Sens życia, filozofia, polityka, gospodarka

+
Status
Not open for further replies.
YnghCybvep said:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Niezwykla-relikwia-Jana-Pawla-II-trafila-do-Polski,wid,13381751,wiadomosc.htmlNie wierzę. Ludzkość rozpoczyna komercyjne loty w kosmos, a tu to... coś. Krzyż, którym się papież podpierał? Jego krew w ampułce?! ZĄB?!?!? Nie chcę nikogo obrażać, ale WTF?
Jak dla mnie lepiej brzmi to: "Są też inne relikwie - drugiego stopnia - podkreślił kardynał."No tak, przecież low levelowych itemów zawsze jest więcej, wie o tym każdy gracz.Nie mam zamiaru urazić żadnego katolika, ale, za przeproszeniem, oddawanie czci zębowi wydaje mi się być nieco śmieszne, nawet w kontekście reszty doktryny tegoż wyznania. Nie chcę tutaj rozpoczynać dyskusji "teologicznej", ale w jaki sposób obecność kawałka zwłok ma wpłynąć na czyjąś modlitwę? Takie coś, przynajmniej mi, wydaje się być dość niesmaczne i co najwyżej mogłoby zniszczyć atmosferę skupienia.
 
A mnie najbardziej ubawił Prezydent Komorowski komentujący śmierć Bin Ladena na tle...Bazyliki Św. Piotra. No nieźle. Najrozsądniej by zrobił, jakby w ogóle tematu nie podejmował, nawet zapytany. Bo po co?I to jeszcze w dniu beatyfikacji Jana Pawła II. 4Tak czy owak zginął człowiek. Odpowiadający za śmierć tysięcy, co nie zmienia faktu, że człowiek. Lepiej było temat zostawić bez komentarza.W ogóle ostatnio media miały czym się zajmować...najpierw William, potem Papież, następnie Bin Laden...Obama może odetchnąć. Swoją drogą, ciekawa jestem kto w tym roku dostanie Pokojowego Nobla.
 
Iwona said:
Swoją drogą, ciekawa jestem kto w tym roku dostanie Pokojowego Nobla.
Skoro Obama dostał za szerzenie pokoju, to w tym roku pośmiertnie dostanie Bin Laden, za to że dał się zabić...
 
Swoją drogą, ciekawe, jak się czuł tego dnia George W. Bush. 2 wojny, miliardy dolarów, siedzenie po uszy w g***** od 2001, a Obama poradził sobie w pierwszej kadencji. Teraz będzie mógł spełnić swoje obietnice dot. wycofania się USA z Bliskiego Wschodu i znacznie zwiększył tym samym własne szanse na reelekcję. Tekst: "Sprawiedliwości stało się zadość" był wręcz propagandowym mistrzostwem, a Amerykanie praktycznie niezależnie od swoich preferencji politycznych wpadli w euforię.Wg mnie powinniśmy pakować walizki w Afganistanie - czas zmniejszyć własne kontyngenty. Kasa, która tam trafia, powinna zostać użyta do modernizacji naszej armii w kraju.
Skoro Obama dostał za szerzenie pokoju, to w tym roku pośmiertnie dostanie Bin Laden, za to że dał się zabić...
Osama the Dead Terrorist ;)A zmieniając trochę temat - Arłukowicz przeszedł do PO. Widać, że PO szuka sposobów na poszerzenie elektoratu.
 
Trzeba rozruszać znów temat ;)
A takim o którym warto by porozmawiać jest bankructwo stanów, tak w Polsce przez media pomijane, i przyćmione sztucznym szumem w okół komisji Millera.
 
zi3lona said:
Ale przecież się dogadali...Czy może coś mnie ominęło?

Samo dogadanie sie o podniesienie limitu długo o kilka bilionów (3 jeśli dobrze pamiętam co jest kwotą śmieszną jak na USA) nie zmienia faktu że ten kraj jest na skraju upadku - po prostu odroczono wyrok o kilka miesięcy.
W ogóle widmo bankrutującej największej gospodarki świata jest nieco przerażające ;) Ale to tylko pokazuje że socjalizm nie będzie łagodny nawet dla najbardziej rozwiniętych krajów i ściągnie je na samo dno - po prostu w trochę dłuższym czasie.
 
Z tego co kojarzę to cała kłótnia była o ile podnieść limit - Obama chciał więcej, bo jakby podnieśli o 1,5 bliona jak chcieli republikanie to w środku kampanii prezydenckiej miałby bankructwo kraju i totalnie przechlapane. A tak będzie więcej czasu na męczenie się z tym - on albo inny prezydent
 
Osobiście - przeraża mnie to.
Nie potrafię sobie wyobrazić, jak to się stało, że najbardziej rozpoznawalna gospodarka na świecie, ba!... marka - bo USA to w zasadzie jest właśnie marka - wisi nad przepaścią.
Skąd? Jak?
No i co dalej?

Jasne, że i tak większość produktów jest w tej chwili made by China, Vietnam i inne takie, i że Stany właściwie 'jadą na opinii', tyle tylko, że ta opinia nie wzięła się znikąd. Jakim cudem to się wszystko posypało? Jako noga w kwestiach ekonomicznych nie mam pojęcia o ruchach giełdowych, inwestycjach i wypłacalności, ale wiem jedno: Stany to był zawsze wielki symbol, a teraz mamy kolosa na glinianych nogach. Czy upadek coś zmieni?

Krótko mówiąc, mam same pytania i będę niezmiernie wdzięczna, jeśli ktoś mnie poczęstuje odpowiedziami...
 
Podsłuchuję sobie dosyć regularnie EKG - audycji ekonomicznej w TOK FM i zapraszani tam ekonomiści niespecjalnie są przejęci całą sytuacją. Znaczy dostrzegają kryzys itepe, ale bankructwa nie przewidują. A cała afera to bardziej, ich zdaniem, przepychanki polityczne. Skracam bardzo i upraszczam, bo te ichnie analizy są dłuższe i raczej fachowe. Ale w bankructwo też niespecjalnie wierzę.
 
Także nie chce mi się w to wierzyć. Boję się jednak, że niektórzy ekonomiści mogą wnioskować na zasadzie "E, to musi być naciągane. Przecież USA nie może zbankrutować";)
 
Kryzys gospodarczy USA prognozowano już dawno. Pamiętam, że jeszcze na studiach wspominało się o rosnącej bańce, która kiedyś może pęknąć. Aby zrozumieć kryzys amerykański warto sięgnąć do tego artykułu z 2007 roku.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Amerykanski-kryzys-1630069.html
Dla dopełnienia tematu trzeba wziąć jeszcze pod uwagę kwestie rosnącej potęgi Chin, oraz pozostałe kryzysy światowe, które też wpływają chociażby na sprzedaż produktów amerykańskich.
 
Czy przypadkiem wszystko nie rozbija się o to, że trzeba zwiększyć limit długu publicznego juesej? Może się mylę, ale o ile pamiętam to jest impreza cykliczna, limit był zwiększany wielokrotnie z tego co pamiętam. Różnica jest taka, że do tej pory politycy Wuja Sama załatwiali to po cichu i na swoim podwórku. Teraz dochodzą do tego rozgrywki polityczne i dlatego jest o tym głośno. Oczywiście widmo bankrutujących stanów jest straszne jak buka w szafie, tyle że oni są w takiej sytuacji od dawna. Zmierzając do pointy- gdyby nie spory demokratów i republikanów nawet byśmy tej sprawy nie zauważyli, tak jak to było do tej pory.

Ps. Cześć Wam wszystkim. Miło was widzieć po dłuższej przerwie ;)
 
Czyli - że tak się odniosę do informacji od kolegów wyżej - jak zwykle media rozdmuchują jakiś temat 'pod publiczkę'.
Całkowite zero obiektywizmu i poczucia jakiejkolwiek misji.
Nie znoszę mediów. Uważam, że to prawdziwe zuo.
I tak, mogę o tym podyskutować ;)
 
Ja jako od niedawna przedstawiciel mediów i ogólny przeciwnik uogólniania bardzo chętnie z Tobą podyskutuję na ten temat:p Oczywiście, że bycie dziennikarzem może kusić do pójścia na skróty i rzucania nieprawdziwych informacji jedynie w celu zabawienia gawiedzi. Tym jednak różnią się reporterzy dobrzy od złych, że Ci pierwsi szanują zaufanie publiczne, jakim ich obdarzono oraz nieobce im jest pojęcie etyki dziennikarskiej. Ci drudzy zaś powodują powstawanie tabloidów:)
 
O, dyskutant!
Będzie walka :D

A tak poważnie: szanuję przedstawicieli branży dziennikarskiej jako osoby prywatne, jednak cała branża to jest klika, która idzie dokładnie w tę stronę, w którą iść nakazuje 'góra', szeroko pojęta.

Już rozwijam.
Nie miałam na myśli tabloidów lecących za sensacją pt. "Marta Kaczyńska ma anoreksję" i gołe panie na ostatniej stronie, z pseudozabawnym komentarzem... bo to już jest dno totalne.
Nie.
Ja miałam na myśli tzw. poważne media tak państwowe, jak prywatne, które bezustannie zajmują się wciskaniem ludziom kitu.
Przykład powyżej: żeby odciągnąć uwagę od raportu komisji w sprawie Smoleńska, hopsa, pokrzyczmy o kryzysie w USA. Huk, że kryzysu ni ma, albo jest taki sam, jak zwykle - ale jest zarządzenie, żeby o tym pisać, a nie pisać o czymś innym.
I nie, nie jestem w żadnej politycznej opcji, nie węszę spisków przeciwko Jedynym Słusznym Ideom... ja po prostu najzwyczajniej w świecie nie wierzę w medialny obiektywizm tak samo, jak nie wierzę w bezinteresowność polityków pragnących wyłącznie dobra społeczeństwa.
Nie twierdzę, że media kłamią. To jest przemyśle naciąganie faktów, wyolbrzymianie rozmaitych zdarzeń, a pomniejszanie rangi innych; to jest przemyślana gra obliczona na kierowanie uwagi społecznej tam, gdzie się chce ją mieć.
Media w Polsce w tej chwili są w stanie 'zarżnąć' każdy temat, każde wydarzenie, każdego człowieka.
Nie pytaj mnie, dlaczego akurat jakieś konkretne wydarzenia, tematy czy ludzi, bo to już jest polityka na wyższym szczeblu, niż mogłabym zgadywać.
Ale wiem, bo nie jestem ślepa, że na całym świecie media w 99% nie są obiektywne i wodzą ludzi za nos.

A Ty, drogi Gowerze, prawdopodobnie za kilkanaście lat się o tym sam przekonasz, jeśli pozostaniesz w zawodzie. Na razie chyba nie ten etap, po prostu.
 
Rozumiem, co masz na myśli i tym bardziej się z Tobą nie zgadzam:p

Uważam, że sposób podchodzenia do rzeczywistości jest pewnym założeniem każdego medium. Nie chcę tu wymieniać tytułów, ale są środki przekazu, dla których rzetelność i etyka dziennikarska są nadal "najwyższym nakazem", a są i takie, dla których sensacja i rozgłos są ważniejsze niż mówienie prawdy. Nie wierzę (i nie chcę wierzyć), że mediami kieruje jakaś wyższa siła, która nakazuje pewne sprawy przemilczeć, a inne nagłośnić. Jeśli już, mogą dochodzić do głosu prywatne sympatie polityczne dziennikarzy, ale te łatwo wyeliminować przez porównanie kilku źródeł.


undomiel9 said:
Przykład powyżej: żeby odciągnąć uwagę od raportu komisji w sprawie Smoleńska, hopsa, pokrzyczmy o kryzysie w USA. Huk, że kryzysu ni ma, albo jest taki sam, jak zwykle - ale jest zarządzenie, żeby o tym pisać, a nie pisać o czymś innym.
Sądzę, że grubo przesadzasz. Telewizja nie ma żadnego celu w odciąganiu uwagi od raportu o Smoleńsku. Polakom po prostu Smoleńsk się już przejadł, w czym nie widzę niczego dziwnego. Ile razy można w końcu analizować to samo wydarzenie? Wielu ludzi zginęło - uszanujmy więc ich pamięć i zamknijmy tę sprawę raz na zawsze... Kłopoty USA zawsze będą ciekawe, niezależnie od prawdziwości tych informacji. Myślę więc, że winę ponosi tu raczej ignorancja (i chęć sensacji) niż celowa dezinformacja społeczeństwa.

undomiel9 said:
A Ty, drogi Gowerze, prawdopodobnie za kilkanaście lat się o tym sam przekonasz, jeśli pozostaniesz w zawodzie. Na razie chyba nie ten etap, po prostu.
Ja mam o tyle komfortową sytuację, że nie zajmuję się polityką, a sprawami wąskobranżowymi. Mediom growym ludzie także przecież zarzucają korupcję, oszustwa i Bóg wie, co jeszcze. Tymczasem, bullshit, że tak powiem. Kolega z redakcji wystawił Dragon Age'owi 2 ocenę "4" i co? Nic - EA trochę się poobrażało, trochę narzekało, ale gierki dalej wysyłają i dalej z nami współpracują. Tak to po prostu wygląda. Brak zasad etycznych jest więc zawsze winą konkretnego człowieka, a nie ogólnego systemu medialnego...
 
Twoje ostatnie zdanie chyba idealnie podsumowuje to, co myślę:

Gower said:
Brak zasad etycznych jest więc zawsze winą konkretnego człowieka, a nie ogólnego systemu medialnego...

Dokładnie.
A kto się zajmuje mediami? Nie boty, tylko ludzie. I każdy ma jakieś zaplecze, każdy ma jakiś czuły punkt. A 'góra', czy to Solorz czy bonzo z amerykańskiego koncernu, ma jakiś pomysł na to, o czym będzie pisać jego ekipa. I nie mnie wnikać, skąd taki, a nie inny pomysł.

Chociaż - kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę.

Nie bez przyczyny artykuł o pielęgnacji włosów w relatywnie poważnym 'Twoim Stylu' stoi obok reklamy szamponu.

W zasadzie moja tyrada dotyczyła głównie mediów zajmujących się polityką. Mediów lobbowanych przez różne grupy i sponsorowanych rozmaicie... chociaż tu właśnie nie tyle media są sponsorowane, co ludzie z branży.
Ja mam w rodzinnym domu przykład tego, jak media mogą wyprać mózg, więc naprawdę wiem, o czym mówię. Takich wypranych ludzi jest mrowie, bo oni chcą pewne rzeczy słyszeć, a innych nie, więc wybierają sobie TVN24 albo Radio Maryja, w zależności od potrzeb. I spijają dziennikarzom z ust 'słowa prawdy', a potem rzucają ich rewelacje przy stole obiadowym jako argumenty 'a nie mówiłem/-am, że xxxx to piiiiii'?
Tymczasem na mój gust żadnych słów prawdy nie ma. Jest tylko czyjaś wizja. I ok, każdy ma prawo mieć własną. Tyle tylko, że następuje brzydkie nadużycie, kiedy taka wizja jest sprzedawana jako fakt.

Wiesz, czym się różni Biblia Tysiąclecia od Nowego Testamentu by metodyści?
A tym, że to pierwsze obfituje w 'por./patrz/ tzn' - przypisy tłumaczące, co dany werset znaczy, jak go rozumieć. W drugim tego nie ma, protestant dostaje Słowo i sam decyduje, jak je będzie rozumiał.

Która wersja jest uczciwsza?

A jaką serwują nam media?
 
Ja mam właśnie wrażenie, że media są zbyt silne, by można je było skutecznie lobbować merytorycznie. W Polsce szacunek do dziennikarzy jest naprawdę duży i wynika to głównie ze stosunkowo niedawno odzyskanej wolności słowa. Nie chce się nam wierzyć, że po tym, jak wywalczyliśmy prawo do pisania prawdy, ktoś będzie celowo się z tą prawda w prasie mijał. Ten olbrzymi kredyt zaufania daje też jednak mocną pozycję środkom przekazu - nie muszą się przejmować "sponsorami" czy innymi lobbystami. Mogą po prostu robić swoje. I tego właśnie dotyczyło moje zdanie, które tak uprzejmie zacytowałaś: sądzę po prostu, że danemu medium nie opłaca się oszukiwać u swoich podstaw, ale że cała nierzetelność czy stronniczość wynikają z błędu poszczególnych dziennikarzy.

undomiel9 said:
Wiesz, czym się różni Biblia Tysiąclecia od Nowego Testamentu by metodyści?
A tym, że to pierwsze obfituje w 'por./patrz/ tzn' - przypisy tłumaczące, co dany werset znaczy, jak go rozumieć. W drugim tego nie ma, protestant dostaje Słowo i sam decyduje, jak je będzie rozumiał.

Która wersja jest uczciwsza?

A jaką serwują nam media?
Naprawdę chcesz się ze mną kłócić na tematy biblistyczne?:p Bo ja mogę pisać przez rok na ten temat;) Uważam oczywiście, że uczciwsza jest wersja, którą proponuje Kościół katolicki i m.in Biblia Tysiąclecia. Pismo Święte nie jest czymś, co można zakwalifikować do literatury masowej. To zbiór utworów, które powstawały przed ponad dwoma tysiącami lat, w odmiennych do naszej kulturach, językach i stylach. Biblistyka jest nauką, którą po 5-letnich studiach dopiero zaczynasz "ogarniać". Osoba zaś, która zrobiła z niej doktorat (np w Polsce) po przyjeździe na uczelnię w Rzymie lub w Jerozolimie (tylko te dwa miasta są uprawnione do nadawania tytułu biblisty - egzegety) są traktowane, jakby zrobiły co najwyżej licencjat. Dlatego też osoba bez odpowiedniej wiedzy historycznej, językowej, kulturowej i teologicznej nie jest w stanie samodzielnie zinterpretować Biblii. Przypisy tę interpretację ułatwiają, odsyłając do perykop paralelnych lub wyjaśniając pewne nieścisłości związane z tłumaczeniem z języków oryginalnych. Kościół katolicki czuwa nad tym, by interpretacją oraz wykładnią sensu wyrazowego i typicznego Pisma świętego zajmowały się osoby należycie przygotowane. Ponadto wierzymy, że Urząd Nauczycielski Kościoła jest uzdolniony przez Ducha świętego do dokonania trafnej analizy tekstów natchnionych.

Większość kościołów protestanckich rezygnuje z jednolitej interpretacji, pozostawiając ją w rękach każdego człowieka. Moim zdaniem jest to po prostu nieodpowiedzialne i prowadzi do jeszcze większych rozłamów wśród chrześcijan.

Zdaje się, że Twój koronny argument wcale nie jest dla wszystkich tak oczywisty, jak myślałaś:p
 
Ja oszczędzę biednych czytelników, ja to jakoś zamknę. Kto chce, niech czyta, biedny ;)

Nie jest może tylko dla Ciebie, bo siedzisz w temacie głęboko i masz swoje mocne zdanie, podparte argumentami autorytetów.
Tylko, widzisz, ja w sumie muszę przyznać, że dla mnie kwestia Biblii jest o tyle drażliwa, że - jako laik, owszem, ale jednak cośtam wiedzący - mam spore wrażenie 'manipulacji dowodami'. Bo np. nie rozumiem, z jakiej racji coś zostało wciągnięte do kanonu, a coś jest tylko apokryfem? Kto uznał, że pozycje od 1 do 4 to efekt natchnienia Duchem, a reszta to naśladownictwo albo wręcz nieprawda?... i tu wchodzimy w kwestie wiary; bo sam przyznasz, że tylko osoba głęboko wierząca uzna argument, że np. Ojcowie Kościoła byli władni i kompetentni z Najwyższego nadania, żeby pokazać palcem, co jest dobre, a co be.
Poza tym, wychowana w dobie Danikena i poprawiona różnymi dziełami typu Kod Leonarda, Skarb Narodów czy co tam jeszcze jakoś niespecjalnie mam życzenie uznać autorytet człowieka... może nawet i wielkiego, ale nadal człowieka. To, jak Biblia została zinterpretowana w okolicach czasu powstania (NT) czy przez wieki (ST) świadczy - wg mnie - wyłącznie o tym, że została tak zinterpretowana. Możemy się tylko domyślać, czy dana fraza starohebrajska oznaczała onegdaj jedno, czy drugie. Opierając się na tekstach z podobnego okresu, owszem... ale to nadal będzie w jakimś syopniu zgadywanka.
I dlaczego pan x czy z twierdzi, że to było na pewno tak?
Ba!... dlaczego św. Mateusz, Łukasz, Marek czy Jan wtedy tak twierdzili? A już Maria Magdalena ździebę inaczej i uznano, że źle, niekanonicznie?
I tak dalej, i tak dalej...
Nie twierdzę, że nie masz racji na 100%. Ja się tylko jakiś czas temu utwierdziłam w przekonaniu, że to wszystko mogło być całkiem inaczej, ale kilka osób uznało, że w świat pójdzie co innego, bo... i tu wstaw dowolny powód. Jesteśmy tylko ludźmi.

Oj, wciągnąłeś mnie w dysputę wielką, Ty niedobry :D

Ale nie mówmy o wierze, proszę. Mówmy o faktach, bo tylko fakty jesteśmy oboje w stanie ocenić w miarę obiektywnie.
A fakt jest taki, że ja, siedząc sobie w swoim pokoiku na północy Polski nie mam bladego pojęcia, jakie decyzje musi podejmować pan Obama (że tak polecę do wysokiego szczebla). jestem jednak pewna, że o połowie spraw... jeśli nie więcej... taki zwykły, szary człowiek nie wie. O tym, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami różnych gabinetów. O Talibach w Klewkach, o UFO w Roswell (że polecę rozpoznawalnymi kwestiami, nie twierdzę, że prawdziwymi).
Nie mam o tym wiedzieć ja, Ty czy zwykły Kowalski, bo to są kwestie celowo blokowane, żeby nie siać paniki, nie wzbudzać sensacji, nie prowokować agresji itp.
I po prostu uważam, że media zdają sobie sprawę z wielu spraw, o których szarak nie wie. I tak wszystkim sterują, żeby się to wszystko jakoś trzymało kupy.

Tylko kupa czasem śmierdzi.


Czy ja aby nie za skrótowo piszę?
Na pewno chaotycznie.
I stanowczo za długo.


Taki mój bzik, przepraszam ;)
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom