent z przeszłości działa. Czemu nie dołączono do wydania opowiadań osadzonych w tym świecie, czyli "Droga, z której się nie wraca" i "Coś się kończy, coś się zaczyna"? No cóż, trochę poświęcenia... Może chociaż pisarz zatroszczy się o swoich czytelników. Mam ogromny żal do wyd. superNOWA, że tak wspaniała proza Sapkowskiego nie doczekała się godnego wydania. Od dwudziestu lat nie dali nic od siebie. Może ktoś kiedyś ich przejmie i zrobi wreszcie dobrą robotę. (...)

A tak IMHO, to nawet gdyby wydanie faktycznie było poprawne pod względem technicznym, i tak bym nie kupił. Zamiast opłacić artystę i wzorem przepięknych wydań "Władcy Pierścieni" umieścić na okładkach widoczki Kaer Morhen, Thanedd i Gors Velen, mostu na Czerwonej Bindudze czy Keracku, wydawnictwo zdecydowało się na ośmiu szarowłosych "Geraltów" w kostiumie z gry.

Może nie zauważyłam różnego kroju czcionki - w każdym razie nie przypominam sobie, by coś takiego miało miejsce - nie twierdzę jednak, że jestem nieomylna. Czemu nie zmienili kroju pisma w "Sezonie Burz"? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, bo powinni. Jeśli zaś chodzi o sprawy techniczne, to chodziło mi na przykład o wykończenie klejeń okładek, o wykończenie szycia, o papier, bo akurat to jest całkiem niezłe ;)

Widzisz, kwestia gusty - mnie akurat te grafiki się podobają, a innym nie :)

Jest jedna rzecz, która kole mnie w tej wersji książek - cena, która opiewa w granicach 500 zł... Niestety nie. "Hobbit" w wydaniu Bukowego Lasu, z objaśnieniami i ilustracjami Tolkiena, kosztuje mniej niż jedna sztuka z tego zestawu. Więc cena jest o wiele za wysoka.

Tu Hobbit
http://2.bp.blogspot.com/-Yz0b4TeI0pA/USpuJWvR0DI/AAAAAAAAgF8/6SEpNapYk2U/s1600/DSCN1086.JPG
 
Nie chodzi o samo wykonie czy stronę estetyczną, tylko o fakt, że książkę ozdabia się wizerunkami z gry. Ja rozumiem mechanizm za tym stojący, co jednak nie przeszkadza mi spoglądać z nieskrywanym obrzydzeniem na taki wytwór. To samo bym miał, gdyby Tolkiena zobrazowano scenami z filmu Jacksona, bo przecież miliony oglądaczy wiedzą, jak wygląda prawdziwy Frodo czy Legolas. I tutaj Sapkowski ma racje w swoim narzekaniu, gdy stwierdza, że są zapewne ludzie, którzy kupią książki, bo grali wcześniej w grę, ale są i tacy, którzy nie kupią, bo pomyślą, że jest to jakaś marna podróba i wyrób makulaturopodobny, jak większość książek opartych na grach. Ja oczywiście mam świadomość, że tak nie jest, ale i tak bym nie kupił tej wersji, niezależnie od ceny.
Nie pamiętam, ile kosztowała czarna, bo to było dziesięć lat temu, ale raczej z połowę tego. Może licencja na wykorzystanie wizerunku Geralta tak podniosła koszty wydania.
Nie wiem, czy Sapkowski ma jakiś wpływ na wybór okładki. To już raczej sprawa wydawnictwa, na które scedował prawa. Tak samo jak nie ma wpływu na dobór aktorów powstającego (przypuszczalnie) filmu.
 
Last edited:
Ja osobiście też nie lubię takich zabiegów gdzie na okładkę książki wciska się zdjęcie z kinowej, telewizyjnej bądź elektronicznej adaptacji. Niby to tylko okładka, ale jednak. Oczywiście bywają gorsze rzeczy, bo oprócz okładki zdarza się wciskanie fotosów z filmu do środka. Sam mam takie wydanie Potopu...

Jeszcze gorzej jeśli na okładki daje się coś czego w samej książce nie było. Przykładem mogą być Letho czy Roche na jednym z przedruków Wiedźmina, ale też chociażby All You Need Is Kill gdzie z okładki straszy Tom Cruise mimo iż główny bohater książki nie tylko inaczej się nazywa niż jego odpowiednik z adaptacji, ale też był Japończykiem, a nie białoskórym Amerykaninem. Coś takiego podpada już trochę pod oszustwo, bo ktoś mógłby kupić książkę dlatego że chciałby poznać wcześniejsze losy dajmy na to Letho, a tu zonk, nie ma takiej postaci.

Twórcy komiksów idą jeszcze dalej i po prostu zmieniają projekt postaci tak żeby w nowych komiksach bohaterowie przypominali tych z kina. Tym sposobem dany bohater zmienia wygląd z zeszytu na zeszyt. Wszystko byleby zachęcić ludzi do kupna. I w sumie nie ma w tym nic złego, bo jeśli ktoś sięgnął po pierwowzór dlatego że spodobała mu się adaptacja to chyba dobrze, nie? Sam bym pewnie nigdy nie usłyszał o Chucku Palahniuku gdyby Fincher nie nakręcił adaptacji Fight Club, a teraz to jeden z moich ulubionych pisarzy (cieszę się jednak że na okładce książki nie mam Nortona i Pitta :p ). Trzeba się z tym pogodzić, że reklama rządzi światem i tych świadomych odbiorców jest jednak mniej niż tych, którym trzeba na chama pchać wszystko do gardła. Świadomy odbiorca sięgnie po pierwowzór, bo się zorientuje w temacie i nie potrzebuje fotki aktora z filmu czy rendera z gry żeby wiedzieć co to.

Nie pamiętam, ile kosztowała czarna, bo to było dziesięć lat temu, ale raczej z połowę tego.

Ja dałem koło 250 zł i była to chyba cena promocyjna :p
 
Last edited:
Pogodziłem się ze wszystkimi okładkami wiedźmina. Moja wersja, pomimo słabych i już zmasakrowanych okładek, ma jakby bardziej rozstrzeloną czcionkę, przez co wygodniej się czyta. Treść z tego co porównywałem u brata ze starą wersją jest zbliżona.
 
To samo bym miał, gdyby Tolkiena zobrazowano scenami z filmu Jacksona
Parę takich już było. Nie widzę problemu, dopóki koegzystują z wydaniami ilustrowanymi przez Alana Lee. Kłopot w tym, że w przypadku wydań Wiedźmina zbyt dużego wyboru nie mamy: fajny, ale nie powalający Polch (dostępny tylko "z drugiej ręki"), Piorunowski Light and Dark (pierwszy ładny, ale już coraz trudniej dostępny, drugi obecnie masowy, ale nie dość że mehowaty, to jeszcze z materiału, który ściera się już po pierwszej lekturze). Wydanie czerwone jako-tako wygląda, ale to tyle, bo związku z treścią nie ma prawie żadnego. Legendarne już wydanie czarne jest porządne (i w twardej okładce!), kłopot jedyny w tym, że w przypadku tak popularnej serii prezentować się tak powinno wydanie normalne, masowe. Okładki białej kolekcjonerki są ładne i przyjemnie się na nie patrzy, ale jak już wsadzać wszędzie Geralta, to niech on, do jasnej ciasnej i ciemnej pojemnej zgadza się z książkowym opisem przynajmniej w kwestii koloru włosów.

Tak po prawdzie, skoro Supernowa tak lubi zarabiać na grze, to czemu nie spisze kontraktu z jednym z twórców concept-artów do trójki, by namalował w tym samym stylu przystające do treści ilustracje, na które nałoży się potem redowskie logo wiedźmina? Przy takim rozwiązaniu i wilk syty, i owca cała: styl rysunku i czcionka tytułu na pierwszy rzut oka kojarzą się z popularnym tytułem, natomiast sama ilustracja współgra z fabułą zawartą w powieści. A gdyby jeszcze okładka była twarda, a ilustracji parę znalazło się też w środku - kupiłbym dwa razy.
 
Pewnie wpadli, ale nie chciało się wysilać. Bo do niezatrudnionego wcześniej przez siebie artysty trzeba napisać, szczegóły kontraktu ustalić. A to takie męczące, wygodniej przecież zapodać odgrzewanego Piorunowskiego, jego jakość zlewając ciepłymi pomyjami. Kpina, najpopularniejsza seria fantasy w Polsce i Rosji, jej adaptacje sprzedają się w setkach milionów, a wydawcy nie stać nawet na zrobienie w końcu twardej, porządnej, klimatycznej okładki odzwierciedlającej zawartość. Tzn, nie stać mentalnie, bo finansowo zwróciłoby się rekordowo prędko.

Może przy okazji premiery filmu przemyślą kwestię dokładniej.
Może.
 
Last edited:
Ja tam jestem szczęśliwym posiadaczem białego wydania Supernowej i w sumie niczego innego mi do szczęscia nie potrzeba. Dla mnie są to okładki domyślne, myślę "wiedźmin" mam je przed oczami. Powinni zrobić jakieś wznowienie.
 
Top Bottom