Seria Red Dead

+
Skończyłem, 3 tygodnie minęły jak strzelił, a pamiętam jak wkładałem dyski do konsoli. Jak dla mnie gra wszechczasów, wsiąknąłem jak cholera w historię, postacie i cały ten świat. Miałem wrażenie, że rzeczywiście byłem jego częścią, szybkiej podróży użyłem może raz albo dwa. Tak to całe dystanse na koniu i ani razu nie jęczałem, że za daleko albo coś. Świat jest tak stworzony, że nie dał mi o tym pomyśleć, po drodze coś upolowałem, spotkałem kogoś, leciała jakaś muzyka, albo po prostu oglądałem ładne widoki. Nie wiem jak z resztą zakończeń, ale z mojego wydaje się, że dosyć przewidywanie to rozegrali -
o Arthurze nie było mowy w jedynce, więc było jasne, że raczej zginie, albo po prostu, że postanowił odciąć się od gangu i zniknąć. Do tego zagrywka z pierwszej części - ginie John wchodzi Jack, a że John jest w tej części to logicznie coś musiało się stać, żebyśmy nim kierowali po przejściu głównego wątku. Epilog miazga, smaczki jak budowanie domu, ustawianie płotu, podobało mi się to. Końcówka z zabiciem Micah też do przewidzenia, Dutch mnie tam zaskoczył, ale koniec końców musiał strzelić do Micah za to, że ten kapował dla agencji.
Czego można się przyczepić? systemu przestępstw, a konkretnie zakłócenia spokoju, potrącisz kogoś przez nieuwagę i zaraz masz na sobie z każdej strony władze. Wolne chodzenie przez obozy też mogliby wywalić. Tak to raczej nic. Czasem jak gdzieś jechałem to fizyka Rockstara robiła swoje czyli przywalisz w drzewo, kamień, kogoś innego, ale chyba więcej miałem z tego śmiechu niż jakiejś złości. Biorę się teraz za jakieś poboczne aktywności i czekam na Online. Jeśli ktoś gra na Plejaku - Phil18PL, zapraszam, bo pewnie będę ostro mulił :D tak a propos jest jakaś opcja zobaczenia ile godzin się grało? bo nie widzę.
 
Last edited:
Mało mam czasu na granie więc dopiero zacząłem czwarty rozdział, jestem zatem na półmetku. Na konkretniejsze wrażenia jeszcze przyjdzie czas, ale póki co jestem... zachwycony :love: Oczywiście po Rockstarze niczego innego bym się nie spodziewał, ale każdemu może się noga powinąć szczególnie przy tak ambitnym projekcie.

Fabuła, postacie, dialogi i misje - to typowy dla Rockstara bardzo wysoki poziom. Jasne, mogą zdarzyć się słabsze momenty lub takie, które akurat mnie nie przypadną do gustu (a przypadną innym), ale nawet wtedy jest co najmniej nieźle. Red Dead Redemption 2 wygrywa jednak światem i sprawia, że chce się w nim nie tylko przebywać, ale po prostu żyć robiąc zwykłe, codzienne rzeczy. Jednocześnie gra nie wymusza tego na graczu, jedynie zachęca. Regularne odżywianie się, korzystanie z używek, dobieranie odpowiedniego ubioru do pogody czy dbanie o wierzchowca oraz broń dają pewne bonusy, ale nadal jest to gra akcji, a nie erpeg więc to umiejętności gracza się liczą, nie cyferki. Postać może być więc zmęczona czy głodna (co przełoży się na nieco niższy poziom wytrzymałości i zdrowia) i mieć zardzewiałą spluwę (co obniży nieco jej siłę), ale wciąż to gracz celuje, a strzał w głowę to pewny zgon. Jeśli więc ktoś ma ochotę skupić się na fabule i nie chce poświęcać czasu na polowania, robienie zakupów w spożywczakach czy oporządzanie konia to może tak grać i w żadnym momencie nie trafi na ścianę z napisem 'teraz się wyśpij, zjedz śniadanie, wypij kawę, a potem zaczerpnij wody z rzeki żeby umyć naczynia, bo inaczej nie poradzisz sobie w następnej misji'. Jak już jednak pisałem, gra zachęca do wczuwania się i grając bez tej otoczki trochę się traci tego klimatu. Brakowało mi tego w Dzikim Gonie: wyruszamy w dzicz zapolować na potwory, a potem wracamy do miasta po kilku dniach brudni, zarośnięci w poszarpanym ubraniu. Idziemy odebrać nagrodę, odwiedzamy łaźnię, oddajemy konia do stajni, a potem ruszamy wydać trochę kasy na jedzenie, porządny nocleg, zabawę po to żeby następnego dnia wyruszyć na kolejną przygodę.

Moim zdaniem udało im się zachować całkiem niezły balans w tym aspekcie. Zdarzają się erpegi, które oferują takie podejście do zabawy, chociażby Fallout: New Vegas czy Kingdom Come: Deliverance. Mają one jednak łatkę hardkorowych, bo nie każdy lubi poświęcać czas na takie zwykłe sprawy. Mnie to pasuje, bo uważam to za element wzbogacający rozgrywkę, ale rozumiem graczy, którym to nie odpowiada. Chcesz ratować świat, a tu postaci burczy w brzuchu i kleją się oczy.

W Red Dead Redemption 2 urzeka mnie też ogrom wydawałoby się zbędnych animacji. W czasach kiedy wiele gier pozwala wręcz odblokować zdolność dzięki której nie musimy już ręcznie ograbiać zwłok (wystarczy zabić typa, a zawartość jego kieszeni sama trafi do naszej sakwy), Rockstar przygotował rozbudowane animacje ograbiania zwłok, a także karmienia konia czy wielu innych rzeczy. Grając w karty widzimy, że różne postacie tasują talię na różne sposoby, widzimy na ich twarzach radość z wygranej i smutek po porażce. Świetne wrażenie robi też kontekstowa opcja zagadania do innych ludzi. Jeden klawisz, a różne wypowiedzi (lub dodatkowe czynności) zależnie od sytuacji. Wydaje mi się że w innych grach tego typu rzeczy szybko stają się nużące, bo są po prostu powtarzalne. Ot, dwie animacje i wypowiedzi na krzyż to się odechciewa z tego korzystać. A tutaj? Tutaj aż przyjemnie się przejść spacerowym krokiem po miasteczku, obserwować ludzi, zagadywać do nich, brać udział w mini gierkach czy robić całą masę innych rzeczy. Jasne, czasem ta iluzja żyjącego świata może lekko prysnąć, ale wciąż jest to jeden z najlepszych otwartych światów w grach, który zjada bez popity wiele gier nazywających się erpegami. Gdyby połączyć najlepsze cechy Dzikiego Gonu i Red Dead Redemption 2 to dostalibyśmy grę ostateczną, po której nic już nie ma.

PS. Czy jedyną opcją żeby wyczyścić ubranie jest kąpiel w rzece? W Saint Denis znalazłem chińską pralnię, ale nie dało się do niej wejść. Trochę szkoda, bo z jednej strony możemy się ogolić i ostrzyc, wykąpać, wyczyścić broń i wyszczotkować konia, a robiąc rozpryskowe kule do rewolweru każdą musimy osobiście naciąć, jednocześnie nie ma opcji czyszczenia lub prania ubrań.
 
Kąpiel w hotelu czyści przy okazji ubrania.

Jakoś nie zwróciłem uwagi, ale może dlatego że płaszcz, w którym zwykle chodzę jest mocno styrany co utożsamiałem z brudem nabytym w trakcie rozgrywki :p

Zauważyłem jednak inną rzecz, otóż czasem gra nie rejestruje tego co zrobił gracz. Przed jedną z misji dla byłej Arthura postanowiłem odpicować bohatera. Kąpiel, golenie, strzyżenie, eleganckie ciuchy. Ona jednak w trakcie jednej z rozmów rzuciła coś w stylu 'mógłbyś się chociaż wykąpać' co Arthur skomentował mówiąc 'nie wiedziałem, że będę musiał się komuś podobać'. Gra faktycznie nie zauważyła czy też zdążyłem się ufajdać w ciągu tych kilku minut powolnego jeżdżenia po mieście w trakcie misji? Na pewno nie zdarzyło mi się spaść z konia ani brodzić w błocie.
 
Podobną sytuację zauważyłem w jednej z gazet, w której opisany był napad, na który zabiera nas Bill. Mianowicie w misji dostajemy wybór i możemy załatwić sprawę "po cichu", ale dziennikarz i tak napisze, że użyliśmy dynamitu. Podejrzewam, że twórcy po prostu nie przygotowali się na inną ewentualność.
 
Widzę, że wszyscy chwalą, więc chciałbym zapytać o pewną dość kluczową kwestię. Jak się przedstawia rozwój naszego zdefiniowanego bohatera (z tego co widziałem, w ogóle się nie przedstawia bo właściwie nie istnieje) i jaki to ma wpływ na odbiór gry jako rpg?
 
Tylko powiem, że przy tych przypadkowych potrąceniach zamiast uciekać, można poczekać na stróży prawa i się wytłumaczyć unikając tym samym dalszego śledztwa i nagrody za naszą głowę.

@raison d'etre nijak. Ta gra nie jest erpegiem. Artur jest w pełni predefiniowaną postacią, w głównych zadaniach postąpi tak samo i tak samo to skomentuje. Jedną z mechanik w grze jest jednak system honoru, który wpływa na rozgrywkę. Jeżeli jesteś samarytaninem, generalnie starasz się pomagać i nie stosować nieuzasadnionej przemocy twój honor rośnie - dostajesz zniżki w sklepach, ludzie są przyjaźniej nastawieni. Jeżeli honor jest niski, dostajesz zniżki na używki pomagające w zabijaniu, ludzie mogą się ciebie bać, łowcy nagród mogą na chcieć na ciebie zapolować. Honor wpływa też na zakończenie historii Artura, ale tego jeszcze nie sprawdziłem, bo jestem w dopiero w trzecim rozdziale.
 
Jakiś tam szczątkowy rozwój postaci występuje, ale na podobnej zasadzie jak w GTA. Robiąc różne rzeczy (walka, bieganie, pływanie, jazda konna itd.) z czasem wartości statystyk wzrosną dzięki czemu będzie można dłużej biegać czy pływać bez zmęczenia, przyjąć więcej razów na pysk, koń będzie mniej strachliwy podczas strzelanin, bullet time wystarczy na dłużej itd. Jak już jednak pisałem przy okazji jedzenia czy spania, są to tylko dodatki. Rozwijanie statystyk daje bonusy, ale nie jest to coś co drastycznie wpływa na rozgrywkę. Jeśli to olejemy to nadal będzie się dało grać bez problemu, a jeśli mocno w to zainwestujemy to gra nie stanie się nagle banalna.

Ciekawe jest jednak to że gra akcji, której twórcy nie próbują nazywać erpegiem na siłę oferuje więcej opcji odgrywania postaci niż niejeden dzisiejszy erpeg :unsure: Dodam, że cyferki nie są dla mnie odgrywaniem postaci żeby nie było niedomówień.
 
Największy wpływ zauważyłem chyba u koni. Jak zakupimy jakiegoś z klasy elitarnej to nie trzeba się martwić o więź z nim. Z wejścia nie męczy się szybko i tak dalej. Te z gorszej klasy bardziej potrzebują tej więzi, bo dzięki niej rośnie wytrzymałość i po długim dystansie koń nie dostaje zadyszki. Umiejętności postaci jakoś drastycznie nie oddziałują na to co się z nią dzieje. Przynajmniej tego nie zauważyłem. Jak ma się zamiar biegać a nie jeździć to na pewno ciut więcej energii się przyda, a tak to ot taki dodatek. Zawsze też miałem przy sobie jakieś remedia, jedzenie, więc jak czegoś był mało to sobie dorzucałem. Ah i odnośnie konia to przy wyższych stopniach więzi dochodzą te gwałtowne skręty koniem, albo po prostu driftowanie koniem no i stawanie dęba. Smaczki.
Post automatically merged:

Jak zmienia się świat kiedy tego nie widzimy.
 
Last edited:
:p
46419011_2180985712143319_4812990925137510400_n.jpg
 
Sprawdziłem teraz i trzeba niestety płacić Plusa. Ech...

Może i bym się szarpnął na ten abonament, ale wiem że w moim przypadku nie będzie to zbyt opłacalne. Byłem, jestem i zawsze będę graczem pecetowym, konsoli używam jedynie do tych paru gier, które nie wyszły na PC, a które trafiają w moje gusta. Głównie są to tytuły ekskluzywne od Sony, stąd wybór PS4 (większość gier z X1 i tak jest na PC, a gry Nintendo mnie nie interesują więc to był w sumie oczywisty wybór). Granie na klawiaturze i myszce przy biurku jest dla mnie sto razy bardziej wygodne niż na padzie siedząc na fotelu i dlatego nigdy nie przerzucę się bardziej na granie na konsoli nawet jakby mnie zasypywali świetnymi grami co miesiąc w ramach tej subskrypcji. Oznacza to że korzystałbym z tego abonamentu bardzo rzadko, w zasadzie jedynie do grania w Red Dead Online, a nie mam tyle czasu żeby grywać dzień w dzień po kilka godzin + dochodzi jeszcze kwestia zgrywania się ze znajomymi w danym terminie (w GTA Online to był koszmar, bo na ogół każdy ma czas kiedy indziej niż reszta). Płaciłbym te 30 zł żeby pograć łącznie kilkanaście godzin na przestrzeni miesiąca.

Druga sprawa jest taka, że nie podoba mi się konieczność dopłacania za granie po sieci. Nie kupuję argumentu o konieczności utrzymania serwerów, bo jakoś Steam, Origin czy Uplay na PC dają sobie radę. Nie zamierzam więc wspierać tego procederu tak samo jak nie wspieram mikropłatności. Każdy ma swoją tolerancję na bzdety wydawców, moja kończy się tutaj. Są przecież i tacy, którzy nie zamierzają wspierać ekskluzywności gier i nie kupią nigdy konsoli choćby ich miało skręcać z żalu że nie zagrają w ten czy tamten tytuł. Tak to już jest, do konsoli się jakoś przekonałem w ograniczonym stopniu, ale dopłacanie kiedy akurat mnie najdzie ochota popykać w sieci uważam za zdzierstwo.

PS. Jak Red Dead Redemption 2 wyjdzie kiedyś na PC to z chęcią pogram w sieci. Bez dodatkowych opłat i bez frustrującego mnie sterowania ;)
 
Pierwsze 2-3 godziny z Online już za mną. Wykonałem w tym czasie kilka misji fabularnych, zarobiłem jakieś 70$ i miałem nieprzyjemność obcować z innymi graczami. Generalnie mamy do czynienia z GTA Online na Dzikim Zachodzie. Klimatu z singla raczej tu nie uświadczymy, ale ze zgraną grupą jest potencjał na niezłą zabawę. Pozwolę sobie wypunktować kilka luźnych spostrzeżeń.

Podobnie jak w GTA kreator postaci nie powala i ciężko stworzyć coś normalnie wyglądającego. Na pocieszenie dodam, że tym razem możemy przynajmniej wybrać typ budowy ciała naszego bohatera.

Awatar jest niemy. Przerywniki filmowe tracą przez to trochę na klimacie, ale mimo wszystko trzymają dobry poziom.

System honoru jest wciąż obecny, a podczas misji fabularnych niejednokrotnie stajemy przed różnymi wyborami. Wyboru dokonujemy poprzez głosowanie wśród graczy.

Open world to istny chaos. Rockstar zrezygnował z trybu pasywnego, więc samotny wędrowiec musi mieć się na baczności. Jedynymi bezpiecznymi miejscami są sklepy i nasz obóz. Trzeba szczególnie uważać po wyjściu z matchmakingu oraz podczas mniejszych misji, w których mogą przeszkadzać nam inni gracze.

Postępująca monetyzacja. W grze dostępna jest waluta premium, a część przedmiotów możemy kupić tylko za nią. Co prawda można ja zdobywać podczas gry, ale podejrzewam, że będzie to bardzo czasochłonne.

Wszystko jest strasznie drogie.

Brak mini gier z singla.
 
Z tymi drogimi rzeczami to się zgodzę. Wykonałem kilka misji i skosiłem za nie jakieś 4 dolary (najwięcej 13). Poszedłem sobie zmienić kolor włosów i brody i za każdy taki bajer poszło z 14 dolarów czyli łącznie ponad 30.
 
Taki urok tego typu gier, albo dużo grasz, albo bulisz. Z drugiej strony, jakby wszystko było tanie to każdy by sobie po paru dniach odblokował wszystko i nie byłoby po co grać.

Swoją drogą, ciekaw jestem czy kiedyś do RDO zawitają automobile jako alternatywa dla koni. Akcja toczy się w roku 1899, pojazdy tego typu może nie były jeszcze powszechne, ale istniały. Od razu przypomina mi się Ostatni Sprawiedliwy z Willisem (czasy może nieco późniejsze, ale klimat bardzo podobny).

 
Top Bottom