Sens życia, filozofia, polityka, gospodarka

+
Status
Not open for further replies.
A ją myślę, że to było jak w LOST.

Samolot zniknął z cywilnych radarów, a na wojskowych był widoczny...

Amerykanie jak się TWA rozpadł to pokazali zdjęcia ze zwiadu satelitarnego, na których było widać co się dzieje z samolotem. A teraz zdjęć nie ma...


A satelity odbierały jakieś słabe sygnały, po tym jak się niby rozbił...

LOST jak żywe.
 
Nie chciałabym psuć zabawy, ale kiedy rozbił się nasz Tu i ktoś pozwalałaby sobie na takie żarty, to pewnie byłoby nam przykro. Na pokładzie zaginionej maszyny było około dwustu osób, ich bliscy przeżywają najgorsze chwile w swoim życiu. Nie ma się z czego śmiać, imo.
 
@zi3lona, oczywiście masz całkowitą rację. Jeśli o mnie chodzi, to taka niezbyt elegancka dla ofiar myśl pojawiła się w mojej głowie po kolejnej informacji o braku śladu choćby szczątków samolotu.
 
Ciekawe. Jeśli prawdę piszą, to zarzuty wobec naszych pilotów Tu 154 są dość łagodne.

[video]http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,W-porzadku-dobranoc-to-ostatnie-slowa-pilota-zaginionego-Boeinga-777,wid,16466132,wiadomosc.html[/video]
 
Mnie również szalenie interesuje ten wątek.

Na uwagę zasługuję sam fakt, że jak widać nawet w erze nowoczesnych środków masowego przekazu dojść może do tak bezprecedensowej sytuacji. Z tego co udało mi się wyczytać, to sprawa zaczyna obrastać licznymi teoriami konspiracyjnymi. Zbiegów okoliczności jest całą masa; podobno samolot transportował sporo ton sztab złota, a na jego pokładzie było 20 kluczowych pracowników Freescale Semiconductor, specjalistów od mikroprocesorów, którzy byli w posiadaniu wiedzy dostępnej nielicznym... Nie mówiąc o tym, że prawdopodobnie czwórka pasażerów dostała się tam na kradzionych paszportach, rzadko zdarza się, by była to więcej niż jedna osoba na lot, więc wisi nad tym cień możliwego terroryzmu. Inna teoria głosi, że kapitan to bliski znajomy niegodziwie potraktowanego przywódcy opozycji politycznej z Malezji i mógł uprowadzić samolot w imię protestu. Nieoficjalnie mówi się, że zarejestrowano, iż samolot leciał przez dłuższy czas w innym kierunku, niż powinien, co wykracza poza możliwość chwilowego manewru itp.

Poszukiwania zakrojone na szeroką skalę na razie nie przyniosły rezultatów.

Trzymam kciuki za to, by doszło do jeszcze bardziej bezprecedensowej sytuacji i wszyscy odnaleźli się cali i zdrowi.
 
Ale dziwi bardzo, że nikt nie dał znaku życia. Ok, w powietrzu zasięgu sieci nie ma, nie wiem czy było WiFi w tym akurat samolocie (w niektórych już są). Porwanie samolotu, teza moja (filmowa wersja). Jeden z pilotów jest porywaczem. Zabija drugiego pilota, ew. ktoś mu pomaga, ew. jest dwóch porywaczy. Reszta załogi i pasażerowie dead. Porywamy złoto. Wcześniej niszczymy nadajniki samolotu (nie wiem na ile to możliwe), by samolot był niewykrywalny przez jakiekolwiek radary - no bo zniknął nagle, zgadza się?
 
W duchu uzupełniania mojego wpisu z ostatniej strony, udało mi się jeszcze znaleźć informację, że służby zarejestrowały dziwne wahania w wysokości samolotu - niedługo po starcie miał znaleźć się na absurdalnym poziomie 45k stóp, by szybko opaść na 23k. Ciekawe, czy faktycznie doszło do jakiegoś konfliktu między pilotami, czy jednak jakiś potencjalny zamachowiec próbował przejąć stery. Obecnie najbardziej prawdopodobne wydają mi się dwie wersje - ktoś usiłował przechwycić kontrolę nad samolotem i zakończyło się to katastrofą, albo faktycznie ukartowano kradzież ładunku i samolot gdzieś wylądował.
 
Last edited:
Jezu, mówili, że samolot skręcił w stronę jakichś wysp. Jakbym miał wybór między Pekinem a wyspami, to też bym se wyspy wybrał na wakacje xD
 
Jeśli samolot wylądował to gdzie się podziali wszyscy pasażerowie? Niemożliwe, że wszyscy rozeszli się po dżungli i siedzą cicho.
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny jest ten najczarniejszy scenariusz, niestety. :(
 
No nie mam tej wiedzy za bardzo. Sam jednak fakt, że w ogóle występuje taka furtka i sprawca napadu może pozwać ofiarę z racji otrzymanych obrażeń uważam za kuriozalny.

Und, ale jeśli ktoś w ciemnym zaułku powie mi "dawaj komórę", ja kulturalnie odmówię, a on spróbuje uderzyć mnie pięścią, po czym ja (bo, załóżmy, dwanaście lat służyłem jako komandos) połamię mu kości, o których on nawet nie wiedział, że je ma, wybiję większość zębów i trwale uszkodzę oko (wszystko na spokojnie, nie takie rzeczy się robiło w Afganistanie), to co, sytuacja jest spoko, a on nie powinien mieć podstaw do wniesienia oskarżenia? Jeśli tak, to uznajemy, że człowiek atakując zrzeka się (niezbywalnego!) prawa do życia/zdrowia. Ja się zgadzam, że powinno się mieć prawo do obrony, ale bez przeginania i tekstów o ucinaniu złodziejowi ręki drzwiami.


A jeśli idzie o Malezję - jak zniknąć samolot.
 
Jeśli tak, to uznajemy, że człowiek atakując zrzeka się (niezbywalnego!) prawa do życia/zdrowia.

Zgadzam się, że ucinanie rąk drzwiami to przesada, jednak to jedno zdanie wzbudza moje obiekcje.

A mianowicie: po w ogóle atakował? Skoro otrzymał odpowiedź "niestety, ogromnie mi przykro, ale nie mogę udzielić panu mojej komórki", powinien jasno zrozumieć, że nie ma tu czego szukać.
 
Jeśli tak, to uznajemy, że człowiek atakując zrzeka się (niezbywalnego!) prawa do życia/zdrowia. Ja się zgadzam, że powinno się mieć prawo do obrony, ale bez przeginania i tekstów o ucinaniu złodziejowi ręki drzwiami.

Jeśli ktoś chce zjechać ze szczytu góry na nartach czy innym sprzęcie i wie czym wypadek się może skończyć, pośrednie zrzeka się tego prawa - wpisują się w to wszystkie sporty ekstremalne. Zabrońmy ludziom decydować co jedzą, gdzie chodzą i jak spędzają czas, bo może przez ich głupotę "zrzekną się niezbywalnego prawa do zdrowia czy życia". To myślenie tego typu jest głupotą - i jest bardzo niebezpieczne, bo jest przyzwoleniem dla totalitaryzmu.

Jeśli ktoś próbuje kradzieży musi się liczyć z tym że coś może pójść nie tak, jak sobie to planował - podobnie jak w sportach ekstremalnych.
 
Kwestia złotego środka. Z jednej strony każdy powinien mieć możliwość obrony przed atakiem, bez strachu, że będzie później ciągany po sądach (bo napastnikowi pękła kostka). Z drugiej strony, niedopuszczalna jest sytuacja, gdy próba kradzieży jest pretekstem do skatowania drugiej osoby. Generalnie skłaniam się ku temu, że prawo w Polsce powinno przesunąć akcenty bardziej w stronę ochrony poszkodowanego (a nie napastnika), jednak jestem zdecydowanie przeciwny likwidacji czy sprowadzeniu do absurdu prawa o przekroczeniu obrony koniecznej.
 
Last edited:
Und, ale jeśli ktoś w ciemnym zaułku powie mi "dawaj komórę", ja kulturalnie odmówię, a on spróbuje uderzyć mnie pięścią, po czym ja (bo, załóżmy, dwanaście lat służyłem jako komandos) połamię mu kości, o których on nawet nie wiedział, że je ma, wybiję większość zębów i trwale uszkodzę oko (wszystko na spokojnie, nie takie rzeczy się robiło w Afganistanie), to co, sytuacja jest spoko, a on nie powinien mieć podstaw do wniesienia oskarżenia? Jeśli tak, to uznajemy, że człowiek atakując zrzeka się (niezbywalnego!) prawa do życia/zdrowia. Ja się zgadzam, że powinno się mieć prawo do obrony, ale bez przeginania i tekstów o ucinaniu złodziejowi ręki drzwiami.

Jeśli sąd Ci udowodni (a jest to bardzo łatwe), że posiadasz ponad przeciętne umiejętności walki wręcz (np. trenowałeś na sekcji, byleś w specjalsach, więc dużo umiesz), to Ty jesteś na straconej pozycji. Możesz obezwładnić kogoś, jako żołnierz, użyć co najwyżej tzw. środków przymusu bezpośredniego tj. m.in. chwytów obezwładniających - bić tak, żeby nie połamać mu czegoś, wykręcić kończyny itd.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom