Triss Merigold, czarodziejka z Mariboru

+
xxgwxx bardzo dziękuję za wyjaśnienie kwestii z Emhyrem. Była dla mnie dość mglista, ale faktycznie, to co piszesz ma ręce i nogi.

Korzystając z urlopu zdrowotnego i nudy z nim związanej przerzuciłam internet nieco w temacie Wiedźminlandu.

Jedna myśl mi się nasunęła odnośnie słynnej amnestii Geralta. Spotykałam się dyskusjami na tym, że Triss nie wiedziała, czy Yennefer w ogóle żyje. Skoro Geralt żył - musiała żyć Yennefer. Dla mnie to nie jest oczywiste. Ostatnio widziała Geralta i Yennefer w Rivii. W przeciągu tych trzech lat coś mogło się wydarzyć. Skoro Geralt do Kear Morhen wrócił ledwo żywy z amnezją to nie było żadnej gwarancji, że Yennefer też przeżyła.

Moim zdaniem logicznym w takiej sytuacji ruchem ze strony Triss było upewnienie się - co się stało z Yennefer. A Loża miała środki, aby to ustalić. A ze słów Sheali wynika, że losy Yennefer były raczej Loży znane. Gdyby Triss wiedziała, że Yennefer jest martwa ukrywanie przed Geraltem dawnej miłości nie miałoby najmniejszego sensu. Po co? Skoro ta osoba nie żyje. Ilu mężczyzn ponownie wiąże się z innymi kobietami po śmierci żony? A więc Triss musiała wiedzieć, że Yennefer gdzieś jest, albo bardzo mocno się tego domyślać, bo tylko wtedy zatajenie przeszłości Geralta miało sens.
 
Próbujesz doszukać się logiki w miejscu, w którym jej nie ma. Szukasz sensu tam, gdzie scenarzyści do spółki z ludźmi trzymającymi władzę wzruszali ramionami nie przejmując się takimi drobiazgami jak zgodność wydarzeń czy logika fabuły. Starasz się sklecić trzymający się kupy gmach na fundamentach nawet nie tyle dziurawych, co wypełnionych lotnymi piaskami i minami przeciwpiechotnymi. Jeśli sądzisz, że ktokolwiek z redów zastanawiał się nad ciągiem przyczynowo-skutkowym, to się bardzo mylisz. Te gry są pod tym względem tak samo spójne jak przeciętny kinowy blockbuster. Myślenie szkodzi.
 
A ogród? No ludzie dajcie spokój. Gracie w grę, w której masakrujecie za pieniądze.
Wiesz, ogród ogrodem, ale to tak jakby, kogo ugościłeś, wszedł ci do altanki na działce, dosłownie zniszczył ją, zdemolował itd., bo czegoś szukał. Już nie chodzi o koszty związane ze szkodami, tylko o sam fakt - zaufałeś komuś, idziesz do sklepu, wracasz a tu same ruiny. Sytuacja moim zdaniem porównywalna z włamaniem do pracowni Myszowora - już nie chodzi o sam włam, że tam Geralt przy okazji poszatkował wypchane zwierzątka, tylko o sam fakt, że się komuś zaufało (z różnicą, że Myszowór niezbyt ufał) i ten ktoś zrobił coś, co nie powinien. Już nie mówiąc, że tamten ogród to był obiekt religijny - to lepszym porównaniem zamiast altanki byłaby jakaś kapliczka.



Wybrać uszanowanie uczuć religijnych i obyczajów skeligijskiej społeczności i nadal nie wiedzieć, co się stało z Ciri? Czy zniszczyć świątynię, zniszczyć swoje dobre imię, narazić się na ostracyzm, ale dowiedzieć się prawdy o Ciri - dzięki Skjallowi udało się dojść do Umy.

Konsekwencje opóźniania poszukiwań Ciri mogły być katastrofalne. Moim zdaniem Yennefer nie chodziło tylko o Ciri (znaczy o nią głównie), ale Yennefer zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie ze sobą Dziki Gon.

Po prostu, Yennefer mogła przekalkulować koszty - zniszczenie świątyni vs. konsekwencje związane z nieznalezieniem Ciri.
Zestawienie z nekromacją w postaci Triss i Yennefer zostało już przytoczone - Triss uznała, że tak nisko się nie potraktuje, ale z drugiej Yennefer właściwie po trupach do celu - nie ma omletu bez rozbicia jajek - by odnaleźć Ciri. I rozumiem zachowanie w pełni. Poniekąd też rozumiem zachowanie Triss - dla Yennefer Ciri była córką a dla Triss kim? Na pewno tak silnie nie były związane ze sobą, dlatego też ruda postanowiła jednak po nekromancję nie sięgać, bo nie miała odpowiedniej motywacji.
 
Last edited:
Kubolmen, bardziej optowałabym za podejściem Yennefer do sprawy w inny sposób. To prawda, co piszesz, ale Yennefer - jeżeli mamy usprawiedliwiać jej zachowanie w ogrodzie to można pójść inną drogą.

Wybrać uszanowanie uczuć religijnych i obyczajów skeligijskiej społeczności i nadal nie wiedzieć, co się stało z Ciri? Czy zniszczyć świątynię, zniszczyć swoje dobre imię, narazić się na ostracyzm, ale dowiedzieć się prawdy o Ciri - dzięki Skjallowi udało się dojść do Umy.

Konsekwencje opóźniania poszukiwań Ciri mogły być katastrofalne. Moim zdaniem Yennefer nie chodziło tylko o Ciri (znaczy o nią głównie), ale Yennefer zdawała sobie sprawę z zagrożenia, jakie niesie ze sobą Dziki Gon.

Po prostu, Yennefer mogła przekalkulować koszty - zniszczenie świątyni vs. konsekwencje związane z nieznalezieniem Ciri.

Przepraszam za off - top o Yen, tak wiem, to temat o Triss. :p
 
Wiesz, ogród ogrodem, ale to tak jakby, kogo ugościłeś, wszedł ci do altanki na działce, dosłownie zniszczył ją, zdemolował itd., bo czegoś szukał. Już nie chodzi o koszty związane ze szkodami, tylko o sam fakt - zaufałeś komuś, idziesz do sklepu, wracasz a tu same ruiny. Sytuacja moim zdaniem porównywalna z włamaniem do pracowni Myszowora - już nie chodzi o sam włam, że tam Geralt przy okazji poszatkował wypchane zwierzątka, tylko o sam fakt, że się komuś zaufało (z różnicą, że Myszowór niezbyt ufał) i ten ktoś zrobił coś, co nie powinien. Już nie mówiąc, że tamten ogród to był obiekt religijny - to lepszym porównaniem zamiast altanki byłaby jakaś kapliczka.

Źle mnie zrozumiałeś. Ja bynajmniej tego nie usprawiedliwiam. Jednak dostrzegam Yenneferską desperację i motywację oraz cel (oraz jego wagę) do którego dąży. Na drugiej szali stawiam ten sakralny ogród. No i jakoś tak mi wychodzi..że kompletnie mnie ten ogród nie obchodzi. Bo all in all, to jest jednak 'przedmiot', rzecz materialna w każdym razie, bez większego znaczenia. To jest taki stan wyższej konieczności ;) Poświęcasz jedno, żeby ratować coś znacznie cenniejszego.
Na pewno tak silnie nie były związane ze sobą, dlatego też ruda postanowiła jednak po nekromancję nie sięgać, bo nie miała odpowiedniej motywacji.

Pytanie , czy Triss w ogóle umiałaby nekromancję wykonać hehe
Ponoć jest to bardzo trudne i raczej rzadka umiejętność wśród czarodziejów :D
 
Kubolmem.

W kwestii Triss dla niej Ciri była jak młodsza siostra. Pomijając rozważania, czy Triss traktowała w Kear Morhen Ciri jako drogę do łóżka Geralta, czy faktycznie żywiła jakieś uczucia względem Niespodzianki (albo jedno i drugie), to jednak Triss była Ciri coś winna. Chodzi mi o to, że po opuszczeniu Kear Morhen praktycznie nie zrobiła nic dla Ciri, a wręcz przeciwnie - knuła z Lożą.

Nawet przy całej mojej sympatii do Triss. Merigold była świadkiem rozmów Fillipy z Fringillą o planach względem Geralta i Ciri. Nie zrobiła absolutnie NIC, żeby zmienić ten stan rzeczy. Siedziała cicho, co oznacza, że zgadzała się na poczynania Loży. Mogła spróbować skontaktować się z Geraltem incognito - była z nim w dobrych stosunkach. Poza złością i zazdrością w oczach nie wykonała żadnego ruchu. Więc w pewien sposób "pobrudzenie" sobie rąk nekromancją byłoby jedną z form "zmazania" win. Oczywiście, jeżeli wybieramy opcję, że Geralt prosi o nekromancję.

Bardziej przekonałby mnie argument w wykonaniu Triss, że nie zna się na nekromacji. Nie ma takiej mocy i wiedzy. Przecież w Krwi Elfów sama przyznała Wiedźminom, że jest za słaba, aby pomóc Ciri, więc umiała przyznać się do "niekompetencji".

Raison D'Erte.

Ano taka moja wada :p, że raczej doszukuję się jakiejś logiki w zachowaniu ludzi/bohaterów. W poczynaniach Yennefer jednak widać logikę działań. Nawet w podejściu Yennefer "po trupach do celu" widać pewną konsekwencję zachowania- coś wynika z czegoś. Jej zachowania nie są z "rzyci" wyciągnięte.

W zachowaniu Triss pojawia mi się sporo znaków zapytania, chyba że uznam, że to po prostu postać idąca mocno na przysłowiowy "żywiół" i trochę chaotyczna w działaniu, a jeżeli nie chaotyczna - to krótkowzroczna.

A jeżeli uznajemy Triss za manipulatorkę, to jednak patrząc na jej manipulacje - była manipulatorką stosunkowo słabą. Manipulować też trzeba umieć, chyba że główna baza manipulacji opiera się na narobieniu bigosu, a potem zrobieniu z siebie ofiary "systemu". Tylko że dla mnie to jest numer na przysłowiowy "raz", bo jeżeli jedzie się na tym przez dłuższy czas - wychodzi się na osobę głupią, a nie wiem, czy ktoś chce być tak postrzegany. :p Dobra, Carthia van Canten. :p
 
Last edited:
Ponieważ Yennefer pojawiła się dopiero w ostatniej części, przez co nie była za bardzo obciążona bagażem scenariuszowych dziwactw. Można ją było wsadzić do gry bliską tej postaci, którą znamy z książek. Triss ciągnęła za sobą ogon dwóch części (w tym jednej, w której robiła za nibyYennefer), podczas tworzenia których nikt nie myślał o tym, co będzie w ewentualnej przyszłości. Tak jak wcześniej pisał @Szincza, w takim przypadku rozpatrywanie zachowań postaci zgodnie z logiką nie wiedzie do żadnego celu, bo przy tworzeniu scenariusza logika siedziała w schowku na szczotki przywalona wielkim pudłem z napisem "dostosowanie do medium".
 
Top Bottom