Triss Merigold, czarodziejka z Mariboru

+
No ciężko cokolwiek oceniać, jak się biega bez głowy...
Przecież co dwie głowy, to nie jedna :D
o. Jak widzicie jest to poważna sprawa, ta gra potrafi niszczyć przyjaźnie
Ja mam takie zdanie, że nie tyle, co sam konflikt, co TeamTrissowcy. Logicznym raczej jest, że absolutna większość TeamYenneferowców książki czytała. Odwrotnie do TeamTrissowców - nie wierzę, że większość tej grupy miała książki w ręce. I się okazuje, że Trissowcy mają swoje poronione tematy z fanfikami, z grafikami z podmienionymi modelami postaci itd. Na pewno u Yenneferowców też by się to znalazło, tylko że ja takiego tematu nie widziałem. I jaka jeszcze jest różnica? Odnoszę wrażenie, że Trissowcy są bardziej agresywni, czego przykładem jest twoja historia. Nie mówię, że akurat twój jest właśnie agresywny, ale zerwanie kontaktu na tydzień z powodu konfliktu na podłożu wybranki Geralta to moim zdaniem przegięcie. Ponadto ja znam kolegę, który czytał książki, jest Trissowcem, ale nie drzemy kotów z tego powodu (ja niby jestem neutralny, bo mi na prawdę jeden pies, ale jednak moim "kanonicznym wyborem" jest Yennefer). No, i jakiś musi mieć to związek z właśnie czytaniem - nie wiem, może czytający są inteligentni a tylko grający nie (he he)? Moim zdaniem coś na rzeczy musi być. No, i idąc do sedna - to nie konflikt przyjaźnie niszczy, tylko właśnie jedna ze stron konfliku. Dochodzę do wniosku, że Yenneferowcy mają ambiwalentny stosunek do Trissowców - uważają, że Triss jest lepsza, to niech se uważają - a Trissowcy są cięci na Yenneferowców - bo Triss jest najlepsza a tamci sa gupi, bo uważają inaczej. I ja się opieram na doświadczeniach własnych czy różnych dyskusjach znalezionych w Necie (niemniej tych wiele nie było).
 
Szincza. Jest takie powiedzenie: W wojnie i miłości wszystkie chwyty dozwolone.

A tak poważnie. Yennefer zdradziła Geralta będąc z nim. Miała dwóch facetów w tym samym czasie. Zdrada to zdrada. Nieważne jakie były jej pobudki. Na miejscu Geralta skończyłabym relację z tą panią raz na zawsze.

Że Geralt zdradzał. Owszem, ale w czasie, kiedy nie byli razem. Po rozstaniach. A nie grał na dwa fronty z dwoma kobietami. W przypadku Fingilli Vigo sprawa była prosta. Uważał, że Yennefer go zdradziła, naraziła życie jego Dziecka Niespodzianki - uważał się za wolnego. Zresztą przez całą sagę nawet o Yennefer się nie zająknął. Chciał widać ułożyć sobie życie na nowo i zapomnieć o Czarnej.

Odnośnie sprawy z wykradzeniem koleżance faceta. Yennefer spała z Istreddem w czasie w tym samym czasie co z Geraltem. Triss spała z Geraltem, kiedy ten rozstał się z Yennefer po kłótni. Różnica jest wyraźna.

Zbudowanego na kłamstwach? Przyznam szczerze. Dla dobra samego Geralta. Jego związek z Yenneferr był toksyczny, jak to Triss i Jaskier określili. A co miała Triss powiedzieć Geraltowi: Kocham Cię, ale miałeś inną kobietę, która notabene nie wiadomo, czy żyje? Nie. Triss mu dała wybór. Pokazała mu na "czysto" jak może wyglądać życie z nią - spokojne, pełne harmonii, a kiedy odzyskał pamięć mógł sobie porównać z życiem z Yennefer. W innym przypadku takiej możliwości by nie miał.
Poza tym o Yennefer mogli mu powiedzieć Lambert z Vesemirem, ba, Jaskier z Zoltanem. Żaden z nich tego nie zrobił. Widocznie uznali, że dla Geralta lepiej o Yennefer nie wspominać. Lepiej dla niego, ma szansę na lepsze życie z lepszą kobietą. Oni też widzieli zachowanie Triss i fakt, że wchodzi w związek z Geraltem. Żaden z nich nie zareagował. Widocznie uznali, że tak trzeba. A więc też uznali, że dla Geralta tak będzie lepiej, zdrowiej.

Zresztą: dlaczego w stosunku do Triss niemalże wszyscy wykazują zaufanie i sympatię, a w stosunku do Yennefer - nie. Vesemir, Lambert, Eskel, Cerys, Myszowór, Kapłanki ze świątyni Freyi, Phillipa, mało wymianiać? Nawet Ciri straciła do niej zaufanie. Najwyraźniej istniał ku temu konkretny powód. Poznali się na niej niemalże wszyscy.

Argument dotyczący listu. Przecież Yennefer, kiedy kochali się w Belletyn, sama nakłaniała Geralta do pojechania po Ciri., wiedziała kim jest Ciri. Wiedziała, co działo z Geraltem po wydarzeniach z Sodden. Zapewne wiedziała, że jej szukał po bitwie. Świadczy o tym rozmowa z Jaskrem. Geralt nie pamiętał adresu do Vergenbergu? Nie. On nie chciał Yennefer, chciał Triss, ale Triss nie mogła mu pomóc na pewnym etapie - była za słaba, za mało doświadczona, za młoda, itd.

Po co w Dzikim Gonie ładować Geralta znowu w ten sam toksyczny związek? Sam Borch Trzy Kawki powiedział, że to związek skazany na niepowodzenie. Nic z tego nie będzie. A ze związku z Triss mogło wyniknąć coś dobrego. Yennefer to w Dzikim Gonie relikt przeszłości - jak dla mnie. Geralt miał 1,5 roku na poznanie innej kobiety i zbudowanie z nią relacji. Zrobił to i widać był w tym związku szczęśliwy.

Druga sprawa. Dlaczego Yennefer sama nie odezwała się jako pierwsza do Geralta? Dla mnie jej wyjaśnienie całkowicie przesądziło o sprawie. Bo liczyła na to, że on ją odnajdzie. Doprawdy...wielka miłość....Okej, rozumiem jej motywację związaną ze współpracą z Emphyrem. Faktycznie mając za plecami Dziki Gon wolała iść na ustępstwa względem Cesarza, niż użerać się z dwoma wrogami. Ostatecznie Ciri sama zadecydowała o swoim losie. Yennefer wiedziała, że jak CIri powie: NIE! to oznacza NIE! Okej, rozumiem, że przez pewien czas Yennefer była w więzieniu u Cesarza. Podróżowała z Wiedźminami, ale dlaczego gdy odzyskała wolność nie skontaktowała się z Geraltem?

Bo odpowiedziała: liczyła na to, że on jej będzie szukał. Dlaczego znowu on? Triss umiała sobie znaleźć drogę do Geralta, Yennefer - Geralt przyjdź do mnie. Odezwała się dopiero w momencie, gdy Dziki Gon zaczął stanowić dla niej zagrożenie. W słowniku znajduje się kilka określeń na takie zachowanie.

Moim zdaniem Yennefer nie pokazała w żaden sposób w Dzikim Gonie, że zależy jej nadal na Geralcie. On jej szukał przez pół roku. Szwędał się po rozdrożach za nią, zaangażował Vesemira. Po tych wydarzeniach, które razem przeszli, wspólnie, po Wyspie Jabłoni powinna Geralta przyjąć cieplej. W końcu mówiła do niego, że nigdy go nie opuści. Zero inicjatywy z jej strony w temacie po porwaniu przez Dziki Gon. Triss nawet po rozstaniu z Zabójców Królów nadal jest dla Geralta miła. Chce pomóc w znalezieniu Ciri. Ryzykuje własnym życiem idąc do Mengego. Nie musiała tego robić.


Może Triss nie była do końca w porządku w stosunku do Geralta, ale Yennefer była zdecydowanie bardziej wyrachowana i perfidna w swoim postępowaniu. Dostała to, na co zasłużyła.
.

Powiem szczerze: dla mnie Triss w książkach - jej wątek nie był szczególnie pociągający. Lubiłam ją. Ona była postacią, powiedzmy, drugoplanową. Moim zdaniem Sapkowski słabo rozwinął postać Czternastej ze Wzgórza. Byłabym skłonna przychylać się do Yennefer, ale CD RED Project dał rozwinięcie tej postaci w grach. Uczynił z niej, w sposób moim zdaniem logiczny, jedną z najważniejszych postaci w Wiedźminlandzie. Dlatego patrząc całościowo na Triss i Yennefer - Triss moim zdaniem jest o wiele lepszym i zdrowszym wyborem od Czarnej Mącicielki (jak ją nazwałam).

 
Last edited:
Teraz się zastanawiam, czy to tak na poważnie. I dochodzę do wniosku, że chyba tak, co mnie martwi.
Ja osobiście nie byłbym w stanie wymyślić podobnych argumentów na poparcie swoich tez. Taki sposób myślenia jest mi całkowicie obcy. Czytam i mam wrażenie, że trafiłem na forum opisujące spiski wiadomych sił. Co zdanie, to dziwniejsze i tylko mi szczęka opada coraz niżej. I mieszasz strasznie, bo łączysz dwa systemy walutowe. Książki to nie gra i postacie w nich występujące nie mają ze sobą za wiele wspólnego.
Kilka przykładów nietrafionej argumentacji. To tylko wycinek, ale nie mam sił na całość.

Yennefer zdradziła Geralta będąc z nim. Miała dwóch facetów w tym samym czasie. Zdrada to zdrada. Nieważne jakie były jej pobudki. Na miejscu Geralta skończyłabym relację z tą panią raz na zawsze.
Co znaczy zdradziła? Przecież w tamtym momencie to Geralt był tym drugim, o czym dowiedział się podczas samczej licytacji. To on był w pozycji absztyfikanta starającego się o względy upatrzonej kobiety. Yennefer nic mu nie była winna. Mogła sobie być z kim chciała i Geralt dobrze o tym wiedział. Błędnie tylko myślał, że jest na najwyższym stopniu podium.

W przypadku Fingilli Vigo sprawa była prosta. Uważał, że Yennefer go zdradziła, naraziła życie jego Dziecka Niespodzianki - uważał się za wolnego. Zresztą przez całą sagę nawet o Yennefer się nie zająknął. Chciał widać ułożyć sobie życie na nowo i zapomnieć o Czarnej.
Aha. I to pewnie z tego zapomnienia podczas igraszek z Fringillą szeptał imię Yennefer. Musiał się chłopina przejęzyczyć. Kilka razy.

Po co w Dzikim Gonie ładować Geralta znowu w ten sam toksyczny związek? Sam Borch Trzy Kawki powiedział, że to związek skazany na niepowodzenie. Nic z tego nie będzie.
Borch mówił o możliwości posiadania dziecka. Cała rozmowa toczyła się wokół tego tematu.
" Wybacz szczerość i prostolinijność, Yennefer. To jest wypisane na waszych twarzach, nie muszę nawet starać się czytać w myślach. Jesteście stworzeni dla siebie, ty i wiedźmin. Ale nic z tego nie będzie. Nic. Przykro mi.
- Wiem - Yennefer pobladła lekko. - Wiem, Villentretenmerth. Ale i ja chciałabym wierzyć, że nie ma granicy możliwości. A przynajmniej w to, że jest ona jeszcze bardzo daleko."

Nawet nie będę próbował cię do czegokolwiek przekonywać, bo odnoszę wrażenie, że jesteś nieprzemakalna na argumenty. Mogę tylko zaproponować przeczytanie książek.
Ogólnie masz chyba jakiś straszny uraz do Yennefer, wykraczający poza ramy stosunku do postaci jakby nie było fikcyjnej. Jesteś pewna, że nie przenosisz na nią czegoś z własnego życia?
 
Last edited:
Może zostawmy to jak jest. Niech sobie każdy wierzy w co chce. Żadna ze stron nie przekona się do racji drugiej, a zaczyna to przypominać czasy popremierowe i wojnę totalną godną intera. Z kultowym trissfanartthread na czele:p
 
Raison D'erte. Książki czytałam. Mam całą kolekcję Sapkowskiego.

Odnośnie "Okruchu Lodu", hmm, cóż przyznam szczerze. Nie spojrzałam na te sprawę z tej strony. Z drugiej strony to Yennefer wtedy miała wybór: albo wybrać mężczyznę (Geralta), którego mogła naprawdę kochać, albo wybrać rozsądek - stabilizację ->Istredd. A na dobrą sprawę Geralt w czasie tej rozmowy też jej nie pomógł z dokonaniem wyboru. Skoro nie umiała wybrać - wolała zostawić obu. W sumie "inwestować" w związek z Geraltem, który w żaden sposób nie mógł dać jej tego co Istredd, a i uczucie było tu niejasne: Geralt już raz uciekł od niej w sposób niedojrzały - jaką miała gwarancję, że nie zrobi tego ponownie. Raz już postawiła na Geralta po sprawie z dżinnem i się na tym przejechała.

Przyznam szczerze: nie spojrzałam na całą sprawę pod tym kątem, i Twój argument mnie zastanowił.

Tak, z tym elementem zdrady Istredda - to faktycznie chyba element z mojego życia. Zdrada to dla mnie coś niewybaczalnego i zraża mnie całkowicie do takich osób.

Wiem, że gra a książki to dwa różne byty, ale jednak gry są na swój sposób kontynuacją książek, niekanoniczną, ale jednak (zwłaszcza Dziki Gon) dość ściśle z nią współgrającą.

Wcześniej ta sprawa wyglądała dla mnie tak, że Triss po prostu nie miała zbytniej możliwości, aby zaoferować pomocy Yennefer. Była najmłodsza i najsłabsza w Loży. Co miała zrobić? Powiedzieć: Tak, Yennnefer, oczyszczę Twoje imię w oczach Geralta? Przy Fillipie?

Nie winiłam nigdy Triss za to, że przyłączyła się do Loży. Dziewczyna mogła mieć swoje ambicje, nie chciała być wiecznie "małą Merigold", którą traktuje się z przymrużeniem oka. Loża dawała takie możliwości - więc z nich skorzystała. Fillipa wiedziała, że Triss z Yennefer przyjaźniły się. W czasie tamtego spotkania z Lożą, w które próbowano wciągnąć Yennefer do współpracy zarówno Triss, jak i Rita były odseparowane od Yennefer, aby nie mogły jej udzielić pomocy.
 
Last edited:
Wierzę, że czytałaś i że masz, co nie znaczy, że znasz książki tak dobrze, jak ci się wydaje. Dlatego proponowałem, byś sobie przeczytała ponownie, tym razem bez tego przekrzywionego lustra, w którym odbija się bardzo nieprawdziwy wizerunek. Bo z tego co widzę, w pamięci został ci zniekształcony ogląd na sprawy.
 
Albo raczej powinnam podejść do tematu bez emocjonalnego ładunku. Na zimno.
Triss mnie urzekła, bo jest naprawdę postacią bardzo miłą, sympatyczną. Widać, że jak bardzo zależy jej na Geralcie, zawsze jest tą w cieniu. Na tle wyniosłych i bezwzględnych czarodziejek Triss wydawała mi się zawsze "inna". Nie mówię, że jest jakąś oryginalną postacią. Raczej nie była standardowa w porównaniu ze standardami czarodziejek w świecie Sapkowskiego. A jej problem polegał na tym, że nie miała inteligencji i sprytu na miarę Sheali, Fillipy czy Yennefer, dlatego szybko stała się ofiarą tego wszystkiego. Na tym polegał jej problem i zarazem dramat. Dostała po dupie, bo próbowała być takim samym graczem, a została pionkiem i "dziewczynką do bicia". W miłości też dostała po dupsku - pokochała mężczyznę, który w książkach nie mógł odwzajemnić jej uczuć.

Dla mnie Triss przy Yennefer. Przepraszam za porównanie: to jak Witold przy Olgierdzie -> zawsze ta druga, gorsza, zepchnięta na dalszy tor ....Stąd moja olbrzymia sympatia do Triss.
 
Moja ukochana postać z książek. IDEAŁ KOBIETY! Ciepła, wesoła, towarzyska, zabawna. Zupełnie inna, niż wszystkie czarodziejki.
Jak dla mnie to bardzo pozytywna postać.
Zdrajczyni (obiecała wiedźminom nie wyjawiać tajemnicy Ciri nikomu a w szczególności Kapitule i Radzie czarodziejów ale gdy tylko te przestały istnieć szybko poleciała do Filipy podzielić się informacjami o "słynnym Dziecku niespodziance") i intrygantka (było jej na rękę przypięcie Yen łatki zdrajczyni przez Lożę).
Dlaczego?
Już wyjaśniam.

- była pierwszą prawdziwą mentorką Ciri
- zaopiekowała się nią bezinteresownie
- szczerze i głęboko kochała Geralta
Czy kochała, nie jestem pewien, raczej była mocno zafascynowana jego osobą jak większość czarodziejek.
- ich miłość w grze rodzi się w sposób naturalny (prawdopodobnie w książkach również, ale tu działała moc dżinna - Geralt nie mógł jak dla mnie związać się z inną kobietą na stałe, niż z Yennefer - uff, jak dobrze, że to się w Dzikim Gonie skończyło)
Coś słabą masz pamięć albo mało dokładnie czytałeś opowiadania i sagę. Tris posłużyła się czarem by rozkochać go w sobie i się z nim przestać podczas gdy związek Yen i Geralta przechodził kolejne trudne momenty. W Krwi elfów podczas wizyty w KM kombinuje tylko jak tu zwabić wiedźmina do swojego łózka w czym przeszkadza jej Ciri. Ich "miłość" w grze nie rodzi się w sposób naturalny, Tris wykorzystuje amnezję wiedźmina w jednym tylko celu dla dobra Loży [Magi] a Loży zależy na Ciri a Geralt może wiedzieć gdzie ona się znajduje i prędzej czy później może je doprowadzić do swojego Dziecka Przeznaczenia więc warto mieć wiedźmina blisko.
- ratowała Geralta przed śmiercią (po Thanned o ile dobrze pamiętam)
Szkoda że zapominasz na czyje polecenie go ratowała i kto tak na prawdę otworzył portal do Brokilonu. Szkoda że zapominasz o tym jak wyjawiła wszystkie znane jej informacje o Ciri, Geralcie i Yen, poniekąd tym przyczyniła się do rzezi w Rivii bo nie był to przypadek i Loża była w to tak samo zamieszana jak w śmierć Vizimira, Esterada i reszty królów północy.
- w grze jest zawsze po naszej stronie od samego początku do końca. Tak, opiekowała się Geraltem po utracie pamięci.
Jak pisałem wyżej nie bez powodu to robiła i sympatia do wiedźmina raczej była drugoplanowa.
 
@Dark_Hekate
Kiedyś oglądałem cykl filmów, w których gamermd83 (taka jutuberka, w której się swego czasu zakochałem na chwil kilka) opowiadała o swoich odczuciach po lekturze książek. I zafascynowało mnie, jak odmienny ma momentami punkt widzenia. Dostrzegała rzeczy, których ja po kilkunastu razach nie widziałem, albo raczej nie zwracałem na nie uwagi. Dostrzegała zupełnie inne emocje. To, że Geralt jest ciągle zdenerwowany, że trzęsą mu się dłonie, że Jaskier to dupek i cham itd. I jej punkt widzenia mogłem wpisać we własny, bo mimo swej odmienności, był jednak prawdziwy. Z twoim mam problem, gdyż nie dość, że jest przefiltrowany przez obce mi rozumowanie, to jeszcze w dodatku jest to rozumowanie oparte najczęściej o błędne przekonania.
Ale z ostatnim twoim postem w większości mogę się zgodzić.
 
Raison, a wiesz, że znam takową Youtuberkę?

Nigdy nie byłam fanem gier komputerowych. Nawet nie jestem fanką fanstastyki (właściwie cykl anielski Kossakowskiej, Władca Pierścieni Tolkiena, Sapkowski - Wiedźmin). Do gier zachęcił mnie Dziki Gon, a raczej to, że kuzyn miał te gry. Znowu wróciłam do świata Wiedźmina. Przeczesałam mocno Youtube.

Odnośnie Jaskra. Postać zabawna, ale na swój sposób to też trochę był chamowaty i tu się z tą osobą zgodzę. Dlaczego uważam, że był chamowaty? Właśnie przez te ballady. No piękny motyw - miłość wiedźmina do czarodziejki. Niezły chwyt marketingowy - to się na pewno sprzeda. Facet "złapał" temat, ale z drugiej strony nie liczył się ze zdaniem Geralta, ani Yennefer. A zwłaszcza Geralta, którego uważał za przyjaciela. Czy temat przewodni ballad życzy sobie wyciągania na światło dzienne jego prywatnego życia. Trochę był również (na mój gust) albo bezmyślny, albo cyniczny. Chodzi mi o śpiewanie o Ciri. Przecież do jasnej ciasnej wiedział kim jest Ciri, że jest wnuczką Calanthe, że Geralt ją ukrywa - tworzyć o tym ballady? Yennefer miała rację opierniczając go od góry do dołu. Tworzył zagrożenie zarówno dla Ciri, jak i dla Geralta. Albo to wyraz bezmyślności, albo wyjątkowego cynizmu - nieważny jest przyjaciel, ale ważne, aby się "sprzedało".

Właściwie, okej, Triss miała powód, aby nie mówić Geraltowi o Yennefer. Ten powód jest jasny. Ale Jaskier? Ze swojej czystej ciekawości mógł zahaczyć o sprawę Yennefer. Widzi Geralta z Triss i nie włączył mu się "Error". Zwłaszcza, że wiedział o końcowej relacji Geralta z Yennefer. Yennefer pomogła mu dwa razy. Okej, sprawa z dżinnem, chciała dopaść dżinna, ale potem z Riencem?

Zoltana jeszcze rozumiem. Słabo znał Yennefer (chyba). Mógł uznać, że dla Geralta to zbyt przykry temat, aby go poruszać. Geralt będzie chciał - sam powie. Natomiast Jaskier? Przecież on był dociekliwy - choćby jako temat do kolejnej ballady.

Podobał mi w pewien sposób cynizm Yennefer w rozmowie z Jaskrem odnośnie jego ballad. Raczej Geralt był zamknięty w sobie. Niezbyt skory do zwierzeń, tym bardziej intymnych. Skoro w wyznaniem miłości Yennefer zwlekał kilkanaście dobrych lat. Jakoś średnio go widzę w roli wyżalającego się Jaskrowi. Raczej Jaskier obserwował, dociekał, tworzył balladę.
Skoro widział dramatyczną śmierć Geralta i Yennefer. Nie wierzę, że nie wytrzymałby z czystej ciekawości, czy wręcz "idealnego tematu do ballad", aby nie zapytać Geralta o Yennefer.
Rozstanie namiętnych kochanków to idealny materiał na nową balladę.

Rozumiem Triss - dlaczego to ukrywała, ale Jaskier? On chyba fanem Triss nie był, a Yennefer jednak coś był winien (sprawa z Riencem). Właściwie Yennefer nie musiała mu wtedy pomóc, a jednak pomogła, jeszcze opierniczyła go za śpiewanie o Ciri i stworzenie dla niej zagrożenia.

Trochę off - top, ale zaintrygował mnie wątek Jaskra. Bo w sumie czepiamy się Triss, że nie powiedziała Geraltowi o Yennefer, ale skoro ona tego nie zrobiła - czemu Jaskier też nie? Ciekawi mnie Wasza interpretacja tego faktu.
 
Last edited:
Nie do końca rozróżniam, kiedy piszesz o wydarzeniach z książek, a kiedy z gier.
Jeśli chodzi o grę i Jaskra oraz jego wiedzę na temat Yennefer, to rozmawiał o niej z Geraltem w drugiej części podczas żeglugi po Pontarze. Zapewne wtedy przekazał mu wszystko co pamiętał o Yennefer i jej związku z Geraltem. Resztę Geralt sobie przypomniał podczas wizji pobytu na Wyspie Jabłoni.
Ale w ocenie Jaskra znowu się mijamy, bo Geralt nie miał wierniejszego przyjaciela i zarzucanie Jaskrowi cynicznego wykorzystywania ich znajomości jest moim zdaniem nieuprawnione. Był niewątpliwie męską szowinistyczną świnią (przynajmniej taki zapewne był jego wizerunek wśród bliżej poznanych pań) o znikomym poczuciu przyzwoitości oraz wybujałym ego, ale w żaden sposób świadomie nie skrzywdziłby ani nie naraził na niebezpieczeństwo Geralta czy jego bliskich. Świadomie.

ed
Chodzi mi o Jaskra z pierwszej części gry. Dlaczego nie zrobił tego wtedy.
I dlatego właśnie nie jestem skłonny rozmawiać o grach jako źródle wiadomości i faktów, które można brać pod uwagę w dyskusji nawiązującej do pierwowzoru. Są zwyczajnie kilka poziomów niżej względem książek z racji swej konstrukcji i możliwości przekazania tego, co w książkach da się zrobić jednym zdaniem.
Dyskusja o tym, dlaczego w grach ktoś coś zrobił lub nie i jak się to ma do obrazu danej postaci powstałej po lekturze książek jest od podstaw skażona ułomnością i ograniczeniami gier jako takich. Bo scenarzysta nie wiedział, albo może wiedział ale quest wypadł z planu z powodu braków w czasie, środkach czy czegoś innego. Powodów może być mnóstwo, czego przykładem jest wiele dziwactw i szczerbizmów występujących w ostatniej części.
 
Last edited:
Mówię o grze - w tym momencie. Chodzi mi o Jaskra z pierwszej części gry. Dlaczego nie zrobił tego wtedy?
Wystarczyło proste pytanie: A co się stało z Yennefer?

Spotkałam się gdzieś z argumentacją, że faceci nie lubią rozmawiać o pewnych sprawach, że Jaskier zastając Geralta w relacji z Triss - może nie chciał poruszać tego tematu. Uznał, że Geralt ułożył sobie życie na nowo.

Ale jedno mi nie pasuje. Jaskier był ciekawski, taka jego natura. Dwa, głupi nie był. Nie wiem, może źle rozumuję. Ale gdybym spotkała swojego przyjaciela, który umarł na rękach innej kobiety, wiedząc ile dla tego przyjaciela ów kobieta znaczyła. Wiedząc, że odeszła razem z nim. I co? Nagle buuum! Triss? Włączyłby mi się jakiś znak zapytania nad głową i próbowałabym podpytać: o co chodzi?

A jeżeli przyjmujemy, że gry są kontynuacją książki (niekanoniczną, ale są) to z książek wynika, że bardziej lojalny Jaskier powinien być w stosunku do Yennefer, niż do Triss. Czemu nie próbował czegoś zrobić?


Odnośnie Jaskra. Lubię go. Nie twierdzę, że nie był przyjacielem Geralta, prawdziwym od serca, ale jednak tworzenie ballad o jego prywatnym życiu i Yennefer - było nieco niestosowne. Geralt mógł mieć na to (brzydko mówiąc) "wywalone", Yennefer raczej też, ale jednak. To taka forma nieuszanowania czyjejś prywatności. Wykorzystywanie na swój sposób przyjaźni dla własnych celów. Może cynizm jest tutaj zbyt ostrym słowem, faktycznie, ale jednak na swój sposób wykorzystywał sytuację.
 
Last edited:
Mówię o grze - w tym momencie. Chodzi mi o Jaskra z pierwszej części gry. Dlaczego nie zrobił tego wtedy?
Błędnie zakładasz, że "growa" trylogia to spójny, przemyślany twór, podczas kiedy jest zupełnie odwrotnie. W czasie kiedy powstawał pierwszy wiedźmin, nikt nie myślał o trzecim.
O ile można analizować serię jako całość pod kątem, na przykład, ewolucji gameplayu, czy adaptacji pewnych mechanik, o tyle rozkładanie scenariusza na czynniki pierwsze w podobny sposób po prostu mija się z celem. Jaskier nie powiedział Geraltowi o Yen z tego samego powodu, dla którego nie powiedział mu o Ciri, dla którego Triss z pierwszej części gry bardziej przypomina Yennefer, niż siebie samą, dla którego wprowadzono motyw Alvina - pierwsza część gry to w znacznej mierze parafraza sagi, która jednocześnie chciała być osobnym tworem "tylko" czerpiącym z pierwowzoru - miała pozostać świeża dla wyjadaczy znających sagę od lat i jednocześnie nie być przytłaczająca dla tych, którzy przygodę z wiedźminem zaczynają właśnie od dzieła REDani. Stąd amnezja Geralta i unikanie bagażu emocjonalnego związanego z jego wybranką i przybraną córką.

Tl;dr - Nie pisano tej gry jako początku trylogii.
 
Last edited:
Szincza, pewnie tak.

Zapewne dlatego - teraz, grając we wszystkie części po kolei i patrząc na całość mam pewne zgrzyty w zachowaniach tych postaci. Zachowanie Triss zarówno w I, jak i w II części było dla mnie zrozumiałe. W interesie Loży, czy w swoim własnym (pewnie w znacznej mierze w swoim własnym) poinformowanie Geralta o Yennefer i Ciri było nie na rękę. Nawet gdyby powiedziała o Ciri - przez Ciri Geralt dotarłby do Yennefer.

Natomiast przy Jaskrze miałam takie: ? ? ? - nad głową. Zoltana jeszcze umiałam sobie wyjaśnić - Jaskra nie.

Swoją drogą. Nadal drążąc temat amnezji Geralta. W pełni rozumiem dlaczego Triss ukryła przed nim jego relacje "rodzinne", czyli dużą część przeszłości. Ciekawe czy zdawała sobie sprawę z ryzyka jakie podejmuje. Przecież zawsze mogła pojawić się osoba, która "wypaplałaby" o Yennefer czy Ciri. Nie każdemu dałaby radę zamknąć usta. Po ataku Salamandry na Kear Morhen Triss mogła "wyprowadzić" Geralta od wiedźminów (tym samym odcinając go od źródła informacji - Eskel i Vesemir, bo znali Yennefer i Ciri, ale Lambert też był zagrożeniem: mógł coś palnąć przez czystą złośliwość), ale na szerszą skalę - zawsze istniało ryzyko, że ktoś mu coś powie.

Jakkolwiek wiedźmini mogli uznać, że zbytnie bombardowanie Geralta nadmiarem informacji może mu zaszkodzić, tak nie wierzę, że na dłuższą metę poszliby na przemilczenie faktu istnienia Ciri i Yennefer.

Yennefer może jeszcze. Z różnych względów. Ale Ciri? Dla nich była bardzo ważną postacią. Nie powiedzieć ojcu, że miał przybraną córkę? Nie, nie sądzę, aby ktoś na to poszedł z tej trójki. "Wyprowadzenie" Geralta z Kear Morhen odcinało Geralta od pozostałych konfratrów, ale nadal istniało ryzyko, że nie nad wszystkim zapanuje.
 
Last edited:
Rozumiem Triss - dlaczego to ukrywała, ale Jaskier? On chyba fanem Triss nie był, a Yennefer jednak coś był winien (sprawa z Riencem). Właściwie Yennefer nie musiała mu wtedy pomóc, a jednak pomogła, jeszcze opierniczyła go za śpiewanie o Ciri i stworzenie dla niej zagrożenia.
Trochę off - top, ale zaintrygował mnie wątek Jaskra. Bo w sumie czepiamy się Triss, że nie powiedziała Geraltowi o Yennefer, ale skoro ona tego nie zrobiła - czemu Jaskier też nie? Ciekawi mnie Wasza interpretacja tego faktu.
W jednej z wielu rozmów na ten temat, padały sugestie, że Triss mogła przekonać kompanów Geralta, żeby nic mu nie mówili, dla jego dobra. Bo kurowanie się z amnezji, blabla, a ona w końcu specjalizowała się właśnie leczeniu, więc wie lepiej. Natomiast, jak pisał Szincza, było to już dorabianie post factum, bo scenariusz jedynki nie ułatwiał twórcom kontynuacji, czy wyjaśniania takich właśnie spraw.
 
Zi3lona, właściwie też o tym pomyślałam, ale jednak ryzyko wciąż pozostawało. Przecież nie udałoby jej się zamknąć ust wszystkim. Mogła nakłamać w pewnym momencie Wiedźminom, Zoltanowi, Eskelowi, że powiedziała Geraltowi o Yennefer, ale on z Triss jest szczęśliwy, nie chce do tego wracać, blabla, blabla. Oni z kurtuazji nie poruszaliby tego tematu - uznając za zamknięty. Ale moim zdaniem to też byłoby ryzykowne: nie byłaby w stanie zamknąć ust wszystkim. Musiałaby kontrolować każdą rozmowę Geralta, albo zamknąć go w złotej klatce. Poza tym, musiała chyba liczyć się z faktem, iż nie wszyscy muszą się z zachowaniem Triss zgadzać - w przypadku takiego Lamberta - czysta złośliwość przy rozmowie.

Swoją drogą. Nie obawiała się, że Ciri może się pojawić? Nikt nie wiedział, gdzie Ciri się udała, ani kiedy powróci. Ryzyko zawsze pozostawało. Przecież gdyby Ciri zobaczyła Geralta w ramionach Triss, na pewno nie zostawiłaby tematu Yennefer w spokoju. Pojawić mogła się również sama Yennefer. Chociaż z wypowiedzi Sheali (jeżeli ją "oszczędziłam") wynika, że Loża wiedziała, co się działo z Yennefer.

Pytanie: czy wiedziała o tym również Triss?

Właściwie Yennefer jako zakładniczka Cesarza stawała się jeszcze mniejszym zagrożeniem dla jej związku z Geraltem, ale jednak...

Amnezja Geralta dla Triss była dla niej niczym manna z nieba. Wreszcie mogła zdobyć tylko dla siebie mężczyznę bez widma Czarnej za swoimi plecami. Kobieta po prostu wykorzystała idealną okazję do osiągnięcia swojego celu. Rozkochanie w sobie mężczyzny, którego wcześniej mieć nie mogła.

Zresztą Triss nie musiała karmić Geralta kłamstwami o jej związku z nim. Ona z automatu stała się "tą" jedyną dla Wiedźmina, gdy zorientowała się, że Geralt nie pamięta swojej przeszłości. Początkowo ostrożnie, ale w momencie, kiedy Geralt daje Triss pierścionek: Ty naprawdę jej nie pamiętasz. Triss wiedziała, że furtka jest otwarta.

Ale hmm, pomijając motywację Triss to jednak numer z amnezją w dalszym ciągu pozostawał mocno ryzykowny i w dłuższej perspektywie skazany na niepowodzenie.

Jeszcze jedna kwestia związana z Triss: Zabójcy Królów. Odnośnie wiedzy Triss na temat Loży. Spotkałam się z takowymi opiniami, że Triss nie wiedziała o charakterze i planach Loży.

Przy całej sympatii do tej postaci. Przeczą temu wydarzenia z książek. Pierwsze zebranie Loży, gdzie Fillipa jasno mówi o swoich planach względem Ciri. Spotkanie Loży z Ciri i głosowanie, w którym Triss brała udział. Przecież Fillipa jasno wyłożyła swoje cele. Nie mówiąc już o relacjach ze związku Fringilli Vigo i Geralta, które Triss słyszała. Jestem raczej zdania, że Triss doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaki Loża ma charakter, natomiast faktycznie nie znała wszystkich jej poczynań. Fillipa zdawała sobie doskonale sprawę, z relacji jakie łączą Geralta i Triss. Skoro Triss nie umiała się jasno określić po czyjej stronie tak naprawdę stoi - zbyt głębokie wtajemniczanie jej w sprawy Loży byłoby czystym samobójstwem.

Kiedy prześledziłam rozmowę Geralta z Triss, gdy ten ją uwolnił, po raz drugi, Hmm, trochę Triss jak dla mnie postawiła się w roli "niewinnej" ofiary.

Nadal podtrzymuję: Triss i Yennefer to jak Witold i Olgierd. Dopóki była Yennefer Triss zawsze była w głębokim cieniu w oczach Geralta. Nigdy ta pierwsza, zawsze ta druga - dostawały jej się ochłapy. W chwili gdy uzmysłowiła sobie, że Geralt Yen nie pamięta - stała się tą pierwszą. Uzyskała pierwszy cel. Natomiast Loża: była jej ofiarą, ale nie była "niewinna". Wiedziała jaki charakter ma Loża i o co tam chodzi. Miała prawo uznać, że potężne czarodziejki, które w większości były doradczyniami władców są dla niej szansą na rozwinięcie skrzydeł, zrealizowanie swoich ambicji. Chciała mieć i Geralta, i politykę/karierę jednocześnie. Ofiarą stała się, bo nie miała inteligencji Yennefer, Sheali czy Fillipy i szybko została zwykłym narzędziem (do tego takim, któremu nie ufano do końca).

Dziwi mnie tylko jedno w zachowaniu Triss w Dzikim Gonie. Po całej aferze z królem Foltestem, że Triss zgodziła się ponownie na wplątanie się w politykę na dworze króla Tankreda.

Z jednej strony wreszcie mogła odtworzyć Radę i Kapitułę na własnych zasadach, zapewne zdrowszych, niż wcześniejsze. Mówi o swoich planach w Kovirze, że to szansa, której nie za nic w świecie nie przepuściłaby. Tak, ma możliwość wreszcie zrealizowania swoich celów. Dostała wreszcie to, co zawsze chciała mieć: Geralta i karierę zawodową (w pewien sposób niezależność).

Chociaż dla mnie to trochę, hmm, skoro sparzyła się raz, na polityce, zobaczyła jak ona wygląda. Przyznam zupełnie szczerze: po całej sprawie z Foltestem, po posmakowaniu bezwzględności polityki dla swojego i ukochanego dobra trzymałabym się od tego cholerstwa z daleka zaszyta w jakimś samotnym domku na pustkowiu. Triss ewidentnie smykałki do polityki nie miała, a już raz się sparzyła. Tak, ambicje to jedno, ale jednak pewien zdrowy rozsądek i mierzenie sił na zamiary - to drugie. Fajnie, że wreszcie osiągnęła upragnione cele, ale czy to jej w szerszej perspektywie wyszłoby na dobre to już otwarta sprawa. :/
 
Last edited:
Zi3lona, właściwie też o tym pomyślałam, ale jednak ryzyko wciąż pozostawało.
Dlatego są to tylko spekulacje, o dokładne wyjaśnienie musiałabyś spytać twórców scenariusza.
A co do wyboru Triss, czy Yennefer - książkowo nie mam wątpliwości. Triss była tam drugo, czy trzecioplanową postacią i nie bardzo się liczyła. W grach zachowała się paskudnie i w stosunku do Geralta, i w stosunku do Yen (czarodziejka też mogła powrócić i potrzebować pomocy), więc także nie miałam dylematu.
 
Zi3lona, akurat w przypadku Yennefer Triss nie musiała się przejmować. Będę brutalnie szczera: dla Triss - martwa Yennefer to najlepsza Yennefer. Więcej nie stanie jej na drodze do Geralta.

Poza tym Yennefer przestała być jej przyjaciółką już w książkach. Yennefer jasno dała jej to zrozumienia, że nie ma między nimi przyjaźni. Triss mogło nie obchodzić, co się dzieje z Yennefer, liczył się Geralt, no i Ciri. Na dobrą sprawę mogła nie chcieć narażać swojego życia, ale odmówienie pomocy dla Ciri do Geralta oznaczałoby zamknięcie sobie ewentualnej drogi powrotu do niego, a przecież na ten powrót ona po cichu cały czas liczyła.

Bo czym innym była scena przy fontannie. Nie widziałam jeszcze osoby, która byłaby pijana po wypiciu połowy kieliszka wina i wytrzeźwiałaby w 2 minuty, no chyba że wino było magiczne. Chciała sprowokować "romantyczną" sytuację i tyle.

Inna sprawa, że jednak była coś winna Wiedźminowi, w pewnych stopniu Geralt wpakował się w aferę z królami przez nią (świadomie lub nieświadomie), więc zostawienie go samemu sobie w Novigradzie byłoby nie w porządku. No i druga sprawa: potrzebowała pomocy Geralta: chociażby na balu.
 
Last edited:
Zi3lona, akurat w przypadku Yennefer Triss nie musiała się przejmować. Będę brutalnie szczera: dla Triss - martwa Yennefer to najlepsza Yennefer. Więcej nie stanie jej na drodze do Geralta.
Poza tym Yennefer przestała być jej przyjaciółką już w książkach. (...)

Wnioskując po finale powieści, to niekoniecznie. Imo, zachowała się paskudnie wobec najlepszej kumpelki, a takich rzeczy zwyczajnie się nie robi. Nie podbierasz faceta przyjaciółce i tyle. Szczególnie, kiedy facet i przyjaciółka mają taką historię, jak Yen i Geralt. I kiedy wykorzystujesz w tym celu jego chorobę. Świństwo na świństwie, świństwem poganiane.
 
Top Bottom