Skończyłem Shadow of the Tomb Raider i niestety muszę przychylić się do opinii, że to najsłabsza część trylogii. Bardzo odtwórcza, nie oferująca żadnych większych nowości w rozrywce i przetwarzająca ograne motywy. Skłamałbym jednak gdybym powiedział, że nie bawiłem się dobrze, bo formuła wypracowana już w pierwszej części tego odświeżonego cyklu bardzo mi się spodobała. W grze znalazło się też kilka naprawdę niezłych momentów, które zapadną mi w pamięć na dłużej. Dotyczy to zarówno przerywników filmowych jak i oskryptowanych scen akcji.
Na każdy plus przypada jednak minus. Przykłady? Weźmy choćby mocne ograniczenie ilości starć z hordami przeciwników, które bywały bardzo męczące w poprzednich częściach. Szkoda tylko, że wrogowie są głupi i nie stanowią żadnego wyzwania na ogół ostrzeliwując nas z jednego miejsca przez co okazjonalne starcia są zwyczajnie nudne. Podobnie sprawa wygląda ze skradaniem. Motyw z możliwością umazania się błotem i wyskakiwania na adwersarzy z zarośli niczym Rambo albo Dutch z Predatora ma w sobie klimacik, ale co z tego skoro wrogowie są ślepi i głusi, a skradanie to standardowe 'biegaj w wysokiej trawie to cię nie wykryją'? Można tak jeszcze długo wymieniać, ale szkoda klawiatury, bo chyba wiecie co mam na myśli.
Jak już wspominałem w poprzednim poście, najlepszym elementem gry były dla mnie opcjonalne grobowce i podtrzymuję to zdanie. Ciekawe, zróżnicowane, oferujące zarówno elementy czysto zręcznościowe jak i takie gdzie trzeba trochę pogłówkować (ale bez przesady). Ilekroć trafiałem do nowej lokacji, w pierwszej kolejności rozglądałem się z grobowcami do złupienia. Szkoda, że grobowce fabularne sprowadzały się głównie do oglądania filmików. Wolałbym gdyby sednem gry było właśnie przeszukiwanie pradawnych krypt, mauzoleów itd. Pewnie kiedyś skuszę się na zakup przepustki sezonowej na jakiejś wyprzedaży, bo z tego co widziałem, głównym daniem każdego z siedmiu (!!) dodatków są własnie dodatkowe grobowce, a tych nie mam jeszcze dosyć.
Nie mam pojęcia jaka przyszłość czeka tę zrebootowaną serię, bo Shadow of the Tomb Raider miał mieszane opinie i sprzedał się poniżej oczekiwań. Gdyby jednak zdecydowano się na kolejną część to mimo wszystko chętnie bym zagrał, bo jak już wspominałem, polubiłem tę formułę i nie zdążyłem się nią jeszcze znudzić. Polubiłem też nową Larę obowiązkowo z głosem Karoliny Gorczycy, która dawała radę mimo iż tu i tam zapewne nie wiedziała do jakiej sceny nagrywa dialogi (co jest niestety normą w tej branży). Chętnie wybrałbym się z panną Croft na kolejną wycieczkę, może tym razem do Egiptu? Tamtejsze piramidy byłyby dobrym pretekstem żeby skierować grę na właściwe tory tj. fabułę skupioną na eksploracji rozbudowanych grobowców.
Podsumowując, jeśli ktoś tak jak ja polubił tę formułę i dwójka nie znudziła go jeszcze na śmierć to śmiało może sięgnąć i po tę odsłonę. Na kolana nie rzuca, koła na nowo nie wynajduje, historia niezbyt wciąga, ale oferuje z grubsza to co już znamy, a było to fajne. Jeśli natomiast ktoś nie przełknął Rise of the Tomb Raider albo w ogóle nie łyknął tej formuły już w pierwszej części to nie ma tu czego szukać. Typowa kontynuacja bez większych ambicji. Każdy zatem sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie czy jest to gra dla niego czy też lepiej machąć ręką i czekać na kolejny restart.
ed.
Zapomniałem o jeszcze jednej rzeczy i w sumie dotyczy to całej trylogii. Strasznie mnie wkurza kiedy twórcy wciskają erpegowy system rozwoju postaci do takich liniowych przygodowych gier akcji. Zdolności niewiele dają, nie wpływają jakoś na styl gry, ot zwykłe bonusy czy rozwinięcie już wyuczonych ruchów. Na ogół nawet nie sprawdzałem co dają poszczególne umiejki tylko wydawałem punkty na chybił-trafił. Co więcej, Lara chyba miewa zaniki panięci, bo w każdej części wszystkiego musi uczyć się od nowa.
Podobnie sprawa wygląda z ewkipunkiem. W pierwszej części miało to sens, bo Lara była jeszcze niedoświadczona, a do tego była rozbitkiem. Kiedy jednak zasmakowała takiego życia zmieniając się w wojowniczą archeolożkę to jakoś trudno mi uwierzyć, że na kolejne wyprawy rusza bez przygotowania i każdą giwerę czy gadżet musi zdobywać od nowa. Można się czasem pobawić motywem, że postać traci swój sprzęt w wyniku jakiegoś wydarzenia, ale bez przesady.
Dlatego uważam to za bzdurne i leniwe rozwiązanie. Powinno być kilka zdolności i przedmiotów, które zdobywamy w toku fabuły, ale powinny one przechodzić do kolejnej części, w której pojawiają się nowe zdolności i gadżety do nauczenia i zdobycia.