Ja patrzyłam bardziej na to:
(Wiki)
„Grafomania (z
greckiego: „gráphein” – rysować, pisać i „mania” – szaleństwo), patologiczny przymus pisania utworów literackich
[1]. Określenie o wydźwięku pejoratywnym.
W większości wypadków pojęcie to dotyczy natręctwa pisarskiego występującego u osób, o których sądzi się, że nie mają odpowiedniego talentu
[2]. Jednak grafomania nie musi wiązać się z brakiem predyspozycji pisarskich, może wynikać z rozmijania się z percepcją sztuki i literatury właściwej dla danej epoki. Grafomania jest bardziej zauważalna u autorów, którzy łączą przymus pisania z dążeniem do upowszechniania swoich utworów, mimo negatywnej oceny ich poziomu artystycznego.”
= Przymus pisania, bycia na świeczniku za samo to, nie muszą to być złe utwory, ale muszą być napisane, świat ma obowiązek je poznać. I nie muszą być pisane jeden po drugim natychmiast.
Ed.
Imo czymś innym jest pisanie po to, żeby mieć z tego hajs i sławę, a czym innym chęć opowiedzenia ciekawej historii.
Pamiętam swoje ogromne rozczarowanie, kiedy Sapkowski bez ogródek stwierdzał, że ma wywalone na Geralta et consortes. Pisanie to praca, dzięki i do widzenia. A jednocześnie parcie „na szkło”, i taka pełna… pychy chyba?… postawa, że piszę wspaniale.
Jakoś mi to mocno przeszkadza.
Ale może idealizuję ten zawód za bardzo.
Ed2.
@Yngh Obrażonych i zdegustowanych min pan Sapkowski nam nie szczędzi, więc nie zrobiłyby na mnie wrażenia kolejne