Synergia a zależność
Witam. chcę tak na gorąco napisać o czymś co mnie trochę gryzie....czyli o cienkiej linii między synergią, a zależnością. Generalnie synergia między kartami jest ok...ale ja mam wrażenie że synergia często jest zależnością.Jeśli dana karta na tle innych,czy w stos do kart przeciwnika jako sama jest mało warta...ale współpracuje z innymi to nie jest to synergia tylko zależność. I takie karty powinny być albo eliminowane, albo zmieniane. Fundamentem karty powinna być jest wartość. Karta powinna być wartościowa, a synergia powinna być dodatkiem...a ja mam wrażenie że te proporcje są zaburzone.Karty mają wartość tylko w przypadku innych kart. To ogranicza opcje, usztywnia rozgrywkę i samą zabawę.
Ja myślę konkretnie o Skelige i kartach typu "zmiennokształtni" zdziczały niedzwiedz, topornik Tuirseach czy berserker maruder, czy an craite.....
Topornik Tuirseach jest kartą bezużyteczną bez innych kart. Jest kartą zależną, zmiennokształtny jest bezużyteczną kartą samą w sobie....jest zależny, albo od pogody, albo od łuczników/gremisty/holgera......Ale jednocześnie te karty łatwo zbić ze stołu....Z tym że zbijając kartę ze stołu niejako niszczy się całą konstrukcję. Karta jest tylko po to, żeby inne zagrać w jej obecności....ale jak jej zabraknie to rozgrywka traci swój sens.
Generalnie ta "synergia" w przypadku skelige i tych wymienionych kart jest na moje oko zbyt złożona, to raz. Zbyt "ciasna czyli trudna do realizacji to raz...dwa. Zbyt krucha to trzy....Niektóre karty są po prostu zależne i ich wartość jest zerowa jeśli nie dobierzemy innych konkretnych co w zasadzie determinuje sam dobór kart do talii. Jesteśmy na nie skazywani....
Zagram niedzwiedzia, potem topornika który będzie robił 2 pkt za każdą -1 od niedzwiedzia. Potem rzucam "zmiennokształtnych" i taki jest plan....Tak dobrałem na rękę. Tylko że ktoś zbija niedzwiedzia i wszystko leży. Te karty co mam na ręku są w rozgrywce już nieprzydatne. Mogę mieć Gremistę/lub łucznika...ale wtedy potrzebuję minimum 4 innych kart już na stole, żeby je osłabić itd.....
Na takie pasjanse skazane jest skelige....a przecież bez problemu można to na wiele sposobów wywrócić i okazuje się że 6 kart na ręce może być bezużytecznych bo ktoś zbił 2 inne....
To nie są synergie. To są zależności. Oczywiście opisuję to topornie i jaskrawie. Nic nie jest 100% zależne.....ale moim zdaniem w niektórych przypadkach ta równowaga między zależność/synergia jest wyraźnie zaburzona
No teraz czemu wchodzi karta dzik morski? Bo Lugos jest bezużyteczny...sam w sobie jest bezużyteczny, więc zaczynamy go naprawiać...ale poprzez zależność od innej karty. To jest błąd bo nie zawsze tą inną dobierzemy w 1 rundzie..więc teraz jesteśmy skazani na Brana który ją ew. dobierze, dobranie do talii pogody, dobranie piratów itd....
Nie wiem czy to co piszę ma sens? ... coś mi tu nie pasuje. Początkowo myślałem że nie rozumiem samych kart i z czasem uda mi się złożyć "głębszą" talię która działa....ale teraz zaczynam się zastanawiać czy to jest w ogóle możliwe.
Witam. chcę tak na gorąco napisać o czymś co mnie trochę gryzie....czyli o cienkiej linii między synergią, a zależnością. Generalnie synergia między kartami jest ok...ale ja mam wrażenie że synergia często jest zależnością.Jeśli dana karta na tle innych,czy w stos do kart przeciwnika jako sama jest mało warta...ale współpracuje z innymi to nie jest to synergia tylko zależność. I takie karty powinny być albo eliminowane, albo zmieniane. Fundamentem karty powinna być jest wartość. Karta powinna być wartościowa, a synergia powinna być dodatkiem...a ja mam wrażenie że te proporcje są zaburzone.Karty mają wartość tylko w przypadku innych kart. To ogranicza opcje, usztywnia rozgrywkę i samą zabawę.
Ja myślę konkretnie o Skelige i kartach typu "zmiennokształtni" zdziczały niedzwiedz, topornik Tuirseach czy berserker maruder, czy an craite.....
Topornik Tuirseach jest kartą bezużyteczną bez innych kart. Jest kartą zależną, zmiennokształtny jest bezużyteczną kartą samą w sobie....jest zależny, albo od pogody, albo od łuczników/gremisty/holgera......Ale jednocześnie te karty łatwo zbić ze stołu....Z tym że zbijając kartę ze stołu niejako niszczy się całą konstrukcję. Karta jest tylko po to, żeby inne zagrać w jej obecności....ale jak jej zabraknie to rozgrywka traci swój sens.
Generalnie ta "synergia" w przypadku skelige i tych wymienionych kart jest na moje oko zbyt złożona, to raz. Zbyt "ciasna czyli trudna do realizacji to raz...dwa. Zbyt krucha to trzy....Niektóre karty są po prostu zależne i ich wartość jest zerowa jeśli nie dobierzemy innych konkretnych co w zasadzie determinuje sam dobór kart do talii. Jesteśmy na nie skazywani....
Zagram niedzwiedzia, potem topornika który będzie robił 2 pkt za każdą -1 od niedzwiedzia. Potem rzucam "zmiennokształtnych" i taki jest plan....Tak dobrałem na rękę. Tylko że ktoś zbija niedzwiedzia i wszystko leży. Te karty co mam na ręku są w rozgrywce już nieprzydatne. Mogę mieć Gremistę/lub łucznika...ale wtedy potrzebuję minimum 4 innych kart już na stole, żeby je osłabić itd.....
Na takie pasjanse skazane jest skelige....a przecież bez problemu można to na wiele sposobów wywrócić i okazuje się że 6 kart na ręce może być bezużytecznych bo ktoś zbił 2 inne....
To nie są synergie. To są zależności. Oczywiście opisuję to topornie i jaskrawie. Nic nie jest 100% zależne.....ale moim zdaniem w niektórych przypadkach ta równowaga między zależność/synergia jest wyraźnie zaburzona
No teraz czemu wchodzi karta dzik morski? Bo Lugos jest bezużyteczny...sam w sobie jest bezużyteczny, więc zaczynamy go naprawiać...ale poprzez zależność od innej karty. To jest błąd bo nie zawsze tą inną dobierzemy w 1 rundzie..więc teraz jesteśmy skazani na Brana który ją ew. dobierze, dobranie do talii pogody, dobranie piratów itd....
Nie wiem czy to co piszę ma sens? ... coś mi tu nie pasuje. Początkowo myślałem że nie rozumiem samych kart i z czasem uda mi się złożyć "głębszą" talię która działa....ale teraz zaczynam się zastanawiać czy to jest w ogóle możliwe.