Pamiętacie jak kiedyś zwykło się mawiać że
Netflix znowu to zrobił po premierze kolejnego dobrego serialu? Cóż, ja też nie, ale właśnie skończyłem drugi sezon Kingdom i... Netflix znowu to zrobił i piszę to zupełnie bez ironii
Serial oczywiście nie jest dla mnie nowym odkryciem, bo sezon pierwszy oglądałem już ponad rok temu krótko po premierze i bardzo mi się podobał, a ostatnio nawet sobie odświeżyłem przed kontynuacją. Raz czy dwa wspominałem o nim w tym temacie, ale moje posty chyba przeszły bez echa, a to błąd. Już śpieszę zatem z konkretną polecajką.
Kingdom to inspirowany koreańskim komiksem horror akcji osadzony w historycznych realiach z żywymi trupami i polityczną intrygą w tle. Akcja rozgrywa się w XVI wieku w królestwie Joseon kilka lat po wojnie japońsko-koreańskiej. Kiedy król zapada na ciężką chorobę, klan jego małżonki stara się utrzymać przy władzy terroryzując ludność i próbując usunąć syna króla z nieprawego łoża - potencjalnego dziedzica, który może zagrozić klanowi jego macochy. Jakby tego było mało, wkrótce kraj ogarnia tajemnicza zaraza zmieniająca ludzi w żądne krwi potwory. Książę jak na porządnego człowieka przystało nie tylko próbuje utrzymać się przy życiu, ale również ocalić całe królestwo i jego mieszkańców. Tutaj przerwę, bo musiałbym już wejść na grząski grunt spoilerów.
To nie jest wybitna historia, która zmieni oblicze telewizji. Ot, rozrywka w czystej postaci, ale klimatyczna, wciągająca i porządnie zrealizowana. Opowieści o apokalipsie zombie we wszystkich możliwych mediach było już tyle że ciężko zliczyć, ale Kingdom wybija się na plus dzięki realiom. Na ogół bowiem w tego typu produkcjach akcja rozgrywa się współcześnie względem czasu powstania albo w niedalekiej przyszłości kiedy świat już się rozsypał. Tutaj tłem są wydarzenia historyczne, do tego w Azji więc oryginalność jest podwójna.
Bohaterowie dają się lubić, a relacje między nimi są sensownie nakreślone i rozwijane na przestrzeni kolejnych odcinków kiedy dowiadujemy się więcej o ich przeszłości. Początkowo miałem drobne trudności z ogarnięciem kto jest kto, bo jak przystało na typowego białego Europejczyka, Azjaci często wydają mi się zbyt podobni do siebie. Nie pomagał też fakt, że większość postaci nosi niemal identyczne stroje, a do tego niezbyt mi po drodze z językiem koreańskim (w przeciwieństwie np. do japońskiego) więc zapamiętywanie imion i nazw miejscowości było trudne. Szybko jednak się przyzwyczaiłem, bo postacie są po prostu dobrze napisane i zagrane i po tych dwóch sezonach bez trudu mógłbym każdego opisać kilkoma cechami, nawet tych mniej ważnych.
Jest akcja, przygoda i humor, ale również dramat i groza. Niektóre zwroty akcji mogą zaskoczyć, inne nie, ale tylko dlatego że są logicznym następstwem wcześniejszych wątków. Cóż mogę więcej rzec? Siadajcie i oglądajcie, a ja idę bacznie monitorować internet żeby nie przegapić zapowiedzi kolejnego sezonu. Bo przecież będzie, prawda? Musi być!
PS. Totalnie widziałbym uzupełnienie do tego serialu w postaci filmu animowanego tak jak w przypadku Altered Carbon i Wiedźmina. Wiem już nawet co bym chciał w nim zobaczyć, ale nie będę spoilerował
PPS. Szkoda, że pierwszy polski serial oryginalny Netflixa nie prezentował takiej jakości. Chętnie bym też zobaczył coś fantasy nakręconego w naszym kraju, niekoniecznie z zombie