Nie szkoda wam strzępić klawiatur na dziadostwo jakim jest archetyp millu? Niech sobie istnieje gdzieś tam, w jak najbardziej marginalnym odsetku gier, żeby obrońcy różnorodności się nie czepiali. Tyle.
"Co nie jest zabronione to jest dozwolone" - stąd też nikt nikomu millem grać nie zabrania. Co nie zmienia faktu, że granie przeciw niemu jest długie, nudne oraz obserwuje się w moim przekonaniu mocne naginanie podstawowych zasad Gwinta. Coś jak z bekaniem przy obiedzie. Bana/mandatu od władz za to nie dostaniesz, ale w oczach współbiesiadników będziesz frajerem niegodnym szacunku i zaproszeń na kolejne wspólne posiłki.
Ostatnio mill trochę osłabł, a mianowicie jego binarność spadła. Teraz nawet nie trzeba mieć decku specjalnie przygotowanego na mill i idzie z nim wygrać (ja np gram sobie teraz Dzikim Gonem - średnia przewijalność własna ale jest i daje radę). Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam żadnej ochoty grać przeciw millowi. Szkoda, że ostatnio pogrywając trochę PL i testując pomysły trafiam na mille nader często.
Argumenty obrońców millu w postaci: "ale przeciwnik musi mi pomóc się przewinąć" litościwe potraktuję minutą wymownego milczenia, już kiedyś pisałem co myślę o ludziach i ich wiedzy o Gwincie, gdy używają tak przemyślanych uzasadnień.
Także powtarzam, szkoda strzępić klawiatury. Niech mill pozostanie możliwością, jakimś memem, ale niczym regularnie widywanym w rozgrywkach. A jak ktoś ma czas i chęci, zawsze może jednemu z drugim fanowi millu, gdy go spotka przy stole, przypomnieć o podstawowej cesze decków millowych -
bardzo długim czasie każdej rozgrywki.
P.S. zdarzało się, że po takim przypomnieniu fani millu byli na tyle zdeterminowani aby znaleźć mnie na GwentDB i wysłać prywatne wiadomości, aby wyrazić swoje wzburzenie moją postawą, także ostrzegam co wrażliwszych