Epilog to w zasadzie bardziej wprowadzenie do Red Dead Redemption niż podsumowanie Red Dead Redemption II, ale naprawdę świetne i bardzo długie. Opisując swoje wrażenia z gry byłem wyraziłem zdziwienie, że nie sprzedali tego jako fabularny dodatek.
Niestety, RDR 2 wykłada się przy najbardziej błahych rzeczach jak sterowanie i jego responsywność. Być może przy tym poziomie interakcji nie można było zrobić tego lepiej.
To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre. U Rockstara mamy jakąś pomyłkę.
Przynajmniej czuć że sterujemy człowiekiem z krwi i kości, a nie z kartonu. Ja nie miałem żadnego problemu ze sterowaniem, grałem na myszce i klawiaturze
Przyznam, iż liczyłem na nieco większe fajerwerki na koniec. Sądziłem, że gang uda się wreszcie po te zakopane pieniądze w Blackwater o którym gadają przez całą grę i to tam sprawa się rozstrzygnie w pojedynku, gdzie każdy każdego trzyma na muszce niczym w "Dawno temu na Dzikim Zachodzie". Mimo to historia Arthura ma swój smutny wydźwięk. Być może jeszcze w epilogu coś na ten temat będzie.
Swoją drogą szkoda, że w tej ostatniej strzelaninie z pinkertonami przy jaskini nie można zabić Dutcha i Micaha, próbowałem.
To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre. U Rockstara mamy jakąś pomyłkę.
Paradoksalnie „ciężkość” w sterowaniu Arthurem tylko zwiększyła moje poczucie przebywania w tym świecie i bycia jego częścią. Nie ślizgałem się po makiecie, jak w wiedźminie.
Dobrze się składa, że temat został odgrzebany, bo skończyłam RDR2 jakieś dwa tygodnie temu i myślałam o tym, by coś na ten temat napisać.
Dawno żadna gra nie przeczołgała mnie tak emocjonalnie jak RDR 2. O ile faktycznie elementy techniczne nie w każdym elemencie zostały dopracowane (choć przyznam, że mi sterowanie aż tak bardzo nie przeszkadzało, tylko jakieś dwa razy poddusiłam jakiegoś przechodnia próbując wsiąść na konia, co uważam za sukces ), to cała reszta rekompensuje te niedogodności. Przede wszystkim gra aktorska jest fantastyczna, Roger Clark zasługuje w tym zakresie na szczególne pochwały, bo sposób w jakie wypowiada swoje kwestie jest fantastyczny. Cała fabuła jest dobrze napisana. Mnie osobiście epilog początkowo aż tak bardzo się nie podobał. Był trochę za długi, poza tym
nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę rozczarowana grając jako John, a jednak w epilogu byłam.
Dla mnie ta część była niejako osobną historią i wolałabym, żeby stanowiła bezpłatny dodatek do gry, a nie jej integralną część, ale po jakimś czasie
po zakończeniu żałoby po Arthurze
epilog mnie jednak do siebie przekonał. Generalnie gra jest w mojej Top 3 gier, w jakie grałam.
Ten filmik bardzo dobrze podsumowuje niektóre mechanizmy RDR2.
To można akurat uznać za pewnego rodzaju osiągnięcie i znaczny progres. Przed premierą dwójki każdy, kto ukończył poprzednią część, prawdopodobnie żałował, że nie będzie grał Marstonem, tylko jakimś nieznanym bohaterem, o którym nic w zasadzie nie wiadomo. W trakcie gry zaś okazało się (przynajmniej wg mnie), że Arthur jest o wiele lepiej napisaną postacią. Bardziej złożony, mądrzejszy i chyba jednak bardziej wrażliwy na potrzeby innych (choć sam się do tego nigdy nie przyznał). Duży wpływ na to miał pewnie fakt, że w dwójce ogólnie postacie są lepiej przedstawione, a ich motywy pogłębione. Wiele detali dotyczących bohaterów pokazywanych jest poza głównymi dialogami. Mam tu na myśli choćby dziennik Arthura czy różne pierdoły, które można znaleźć w obozie (jak np. zdjęcia rodziców Arthura czy listy naszych kompanów). Za to samo można zresztą także pochwalić Wiedźmina 3.
Paradoksalnie „ciężkość” w sterowaniu Arthurem tylko zwiększyła moje poczucie przebywania w tym świecie i bycia jego częścią. Nie ślizgałem się po makiecie, jak w wiedźminie.
Kiedyś już o tym gadaliśmy, ale ja mam dokładnie na odwrót. Rozumiem idę stojącą za takim, a nie innym sterowaniem, rozumiem idę stojącą za długimi i szczegółowymi animacjami "małych czynności". Nie zmienia to faktu, że "ślizganie po makiecie" i responsywnego Geralta wybiorę zawsze zamiast Arthura "Czołga" Morgana. Przez sterowanie i nieomijalne animacje, nie potrafię ukończyć tej gry i to pomimo tego, że zakochałem się w świecie i postaciach. Wytrzymuje maks dwie - trzy godziny, zanim frustracja bierze górę. Granie w RDR2 mnie boli. Nie wspominając o tym, że ten wybiórczy realizm mnie w niektórych aspektach zwyczajnie dziwi; szczególnie gdy realistycznie animowany protagonista, zmienia się w blok cementu na księżycu, po uderzeniu w gałąź.
Kurczę, chciałbym by zrobili remake "jedynki" na silniku RDR2. Kawał świata odtworzyli na potrzeby Red Dead Online, więc wystarczyłoby tylko przepisać dialogi i zadania. Nawet gdyby pod względem sterowania nic się nie zmieniło to kupiłbym w ciemno.
To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre.
Chyba od GTA IV odkąd gry Rockstara dostały silnik fizyczny Euphoria czuć też ciężar sterowanej przez nas postaci. Z jednej strony jest to dobre, zwłaszcza gdy gramy na padzie i analogiem możemy kontrolować prędkość poruszania się. Silnik fizyczny też daje radę, jeśli będziemy zbyt szybko zbiegać ze schodów albo ze zbyt stromej skarpy postać może się przewrócić. Ragdolle upadających przeciwników też są świetne i naturalne. W Wiedźminach, zwłaszcza w "dwójce" irytowało mnie to, że jeśli jakaś postać nam towarzyszyła to nigdy nie mogłem dostosować prędkości poruszania się co wybijało z rytmu. I albo my ją wyprzedzaliśmy i co jakiś czas musieliśmy się zatrzymać, albo postać wyprzedzała nas. W RDR 2 czy to jadąc konno, czy to idąc pieszo nie ma z tym problemu. Także pod względem animacji jest świetnie. W takim AC: Odyssey dziwnie wyglądają animacje poruszania się jakby były przyśpieszone, zresztą w trakcie walki również. Na dodatek w menu można je jeszcze przyśpieszyć. Ale nie ma co ukrywać, że jest responsywniej, a samo sterowanie jest intuicyjne. W co gorętszych momentach w RDR 2 gra głupieje i Arthur nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności: przeskoczyć przeszkody, wskoczyć na konia, wejść w interakcję np. z działkiem Gatlinga. Cóż, coś za coś.
Przede wszystkim gra aktorska jest fantastyczna, Roger Clark zasługuje w tym zakresie na szczególne pochwały, bo sposób w jakie wypowiada swoje kwestie jest fantastyczny.
Nie wiem czemu, ale mi John na początku epilogu skojarzył się z Robertem de Niro w którejś z ról. Może z Ojca chrzestnego II, gdzie grał Vito Corleone, też miał taką czapkę i pracował w sklepiku.
To można akurat uznać za pewnego rodzaju osiągnięcie i znaczny progres. Przed premierą dwójki każdy, kto ukończył poprzednią część, prawdopodobnie żałował, że nie będzie grał Marstonem, tylko jakimś nieznanym bohaterem, o którym nic w zasadzie nie wiadomo. W trakcie gry zaś okazało się (przynajmniej wg mnie), że Arthur jest o wiele lepiej napisaną postacią.
Pamiętam jak w zobaczyłem Arthura w gameplay trailerze to bardziej pasował mi na postać drugoplanową niż na głównego bohatera. Jakoś mało charakterystyczny się wydawał.
Przez sterowanie i nieomijalne animacje, nie potrafię ukończyć tej gry i to pomimo tego, że zakochałem się w świecie i postaciach. Wytrzymuje maks dwie - trzy godziny, zanim frustracja bierze górę. Granie w RDR2 mnie boli.
Też właśnie tak miałem. Wiele takich rzeczy, które mnie irytowały. Za każdym razem gdy zachwycałem się grą miałem wkurzające sytuacje po których porzucałem grę w cholerę na długie miesiące. Często atakują nas inne gangi, na początku ginie się dość szybko. Raz przypadkowo potrąciłem gościa, wywiązała się bójka i zaczęli mnie ścigać stróże prawa. Innym razem przypadkowo wjechałem na posesję w Saint Denis zanim się stamtąd wydostałem policja zaczęła do mnie strzelać. Innym razem jechałem przez Saint Denis i ni z tego, ni z owego została nałożona grzywna 5$ i stróże prawa zaczęli strzelać, choć w sumie byłem gotowy zsiąść z konia i się poddać. To też jest możliwe, raz nie chciało mi się uciekać i po prostu się poddałem i odsiedziałem w więzieniu. Albo gdy po jakiejś misji chcemy przeszukać chatę, ni z tego, ni z owego zjawiają się stróże prawa i przeszukują teren. A gdy powróciłem ostatnio, brałem te sytuacje z dobrodziejstwem inwentarza. W trakcie strzelanin częściej korzystałem z przedmiotów leczących i odnawiających zabójczą precyzję. Przestałem się też patyczkować z bandziorami i nie czekałem na to co zrobią. Z innych sytuacji starałem się jakoś wykaraskać improwizując, nie wyłączałem od razu wkurzony gry. Po ostatniej misji Saddie na tej farmie zostałem by ją przeszukać i też pojawili się stróże prawa. Odczekałem sobie trochę w chacie i gdy myślałem, że odjechali nagle jeden pojawił się znikąd. Zabiłem go nożem do rzucania a przed resztą uciekłem. W sumie to czytałem, że zachowanie policji na miejscach zbrodni w RDR 2 jest dość realistyczne. Pojawiają się nawet specjalne wozy i zabierają ciała. Nie wspominam nawet o sytuacjach wynikających ze sterowania, w których zrobiliśmy coś co nie było naszą intencją. Strzeliliśmy do kogoś, choć chcieliśmy tylko porozmawiać, albo walnęliśmy konia piąchą w łeb, choć chcieliśmy go tylko pogłaskać.
Wygląda na to, że już niebawem zagramy w w odświeżonego Red Dead Redemption, którego zakupimy wraz z Red Dead Redemption 2.
www.ppe.pl
Data oczywiście jest typowym placeholderem, ale plotki o odświeżeniu jedynki pojawiają się od dawna więc możliwe, że prędzej czy później taka kolekcja stanie się faktem. Warto też zauważyć, że choć tego typu wpadki się zdarzają (część później okazuje się prawdą, a część nie) to jednak zwykle karcie produktu nie towarzyszy żadna okładka, a tutaj wprost przeciwnie.
Produkt oczywiście już zniknął ze sklepu (albo nie umiem go znaleźć), ale być może wkrótce dowiemy się coś więcej.
PS. Tak w ogóle zawsze mnie fascynuje, że takie przecieki się zdarzają. Czy sklepy w ogóle nie konsultują się z wydawcami zanim ujawnią niezapowiedziany produkt? Samowola śmieszka, który nie liczy się z konsekwencjami i wrzuca przedwcześnie mimo stosownych wytycznych? Zwykły ludzki błąd?
Remake RDR2 nabrał realnych kształtów już po tym jak ludzie odkryli że w RDR2 mamy praktycznie większość terenów z jedynki ale oczywiście są one niezagospodarowane.
Po co R* miało by robić taki kawal mapy na darmo jeśli nie pod remake, ogłoszenie tego to tylko kwestia czasu, nie czy będzie, a kiedy będzie.
Praktycznie powtórzy się sytuacja z modelu sprzedaży GTAV, w końcu po tylu latach RDR trochę okrężnie wyląduje na PC.
Zawsze chciałem zagrać w jedynkę, ale po latach jak zobaczyłem gameplay to mi się odechciało. Czas nie był zbyt łaskawy dla tej produkcji. Jeśli wyjdzie, to pewnie jako pełnopłatna ekspansja/dlc do 2 części. Na pewno wtedy dokupię. Ciekawe czy nextgen patch będzie darmowy.
No i bardzo dobrze! W swoich wrażeniach po RDR 2 wyraziłem nadzieję na remake RDR na silniku "dwójki" i oto jest! Liczę, że remake będzie można kupić osobno. No i fajnie jakby wyszedł też na current-geny, a jak nie to ogram na pececie.
Problem z Red dead redemption 2 na series x . W misji polowanie na niedźwiedzia z housse czy jak mu tam . Po dotarciu nad jezioro gdzie trzeba po śladach odnaleźć niedźwiedzia . Odnajduje jeden ślad i potem nic . Włączam sokole oko i nic nie ma ! Jak oglądam filmiki na YT to na sokolim oku jest taka smuga co się za nią idzie i się ślady podświetlaja a tu nic . Jak idę tam gdzie powinien być ten niedźwiedź to gra nakazuje wracać do śladów...