Z biologicznego punktu widzenia, tak. Bo to założenie jest proste, liczą się tylko geny i masz je przekazać dalej, to jest cel życia sam w sobie.
Jeśli mi się nie odmieni w ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat i kiedyś stwierdzę, że szkoda, by pula tak wyśmienitych genów się zmarnowała, to zawsze mogę obdarować bank spermy nowym materiałem, zapewniając tym samym ciągłość genetyczną kolejnemu pokoleniu Ynghów :lol:.
Jeżeli człowiek technologicznie pokona barierę rozmnażania się to seks, ten dla przyjemności, przestanie istnieć. Bo i po co tracić energię na coś tylko dla przyjemności i chwilowego zaspokojenia podstawowych instynktów? Seks jest przyjemny tylko z jednego powodu, natura takim go uczyniła, aby ludzie byli jakoś zdeterminowani do rozmnażania się. Popęd seksualny będzie można zabić całkowicie.
Jeśli w ogóle miałoby to nastąpić, to w przeciągu niezmiernie wolnego i niedoskonałego ewolucyjnego procesu, a zatem mówimy tu o nie o dekadach i nie o wiekach, ale tysiącach, dziesiątkach tysięcy, setkach tysięcy czy milionach latJeżeli człowiek technologicznie pokona barierę rozmnażania się to seks, ten dla przyjemności, przestanie istnieć.
Jeśli w ogóle miałoby to nastąpić, to w przeciągu niezmiernie wolnego i niedoskonałego ewolucyjnego procesu, a zatem mówimy tu o nie o dekadach i nie o wiekach, ale tysiącach, dziesiątkach tysięcy, setkach tysięcy czy milionach lat .
Taki świat miałby wiele wspólnego z papierem toaletowym.![]()
Jeśli w ogóle miałoby to nastąpić, to w przeciągu niezmiernie wolnego i niedoskonałego ewolucyjnego procesu, a zatem mówimy tu o nie o dekadach i nie o wiekach, ale tysiącach, dziesiątkach tysięcy, setkach tysięcy czy milionach lat. Tymczasem człowiek w swoich hedonistycznych zapędach z dobrodziejstw seksu korzysta od dawna i tylko niektórym zbliżeniom (rzekłbym, że zdecydowanej mniejszości) towarzyszy cel w postaci rekreacji. Ku temu, tj. ku oddzieleniu seksu od prokreacji, zdaje się też iść rozwój. Wreszcie, starczy spojrzeć na podziały społeczne w zakresie stosowania środków antykoncepcyjnych, nie mówiąc o sztucznym zapłodnieniu. One szybko nie znikną, jeśli znikną kiedykolwiek. Dochodzi też kwestia wyboru - nie wszyscy będą chcieli rozmnażać się w sposób sztuczny, nawet gdy metody będą niezawodne i bezpieczne. Naturalny sposób rozmnażania się będzie więc praktykowany na długo po pokonaniu tej "bariery".
Taki świat miałby wiele wspólnego z papierem toaletowym.![]()
Nie, byłby do dupy.![]()
Nie twierdzę, że nie da się zmodyfikować organizmu człowieka tak, by wyeliminować popęd seksualny, przecież nie o tym byłą mowa. Wymaga to ingerencji człowieka i powątpiewam w to, że będzie to *pożądane*. Ludzie po prostu nie będą *chcieli* żyć bez seksu dla przyjemności. Natomiast co do zalet zw. z rynkiem pracy, brakiem ryzyka związanego z porodem itp. - to byłoby osiągalne właśnie dzięki upowszechnieniu sztucznego zapłodnienia, nie jest do tego konieczna eliminacja popędu seksualnego.Nie zgadzam się co do tego stwierdzenia o tym, że będziemy potrzebować nie wiadomo ile czasu. Nie będziemy czekać na ewolucję, obecnie nie robimy tego w żadnej dziedzinie. Wystarczy do żywności zacząć dodawać coś, co będzie obniżało libido a zarazem będzie bezpieczne, może genetycznie modyfikować żywność?
Z tym też się zgadzam. Wg mnie wyeliminowanie seksu miałoby sens, gdyby wymyślono coś od niego lepszego. W innym przypadku nie wiem, dlaczego ludzie masowo mieliby z niego świadomie zrezygnować.Ale też jestem zdania że nawet w tak dziwnej przyszłości tak długo jak będziemy mieć biologiczne powłoki to seksu jako takiego się nie wyeliminuje, choć by z tak dziwnego powodu jakim są uczucia a z którym czasem bywa powiązany, a tych raczej się nie wyzbędziemy tak prędko.