Widocznie to zależy, co kogo obrzydza. Poza tym błąd logiczny widzę: ubranie się przymierza, żeby sprawdzić, czy dobrze leży. A książkę w Empiku się czyta zwykle całą, nie na próbę, tylko po to, żeby zjeść ciastko i mieć.
I z perspektywy twórcy sporo to jednak zmienia, bo mój egzemplarz powieści trafi raptem do kilku osób, podczas gdy ksero/pdf można rozpowszechniać w coraz większej ilości egzemplarzy, dowolnie duplikując treści niezależnie od woli pierwotnego właściciela.
Podsumowując: mam wrażenie - bez urazy - że pokrętnie to brzmi w sumie dla osób, które sobie już zdążyły dorobić jakąś ideologię do korzystania za darmo. A to, że za drogo, a to, że pośrednicy zdzierają, a to, że twórca nie straci.
Z matematyki jestem słaba, ale na oko widać, że jeden mój egzemplarz pożyczony bardzo ograniczonej liczbie osób nie ma szans pozbawić autora zysku, podczas gdy x kopii tworzonych od serca niesie za sobą spore ryzyko.
A tak ogólnie: ktoś tę książkę kupić musi, żeby reszta mogła żerować, pardon, skorzystać ;p I dlaczego tak? Dlaczego to takie ważne i istotne, żeby mieć, ale nie zapłacić?
Na pozór idiotyczne pytanie, ale zastanówmy się: ok, fajnie jest mieć za darmo. Tyle, że za darmo niemal nic już nie ma i zawsze ktoś ponosi jakiś koszt, bo "wszystko" kosztuje. W tym ujęciu w zasadzie każda osoba, która wykorzystuje sytuację, żeby coś uzyskać bezkosztowo to - we własnej ocenie głównie - spryciarz, co się umie zakręcić i nie płacić tam, gdzie inni leszcze płacą, a w innym aspekcie - pasożyt.
Dobra kultury to nie są artykuły pierwszej potrzeby. Jeśli autor czegokolwiek chce swoje utwory rozpowszechniać za darmo, a są przecież tacy, to super i brawo. Jednak wielu ludzi po prostu z tego żyje. To nie jest tylko ich hobby finansowane ze środków własnych, tylko sposób na życie. Mój kolega fotograf zżyma się często na pewne specyficzne traktowanie - oto robi sesję zdjęciową klientowi, po czym wystawia mu rachunek i liczy wszystkie kopie zdjęć, które przekazał. I jakież jest oburzenie klienta, że jak to, ile kosztuje taka odbitka, powinna być za darmo, jak i cała sesja, przecież to jest żaden koszt dla fotografa i bez przesady. Albo ten hejt, kiedy ktoś chce pobrać r-klikiem zabawne zdjęcie ze strony, a tam znak wodny na całą szerokość, to bezczelne, co autorowi tak zależy? Ale zbiednieje!
No ale właśnie dokładnie tak! Zbiednieje!
Dlaczego to ja, Ty czy jakiś łasy na grę anonim z netów ma decydować, czy zapłaci za produkt i ile? I czy autor już wystarczająco dużo zarobił, w związku z czym można sobie wziąć bocznym wejściem, jak Gatesowi, toż nawet nie zauważy. Ok, on nie, ale to Ty w tym momencie jednak go okradasz, widzisz to?
Ślizgam się teraz trochę po różnych aspektach, a i tak pewnie sobie za moment daruję dyskusję, bo znów ktoś przyjdzie i będzie mi udowadniał, co jest legalne i dlaczego.
A tu nie chodzi o samą legalność lub jej brak. Tu chodzi o szacunek dla czyjejś pracy i umiejętności, wyrażany finansowo, bo tego oczekuje autor, z tego żyje. Albo płaćmy wszyscy, albo niech nie płaci nikt (i wtedy nie będzie niczego) - dlaczego ktoś ma tu być tym lepszym, co bierze za darmo? Bo takie mu potrzebne? Jemu bardziej niż mnie?
Nie mi oceniać, ile autor straci na tym jednym, dwóch czy trzech użytkownikach, którzy sobie załatwili cracka, ale nie umiem zrozumieć ich usprawiedliwień. Jeśli czegoś chcę, to za to płacę, a nie szukam furtek.