zi3lona
Mam wrażenie, że grregg pisze o moralności i normach (także prawnych) służących do porządkowania życia w społeczeństwie. W jego wypowiedzi nie ma nic o udowadnianiu, że czyjaś prawda jest bardziej prawdziwa, nie wiem, skąd to wyciągnęłaś. I nie bardzo wiem również, co konkretnie miałaś na myśli pisząc, że "udowadnianie buduje światopoglądowy relatywizm". Mogłabyś rozjaśnić?
grregg
Czy możesz rozwinąć, bo ja się chyba zgubiłem. Nie ma miejsca na udowadnianie? Czyli nie powinniśmy bronić ani dowodzić swoich racji? Powtórzę się tutaj, ale w dalszym ciągu wydaje mi się że to dobre reguły dla pustelnika medytującego na pustyni, ale w życiu codziennym są raczej mało przydatne. Czy możesz powiedzmy opisać co robisz kiedy na przykład twój szef oznajmia że w tym miesiącu wypłaty nie dostaniesz bo czymże w końcu są te pieniądze w porównaniu ze skalą wszechświata?
Mogła bym. Spróbuje. W każdym razie przedstawić swój punkt widzenia. Z, którym absolutnie się zgadzać nie musicie

Może będzie bardziej przystępniej jeśli za przykład do wyjaśnienia posłuży mi tekst z jednego z postów
zi3lonej w temacie islamu napisany w odpowiedzi na mój post.
"No patrz, a moja znajoma pracuje w domu opieki dla Żydów w Anglii razem z muzułmanami i wszyscy są zadowoleni z ich usług. Czy to czegokolwiek dowodzi? Bo łzawych anegdot można przywoływać wiele i na różne tematy."
Jak się ma relatywizm do prawdy, norm i moralności zatem?
Ano wedle mojej wizji tak, że zi3lona sądząc z tekstu postu uważa i udowodnia, że ja w swoim poście twierdząc, że istnieją podli i wykorzystujący prawo muzułmanie - prawo w kontekście moich wyjaśnień oznacza normy prawne jak i prawdę obiektywną, można rzec nadrzędną, taką jaka lubi Firnomir

- generalizuję i ma rację ponieważ jej światopogląd w kontekście zagadnienia jest sprzeczny z moim, zatem mówi prawdę - relatywizm. Ci konkretni muzułmanie natomiast nadużywając swobód wynikających z ustawodawstwa, wykazują brak dobrej woli jak i wątpliwą moralność, ale nie jest to zapewne sprzeczne z ich światopoglądem czy normami społecznymi - w zależności od tego gdzie, kto i jak ich wychowywał. I choć moralnie sprzeczne jest na ten przykład z moim, w swoim własnym mniemaniu owi muzułmanie nie robią nic złego - prawda subiektywna - relatywizm.
Po mimo zatem, że
grregg ma rację mówiąc że
" systemy społeczne, prawne i tym podobne są od tego żeby dochodzić do jakiegoś porozumienia, jeśli nawet nie do Prawdy przez wielkie P " i sama kodyfikacja służyć powinna egzekucji zadośćuczynienia za krzywdy, to jak jest i jak funkcjonuje każdy widzi. Relatywizm, światopoglądowy moralności, lub jej brak sprawiają zatem, że istnieje podmiotu sporu - chęci udowodnienia racji i "mojszej" prawdy, łamanie prawa. Tym samym dochodzi do podważanie światopoglądu innej jednostki i tworzenie przeszkody na drodze do kompromisu. Dowodzą tego choćby ciągle dysputy temacie polityki, religii, rasizmu i innych izmów, czy tolerancji - to jest dopiero nomen omen paranoja do kwadratu i zabawa

A najlepszym i najboleśniejszym przykładem jest sama historia, która uczy, ze ludzkość nic się z niej nie nauczyła.
Lepiej przedstawiać swój punkt widzenia. Bez monopolu na rację. Bo jak to powiedział Sokrates "wiem, że nic nie wiem". Zadawać pytania. Samemu sobie tez. Zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć, nauczyć, popatrzeć od nomen omen zadniej strony

Zadam więc pytanie, nie musicie mi odpowiadać, wystarczy, ze odpowiecie samem sobie. Uczciwie. Taka zabawa z własnym umysłem
Skąd w was chęć na udowadnianie swoich racji? I ile w tym udowadnianiu jest prawdziwych was i czy to prawdziwe "ja" naprawdę tego chce?
greeg
Czy możesz powiedzmy opisać co robisz kiedy na przykład twój szef oznajmia że w tym miesiącu wypłaty nie dostaniesz bo czymże w końcu są te pieniądze w porównaniu ze skalą wszechświata?
Mówię szefowi, że w takim razie rozglądam się za inną pracą, i jeśli w kolejnym miesiącu nie dostanę wynagrodzenia odejdę z pracy. W tym wypadku pozastawiam pracodawcy furtkę - wybór , a sama postępuje fair informując o oczekiwaniach i konsekwencjach.
Firnomir
Czyli robimy tak, że zabieram Ci samochód, a potem w drodze dyskusji ustalamy wspólne stanowisko w kwestii jego właściciela/właścicieli?
W przeciwieństwie do Ciebie nie lubię ping ponga. Szkoda czasu i energii, ale skoro ładnie pytasz,upraszczasz, to odpowiem.
Zabieraj i dyskutujcie sobie ile wlezie

Jak już pisałam wcześniej, temat sporu by nie istniał, gdybyś nie zechciał podważyć mojej definicji, która koliduje światopoglądowo z Twoją, a co za tym idzie potwierdza relatywizm nie tylko mój Czy Twój, ale dajmy na to jakiegoś Iksińskiego, bo ten ma zupełnie odmienne zdanie - nie mówił by nic, tylko wsiadł i odjechał - i co więc też rację ma z własnego - subiektywnego punktu widzenia

Bo to nie prawo sprawia, że ktoś jest moralnie poprawny albo nie, tylko światopogląd, relatywizm, wychowanie, a to, że mnie czy Tobie z tym nie po drodze , to już nie ktosia problem.
I na koniec w kwestii obrony własnych prawd, to skoro ta moja jest jak dupa i mam ją swoją własną, to nie muszę jej bronić, bo nikt mi jej nie ukradnie
I to tyle.
Pozdrawiam
