[SPOILERY] Cyberpunk 2077 – zakończenia gry (dyskusja)

+
Alt nie zapomniala o ciele - po prostu nie miala pelnych danych by okreslic stopien zaawansowania przejmowania ciala przez konstrukt. Oczywiscie mozna przyjac ze od poczatku oszukiwala V czy JS ale nie ma niczego co by moglo to potwierdzic.

Gdyby jej jedynym celem bylo wchloniecie jak najwiekszej ilosci konstruktow to wciagnelaby JS i V do siebie nie bawiac sie w zadne tlumaczenie i dawanie wyboru.
 
Musiała dać wybór ponieważ tylko 1 osoba mogła zostać konstruktem. Druga żyłaby sobie w ciele V. Musiała wytłumaczyć działanie Soulkillera bo sama nigdy nie dostałaby się do Mikoshi bez ingerencji V czy JS. Nawet sama potwierdziła to że włamanie się do Mikoshi przerasta jej możliwości i samej jej się nie uda.
 
Dlaczego tylko jedna osoba mogla zostac konstruktem?

W momencie wejscia do Mikoshi zarowno JS jak i V sa juz konstruktami.
 
A to nie było tak że jak przejdziesz przez jakiś tam tunel to dopiero stajesz się konstruktem? Gracz wlaśnie miał wybór czy Johhny czy V ma przejść za Blackwall. W momencie wejścia Alt przeprowadza operację głowy V i usuwa konstrukt.
 
Last edited:
Alt uzyla na V soulkillera i stworzyla jego konstrukt w momencie wejscia do Mikoshi. Ostatnia rozmowa w mikoshi to wlasnie dyskusja miedzy takimi samymi konstruktami z ktorych jeden zostanie wgrany do ciala. Wiec sadze ze gdyby Alt zalezalo jakos wyjatkowo na wsysaniu konstruktow to by nie dala im zadnego wyboru, powiedziala ze niestety operacja sie nie udala i idziecie ze mna.
 
W zakończeniu gdzie V dociera do Mikoshi ( we wszystkich Rogue, Secret, Nomad), jest ten moment po podłączeniu do Mikoshi i uśmierceniu V soulkillerem, , gdzie postac idzie od windy do dachu nad sklepem Misty, i po drodze jest easter egg z Matrixa, polegający na tym, że pojawiają się dwa te same koty. Taki easter egg w tak eksponowanym momencie fabuły, to albo jakiś specjalny hołd dla Matrixa, albo wskazówka, że znajdujemy się w symulacji stworzonej przez Alt. Mozna sobie wyobrazić, że Alt potrzebuje właśnie tych konstruktów do stworzenia jakiejś wiarygodnej symulacji.
 
Hej! Kurde, rzadko mi się to zdarza, ale gdy przechodzę grę od REDów to zawsze czuje taką pustkę w sercu. Dlatego szukam w Was jakiegoś feedbacku, czy Wy też tak macie? Ja zakończenie miałem, że z Panam opuszczamy Night City, ale czy to przy zakończeniu W3 czy CP2077 - zawsze to samo, po skończeniu fabuły czuje się totalnie wypruty z emocji. Jestem totalnie zdołowany. Nie dość, że przez całą grę w sumie nie dostajemy jasnego komunikatu w stylu ,,V da się wyleczyć, udało Ci się to" to tak jak pisał ktoś poprzednio - cały okres gry idzie na marne, bo co nie zrobiliśmy to i tak w najlepszym wypadku umrzemy za 6 miesięcy. Okej, jest nadzieja, że DLC to rozwinie (nawet jest to świetna okazja), ale na chwile obecną po zakończeniu jest totalnie smutno i depresyjnie.
Jeszcze te telefony na końcu są wręcz śmieszne, bo tu wydaje się, że przed V i Panam szykuje się super życie, ale z jej telefonu słychać bardziej smutek. Nota bene uważam, że główny wątek fabularny jest za krótki. Ogólnie zauważyłem, że CDP idzie trochę takim schematem, zakończenie jest bardzo podobne jak w Wieśku, czyli jakieś podsumowanko, zestawienie co teraz się dzieje po Twoich trochę pseudo wyborach i cyk. Przenosi Cię do momentu przed końcową misją i zostajesz bez niczego.

To zakończenie w mojej opinii jest trochę na odwal się. Kopiuj wklej z W3 i gitara. Po napisach fajnie by było, by świat się dostosowywał do naszego zakończenia. Oczywiście, jeżeli umieramy to nie ma dyskusji. Jednak tak jak w moim wypadku liczyłem na to, że po napisach znajdę się na chwilę jeszcze w ,,lepszym świecie" z Panam, by dostać to czego oczekiwałem - czyli tej nagrody. Dokonałem wyborów tak, by V mógł żyć z Panam i by załagodzić skutek końca gry wleciałaby jak złoto taka możliwość rozegrania 2 scenek np. które zapowiedziałyby bardziej DLC i szanse, że ktoś nas uratuje. Nawet zwyczajna możliwość pogadania z kimś bliskim postaci V zrobiłaby robotę. Brakuje płynnego przejścia, takiego wyluzowania emocji, bo całe zakończenie jest dosyć emocjonujące.

Kto grał w W3 wie jak bardzo straszne jest po zakończeniu podstawki obudzenie sie w pustym Kaer Mohren. W CP jest to samo, tylko w innym otoczeniu. Uważam, że fabuła jest w pyte, ale główny wątek jest stanowczo za krótki i na końcu tradycyjnie ucięty. A jak Wy się czujecie po zakończeniu gry?
 
Hej! Kurde, rzadko mi się to zdarza, ale gdy przechodzę grę od REDów to zawsze czuje taką pustkę w sercu. Dlatego szukam w Was jakiegoś feedbacku, czy Wy też tak macie? Ja zakończenie miałem, że z Panam opuszczamy Night City, ale czy to przy zakończeniu W3 czy CP2077 - zawsze to samo, po skończeniu fabuły czuje się totalnie wypruty z emocji. Jestem totalnie zdołowany. Nie dość, że przez całą grę w sumie nie dostajemy jasnego komunikatu w stylu ,,V da się wyleczyć, udało Ci się to" to tak jak pisał ktoś poprzednio - cały okres gry idzie na marne, bo co nie zrobiliśmy to i tak w najlepszym wypadku umrzemy za 6 miesięcy. Okej, jest nadzieja, że DLC to rozwinie (nawet jest to świetna okazja), ale na chwile obecną po zakończeniu jest totalnie smutno i depresyjnie.
Jeszcze te telefony na końcu są wręcz śmieszne, bo tu wydaje się, że przed V i Panam szykuje się super życie, ale z jej telefonu słychać bardziej smutek. Nota bene uważam, że główny wątek fabularny jest za krótki. Ogólnie zauważyłem, że CDP idzie trochę takim schematem, zakończenie jest bardzo podobne jak w Wieśku, czyli jakieś podsumowanko, zestawienie co teraz się dzieje po Twoich trochę pseudo wyborach i cyk. Przenosi Cię do momentu przed końcową misją i zostajesz bez niczego.

To zakończenie w mojej opinii jest trochę na odwal się. Kopiuj wklej z W3 i gitara. Po napisach fajnie by było, by świat się dostosowywał do naszego zakończenia. Oczywiście, jeżeli umieramy to nie ma dyskusji. Jednak tak jak w moim wypadku liczyłem na to, że po napisach znajdę się na chwilę jeszcze w ,,lepszym świecie" z Panam, by dostać to czego oczekiwałem - czyli tej nagrody. Dokonałem wyborów tak, by V mógł żyć z Panam i by załagodzić skutek końca gry wleciałaby jak złoto taka możliwość rozegrania 2 scenek np. które zapowiedziałyby bardziej DLC i szanse, że ktoś nas uratuje. Nawet zwyczajna możliwość pogadania z kimś bliskim postaci V zrobiłaby robotę. Brakuje płynnego przejścia, takiego wyluzowania emocji, bo całe zakończenie jest dosyć emocjonujące.

Kto grał w W3 wie jak bardzo straszne jest po zakończeniu podstawki obudzenie sie w pustym Kaer Mohren. W CP jest to samo, tylko w innym otoczeniu. Uważam, że fabuła jest w pyte, ale główny wątek jest stanowczo za krótki i na końcu tradycyjnie ucięty. A jak Wy się czujecie po zakończeniu gry?
W jakiej grze tak nie jest?
Jak sobie wyobrażasz coś takiego?
Przecież sam napisałeś, że z Panam opuściłeś NIght City, to w jaki sposób chciałbyś logicznie kontynuować grę po zakończeniu wątku głównego?
Tylko jedne zakończenie daje możliwość jakiegoś logicznego kontynuowania misji w mieście: Arasaka powrót na Ziemię...
Inne nie za bardzo...
Opuszczasz Night City z Panam...
Przechodzisz jako engram za Black Wall...
Zostajesz engramem w Mikoshi...
Zostajesz fixerem i bierzesz zlecenie skoku na kosmiczne kasyno...
Oddajesz ciało Silverhandowi...
A no tak i możesz popełnić samobójstwo...
Nie chodzi nawet o teoretyczne 6 miesięcy życia, nawet bez tego, nie ma logicznej kontynuacji dla większości tych zakończeń. Fabuła się gdzieś musi zaczynać i gdzieś kończyć...Jak ma być dobra to musi mieć jakąś konstrukcję, ręce i nogi.
Moim zdaniem Redzi mieli spore ambicje jeśli chodzi o narrację i sposób opowiedzenia historii. Raczej nie spodziewałbym się tutaj zmian, ale jeszcze większego żyłowania fabuły i jej tempa w ich przyszłych grach. Widać w jaką stronę to zmierza, a warsztat im się poprawił od czasów Wiedźmina 3, choć jeszcze jest spore pole do popisu.
 
@MrPimpczy
Co do zakończeń to tak jak w życiu: nie ma dobrego dla wszystkich rozwiązania. Moim zdaniem najbardziej dołujące zakończenie to kiedy V popełnia samobójstwo nawet nie przedsiębiorąc żadnych środków by uratować się. Jeszcze ta rozpacz innych kiedy się zabijamy. Wystarczy spojrzeć na Judy i Panam. Z drugiej jednak strony jest to jedyne zakończenie, w którym Johnny i V są świadomi śmierci.

W zakończeniu Johnny'ego V staje się engramem a Johnny ma szansę na drugie życie w ciele V. To w pewnym sensie w miarę pozytywne zakończenie, bo jak i tak umrzemy za pół roku to niech przynajmniej Johnny pożyje. Na przestrzeni gry polubiłem Silverhanda i jakbym miał do wyboru żeby Johnny był cały czas w umyśle V to bym się na to zdecydował. Niestety nie ma takiego wyboru. Poza tym jak Johnny odwiedza V i Rogue mówiąc - nigdy cię nie zapomnę, noszę przecież twoją twarz. To jest jednocześnie smutne i wzruszające.

W zakończeniu nomadów V będzie żyć pełnią życia, ale tylko przez pół roku. Po tym i tak umrzemy. Z drugiej strony jest to jedyne zakończenie gdzie występuje jaskółka, więc jest nadzieja że nomadzi wyleczą V.

Zakończenie Arasaki jest moim zdaniem najgorsze. Nic nie zmienia. V i tak umrze za pół roku. Chyba że staniemy się engramem. Tylko czy można ufać Arasace że stworzyła engram V. W zakończeniu nie ma o tym mowy. Po drugie po co Arasaka miałaby wskrzeszać złodziejkę, która na przestrzeni gry cały czas walczyła z Arasaką. Po trzecie twierdzę że Arasaka nie skasowała Johnny'ego z umysłu V. Podczas snów Johnny odzywa się do V. W tym zakończeniu nie mamy swojej drugiej połówki o ogólnie po powrocie na Ziemię jesteśmy sami przez pół roku. Tak przynajmniej wynika z zakończenia.

Nie porównywałbym zakończeń W3 i CP. To 2 inne gry i inne zakończenia. W W3 miałeś zakończenie: Ciri jest wiedźminką, na Skelige zapanował spokój, Geralt jest z wybranką swego serca (jednym słowem jak w bajce - wszyscy żyli długo i szczęśliwie). Natomiast gry które mają bardziej smutne zakończenia i pokazują pewną bezsilność głównego bohatera, z reguły mają bardziej dojrzałą fabułę. Potrafiłbym wymienić kilka takich gier i nie powiedziałbym że to są złe gry, wręcz przeciwnie. Tak jak w życiu podejmujesz pewne decyzje, których konsekwencji nie znasz albo masz do wyboru kilka opcji tyle że żadna nie zmienia drastycznie tego co się wydarzy. To co się ma stać i tak się stanie.
 
Co do DLC, to raczej będą się toczyć przed spotkaniem z Hanako w Embers.
Sama gra nas tam cofa po finale, jest to też najłatwiejsza droga.

Co do finału, faktycznie nie jest zbyt szczęśliwy ale w zakończeniu z Panam niby jest ziarenko nadzieji na znalezienie sposobu na uratowanie V.
Tak czy siak, kolejne gry potraktują te postać zapewne jak każdy kolejny Fallout traktował protagonistów poprzednich gier.
 
Last edited:
po głebszej analizie najlesze zakonczenia to te a araska albo z JJohnym bo 1 JOhny i tak przejmie nasz e cialo 2 jak nie przejmie naszego ciala za moja zgoda i zginiemy 3 jak pozostaniemy z Panem to tez zginemy za pol roku ale z arasaką bedziemy w systemie Oby NIe braklo im prądu DD:
 
V umiera w momencie użycia soulkillera, dowodzi tego pierwsza rozmowa z Alt. Późniejsze wybory to już tylko gadające ze sobą AI. Super gra. Gratuluję i czekam na kolejne fabularne dlc.
 
Top Bottom