[SPOILER] Triss Merigold.

+
Za dużo się ten Emhyr nie napomagal

Gość chciał mieć dziecko z własną córką. Nawet Vilgefortz wygląda przy nim jak porządny człowiek :)

---------- Zaktualizowano 10:16 ----------

Wyjdą duże dodatki, dodadzą ze dwie nowe możliwe sceny seksu z Triss razem z jakimiś dialogami i ludzie będą zadowoleni. Przynajmniej mi się wydaje że właśnie tego ludzie oczekują.

Ja chętnie zapłaciłbym za "alternatwyne" zakończenie. Gdzie zamiast Yen pojawia się Triss w obecnej grze :) A w planowanych dodatkach chyba słabo będzie z Triss, skoro jest Kovirze, a ich akcja ma się dziać w Oxenfurcie i Toussaint. No chyba że zrobią jakiś prequeal sequel.
 
Gość chciał mieć dziecko z własną córką. Nawet Vilgefortz wygląda przy nim jak porządny człowiek :)

Ostatecznie w książkach zachował się w porządku. Dał Ciri wrócić do Geralta i Yennefer. Tylko tu mu się coś odwidziało.
 
[Yen i Geralt są dla Ciri jak rodzice. Yennefer nazywa ją córeczką i tak traktuje, a AS mówił w wywiadach, że szary kolor włosów Jaskółki jest symboliczny - połączenie bieli u Geralta i czerni u Yen. Zresztą wszystko, co czarodziejka robi w grze, robi po to, żeby ją odnaleźć i ochronić. Naraża się Myszoworowi, zadziera z kapłankami Freyi, wchodzi w sojusz z Emhyrem.

Guzik prawda. Oboje traktują ją jak córkę ponieważ kompensują sobie tym brak posiadania dziecka i bezpłodność. A instynkt rodzicielski mają oboje, Geralt z tego powodu że mutacja mu nie do końca poszła a Yen z racji podeszłego już wieku.

I wszystko co robią robią dla siebie usprawiedliwiając swoje decyzje ,,dobrem dziecka''. Naraża całe Skelige sytuacją z maską (skoro Yen uznaje jej moc to i zdaje sobie sprawę co jej użycie sprowadzi. W razie co można śmiało założyć że po zdobyciu informacji przeteleportowała by się wraz z Geraltem i pozwoliła zatopić wyspy). Odstawienie córki do Emhyra również nie rozwiązuje sprawy jako że jest dobre wyłącznie z perspektywy spokoju wewnętrznego ,,matki'' gdzie dobro córki gra drugorzędną rolę. Zresztą to ,,dobro'' pokazane jest jednoznacznie w akcji kiedy cesarzowi przedstawiany jest Uma.
Po co?
Na jego dworze nie ma żadnych silnych czarodziejek. Filakterium posiada Yen, słowa zaklęcia zna Geralt, na zdejmowaniu przekleństw znają się wiedźmini a za tłumaczkę służy Stokrotka z Dolin. Po cholerę tam Emhyr jeśli nie po to by znów, budować grunt pod Yen? Czyli doradczynie nowej cesarzowej największego imperium jakie widział świat? Do tego uniewinnienie loży i zapewnienie tymsamym Yen silnej pozycji w tejże. Yen do tego stopnia jest egoistyczna że gdy Geralt odmawia widzenia z Emhyrem zdradza to mu, co kończy się złapaniem go na gościńcu. Drogę do Ker Morhen znają jedynie nieliczni, namierzenie go gdy spieszył się w to konkretne miejsce musiało być jednoznaczne ze znajomością kierunku w którym się udawał. Może nie samej warowni ale obszar poszukiwań musieli znać.

Dla mnie cała postać Yen kręci się wokoło... Yen. I tego co ona chce bądź uważa za dobre. Choć często rozmija się to ze stanem faktycznym, przynajmniej w mojej ocenie świata przedstawionego. Pomijam że dokładnie tak samo widzę tą postać w sadze więc została zrealizowana znakomicie.

To czego natomiast brakuje Triss to właśnie ukazania jak zamotana jest w sobie, swoich decyzjach i emocjach. Ona by ze sporym prawdopodobieństwem wbiła Yen nóż w brzuch gdyby nie świadomość tego, że w konsekwencji Geralt odrąbał by jej głowę. Jest to typowy (znów w mojej ocenie) przykład miłości szczerej, choć apodyktycznej, zaborczej i nieznoszącej kompromisu. Wykorzystanie amnezji, wypad po różę pamięci i tego konsekwencje, pod koniec W2 paniczna wręcz oferta poszukiwania Yen wraz z Geraltem. Byle tylko być blisko, byle tylko móc jakoś odwieść go od zejścia się z nią, mieć pośredni wpływ na jego decyzje.
Tymczasem w W3 ta postać jest mocno wycofana. Nie rodzi żadnego konfliktu, nie mąci, nie wspomina, nie wytyka ewidentnych zmian które zaszły w Geralcie podczas jego amnezji. Chcemy czy nie w sporej części, to inny wiedźmin niż w sadze, głównie zwz na możliwość wyborów i wielowątkowość. Kastrowanie w związku z tym relacji z Triss, Jaskrem czy Zoltanem jest więc bolesne i nieuzasadnione.

Plus dwaj ostatni powinni mieć na decyzje chłopa o wiele większy wpływ, a on sam, powinien z wielką niechęcią odnosić się do obu czarodziejek. Do Yen z powodu kompletnej ignorancji którą mu okazała nie podejmując się jego poszukiwać, do Triss z powodu oszustwa którego ofiarą się stał.

Ot, moje zdanie. Możecie oczywiście patrzeć na to wszystko inaczej.
 
Last edited:
Ot, moje zdanie. Możecie oczywiście patrzeć na to wszystko inaczej.

Od dawna twierdzę, że tutaj się wiele rzeczy kupy nie trzyma - albo ułożyli fabułę i coś wycieli w trakcie, albo jej nie zdążyli zrobić do końca. Akt III tak trochę goło wygląda, nie tylko o postać Triss, ale tak jak wspomniałeś innych NPC też tam brakuje. Znając realia pracy w IT pewnie było kilka teamów, które wplatały coś od siebie i jak na koniec to zobaczyli, to musieli ciąć, ewentualnie nie zdążyli ujednolicić. A najpewniej jedno i drugie.

Stworzyli magnetyczny, zaawansowany i ogromny świat w tej grze. Skupili pewnie się na jego "ogromie" a nie na jednolitości fabuły. W pierwszym i drugim wiedźminie były alternatywne drogi dojścia do końca. Tutaj jest jedna - z Yen. Nasz wybór ogranicza się do zabicia/nie zabicia Radowida i ewentualnie doprowadzenia Ciri do jednego z trzech wariantów slajdów na koniec :D
 
Nasz wybór ogranicza się do zabicia/nie zabicia Radowida

Polityka w tej grze to zupełnie inna para kaloszy i tego usprawiedliwić się niczym nie da. Skok Dijkstry z kulawą nogą i toporem na człowieka który pokonał (albo ubił) smoka to obraz nędzy i rozpaczy którego istnienie nie może wyjaśnić kompletnie nic (chyba że Filippa go zaczarowała jak Saskie w W2). Bo że gość nie wiedział o ataku smoka w LocMuinn to wątpię.
Szaleństwo Radovida też nie wynika z niczego. Pomijając że Filippa po odczarowaniu mogła cały ten jego statek posłać w cholerę na dno. Jedyny porównywalnie silny mag do niej to Vilgefortz a temu z kolei Yen mogła szorować buty a taka Triss ani tyle (przy czym pierwsza powstrzymała natarcie gonu >sigh< a 2ga potrafiła sprowadzić deszcz ognia).

Generalnie jedyne co można sobie tłumaczyć to charaktery postaci. Bo ich decyzje i zachowania muszą z czegoś wynikać (a tym czymś sporadycznie jest logika). Bardzo mi szkoda tego otwartego świata, wolałbym podzielony na sektory ale z lepszą polityką i relacjami między główną ekipą (gdzie Annais? Gdzie poszła logika Radovida i czemu zabrała na spacer ze sobą poczytalność Dijkstry? Czemu Yen wyrwała Triss język w trzecim akcie? Pani Rita i Vigo aka npc A i npc B, Roche konspirujący z Nilfgaardem, Ves lecąca na pałe bić czernych gdzie w W2 była insynuacja że jest ich bądź Kedweńczyków szpiegiem itd itp). Tego jest masę!

Dla mnie siłą tych gier zawsze były dialogi i nieszablonowość postaci. To pierwsze mam owszem, nadal wykonane perfekcyjnie ale to drugie? Dostałem bardzo ładny świat (+) którego eksploracja jest karana bo trzeba biec za poziomami żeby nie tracić doświadczenia (-) w którym spotykam wiele nowych ciekawych postaci, jak Baron (+) i wiele starych które są ułomne z perspektywy poprzednich części (-), w świecie na który nijak nie wpływały moje poprzednie decyzje (-) i który jest pousty po wielkim finale (-), którego antagonistę znam bardzo dobrze ale tylko dzięki książkom (-).

Serio, wolałbym sektorową mapę. Za taką cenę, urok tego świata nie kompensuje mojego zawodu w brakach które spowodował (o ile to faktycznie tego wina).
 
Nie będę nawat próbował odnieść się do wszystkich postów, bo wyszłaby z tego kolejna ściana tekstu, do tworzenia których, mam niezdrowe skłonności od zawsze. Rzecz można ująć w wielkim skrócie. Pozorność naszych wyborów i przenoszenie zapisów między kolejnymi częściami różnych gier, chyba doskonale już poznaliśmy. Tak w cyklu Wiedźmin jak Dragon Age czy Mass Effect. Wiara, że budowanie politycznej struktury świata w taki czy inny sposób, może być w jakikolwiek sposób przeniesiona do trójki... bez urazy - to szczyt naiwności. Tego zrobić się nie da, bez zrobienia praktycznie kilku wersji gry równocześnie. Nie wymagajmy cudów. Co innego w przypadku drobnych wyborów. To akurat można dosyć łatwo przenieć a jest ukłonem w stosunku do fanów. Tego zabrakło. Jedna scenka z Shealą i bardzo fajna misja Leto... to troszkę za mało. A tylko tego ja się dopatrzyłem jako konsekwencje wyborów z dwójki. O ile w dwójce nie tęskniłem ani za Shanii (wyjątkowo słabo zarysowany wątek romansowy, choć reszta scenek z jej udziałem jest znośna) ani za Yaevinnem o tyle w części trzeciej brakuje mi jakiejkolwiek obecności Yorvetha czy Saskii, choć te wybory padły w przesłuchaniu w Wyzimie. Po co były więc te pytania?

Jeżeli miałbym doszukiwać się niekonsekwencji, absurdów, niemożliwych sytuacji, braku logiki, bezmyślności... Cóż, po wgłębieniu się w różne sytuacje, jest tego przytłaczająca ilość. Ale nic to. Pomimo tego, twórcom udało się stworzyć świat (Skellige jakoś mnie nie przyciąga, więc głównie odnoszę się do pierwszych dwóch map), który ma mesmeryczną wręcz zdolność do uzależniania od siebie. Zadania główne, poboczne a nawet te trzeciorzędne - są po prostu wyśmienite. Dialogi są żywe, ciekawe i ani raz nie miałem ochoty ich przewinąć (w Dragon Age 3 - robię to nagminnie, bo takiej ilości głupot często nie da się przeczytać). Właśnie dlatego boli, gdy na koniec podchodzimy do swojej wybranki a ona ma dla nas jedno słowo... Tak trudno to zrozumieć? Tak trudno pojąć że gracze chcą by Jaskier poza "tak przyjacielu", rzucił jakiś losowy komentarz?, by Zoltan miał kilka losowych soczystych opowiastek, z których słynie? Czy Triss musi z miejsca zniknąć? Czy Khaer Morhen z automatu musi się stać najsmutniejszym i najbardziej ponurym miejscem na świecie? Lambert i Keira nie mogą tam tochę zabawić, Eskel musi od razu zniknąć? A Triss, Yen, Czerwony Baron, nawet zupełnie odpychająca Tamara. Gdzież oni wszyscy? Co się stało? Skoro już oddano mi świat do eksploracji po ukończonej grze, to naprawdę, oczekiwałem możliwości nieco większej interakcji.
Wioska obok Łysej Góry zapętla się w oczekiwaniu na zejście Pań. Podobnie jeszcze jedna wioska w okolicy. Ma to nawet swój nieralny oniryczny urok - ale sensu w tym brak. Janek smętnie siedzi na murku robiąc tam... nie wiedzieć co...
Postgaming sprawia bardzo dziwaczne wrażenie. Czuję się jak widz a nie jak uczestnik tego świata. Jak INTRUZ wręcz. Czuję, jakby mnie tam już nie powinno być. Ot, tak właśnie. To są moje zarzuty.

P.S. No właśni. O tym pisałem. To jest niby to "krótko" w moim wykonaniu...
 
Last edited:
Nikt cię nie zmusza do czytania każdej wypowiedzi. Nie pisałem tego z myślą o tobie i nie do twoich postów się odnoszę a Bohnarta i enk1

Jesteś po prostu nadgorliwa. Bywa. Rób co chcesz. Możesz pousuwać posty, zamknąć temat albo zrobić co tam chcesz.
 
Last edited:
• Każdy użytkownik zobowiązany jest do:
(...)
- pisania na dany temat,
Ponieważ offtop w temacie zaszedł za daleko, uznałam że konieczne jest zwrócenie uwagi.

Oraz, jeżeli nie chcesz, żeby inni odnosili się do Twoich wypowiedzi, nie pisz na ogólnodostępnym forum.
 
Osobiście jestem bardzo rozczarowany jak twórcy potraktowali postać Triss w tej części gry, już od pierwszego spotkania nie podobało mi się to że Geralt postąpił jak świnia i ją zostawił zaraz po zakończeniu drugiej części gry na co oczywiście nie miałem żadnego wpływu. W zasadzie gra od początku do końca wymusza wybór Yenefer. Książek nie czytałem i nie bardzo mnie one interesują, skoro nawet sam autor odcina się od gier miłość Geralta tym bardziej nie powinna być wymuszana przez książkę.
 
Wiesz. Pisarz może się od gier odciąć. Twórcy gier na podstawie książek już od tych książek "niebardzo" chociaż fakt, że troszkę migą pozmieniać.
 
Witam serdecznie. Jak wielu z tu piszących jestem w kropce, a mianowicie zrypałem sprawę z Triss i Yen. Początkowo wybrałem Triss i byłem pewien, że to jest mój ostateczny wybór, jednak z czasem coraz bardziej skłaniałem się ku Yenn i w końcu jej tez wyznałem miłość. Jak wszyscy dobrze już wiemy doprowadziło to do nieszczęsnego spotkania z obiema paniami w Zimorodku. Byłem pewien, że będzie jeszcze możliwość wyboru pomiędzy nimi, jakiegoś łagodnego rozwiązania tej sprawy, lecz srogo się myliłem. Posiadam jednak zapis gry z przed misji w której wyznajemy Yen miłość (co prawda doszedłem już w fabule aż do słonecznego kamienia i troche mi szkoda tracic tyle gry ale gotów jestem na poświęcenie :D ). I w związku z tym mam pytanie, czy mogę być z Triss mimo tego że miałem scenę na jednorożcu z Yen ? Bardzo bardzo proszę o pomoc to dla mnie ważne mimo, że to tylko gra. Mam nadzieje, że mnie rozumiecie. Pozdrawiam :)
 
No i w Kaer jak będziesz zapytaj Yen
o łóżko i nie przepraszaj. Dostaniesz jedną scenkę, której nie ma w pozostałych wariantach.
Sorry za spoiler ale to jedna z trzech różnic w tym wariancie więc szkoda przegapić.

P.S jeśli chcesz znać moje zdanie to niewarte się tak cofać dla Triss, za mały zysk. Dla Yen co innego lepiej się zazębia. A po trzykrotnym przejściu gry powiem ci jedno.
Płyń na tą wyspę i skończ grę. Masz 66% szans, że nie spodoba ci się zakończenie i będziesz chciał zrobić inne. Wtedy od razu sobie zrobisz porządek z wiedźmami. (Na tym etapie jeszcze żadne zakończenie nie jest przesądzone)
Tym bardziej, że już masz tylko godzinkę do końca gry.
 
Last edited:
Ja tam z premedytacją (i pełną świadomością konsekwencji) zaliczyłem najpierw Triss potem 2x Yen i dobrze mi z tym :).
Swoją drogą motyw jest zwyczajnie źle zrobiony - nie ma tak naprawdę wyboru, bo z Triss trzeba się zdecydować przed bliższym poznaniem Yen, a skoro tak, powinna być też opcja by ją potem spławić, tymczasem po wyznaniu jej miłości nie ma z nią już żadnych dialogów odnośnie romansowania. Ogólnie wątek romansowy w, powiedzmy, ostatnich 25% gry mocno kuleje.

Książek nie czytałem i nie bardzo mnie one interesują,

Twoja strata, ale fabularnie są dużo ciekawsze niż gry :p
 
Last edited:
Spławić po zaliczeniu, w sensie zaciągnąć do łóżka na "kocham cię" i kopnąć w dupę po numerku?
1. To nie po Geraltowemu. Przez jakieś 7 tyś stron wyznał miłość tylko jednej wiedźmie.
2. Co najważniejsze Triss z Yen są nadal przyjaciółkami. Po takim numerze Yen będzie miała gdzieś twoje spławianie. A dowie się o nim na pewno.
3. O co te narzekania. Można ją spławić przy młynie, przy fontannie, na przystani, u Djikstry. A ciągle słychać, że źle bo nie można Triss spławić :D
 
To nie po Geraltowemu. Przez jakieś 7 tyś stron wyznał miłość tylko jednej wiedźmie.
To bardzo po Geraltowemu. Ba, panna Shani i Vigo z sagi mogłyby śmiało zbić piątkę ze sobą jeśli mam być szczery. ;)

Co najważniejsze Triss z Yen są nadal przyjaciółkami. Po takim numerze Yen będzie miała gdzieś twoje spławianie. A dowie się o nim na pewno
To też pasuje, jest to kalka z sagi. Tyle że już bez eliksiru miłości zaaplikowanego Geraltowi cichaczem. Co jest dowodem na to, że Triss kochała Geralta maniakalnie a Yen z powodu życzenia. No ale obie kobiety nie są takie dobre jak by można przypuszczać i ta szarość jest bardzo fajna.
 
Ja wiem czy pasuje? Na pewno pasowało wcześniej. W grze widać, że wiedźmom bardziej przeszkadza wyznanie uczucia drugiej niż sam fakt skoku w bok.

---------- Zaktualizowano 08:41 ----------

No ale obie kobiety nie są takie dobre jak by można przypuszczać i ta szarość jest bardzo fajna.
I chwała twórcom za to, chociaż Triss nie zaszkodziło by troszkę więcej charakteru i mniej słodyczy.
Swoją drogą jak dla mnie idealnie podejście wiedźm do Geralta obrazuje krótka scena na Skellige, gdy prezentują dwa różne podejścia w płynięciu Wiedźmina na statek Emhyra.
Czasem mam wrażenie, że Triss zagłaszcze go w tej "maniakalnej" miłości
 
Last edited:
Top Bottom