Koniec SLD jest nieuchronny, zresztą - parafrazując klasyka - to nawet nie jest początek końca, ale koniec początku - końca. I chyba najwyższa pora, bo Polska potrzebuje młodszej lewicy, która może wreszcie zacznie się gdzieś wytrącać.
Przy całej sympatii dla Millera jako błyskotliwego mówcy i wytrawnego polityka, ogłaszanie kandydatury pani dr dzisiaj było mało wytrawne, a wręcz niesmaczne - i tak zostało odebrane przez wszystkich komentatorów. Nie wspominając nawet o tej wypowiedzi z serii "Stary odszedł, ale, ALE, przyszła młoda lewica!". Serio?
Natomiast co do samej kandydatury, jak pokazują wszystkie znaki na niebie i ziemi, naród ceni sobie prezydenta-gospodarza: spokojnego, doświadczonego, łagodzącego spory. Obawiam się więc, że ta młodość i energiczność może zadziałać w drugą stronę, zwłaszcza że w polityce kobiet mamy ostatnio niemało, plus pani dr nie ucieknie jednak od aury kandydatki wyciągniętej z bambosza w imię ratowania Leszka, dla którego stawanie z Komorowskim byłoby położeniem głowy na pieńku.
Nie wróżę jej więcej jak 6% - możemy się założyć o flaszkę.
