Seriale

+
Chodzi o Samotnych Strzelców, trójkę hakerów regularnie pomagających M&S. :p
A co ja napisałam?
Aaaaa, bo mi się myli, że oni są Lone Riders, znaczy Jeźdźcy :p
Generalnie myślimy o tym samym.
Btw. a nie było tak, że ta grupa w którymś sezonie została ubita na śmierć?
 
Ano.

Końcówka 9 sezonu. Dlatego mogli się pojawić jedynie jako cameo w tripie Muldera. :D
Czyli musiałam jednak oglądać całość, wyparowało gdzieś.
A wczoraj trafiłam na jakiś portal serialowy, który rozbiera poszczególne odcinki na najdrobniejsze części. Szukałam wykonawcy tej piosenki, podali tam nawet tytuły tych arabskich z odcinka, więc widać, że się ktoś przyłożył. I wspomnieli o tym cameo, że były wielkie nadzieje rozbudzone na duży comeback, a tam raptem 3 sekundy...nie ma opcji, że
ekipa jednak jakoś przeżyła
?
 
Według mnie nie ma żadnych szans. Są martwi na śmierć. I cieszę się, że ich nie odzabito, bo cholernie naciągane by to było.
 
Według mnie nie ma żadnych szans. Są martwi na śmierć. I cieszę się, że ich nie odzabito, bo cholernie naciągane by to było.

No nie wiem, nie wiem, czytam sobie o tym odcinku na Wiki i o różnych próbach rezurekcji, np. w komiksie, plus cytat z autora scenariusza: "no one really dies in The X-Files" :p
 
No nie wiem, nie wiem, czytam sobie o tym odcinku na Wiki i o różnych próbach rezurekcji, np. w komiksie, plus cytat z autora scenariusza: "no one really dies in The X-Files" :p

To stwierdzenie jest bardzo często przytaczane i napędza myślenie życzeniowe. :D Tak naprawdę to Archiwum jest całkiem konsekwentne przy uśmiercaniu swoich bohaterów. To całe: "no one really dies in The X-Files" sprowadza się głównie do powrotów w wizjach, snach, halucynacjach i retrospekcjach. Nie liczę oczywiście też śmierci i zmartwychwstania w obrębie jednego - dwóch odcinków.

Tak naprawdę tylko CSM ma tendencje do ciągłego pośmiertnego powracania. Licząc nowy sezon, zdarzyło się to mu już trzy razy. :D
 
To stwierdzenie jest bardzo często przytaczane i napędza myślenie życzeniowe. :D Tak naprawdę to Archiwum jest całkiem konsekwentne przy uśmiercaniu swoich bohaterów. To całe: "no one really dies in The X-Files" sprowadza się głównie do powrotów w wizjach, snach, halucynacjach i retrospekcjach. Nie liczę oczywiście też śmierci i zmartwychwstania w obrębie jednego - dwóch odcinków.

Tak naprawdę tylko CSM ma tendencje do ciągłego pośmiertnego powracania. Licząc nowy sezon, zdarzyło się to mu już trzy razy. :D

No właśnie chciałam napisać, że kluczowa, bądź co bądź, postać, wraca jak zły szeląg i to się pomału robi idiotyczne :p
 
Pojawił się zwiastun finału.


Mocno sugerowane jest rozpoczęcie hintowanego w pilocie "przejęcia władzy", co jest dla lore małym trzęsieniem ziemi, by nie powiedzieć kulminacją/zakończeniem/ podsumowaniem najważniejszych wątków/Z Archiwum X jako serii. W sumie dziwi mnie to, bo spodziewałem się, że finał będzie się skupiał na Williamie, a konkluzję mitologii dostaniemy po/w następnym sezonie.

Teraz mocno mi się wydaje, że nie dostaniemy 11 sezonu, tylko trzeci film (skala wydarzeń), który zakończy ostatecznie historię Mr. & Mrs. Spooky. Zresztą Carter się wcale nie chowa z tym, że od jakiegoś czasu ma gotowy scenariusz trzeciego filmu.

I w sumie, pasuje mi takie rozwiązanie. :)
 
A mi nie, całkiem inaczej się czeka na jeden duży film, a inaczej na 20 odcinków, po jednym co tydzień... Ilość robi różnicę w tym przypadku.
Bo ja oglądam nie tyle dla fabuły, co dla klimatu i interakcji. A na tle poprzednich sezonów (zwłaszcza tych pierwszych), to jest teraz taki ładunek humoru i autoironii, że wprost sam smak.
Wczorajsza scena z Mulderem i tabletką na języku - bezcenna :p
 
Podoba mi się myśl, że dostanę zakończenie. Finał 9 serii nie dał nam zakończenia, I want to belive nie dał nam zakończenia i teraz finał 10 serii nie daje nam zakończenia. Aktualny sezon jest "świeży", bo minęło naście lat od zakończenia serialu. I mimo, że ubóstwiam The X-Files, to chciałbym otrzymać jakąś konkluzję. Robienie kolejnych x sezonów średnio mi się widzi, bo formuła mimo wszystko się wyczerpuje.

Dlatego minisezon + film mi pasuje. Pasuje mi też minisezon + (mini)sezon + (mini)sezon. Nie pasuje mi, minisezon + dużo sezonów.
 
Bo oglądamy z różnej perspektywy w sumie... ja dopiero zaczynam odświeżać i to niemal tak, jakbym oglądała pierwszy raz, więc mi mało. Do tego dostaję od razu deser w postaci powrotu po latach, w sprawniejszym i nowocześniejszym wydaniu, okraszonym wspomnianym humorem i bezustannym puszczaniem oka do widza - no, to kto by nie chciał tak jeszcze długo?
Ty natomiast masz całość w pamięci i czekasz na finał, rozwiązanie wszystkich zagadek, rozwianie tajemnic, ostateczne zamknięcie tematu (i może nareszcie umrze Ten, Co Nie Umiera, i będzie sprawiedliwie :p)
Kiedy dopełznę do 9 sezonu, to najpewniej też już będę zmęczona tą całą zabawą w kotka i myszkę, wówczas w pełni podzielę Twoje zdanie.

Jak tak sobie przypominam zresztą, to porzuciłam w którymś momencie regularne oglądanie m.in. dlatego, że ciągle nic nie było wyjaśnione w głównym wątku, że tylko dokładano komplikacje, a ujawnianie czegokolwiek okazywało się pozorne i prowadziło do dalszych pytań. To się w sumie nie dziwię, że żądasz odpowiedzi.

Nawiasem mówiąc, z uwagi na powyższe porzuciłam sense "Lost"ów, bo mnie zdrzaźnili z kombinowaniem. Ja generalnie nie lubię za dużo myśleć tak cały czas :D

---------- Zaktualizowano 13:52 ----------

Z tym wyjaśnianiem najlepszy przykład wprost z 1 sezonu:
Ten cały deep throat, insider, quasi-kumpel Muldera (nie wiem, jak on się nazywa :D), niby mu pomagał, aż w końcu wyszło, że głównie to oszukiwał i naprowadzał błędnie, ale mimo to - zdemaskowany - zadeklarował, że on w zasadzie to chce pomagać, przy czym Mulder przytomnie spytał, w które teraz kłamstwa ma uwierzyć. Ja też nie wiedziałam. Taka sytuacja :p
 
Naiwnie liczę na jakiś wariant happy endu, jeśli nie dla świata, jeśli nie dla Muldera i Scully, to przynajmniej dla samej Scully. Naprawdę, normalny człowiek po tym co ją raz po razie spotykało wylądowałby u czubków. Zasłużyła sobie. :D
 
No to ostatni odcinek Flasha pozamiatał i pokazał, że w serialach superhero (nie licząc Netflixowskich) nie ma sobie równych. Resztę daje pod spoiler bo ten odcinek nieźle zamieszał.


Zoom jest kapitalny, absolutnie najlepszy, powtarzam najlepszy tego typu bohater w produkcjach superhero, czy to filmach czy serialach. Nie wrzucam tu do jednego wora Kingpina i Reverse Flasha bo to nie co inny rodzaj. Zoom ma świetny głos, Tonny Todd powinien dostać Oscara za grę głosem gdyby taka nagroda była :p. Do tego wprost kapitalny, fenomenalny, genialny design jego stroju i mrok otaczający postać. Pierwsze urywki odcinka z nim wbiły mnie w fotel. Kolejnym plusem odcinka była tajemnicza i świetnie zarysowana Żelazna Maska, stawiam, że to jakaś wersja Jaya Garricka czy coś w tym stylu. Jesse póki co jest kilkukrotnie lepsza od Wallyego, świetna aktorka, liczę, że z tatulkiem zostaną też w 3 sezonie w stałej obsadzie. Sam Cavanagh wyznacza aktorsko inne standardy w Arroverse. Flash ma świetne postacie których grają genialni aktorzy, ale Wells przebija Snarta, Joe, Cisco i nawet Slada, pod względem aktorskim. Sama postać też jest ciekawa. Caitlin jako Killer Frost wypada bardzo dobrze, choć gorzej niż ostatnio. Fajne przedstawienie innej wersji Barrego. Kiepski Geomancer, dał się żałośnie załatawić. A Jay...bardzo go polubiłem, od początku liczyłem, że odzyska speeda i stanie u boku Wallyego i Barrego w starciu z Zoomem, Reverse Flash i Trajectory. Widać było chemie między nim a Caitlin, dobry aktor. Ale ten odcinek wprowadził tyle możliwości z jego postacią, tak się wszystko pogmatwało...ale jednak ta wersja Jaya nam znana nie żyje, to nie ulega wątpliwości serial nam już nie raz udowadniał, że przebicie wibrującą ręką oznacza śmierć na miejscu.Szkoda, ale liczę na ciekawe poprowadzenie wątku innych jego wersji....no i na kontynuacje wątku Zolomona Huntera.
 
[video=youtube;J-OfxUcCBNI]https://www.youtube.com/watch?v=J-OfxUcCBNI[/video]
Ten Vinyl nawet fajny, muzyka w porządku[nie słucham takiej zbyt często ale ta była niezła]pilota reżyserował Scorsese ale jakoś niespecjalnie go 'czuć', a przy końcówce to myślałem że jakieś sci-fi oglądam ale...
jednak miało to coś wspólnego z rzeczywistością
 
To fakt, ale rozpoczęcia to TWD akurat od zawsze miało dobre. Gorzej z późniejszym utrzymaniem poziomu, chociaż w tym sezonie
nareszcie pojawi się Negan. I Jezus - największy kozak w uniwersum TWD
 
tak sobie siedzę na kanapie pacze co w TV a tu już Wikingi na History lecą, nawet wczoraj była premiera a dziś powtórki o 22 i 23-ciej, jakby ktoś był zainteresowany to wiecie co robić
 
Ja sobie dziś zobaczę, choć wczoraj widziałem, ale nie do końca - a to przez wybryki sąsiada piętro niżej.
 
Top Bottom