Mało mam czasu na granie więc dopiero zacząłem czwarty rozdział, jestem zatem na półmetku. Na konkretniejsze wrażenia jeszcze przyjdzie czas, ale póki co jestem... zachwycony
Oczywiście po Rockstarze niczego innego bym się nie spodziewał, ale każdemu może się noga powinąć szczególnie przy tak ambitnym projekcie.
Fabuła, postacie, dialogi i misje - to typowy dla Rockstara bardzo wysoki poziom. Jasne, mogą zdarzyć się słabsze momenty lub takie, które akurat mnie nie przypadną do gustu (a przypadną innym), ale nawet wtedy jest co najmniej nieźle. Red Dead Redemption 2 wygrywa jednak światem i sprawia, że chce się w nim nie tylko przebywać, ale po prostu żyć robiąc zwykłe, codzienne rzeczy. Jednocześnie gra nie wymusza tego na graczu, jedynie zachęca. Regularne odżywianie się, korzystanie z używek, dobieranie odpowiedniego ubioru do pogody czy dbanie o wierzchowca oraz broń dają pewne bonusy, ale nadal jest to gra akcji, a nie erpeg więc to umiejętności gracza się liczą, nie cyferki. Postać może być więc zmęczona czy głodna (co przełoży się na nieco niższy poziom wytrzymałości i zdrowia) i mieć zardzewiałą spluwę (co obniży nieco jej siłę), ale wciąż to gracz celuje, a strzał w głowę to pewny zgon. Jeśli więc ktoś ma ochotę skupić się na fabule i nie chce poświęcać czasu na polowania, robienie zakupów w spożywczakach czy oporządzanie konia to może tak grać i w żadnym momencie nie trafi na ścianę z napisem 'teraz się wyśpij, zjedz śniadanie, wypij kawę, a potem zaczerpnij wody z rzeki żeby umyć naczynia, bo inaczej nie poradzisz sobie w następnej misji'. Jak już jednak pisałem, gra zachęca do wczuwania się i grając bez tej otoczki trochę się traci tego klimatu. Brakowało mi tego w Dzikim Gonie: wyruszamy w dzicz zapolować na potwory, a potem wracamy do miasta po kilku dniach brudni, zarośnięci w poszarpanym ubraniu. Idziemy odebrać nagrodę, odwiedzamy łaźnię, oddajemy konia do stajni, a potem ruszamy wydać trochę kasy na jedzenie, porządny nocleg, zabawę po to żeby następnego dnia wyruszyć na kolejną przygodę.
Moim zdaniem udało im się zachować całkiem niezły balans w tym aspekcie. Zdarzają się erpegi, które oferują takie podejście do zabawy, chociażby Fallout: New Vegas czy Kingdom Come: Deliverance. Mają one jednak łatkę hardkorowych, bo nie każdy lubi poświęcać czas na takie zwykłe sprawy. Mnie to pasuje, bo uważam to za element wzbogacający rozgrywkę, ale rozumiem graczy, którym to nie odpowiada. Chcesz ratować świat, a tu postaci burczy w brzuchu i kleją się oczy.
W Red Dead Redemption 2 urzeka mnie też ogrom wydawałoby się zbędnych animacji. W czasach kiedy wiele gier pozwala wręcz odblokować zdolność dzięki której nie musimy już ręcznie ograbiać zwłok (wystarczy zabić typa, a zawartość jego kieszeni sama trafi do naszej sakwy), Rockstar przygotował rozbudowane animacje ograbiania zwłok, a także karmienia konia czy wielu innych rzeczy. Grając w karty widzimy, że różne postacie tasują talię na różne sposoby, widzimy na ich twarzach radość z wygranej i smutek po porażce. Świetne wrażenie robi też kontekstowa opcja zagadania do innych ludzi. Jeden klawisz, a różne wypowiedzi (lub dodatkowe czynności) zależnie od sytuacji. Wydaje mi się że w innych grach tego typu rzeczy szybko stają się nużące, bo są po prostu powtarzalne. Ot, dwie animacje i wypowiedzi na krzyż to się odechciewa z tego korzystać. A tutaj? Tutaj aż przyjemnie się przejść spacerowym krokiem po miasteczku, obserwować ludzi, zagadywać do nich, brać udział w mini gierkach czy robić całą masę innych rzeczy. Jasne, czasem ta iluzja żyjącego świata może lekko prysnąć, ale wciąż jest to jeden z najlepszych otwartych światów w grach, który zjada bez popity wiele gier nazywających się erpegami. Gdyby połączyć najlepsze cechy Dzikiego Gonu i Red Dead Redemption 2 to dostalibyśmy grę ostateczną, po której nic już nie ma.
PS. Czy jedyną opcją żeby wyczyścić ubranie jest kąpiel w rzece? W Saint Denis znalazłem chińską pralnię, ale nie dało się do niej wejść. Trochę szkoda, bo z jednej strony możemy się ogolić i ostrzyc, wykąpać, wyczyścić broń i wyszczotkować konia, a robiąc rozpryskowe kule do rewolweru każdą musimy osobiście naciąć, jednocześnie nie ma opcji czyszczenia lub prania ubrań.