O, wreszcie coś krótkiego, co można przeczytać na poranne poprawienie humoru przy kawce. Dzięki!
Lepiej być głupim lewagiem, niż osaczonym rzeczywistością rightardem, srsly.
Ktoś mu powinien powiedzieć, że nawalanie takimi makaronizmami (i innymi "komciami") to najprostszy sposób, aby wyjść na infantylnego błazna i już w ramach pierwszego wrażenia odstraszyć inteligentnego czytelnika. Chociaż z drugiej strony, jak się nad tym zastanowić, język jest dostosowany do publiczności docelowej.
Tak czy inaczej; kiedy ostatnio sprawdzałem, byłem jeszcze wstrętnym liberałem, zwolennikiem związków partnerskich, in vitro, wyprowadzenia religii ze szkół, znowelizowania przepisów aborcyjnych i co tam jeszcze lewactwu nie przyszło do głowy. Autor najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że to, co wypisuje jest tak komiczne, że zjednoczyło lewactwo i prawactwo we wspólnym komentarzu. No ale, nie wyprowadzajmy autora z błędu, bo kiedy się zorientuje, że jego rozmówcy to niekoniecznie "rightardy", wówczas bańka mydlana otaczająca jego mały świat jeszcze pęknie i okaże się, że sam jest osaczony przez rzeczywistość i musi zaadresować u proktologa swój kosmiczny ból dupy.
I która to metafora, nieważne jak atrakcyjna, ma tę niemiłą właściwość, że wampiry są co prawda niezrozumianą, prześladowaną mniejszością, zupełnie jak geje, ale przy okazji faktycznie są krwiożerczymi bestiami mordującymi ludzi na jedzenie, zupełnie jak, eee... no, uhm, geje w wyobrażeniach zdziczałych homofobów?
Yup, jestem przekonany, że wampiry w
True Blood to metafora krwiożerczych gejów z prawicowych legend. Na pewno.
Zapytałem się, czy tak samo by ich oburzyło krytyczne odczytywanie dzieł jawnie naznaczonych ohydną ideologią, jak wypociny Hitlera lub Mao.
Autor sam sobie odpowiedział, że "wypociny Hitlera" są jawnie naznaczone ideologią - co wiemy nie tylko z lektury samych wypocin, ale także kontekstu historycznego. Różnica polega na tym, że polska fantastyka, do której pije nie jest jawnie naznaczona ideologią, a jedynie naznaczona w jego skromnym mniemaniu, co więcej nie dysponuje odpowiednim kontekstem, aby to stwierdzić.
Bo czasem tak jest, że ktoś pisze jak chce - czyt. jak jemu się podoba - a nie tak, jak innym by się podobało (np. zdziecinniałym bloggerom z Pacanowa). Innymi słowy: pisarz tworzy taki świat i postacie, jakie mu odpowiadają na potrzeby własnej twórczości, co nie oznacza automatycznie, że manifestuje w ten sposób swoją ideologię i wpisuje się swoim dziełem w debatę polityczną i światopoglądową na świecie.
Na marginesie, kolejna rada: jeżeli autor chce wyjść na oczytanego i zrobić większe wrażenie przed swoimi padafianami, powinien przytaczać mniej jaskrawe przykład niż "Mein Kamf". No ale wiem, publiczność docelowa...
W swojej powierzchownej notce zwróciłem uwagę, że mrw nie postuluje cenzury, a tylko krytyczne odczytywanie, zaś w przypadku dzieci – pomoc rodziców w tym krytycznym odczytaniu. Zwróciłem też uwagę, że rozemocjonowany tłumek wielbicieli polskiej fantastyki przeinaczył to do postulatu palenia książek.
Oczywistym jest, że w rzeczonej notce nie było postulatu wprowadzenia zakazu - cenzury. Tym niemniej, wyskakiwanie w formie zarzutu ze "szkodliwą ideologią" nieuchronnie prowadzi do postulatu, aby autor się
poprawił i zamiast dzieł "rasistowskich" czy "seksistowskich" tworzył jedynie w myśl ideologii jaśnie oświeconej. Do czego prowadzi takie nakłanianie widzimy w przypadku gier komputerowych (vide Gamergate).
Naprawdę nie możemy dyskutować na innym poziomie, tj. np. powiedzieć, że dana postać jest płytka, ma banalną osobowość, powiela schematy zamiast wchodzić na -izmy i twierdzić, że postać obraża WSZYSTKICH czarnych/kobiety/homoseksualistów, których OCZYWIŚCIE [wszystkich] jest reprezentantem? Bo może wcale nie jest.
Ja jebę, weźcie się za szycie wzorków na firankach, nie czytanie czegokolwiek, bo nie potraficie poskładać czterech słów do kupy, skoro w analizie poglądów zawartych w książkach widzicie ich zakazywanie. Czy naprawdę sami uważacie, że to co czytacie to takie gówno, że gdyby się temu przyjrzeć i nazwać po imieniu, to trzeba by to spalić na stosie?
Widzę tu próbę prowokacji, zniekształconą niestety przez ścisk gardła - czyt. zamiast błyskotliwego podjudzenia prawaków wyszły z buzi teksty jak od żula spod budki z piwem. Głęboki wdech by się przydał. Albo piwko.
Jak masz jeszcze więcej takich zwięzłych, to dawaj.