"Nigdzie nie widziałem żeby mówiły że V ma umrzeć, co więcej dla wielu osób jest to koronny argument że V ma szansę na przeżycie, że znajdzie tam gdzieś kiedyś lekarstwo."
Nigdzie nie powiedziano też, że V ma przeżyć. Zresztą, na wysypisku V już umarł/umarła. Nie było dawnej V. Według ciebie już wtedy nie było twojej świadomości? Śmierć wyznaczyła początek fabuły i śmierć ją kończy, to jest klamra.
Wszystkie stawiane taroty (w tym, że to nie jest jakieś voodoo, ale naczelny odautorski komentarz z offu w tym dziele) mówiły o zmianie - że V nie będzie już tym samym/tą samą V. I że to V podejmie decyzje.
Cała podróż to szukanie sposobu na oszukanie śmierci, ale śmierci nie oszukasz nie zaprzedając duszy tarotowemu diabłu - Arasace. Ostatecznie stoisz przed śmiercią. Musisz umrzeć, żeby się odrodzić. Cały czas ta narracja przewija się w dialogach i symbolach. To jest oś nieśmiertelność Arasaki w technologii - nieśmiertelność punka (Johnego) w zasadach i czynach.
To nie gra jest niekonsekwentna, tylko ty jesteś niekonsekwentny, szkoda, że nie potrafisz teraz tego dostrzec. A Misty i buddyjski mnich, razem zresztą z Johnnym to wiodące postawy w konstrukcie/utworze kulturowym, który tu został zaprezentowany. To nie jest generalny cyberpunk i nasz świat, tylko Cyberpunk 2077 zbudowany retrofuturystycznie na świecie Pondsmitha.
"A aktualnie mamy sytuacje że przez całą grę szukamy a gdy jakieś rozwiązanie znajdziemy to mamy informacje że " Ee jednak nie i tak umierasz"."
Nie, możesz oszukać śmierć jak Saburo Arasaka, możesz próbować znaleźć szczęście na Badlandach, możesz się przenieść w sieć.
Czy to "ty" czy "kopia-ty", to już zostało wyjaśnione przez zmianę. Ty trzymasz stery po zmianie. Nie ma czarnego ekranu i napisów końcowych po wgraniu engramu, jedziesz dalej. A Johnny już powiedział swoje - skoro jadę dalej, to raczej nie obchodzi mnie tamten stary ja. Bo (jeszcze raz powtórzę) - ZMIANA
Zignorowane spustoszeń biologicznych, jakie zostawił Soulkiller i magiczne "wyleczenie się" byłoby niekonsekwencją scenariuszową.
"ten wątek się po prostu nie trzyma kupy. Nie przekroczę swoich ograniczeń, skoro to już nie będę ja, tylko moja kopia. Po prostu umieram. Jestestwo to nie tylko zdolność do cierpienia. "
Ależ to zajebiście trzyma się kupy. Tak, jestestwo to też świadomość, a skoro po powrocie do ciała nadal sterujesz V, a nie jesteś przedstawiony w trzeciej osobie jako twoja kopia, to, jak to powiedział Johnny, nie ma znaczenia, bo ty to ty (czy to kopia czy oryginał), świadomy, czujący, cierpiący.
"Tu już grubo pojechałeś ckliwymi tekstami(bez urazy), zupełnie jak postaci w Cyberpunku"
Nie, po prostu umiem odczytywać symbole i punty naczelne w narracji.
"nie wie na czym polega różnica między tożsamością, a świadomością i nie wie, że człowiek to nie tylko mózg."
Lol, jakby dokładnie esencja ostatniego dylematu gry - człowiek to nie tylko mózg. Człowiek to też cała droga (mogłeś robić misje poboczne, pomóc Nomadom, innym ludziom, zabijać albo obezwładniać, zawiązywać przyjaźnie albo je zrywać... albo totalnie je zignorować i przejść do punktu ostatecznego). Człowiek to też sposób, w jaki zachowa się w obliczu śmierci. (Podpisze kontrakt z diabłem, podda się głosowi w głowie, podda się, odejdzie przez śmierć na własnych warunkach, rzuci rękawice wielkim i poszuka szczęścia w innym miejscu niż Night City, przekroczy granice poznania i stanie się bytem cyfrowym, nieskończonym).
Naczelne pytanie, które pojawia się na samym początku narracji od Dextera to motto tej gry - jak chcesz żyć/odejść - "Zginąć jako legenda czy wieść długi, spokojny żywot szarego człowieka"
Styl ponad istotą, poza jest wszystkim. Trzymaj się swoich zasad - to esencja bycia cyberpunkiem.