Seria Red Dead

+
Epilog to w zasadzie bardziej wprowadzenie do Red Dead Redemption niż podsumowanie Red Dead Redemption II, ale naprawdę świetne i bardzo długie. Opisując swoje wrażenia z gry byłem wyraziłem zdziwienie, że nie sprzedali tego jako fabularny dodatek.
 
Niestety, RDR 2 wykłada się przy najbardziej błahych rzeczach jak sterowanie i jego responsywność. Być może przy tym poziomie interakcji nie można było zrobić tego lepiej.
To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre. U Rockstara mamy jakąś pomyłkę.
 
Przyznam, iż liczyłem na nieco większe fajerwerki na koniec. Sądziłem, że gang uda się wreszcie po te zakopane pieniądze w Blackwater o którym gadają przez całą grę i to tam sprawa się rozstrzygnie w pojedynku, gdzie każdy każdego trzyma na muszce niczym w "Dawno temu na Dzikim Zachodzie". Mimo to historia Arthura ma swój smutny wydźwięk. Być może jeszcze w epilogu coś na ten temat będzie.
Swoją drogą szkoda, że w tej ostatniej strzelaninie z pinkertonami przy jaskini nie można zabić Dutcha i Micaha, próbowałem. :)
Graj w Epilog to się nie zawiedziesz.
 
To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre. U Rockstara mamy jakąś pomyłkę.
Paradoksalnie „ciężkość” w sterowaniu Arthurem tylko zwiększyła moje poczucie przebywania w tym świecie i bycia jego częścią. Nie ślizgałem się po makiecie, jak w wiedźminie.
 
Dobrze się składa, że temat został odgrzebany, bo skończyłam RDR2 jakieś dwa tygodnie temu i myślałam o tym, by coś na ten temat napisać.

Dawno żadna gra nie przeczołgała mnie tak emocjonalnie jak RDR 2. O ile faktycznie elementy techniczne nie w każdym elemencie zostały dopracowane (choć przyznam, że mi sterowanie aż tak bardzo nie przeszkadzało, tylko jakieś dwa razy poddusiłam jakiegoś przechodnia próbując wsiąść na konia, co uważam za sukces ;) ), to cała reszta rekompensuje te niedogodności. Przede wszystkim gra aktorska jest fantastyczna, Roger Clark zasługuje w tym zakresie na szczególne pochwały, bo sposób w jakie wypowiada swoje kwestie jest fantastyczny. Cała fabuła jest dobrze napisana. Mnie osobiście epilog początkowo aż tak bardzo się nie podobał. Był trochę za długi, poza tym
nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę rozczarowana grając jako John, a jednak w epilogu byłam.
Dla mnie ta część była niejako osobną historią i wolałabym, żeby stanowiła bezpłatny dodatek do gry, a nie jej integralną część, ale po jakimś czasie
po zakończeniu żałoby po Arthurze ;)
epilog mnie jednak do siebie przekonał. Generalnie gra jest w mojej Top 3 gier, w jakie grałam.

Ten filmik bardzo dobrze podsumowuje niektóre mechanizmy RDR2.
 
Cała fabuła jest dobrze napisana. Mnie osobiście epilog początkowo aż tak bardzo się nie podobał. Był trochę za długi, poza tym
nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę rozczarowana grając jako John, a jednak w epilogu byłam.
To można akurat uznać za pewnego rodzaju osiągnięcie i znaczny progres. Przed premierą dwójki każdy, kto ukończył poprzednią część, prawdopodobnie żałował, że nie będzie grał Marstonem, tylko jakimś nieznanym bohaterem, o którym nic w zasadzie nie wiadomo. W trakcie gry zaś okazało się (przynajmniej wg mnie), że Arthur jest o wiele lepiej napisaną postacią. Bardziej złożony, mądrzejszy i chyba jednak bardziej wrażliwy na potrzeby innych (choć sam się do tego nigdy nie przyznał). Duży wpływ na to miał pewnie fakt, że w dwójce ogólnie postacie są lepiej przedstawione, a ich motywy pogłębione. Wiele detali dotyczących bohaterów pokazywanych jest poza głównymi dialogami. Mam tu na myśli choćby dziennik Arthura czy różne pierdoły, które można znaleźć w obozie (jak np. zdjęcia rodziców Arthura czy listy naszych kompanów). Za to samo można zresztą także pochwalić Wiedźmina 3.
 
Paradoksalnie „ciężkość” w sterowaniu Arthurem tylko zwiększyła moje poczucie przebywania w tym świecie i bycia jego częścią. Nie ślizgałem się po makiecie, jak w wiedźminie.

Kiedyś już o tym gadaliśmy, ale ja mam dokładnie na odwrót. Rozumiem idę stojącą za takim, a nie innym sterowaniem, rozumiem idę stojącą za długimi i szczegółowymi animacjami "małych czynności". Nie zmienia to faktu, że "ślizganie po makiecie" i responsywnego Geralta wybiorę zawsze zamiast Arthura "Czołga" Morgana. Przez sterowanie i nieomijalne animacje, nie potrafię ukończyć tej gry i to pomimo tego, że zakochałem się w świecie i postaciach. Wytrzymuje maks dwie - trzy godziny, zanim frustracja bierze górę. Granie w RDR2 mnie boli. Nie wspominając o tym, że ten wybiórczy realizm mnie w niektórych aspektach zwyczajnie dziwi; szczególnie gdy realistycznie animowany protagonista, zmienia się w blok cementu na księżycu, po uderzeniu w gałąź.
 
Epilog to w zasadzie bardziej wprowadzenie do Red Dead Redemption niż podsumowanie Red Dead Redemption II, ale naprawdę świetne i bardzo długie.
Kurczę, chciałbym by zrobili remake "jedynki" na silniku RDR2. Kawał świata odtworzyli na potrzeby Red Dead Online, więc wystarczyłoby tylko przepisać dialogi i zadania. Nawet gdyby pod względem sterowania nic się nie zmieniło to kupiłbym w ciemno.

To już jest taka tradycja R* wszystkie ich tytuły na to cierpią, toporność sterowania, słaba responsywność jakbyśmy mieli wiecznego laga i postać na wszystko reagowała nie dość że ociężale to z lekkim opóźnieniem. Tutaj akurat to R* może się uczyć od UBI jak zrobić to dobrze, bo akurat w tym takie AC wszystkie zawsze były dobre.
Chyba od GTA IV odkąd gry Rockstara dostały silnik fizyczny Euphoria czuć też ciężar sterowanej przez nas postaci. Z jednej strony jest to dobre, zwłaszcza gdy gramy na padzie i analogiem możemy kontrolować prędkość poruszania się. Silnik fizyczny też daje radę, jeśli będziemy zbyt szybko zbiegać ze schodów albo ze zbyt stromej skarpy postać może się przewrócić. Ragdolle upadających przeciwników też są świetne i naturalne. W Wiedźminach, zwłaszcza w "dwójce" irytowało mnie to, że jeśli jakaś postać nam towarzyszyła to nigdy nie mogłem dostosować prędkości poruszania się co wybijało z rytmu. I albo my ją wyprzedzaliśmy i co jakiś czas musieliśmy się zatrzymać, albo postać wyprzedzała nas. W RDR 2 czy to jadąc konno, czy to idąc pieszo nie ma z tym problemu. Także pod względem animacji jest świetnie. W takim AC: Odyssey dziwnie wyglądają animacje poruszania się jakby były przyśpieszone, zresztą w trakcie walki również. Na dodatek w menu można je jeszcze przyśpieszyć. Ale nie ma co ukrywać, że jest responsywniej, a samo sterowanie jest intuicyjne. W co gorętszych momentach w RDR 2 gra głupieje i Arthur nie jest w stanie wykonać najprostszych czynności: przeskoczyć przeszkody, wskoczyć na konia, wejść w interakcję np. z działkiem Gatlinga. Cóż, coś za coś.

Nie zmienia to faktu, że "ślizganie po makiecie" i responsywnego Geralta wybiorę zawsze zamiast Arthura "Czołga" Morgana.
Akurat Geralt też miał z tym problemy i Redzi musieli w którymś patchu dodać alternatywne poruszanie się postaci.

Przede wszystkim gra aktorska jest fantastyczna, Roger Clark zasługuje w tym zakresie na szczególne pochwały, bo sposób w jakie wypowiada swoje kwestie jest fantastyczny.
O tak. Arthur to jeden z najlepszych protagonistów w grach jakimi miałem okazję zagrać. Ten głos, ta mimika, zwłaszcza w końcowych rozdziałach.

Spoiler nigdy bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę rozczarowana grając jako John, a jednak w epilogu byłam.
Nie wiem czemu, ale mi John na początku epilogu skojarzył się z Robertem de Niro w którejś z ról. Może z Ojca chrzestnego II, gdzie grał Vito Corleone, też miał taką czapkę i pracował w sklepiku. :p

Ten filmik bardzo dobrze podsumowuje niektóre mechanizmy RDR2.
Haha od razu przypomniał mi się inny filmik od tych samych gości. Ten łysy miażdży!

To można akurat uznać za pewnego rodzaju osiągnięcie i znaczny progres. Przed premierą dwójki każdy, kto ukończył poprzednią część, prawdopodobnie żałował, że nie będzie grał Marstonem, tylko jakimś nieznanym bohaterem, o którym nic w zasadzie nie wiadomo. W trakcie gry zaś okazało się (przynajmniej wg mnie), że Arthur jest o wiele lepiej napisaną postacią.
Pamiętam jak w zobaczyłem Arthura w gameplay trailerze to bardziej pasował mi na postać drugoplanową niż na głównego bohatera. Jakoś mało charakterystyczny się wydawał.

Przez sterowanie i nieomijalne animacje, nie potrafię ukończyć tej gry i to pomimo tego, że zakochałem się w świecie i postaciach. Wytrzymuje maks dwie - trzy godziny, zanim frustracja bierze górę. Granie w RDR2 mnie boli.
Też właśnie tak miałem. Wiele takich rzeczy, które mnie irytowały. Za każdym razem gdy zachwycałem się grą miałem wkurzające sytuacje po których porzucałem grę w cholerę na długie miesiące. Często atakują nas inne gangi, na początku ginie się dość szybko. Raz przypadkowo potrąciłem gościa, wywiązała się bójka i zaczęli mnie ścigać stróże prawa. Innym razem przypadkowo wjechałem na posesję w Saint Denis zanim się stamtąd wydostałem policja zaczęła do mnie strzelać. Innym razem jechałem przez Saint Denis i ni z tego, ni z owego została nałożona grzywna 5$ i stróże prawa zaczęli strzelać, choć w sumie byłem gotowy zsiąść z konia i się poddać. To też jest możliwe, raz nie chciało mi się uciekać i po prostu się poddałem i odsiedziałem w więzieniu. Albo gdy po jakiejś misji chcemy przeszukać chatę, ni z tego, ni z owego zjawiają się stróże prawa i przeszukują teren. A gdy powróciłem ostatnio, brałem te sytuacje z dobrodziejstwem inwentarza. W trakcie strzelanin częściej korzystałem z przedmiotów leczących i odnawiających zabójczą precyzję. Przestałem się też patyczkować z bandziorami i nie czekałem na to co zrobią. Z innych sytuacji starałem się jakoś wykaraskać improwizując, nie wyłączałem od razu wkurzony gry. Po ostatniej misji Saddie na tej farmie zostałem by ją przeszukać i też pojawili się stróże prawa. Odczekałem sobie trochę w chacie i gdy myślałem, że odjechali nagle jeden pojawił się znikąd. Zabiłem go nożem do rzucania a przed resztą uciekłem. W sumie to czytałem, że zachowanie policji na miejscach zbrodni w RDR 2 jest dość realistyczne. Pojawiają się nawet specjalne wozy i zabierają ciała. :) Nie wspominam nawet o sytuacjach wynikających ze sterowania, w których zrobiliśmy coś co nie było naszą intencją. Strzeliliśmy do kogoś, choć chcieliśmy tylko porozmawiać, albo walnęliśmy konia piąchą w łeb, choć chcieliśmy go tylko pogłaskać. :p
 
Last edited:
A co to przypadkiem trafiło na Amazona? :D


Data oczywiście jest typowym placeholderem, ale plotki o odświeżeniu jedynki pojawiają się od dawna więc możliwe, że prędzej czy później taka kolekcja stanie się faktem. Warto też zauważyć, że choć tego typu wpadki się zdarzają (część później okazuje się prawdą, a część nie) to jednak zwykle karcie produktu nie towarzyszy żadna okładka, a tutaj wprost przeciwnie.

Produkt oczywiście już zniknął ze sklepu (albo nie umiem go znaleźć), ale być może wkrótce dowiemy się coś więcej.

PS. Tak w ogóle zawsze mnie fascynuje, że takie przecieki się zdarzają. Czy sklepy w ogóle nie konsultują się z wydawcami zanim ujawnią niezapowiedziany produkt? Samowola śmieszka, który nie liczy się z konsekwencjami i wrzuca przedwcześnie mimo stosownych wytycznych? Zwykły ludzki błąd?
 
Remake RDR2 nabrał realnych kształtów już po tym jak ludzie odkryli że w RDR2 mamy praktycznie większość terenów z jedynki ale oczywiście są one niezagospodarowane.
Po co R* miało by robić taki kawal mapy na darmo jeśli nie pod remake, ogłoszenie tego to tylko kwestia czasu, nie czy będzie, a kiedy będzie.
Praktycznie powtórzy się sytuacja z modelu sprzedaży GTAV, w końcu po tylu latach RDR trochę okrężnie wyląduje na PC.
 
Zawsze chciałem zagrać w jedynkę, ale po latach jak zobaczyłem gameplay to mi się odechciało. Czas nie był zbyt łaskawy dla tej produkcji. Jeśli wyjdzie, to pewnie jako pełnopłatna ekspansja/dlc do 2 części. Na pewno wtedy dokupię. Ciekawe czy nextgen patch będzie darmowy.
 
No i bardzo dobrze! W swoich wrażeniach po RDR 2 wyraziłem nadzieję na remake RDR na silniku "dwójki" i oto jest! Liczę, że remake będzie można kupić osobno. No i fajnie jakby wyszedł też na current-geny, a jak nie to ogram na pececie.
 
Problem z Red dead redemption 2 na series x . W misji polowanie na niedźwiedzia z housse czy jak mu tam . Po dotarciu nad jezioro gdzie trzeba po śladach odnaleźć niedźwiedzia . Odnajduje jeden ślad i potem nic . Włączam sokole oko i nic nie ma ! Jak oglądam filmiki na YT to na sokolim oku jest taka smuga co się za nią idzie i się ślady podświetlaja a tu nic . Jak idę tam gdzie powinien być ten niedźwiedź to gra nakazuje wracać do śladów...
 
Jakoś w grudniu zacząłem przygodę z Red Dead Redemption na PS4 (jest to mój pierwszy kontakt z tą odsłoną) i jako że jestem już prawie na finiszu to postanowiłem skreślić parę słów :)

Kiedy zapowiadano ten bieda-port to w innym temacie pisałem, że to wstyd dla Rockstara, bo ta gra zasługuje na porządny remake. Po ograniu prawie całej przygody podtrzymuje to zdanie, ale jednocześnie uważam, że tytuł wciąż broni się bez tego. Jasne, grafika i fizyka już nie ta, tekstury nie tak ostre, ale nie ma tutaj nic co by zajeżdżało starożytnym drewnem zabijającym przyjemność płynącą z gry, a ta jest naprawdę spora. Historia jest niezła, rozgrywka daje radę (o ile ktoś nie ma uczulenia na typową 'grę Rockstara', ale o tym później), a rzeczy do roboty poza misjami jest naprawdę mnóstwo. Nie zliczę ile czasu (i kasy) poświęciłem na liczne mini gierki, ściganie przestępców, polowanie na dzikie zwierzęta czy pomaganie zwykłym ludziom i ani przez chwilę się nie nudziłem. To wszystko dzięki dobrze napisanym dialogom, kreacjom aktorskim i przywiązaniu do detali (taka pierwsza z brzegu pierdoła jak to że każdy inaczej tasuje karty to jest to).

Czemu zatem marzył mi się remake? Pomijając oczywistą oczywistość czyli bardziej dzisiejsza grafika i fizyka to brakuje mi tutaj wielu elementów obecnych w części drugiej, które świetnie wspierają wczuwkę w otaczający świat. Możliwość jedzenia, budowanie więzi z wierzchowcem, dobór odzienia zależnie od pogody, rosnące włosy i broda, które trzeba golić i wiele, wiele innych - to są rzeczy, które robiły robotę w młodszej odsłonie cyklu. Drugą rzeczą jest fabuła. Red Dead Redemption II rozgrywa się wcześniej, ale z racji iż gra powstała dużo później to pojawiły się w niej wątki i postacie istotne dla serii, ale z oczywistych względów nieobecne w jedynce, bo wymyślone i napisane dopiero później. Taki konkretny remake dałby twórcom możliwość rozbudowania opowieści o te elementy.

A skoro już o fabule mowa to mam tutaj pewien problem. Być może wynika on z faktu, że najpierw grałem w dwójkę, a być może nie. Tego już nie jestem wstanie ocenić, ale chętnie poznam opinie ludzi, którzy grali 'po bożemu' tj. najpierw poznali historię Johna Marstona, a dopiero potem Arthura Morgana. Jak już wspominałem wcześniej, fabuła jest niezła, ale brakuje mi tutaj więzi emocjonalnej. Przez całą przygodę przewija się tutaj sporo ciekawych i zapadających w pamięć postaci, ale zasadniczo jest tylko John. A o czym opowiada gra? Wcielamy się byłego członka gangu, który zdezerterował, a obecnie próbuje żyć uczciwie ze swoją żoną i nastoletnim synem na ranczu. Pewnego dnia wizytę składają im agenci federalni, porywają rodzinę (co?) i składają propozycję nie do odrzucenia: albo John pomoże wytropić i zlikwidować dawnych kolegów, albo on i jego rodzina poniosą konsekwencje grzechów z przeszłości. Tak przynajmniej można wywnioskować na początku, bo szczegóły pojawiają się później gdyż w grze trafiamy od razu w sam środek akcji i to mi lekko zgrzyta. Wspomniani agenci poza krótką sceną na początku pojawiają się dopiero w drugiej połowie fabuły, a rodzina pod sam koniec. Mamy zatem do wytropienia bandziorów, których my (gracze) nie znamy, dla agentów których ledwo kojarzymy, a to wszystko dla rodziny, której nie widzieliśmy nawet na oczy. Znajomość fabuły dwójki nadaje mi potrzebny kontekst, ale brakuje mi tutaj jakiegoś rozbudowanego prologu ukazującego życie Johna i jego rodziny w gangu i wizytę federalnych.

Pod tym względem dwójka przypasowała mi o wiele bardziej. Tam praktycznie przez całą grę bujamy się z naszym gangiem więc mamy liczne okazje do budowania relacji. Zarówno podczas misji fabularnych i pobocznych jak i podczas zwykłych obozowych czynności pokroju polowania czy grania w karty. Kiedy musimy kogoś ratować, ktoś nas o coś prosi, mamy z kimś kosę albo padamy ofiarą zdrady to wiemy z czego to wynika. W jedynce mi tego trochę zabrakło.

Dobra, fabuła odhaczona więc mogę przejść do rozgrywki. Jak pewnie wszyscy wiedzą, Rockstar ma hopla na punkcie detali i w swoich grach potrafi zaserwować naprawdę mnóstwo przeróżnych drobiazgów, kontekstowych animacji czy dodatkowych dialogów. W Red Dead Redemption jest nie inaczej. Oczkiem w głowie jednak jest fabuła i filmowość więc o ile podczas swobodnej eksploracji możemy zaznać więcej wolności o tyle podczas misji liniowość potrafi zaboleć, bo gracz czuje się jak idiota. Podam tutaj dwa przykłady z gry:

1) W jednej z misji trzeba się wspiąć na szczyt góry. Pobliskie półki skalne zachęcają do wspinaczki więc każdy głupi by się zorientował po usłyszeniu od postaci niezależnej, że trzeba wejść wyżej, ale nie, gra wali po oczach wielkim iksem krzycząc wręcz 'tutaj!'. Znaczek pojawia się potem jeszcze kilkukrotnie żeby przypadkiem nikt ani przez pół sekundy nie musiał się zastanawiać gdzie teraz.
2) Podczas spędu bydła w jednej z misji przychodzi pora zagonić krówki do zagrody. Wiem gdzie, bo w okolicy jest tylko jedna zagroda, w dodatku dosłownie przed chwilą furtkę otworzyła towarzysząca mi postać, ale to za mało, oto wielki iks, który ponownie krzyczy 'tutaj!'.

Taki schemat przewija się non stop włącznie z koniecznością zrobienia czegoś dosłownie od linijki np. ukrycia się w tym konkretnym krzaku, nie tym obok. Rozumiem, że takie dosłowne prowadzenie za rękę ma na celu sprawić żeby gracz poznawał te świetne historie dokładnie tak jak to sobie zaplanowali twórcy, ale naprawdę dałoby się to zrobić lepiej. Jest wiele innych gier, które wcale nie dobiegają jakością fabuły czy dialogów od tych prezentowanych przez Rockstara, a jednak dają nieco większą swobodę. Podoba mi się to w grach Naughty Dog np. Uncharted 4 gdzie często mamy do rozwiązania jakąś zagadkę albo musimy wykombinować gdzie iść, ale gra nie od razu mówi nam co i jak. Jeśli jednak gracz za długo kręci się w kółko to gra subtelnie zaczyna podpowiadać np. główny bohater albo towarzysz coś tam mamroczą w stylu 'może powinienem sprawdzić pomieszczenie obok?' albo 'może warto spojrzeć w górę?'. Podpowiedzi zatem są więc raczej nikt nie utknie gdzieś na długo, ale jest to bardziej sensowne i gracz nie czuje się jakby z automatu był traktowany jak kretyn.

To jest oczywiście problem wszystkich gier tej firmy, nie tylko Red Dead Redemption. Liczę, że Gwiazdy Rocka mile mnie zaskoczą i w swojej najnowszej produkcji tj. szóstej odsłonie Grand Theft Auto poluzują nieco uścisk trzymającej nas ręki i zaoferują większą swobodę oraz bardziej subtelne podpowiedzi. Tego życzę sobie i wam, bo wiem że nie jestem osamotniony w opinii dotyczącej przesadnej liniowości w ich grach ;)

Czekają na mnie jeszcze 2-3 misje oraz dodatek Undead Nightmare więc w kapeluszu Johna Marstona spędzę jeszcze trochę czasu. Pora zatem kulbaczyć ogiera i ruszać na szlak!
 
O, nie wiedziałem, że jest temat o RDR :D. Gra wielokrotnie była wspominana w innych tematach, a tu proszę, dedykowany wątek, który od lat leży zakurzony aż go Hunt nie wskrzesił ;).

Cieszę się, że ktoś w ogóle skorzystał na tym porcie RDR1, natomiast czytając recenzję Hunta nie mogę pozbyć się wrażenia, że za swoją zbrodnię Rockstar nie poniósł adekwatnej kary. Za mało batów zebrali. Nie dość, że port, to jeszcze z pominięciem PC-tów =<. To chyba największe rozczarowanie 2023 w gamingu, a już z pewnością dla mnie byłoby gdzieś w topce. Gra była perfekcyjnym kandydatem na remake - sequel do jednego z najlepiej sprzedających się tytułów w historii jakim był RDR2 (https://en.m.wikipedia.org/wiki/List_of_best-selling_video_games) i to w przypadku, gdy RDR1 jest już wystarczająco stary, że mógłby istotnie na tym zyskać. Pamiętam, jak ludzie debatowali nad tym czy dostaniemy remake czy remaster. Ta druga opcja była traktowana jako minimum, bo przecież logiczne, że nic innego nie miałoby sensu, prawda? Prawda?!

8csen7.jpg


/Rant over
 
Top Bottom