The Last of Us

+
W Azji powszechne oburzenie na tytuł gracze na streamach niszczą płytki na wszelkie sposoby, a recenzenci przyznają ze wystawili wyższe oceny niż tytuł zasługuje w obawie przed Sony i oficjalnie przepraszają graczy.
Czytałem o tym właśnie dzisiaj i plotki, że TLOU2 dostało zawyżone oceny zdają się w jakimś tam stopniu potwierdzać.
Jak się człowiek naczyta reddita to się gorąco robi, mało kto ma w pełni pozytywne odczucia co do tytułu.
Wychodzi że wielu uzna to za niekanoniczną część jakby jej oficjalnie nie było, porażka scenariuszowa prawię na miarę ostatniego sezonu GoT.
Dokładnie, gdy wyszedł 4 czy już nawet 3 odcinek ostatniego sezonu Gry o Tron to internet zalała podobna fala hejtu. Też wszędzie były masowo wystawiane słabe oceny. Na forach były wylewane żale i ogólna nienawiść na temat wyborów scenariuszowych. W przypadku nowej gry Naughty Dog jest prawie, że identycznie.
 
Last edited:
Pisałem w innym wątku odnośnie pozytywnych opinii recenzentów/ youtuberow itp itd, że dzisiaj obiektywizm jest opłacany i w sumie sami się do tego przyznają... Kupie jak będzie poniżej 200 zl, a tym czasem czekamy na GoT :)
 
Nie wiedziałem, że mamy na forum tylu zwolenników teorii spiskowych.
Dla kontrastu, w temacie "podkupionych hurr durr recenzji" podrzucam materiał byłej dziennikarki IGN-u, która nakreśla sytuację ze swojej perspektywy. Nie dlatego, że uważam te zarzuty za bezzasadne, tylko dlatego że prawda zawsze leży gdzieś po środku.
Poza tym Alanah wspomina jak należy interpretować skale liczbową oceny i jak powinno się odbierać notę 10/10.

Co do samej produkcji ND zaś - generalnie wszystkim tym, którzy oceniają grę negatywnie przez pryzmat tak zwanej politycznej agendy zaszkodziła chyba zbyt długa kwarantanna i po prostu muszą się wyszumieć. The Last of Us 2 zdecydowanie ma swoje problemy, ale ten cały review bombing będący efektem reagujących przesadnym uczuleniem na kulturę PC "graczy" jest śmieszny.
Sam nigdy bym tej grze nie wystawił pełnej dychy (gdybym miał ją w ogóle oceniać w ten sposób) ale jest absolutnie zrozumiałe, że ktoś inny mógłby. Opowiadanie historii w Part II odbywa się na bardzo personalnym, emocjonalnym poziomie i jej odbiór mocno zależy od naszej własnej wrażliwości i moralnego kompasu. To w zrozumiały sposób podzieli fanów - ale wystawianie skrajnie niskich ocen to już czysta złośliwość na to, że się grę odbiera w powierzchowny sposób i historia nie przebiega tak, jakby ktoś tego oczekiwał.
 
Niestety dzisiaj każdy może być "recenzentem" i wystawiać oceny. Jednocześnie obecna sytuacja kupowania dobrych ocen spowodowała to, że coraz z większym dystansem podchodzimy do oficjalnych recenzji i skupiamy się na ocenach innych graczy - co ma swoje plusy i minusy jak ta sytuacja z ocenami na poziomie 0/10 czy 1/10. Mimo wszystko uważam, że orientacja seksualna czy polityka nie powinny skutkować obniżeniem oceny danego tytulu do 1 czy 0 punktów.
 
W Azji powszechne oburzenie na tytuł gracze na streamach niszczą płytki na wszelkie sposoby, (...)

:p

 
Historia jest jednym z elementów składowych gry i oczywiście może się nie podobać, ktoś może uważać, że została słabo napisana, a bohaterowie kiepsko wykreowani, ale wystawienie noty 0/10 sugeruje, że w grze nie ma absolutnie nic dobrego. Ani grafika, ani rozgrywka, ani muzyka, dosłownie nic, a uważanie tych elementów za kiepskie jest wręcz komiczne.

Aktualnie jestem tak mniej więcej w 1/4 gry i bardzo mi się podoba. Grafika i mimika postaci to mistrzostwo, a rozgrywka choć oferuje z grubsza to samo co poprzednio (z paroma nowymi ruchami czy możliwościami) to idealnie pasuje do tego typu gry i też mi odpowiada. Złość fanów na pewne momenty czy zwroty akcji również jest dla mnie komiczna, bo to wygląda tak jakby krytykowano historię za to że nie toczy się tak jakby się tego chciało. To trochę tak jakby rodzice obiecali fajny prezent na urodziny, ale zamiast wymarzonej zabawki dostałem skarpetki i teraz jestem obrażony na cały świat, bo nie tak miało być.

Bardzo żałuję, że zapoznałem się z kilkoma spoilerami przed premierą i to w zasadzie na własne życzenie. Nie trafiłem na nie przypadkiem na stronach niezwiązanych z grą (a wiem że niektórym przydarzyło się coś takiego i bardzo współczuję) tylko sam ich szukałem, bo nie mogłem się powstrzymać. Nie zrujnowało mi to gry, ale odebrało część zaskoczeń i towarzyszących im emocji. Gdybym nie wiedział absolutnie nic to wrażenia zapewne byłyby jeszcze lepsze.

Oczywiście dopuszczam możliwość, że później historia się zepsuje i ostatecznie będę rozczarowany, ale na ten moment jest dobrze.

Odniosę się jeszcze do kwestii grania Abby. Moim zdaniem to świetny zabieg żeby pokazać drugą stronę medalu. W pierwszej odsłonie The Last of Us przez sporą część gry ludzcy wrogowie byli bezimienną masą bez charakteru więc zabijanie ich nie budziło większych emocji. Zaatakowali nas więc dostali to na co zasłużyli. Później jednak poznajemy Davida, przywódcę jednej z tych grup dzięki czemu trochę zmienia się optyka. Z ich punktu widzenia to Joel i Ellie byli tymi złymi, intruzami, którzy weszli na ich teren, pozabijali ich towarzyszy i okradli. David i jego ludzie robili straszne rzeczy, to prawda, ale jak się zastanowić to Joel i Ellie też.

David był jednak postacią niezależną, którą nie mogliśmy pokierować. Możliwość wcielenia się w antagonistę i poznania jego (czy w tym wypadku jej) punktu widzenia działa jeszcze lepiej. Zdaję sobie sprawę, że zmuszanie gracza do kierowania postacią, którą znienawidził po tym jak w pierwszej godzinie gry zabiła lubianego bohatera poprzedniej części może być nieprzyjemne, bo zamiast dbać o jej przetrwanie wolałby jej sprzedać kulkę w łeb. Nadal jednak uważam pomysł za bardzo dobry i w sumie szkoda, że tak rzadko stosowany. Do głowy przychodzi mi piąta odsłona cyklu Legacy of Kain o podtytule Defiance. Na przemian wcielaliśmy się w protagonistów poprzednich gier z serii, którzy mówiąc delikatnie nie pałali do siebie miłością.

Kilka momentów wydało mi się co prawda trochę nielogicznych, ale później bohaterowie odnosili się do tego zastanawiając się czemu ktoś postąpił tak a nie inaczej, czy można było zrobić coś w inny sposób itd. więc to nie tak że tylko ja (oraz zapewne masa innych graczy) zwróciłem na to uwagę podczas gry twórcy uważali że napisali to rewelacyjnie. Nadal parę rzeczy zrobiłbym inaczej, ale nie zamierzam krytykować fabuły za to że mnie zaskoczyła nawet jeśli jest to zaskoczenie negatywne.
 
Że recenzje były kupione lub recenzenci byli zastraszeni blacklistingiem to potwierdza coraz więcej osób. Na tę grę nadają wszystkie środowiska i wszystkie możliwe serwisy. Twórcy zdołali nawet wkurzyć społeczność LGBT, bo zasłaniają się nią jak tarczą w obronie swoich argumentów. 0 i 1 jest naturalną odpowiedzią na 10. Skrajność wywołuje skrajność. Poza tym jest to forma protestu, która na pewno trafi jeśli nie do twórców to do zarządu, który wykłada kasę.
 
Że recenzje były kupione lub recenzenci byli zastraszeni blacklistingiem to potwierdza coraz więcej osób. Na tę grę nadają wszystkie środowiska i wszystkie możliwe serwisy. Twórcy zdołali nawet wkurzyć społeczność LGBT
No własnie niezły paradoks się zrobił nikt nie broni tytułu nikomu się nie podoba.
Azja oburzona, bo pewne rzeczy mają wydźwięk rasistowski, środowiska LGBT obrażone bo tytuł im szkodzi, fani jedynki oburzeni bo tytuł pewne rzeczy mocno podkopuje i jedzie na tanich szokach, zamiast pewne wątki lepiej rozbudować, coraz więcej ludzi pisze o analogi do ostatniego sezonu GoT.

 
@froget67
Piękny clickbaitowy tytuł. Chodzi o to, że ND żartuje z Azjatów, a z czarnoskórych nie ma odwagi? Bo wiele komentarzy pod filmem na to wskazuje. Być może jako biały Europejczyk jestem mniej wrażliwy na te tematy, ale znając kontekst nie widzę w tej rozmowie nic zdrożnego. Ot zwykła sarkastyczna rozmowa między dwójką młodych ludzi.
 
Zdaję sobie sprawę, że zmuszanie gracza do kierowania postacią, którą znienawidził po tym jak w pierwszej godzinie gry zabiła lubianego bohatera poprzedniej części może być nieprzyjemne, bo zamiast dbać o jej przetrwanie wolałby jej sprzedać kulkę w łeb.

XD

Obejrzałem kilka kluczowych momentów z TLoU2, łącznie z zakończeniem i nie za bardzo wiem o czym ta gra. Takie w sumie zabijanie siebie nawzajem, to, że po drugiej stronie też są ludzie nie jest jakimś wielkim odkryciem. Gdybym miał zrobić kontynuację to na pewno zaprezentowałbym przeszłość Joela, gdy ten działał jako Łowca o czym wspomniał w części pierwszej, poruszyłbym wątek rodziców Ellie, no i oczywiście konsekwencje tego co Joel zrobił na końcu "jedynki" w końcu by go dopadły. Zdolny scenarzysta byłby w stanie poskładać z tych klocków naprawdę ciekawą fabułę.
 
Last edited:
Co do samej produkcji ND zaś - generalnie wszystkim tym, którzy oceniają grę negatywnie przez pryzmat tak zwanej politycznej agendy zaszkodziła chyba zbyt długa kwarantanna i po prostu muszą się wyszumieć. The Last of Us 2 zdecydowanie ma swoje problemy, ale ten cały review bombing będący efektem reagujących przesadnym uczuleniem na kulturę PC "graczy" jest śmieszny.
Sam nigdy bym tej grze nie wystawił pełnej dychy (gdybym miał ją w ogóle oceniać w ten sposób) ale jest absolutnie zrozumiałe, że ktoś inny mógłby. Opowiadanie historii w Part II odbywa się na bardzo personalnym, emocjonalnym poziomie i jej odbiór mocno zależy od naszej własnej wrażliwości i moralnego kompasu. To w zrozumiały sposób podzieli fanów - ale wystawianie skrajnie niskich ocen to już czysta złośliwość na to, że się grę odbiera w powierzchowny sposób i historia nie przebiega tak, jakby ktoś tego oczekiwał.

Skąd wiesz, ze ci, którzy ocenili grę negatywnie, zrobili to tylko dlatego, ze są jakimiś prawicowymi "neck-beardami", żyjącymi w piwnicy, "bojącymi się silnych kobiet" (jak to ich ładnie szufladkują niektóre media)? Może po prostu pierwsza cześć "TLOU" jest dla nich czym szczególnym i ta koszmarna narracyjna abominacja jest dla nich jak naplucie w twarz? Mi wprawdzie seria ta wisi i powiewa, ale są inne przykłady tragicznego potraktowania niektórych kultowych serii (np. Star Wars) i negatywnej, wręcz przejaskrawionej reakcji fanów, którą całkowicie rozumiem i bardzo często popieram. I to nie będąc zadnym "-fobem" - dlatego nie podoba mi się "wrzucanie wszystkich do jednego wora", żeby móc spokojnie olać często bardzo uzasadnioną krytykę, bo przecież "kto by słuchał jęczenia inceli", nie?
 
@froget67
Piękny clickbaitowy tytuł.
Mam wrażenie ze tu bardziej chodzi o kontekst też i gorsze traktowanie, nikt nie powiedziałby tak o Afroamerykanach bo zaraz było by że rasizm, czy też o wyznawcach Judaizmu bo zaraz było by oskarżenie o antysemityzm, a Azjatów można tak zaczepiać "bo nic nie zrobią" pewno to ich mogło zaboleć, nie traktowanie na równi wszystkich, tylko że są "równi i równiejsi"
Dobra kończę bo zaraz post poleci jak rozwinę wątki.
 
Kochani, przypominam że dyskusje światopoglądowe są na forum zabronione. Kolejne posty w tym tonie będą usuwane.
 
Obejrzałem kilka kluczowych momentów z TLoU2, łącznie z zakończeniem i nie za bardzo wiem o czym ta gra. Takie w sumie zabijanie siebie nawzajem

Trochę tak jest, napędzający się krąg przemocy i nienawiści, ale w jedynce też były takie wątki, choćby ten z Davidem. Tutaj po prostu jest to główny wątek.

Obejrzenie paru wyrwanych z kontekstu fragmentów nie daje pełnego obrazu, zwłaszcza że o tym co działo się pomiędzy finałem jedynki a rozpoczęciem dwójki dowiadujemy się z czasem w różnych momentach. Rzucają one nieco światła na pewne wydarzenia w tym np. mocno krytykowaną zmianę w relacjach Joela i Ellie. Zachowują się inaczej, bo minęło kilka lat, a w tym czasie trochę się zdarzyło.
 
Histeria dotycząca tego tytułu sięga typowej i właściwej dla internetowej społeczności dziecinady. Negatywna retoryka (pomijając wcześniej przeze mnie wyśmiane powody) skupia się głównie na tym, o czym mówił @HuntMocy i @Esterhazy, fabuła nie podąża takim tropem, jakim by sobie niektórzy życzyli, co ma z automatu wykluczać zasadność wysokiej noty w recenzjach. I mówię to sam uważając te noty za zawyżone, ale jednocześnie akceptując fakt, że dzieło Naughty Dog może być dla kogoś wręcz duchowym przeżyciem i może go sprowokować do takiej oceny.

Moim największym zarzutem jest przewidywalność. O tak skonstruowanej osi fabuły dyskutowało się od pierwszej zajawki, Druckman zaprzeczał, w zwiastunach zmieniano sceny i sugerowano co innego, a koniec końców wyszło tak, jak gro skupionej wokół gry społeczności przewidywało.
Pomijając nawet fakt, że punkt wyjściowy historii był do przewidzenia - każdy kolejny twist i trik narracyjny wyczuwałem nosem na długo, zanim się pojawił. Łącznie z zakończeniem, które swoją drogą w swojej formie nawet mi się podobało.
Łapię też, czemu dla hardkorowych fanów druga część była trudna do przełknięcia. Oryginał też stał kliszami i sztampą w konstrukcji scenariusza, ale miał unikalny klimat i fantastyczną relację dwójki głównych bohaterów.
Kontynuacja nie tyle poddaje tą relacje próbie, co odsuwa ją na dalszy plan, zastępując siłę i serce pierwszej gry wątkami i postaciami, które wypełniały z góry założony motyw przewodni - nienawiść.
Z historii napędzanej bohaterami zrobiła się opowieść, która bohaterów upycha w bańce podpisanej moralizatorskim hasłem. Nie dziwię się, że to podzieliło fanów.

Ale rozumiem też zamysł twórców i zabiegi narracyjne, które zastosowali. Wiem, jaki postawili przed sobą cel i mimo zastosowania prostych, dla niektórych nawet tanich, środków udało się ten cel osiągnąć. To nie miała być gra, do której siada się dla przyjemności, tylko przeżycie, w którym kwestionuje się własny etos, wartości i reakcje, na które jesteśmy uwarunkowani.
I mimo, że daleko temu przeżyciu do oryginalnego i Druckmann popada trochę w odtwórczość względem kina biorącego na tapetę moralny relatywizm, to potrafi też skorzystać z przewagi, jaką daje medium i, na przykład, naszymi własnymi rękami kazać obijać do nieprzytomności bohaterkę, wobec której najpierw w butach Joela odczuwamy ojcowskie odruchy, a później, w jej własnych, chcemy się zemścić za jego bestialskie morderstwo. I przy okazji pokazać, jak bezsensowna, samolubnie umotywowana i krzywdząca nas samych jest to przemoc, niezależnie w którą stronę skierowana.
Nie przypominam sobie innej, wysokobudżetowej gry - może poza pierwszą częścią The Last of Us, gdzie liźnięto temat - w której dysonans ludonarracyjny jest nie tylko w pewien sposób adresowany, co eliminowany, ale gdzie podejmuje się próbę jego eliminacji. W której zadawana śmierć nie jest tylko pretekstowym narzędziem do pchania nas przez liniowe poziomy, tylko pozostaje integralną, nierozerwalną z fabułą, jej tonem i nastrojem częścią gry. I jest to wszystko okraszone fenomenalną oprawą graficzną i dźwiękową oraz fantastyczną grą aktorską - wystarczające powody, by nie wystawiać grze skrajnie niskich ocen.
 
Last edited:
To trochę tak jakby rodzice obiecali fajny prezent na urodziny, ale zamiast wymarzonej zabawki dostałem skarpetki i teraz jestem obrażony na cały świat, bo nie tak miało być.

Dziwaczne porównanie. Jak Ci coś obiecują, a potem wystawiają do wiatru to... twoja wina?

Żeby było jasne, Naughty Dog nikomu niczego nie obiecywali, ale klientela zapewnień bezgranicznego uwielbienia też pewnie nie składała.
 
Dziwaczne porównanie. Jak Ci coś obiecują, a potem wystawiają do wiatru to... twoja wina?

Żeby było jasne, Naughty Dog nikomu niczego nie obiecywali, ale klientela zapewnień bezgranicznego uwielbienia też pewnie nie składała.
Coś tam jednak obiecywali.
Mówili o czym będzie gra i jak będzie kontrastować z pierwszą częścią zaznaczając przy tym, że wybory które podjęli wykreowani przez nich bohaterowie będą miały swoje destrukcyjne konsekwencje.

A co do porównania ze skarpetkami to bym to raczej określił, że skarpetki były wymarzonym prezentem, ale obraziłem się na cały świat, bo zamiast być żółte z czarnymi kropkami na podeszwach, są zielone z czerwonymi na grzbiecie.
 
w której dysonans ludonarracyjny jest nie tylko w pewien sposób adresowany, co eliminowany.

Tak go wyeliminowali, że gra ma dziesiątki unikalnych animacji zadawania śmierci, i tyleż unikalnych sekwencji dźwiękowych krztuszenia się krwią.

Jakby ktoś kiedyś szukał platonicznego wzorca dysonansu ludonarracyjnego, to nic lepszego niż TLoU2 nie znajdzie.
 
Tak go wyeliminowali, że gra ma dziesiątki unikalnych animacji zadawania śmierci, i tyleż unikalnych sekwencji dźwiękowych krztuszenia się krwią.

Jakby ktoś kiedyś szukał platonicznego wzorca dysonansu ludonarracyjnego, to nic lepszego niż TLoU2 nie znajdzie.
Eeeeeeee, no ale co mi chciałeś przekazać poza potwierdzeniem mojej pointy?
Pisałem o tym, że ta szczegółowa, bogata w detale przemoc ma swoje uzasadnienie i nie występuje w grze tylko po to, żeby było cool. Pokrywa się z obecnymi w scenariuszu motywami (nawet im służy), ergo dysonans nie występuje.
 
Top Bottom