[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Dopiero teraz miałam okazję nadrobić, bardzo wnikliwa analiza, szanuję że zechciało Ci się na to poświęcić tyle czasu. Myślę, że mogę się zgodzić chyba po raz pierwszy z niemal wszystkimi częściami.
A dziękuję, bardzo mi miło, @joszcz :beer: :ohstopit:
Wciąż zawiedziona jestem, że netfliks nie zdecydował się na cotygodniową emisję odcinków (wówczas bylibyśmy teraz w połowie sezonu). Dlatego tym rewatchem i analizą postarałam się przedłużyć sobie przyjemność z oglądania, skoro następny sezon najwcześniej wiosną za rok...

Zaczęłam się tylko zastanawiać jak przedstawione będzie Tir na Lia, bo skoro wiemy już, że elfia architektura inspirowana jest kulturą rdzennych ludów Ameryki Płd. to jak zamierzają przedstawić całe miasto? Ciekawe czy pójdą w konswekencje i dostaniemy coś w stylu Machu Piccu, czy raczej coś klasycznego jak Rivendell?
W sumie nie myślałam jeszcze o wyglądzie Tir na Lia :p Miasto rdzennych Amerykan jako stolica Aen Elle brzmi zabawnie, zapewne w tym kierunku pójdą. Wieża Jaskółki pewnie będzie w stylu Tor Lara...

Co do strojów to nie do końca się zgadzam co do Nilfgaardu. Mi hełmomaski się spodobały ze względu na skojarzenie z antycznymi hełmami, za to szlafrok Cahira może i byłby fajny, gdyby go nosił np. tylko po zamku i do tego nie miał fryzury jak babcia mojego byłego, fanka lakieru do włosów i mocnych farb.
Zgadzam się, że szlafrok Cahira wyglądał bardziej jak strój do noszenia wewnątrz. Jednak odebrałam to też tak, że Nilfgaard ma odrębną kulturę oraz klimat, więc takie egzotyczne szlafroki mogłyby być u nich strojem do noszenia na codzień.
Co do jego włosów - akurat zdecydowanie wolę je od fryzury z pierwszego sezonu :p Wiem, że niektórym nie odpowiada ta nowa fryzura, ale pewnie już niebawem będzie musiał z niej zrezygnować opuszczając Cintrę po raz ostatni...

Właśnie bardzo doceniam spójny styl Fringilli i ucieszyło mnie, że przynajmniej w ostatniej scenie dostała drugą suknię. Już się bałam, że w przeciwieństwie do Francesci spędzi cały sezon w jednej. Jednak zabawne jest, że taki Filavandrel miał w tym sezonie więcej nowych ubrań niż Jaskier, monarchowie i wszyscy magowie poza Enid i Yen...

A casting Meve pewnie był podytkowany głównie podobieństwem wizualnym do jej matki Kalis. Szkoda, że Demavend z ojcem nic wspólnego nie ma...

Kompletnie nie rozumiem po co Yennefer budzi Jaskra i każe mu latać z tym kamieniem. Znaczy się rozumiem, chcieli dać mu coś do robienia, chcieli więcej scen między tą dwójką to wymyślili jakiś pretekst, tylko że on jest kompletnie bez sensu bo później ten kamień nawet niczemu nie służy.
Jestem tego samego zdania - to jedyny odcinek serialu, gdzie Jaskier był zbędny, a jego obecność nie sprawiała mi przyjemności. Ten kamień to w ogóle nie wiem czemu mial służyć - z tego co zrozumiałam to jego znaczenie było po prostu symboliczne, metaforyczne.

I wolałabym, żeby Yen użyła zrobionego przez nią eliksiru do przepędzenia Voleth - to by miało logiczny sens. Bo nie zostało wytłumaczone czemu podcięcie przez nią żył zmusiło Voleth do opuszczenia ciała Ciri, po czym wygląda to tak, że Voleth została uwięziona w ciele Yen, zamiast kontrolować je tak, jak przed chwilą panowała nad Ciri...
 
a czy wiecie ze w naturze obce gatunki tez sie rozmnazają ? i mają nawet płodne potomstwo? nie widze nie ścusłości za bardzo
 
Ja nawet nie wiem, o czym wy piszecie z tym polskim serialem, nie pamiętam co on robił w tej materii.
Motywem przewodnim polskiego serialu było to, że wiedźmini to bezduszne istoty, a Geralt jest inny, zdolny do uczuć. Pod koniec serialu nawet stwierdza on, że jednak nie jest on wiedźminem, tylko bardziej człowiekiem.

Nie przypominam sobie, by z książek wprost wynikało, że tylko Geralt jest w stanie odczuwać jakiekolwiek emocje, a dla jego braci są one całkowicie niedostępne.
Do cytatu z Okruchu Lodu odniosłam się poniżej.

Oczywiście o tym, że społeczeństwo traktuje wiedźminów jak nieludzkie istoty bez uczuć wiemy z książek, jednak z tego co widzimy to mit... Lub przynajmniej - duża hiperbola i uproszczenie tematu.

Specjalnie wróciłam do Twojego posta w poszukiwaniu odpowiedzi na moją wątpliwość i jej nie znalazłam w cytowanych przez Ciebie fragmentach:

Ten fragment oddaje chyba najlepiej to o czym piszę. Sorry, znów długi i jeszcze źle sformatowany ;)
W tych cytatach widzę po prostu stoicką postawę, brak sentymentalności, brak zainteresowania polityką czy problemami, które wiedźminów nie dotyczą ani nie obchodzą.

I z łatwością mogę sobie wyobrazić, że jacyś mnisi-asceci, pustelnicy, krasnoludcy górnicy w Mahakamie czy gdurowaci rybacy gdzieś w dalekiej wiosce na Skellige mogliby mieć identyczną postawę co wiedźmini w powyższych cytatach.
Nie widzę tam jakichś nienaturalnych, robotycznych postaw, niespotykanych wśród zwykłych ludzi... Ani nie widzę wzmianki, że każdy wiedźmin prócz Geralta jest bezduszną maszyną. Wzmianka o wyjątkowości Geralta w tej kwestii pada gdziekolwiek w powieściach?

I nie rozumiem czemu negujesz ogromny wpływ wychowania wiedźminów, kształtowania ich do tego zawodu od najwcześniejszych lat dzieciństwa, wpływ profesji wykonywanej od dekad, wpływ pogardy społeczeństwa w stosunku do nich - na postawę wiedźminów wobec świata i ich podejście do życia.
Czy Twoim zdaniem to jakaś mentalna mutacja sprawia, że wiedźmini wiedzą, że nie umrą w łóżku ze starości lecz podczas walki? Samodzielnie nie są w stanie do takich wniosków dojść?

Nawet gdyby nie byli mutantami to ich stoicyzm, cynizm czy pragmatyzm nie wygląda na coś kosmicznego i nienaturalnego.


A cały wic polega na tym, że Geralt odczuwa emocje chociaż nie powinien zgodnie z "projektem" więc za czym to byłby argument?
A nie po prostu - "niezgodnie z powszechnym stereotypem"?
Po prostu nie widzę nigdzie w Sadze dowodu na to, że tylko Geralt odczuwa emocje, że tylko on ma uczucia.


przy waszych interpretacjach znaczny odsetek wiedźminów by się szybko wysypał, ruszywszy w świat. A to dawaliby się przekupić i zostawali bodyguardami możnych, a to rzucaliby to zajęcie w cholerę bo by się zakochali i jeszcze milion innych przypadków. Wiedźmin podatny na emocje może np. mścić się, dać się na coś namówić, dołączyć do strony sporu skuszony ideologią, rzucić swoje zajęcie dla kogoś lub czegoś, mieć skrupuły itd.
Na temat wiedźminów sprzed upadku Kaer Morhen kanon książkowy nie mówi nam nic, możemy sobie jedynie fantazjować jak to wyglądało w czasach ich świetności.

W kanonie gier oraz serialu jest właśnie jak mówisz - wiedźmini dawali się przekupić, zostawali bodyguardami, najemnikami, zakochiwali się czy rezygnowali ze swojego zawodu. I powiedziałabym, że nie przeczy to książkom, bo w książkach na ten temat po prostu nic nie wiemy, tak samo jak nie wiemy nic o szkole Gryfa czy historii powstania zakonu.

Edit: jak trafnie zauważył @adventus.991 - w Sezonie Burz jednak widzimy dowód na to, że wiedźmini (tak jak w grach i w anime) - porzucali swój zawód i dawali się przekupić.

Więc polski serial wymyślił sobie inny kanon, gdzie wiedźmin to terminator, a jedynie Geralt odczuwa pociąg seksualny, gdy inni wiedźmini już nie. Jest coś takiego w książkach? Nie ma - jest za to stereotyp chutliwości wiedźminów. Tak więc interpretacja Brodzkiego o zaprogramowanych maszynach wydaje mi się po prostu mniej wierna książkom niż kanon netflixa/redów w tej kwestii.

Zresztą Sapkowski w Sezonie Burz sugeruje nam, że Koty dokonały czegoś niewybaczalnego dla Wilków. I wiemy, że w starym komiksie Zdrada opartym na szkicu niewydanego nigdy opowiadania ASa Koty dały się przekupić Kaedwenowi i brały udział w Rzezi Kaer Morhen. A idąc zgodnie z Twoim tokiem myślenia żaden wiedźmin nie był w stanie do bardziej złożonych procesów myślowych niż schemat: zabij potwora - odbierz zapłatę. A wręcz bardziej realistyczne jest, że w czasach świetności wiedźmiństwa jakieś jednostki mogły odrzucać założenia zakonu, by realizaować się w sposób, który uznają za lepszy. Inna kwestia to to, że wówczas realistyczne jest założenie, że prosperujące szkoły wiedźmińskie powinny były reagować, gdyby się dowiadywały, że ich wychowanek zacząl pobierać haracz na trakcie handlowym, czy reklamuje swe usługi płatnego mordercy elfów...

Twojej tezie przeczy też fakt, że Coen poszedł walczyć z Nilfgaardem. To jednak nie tylko Geralt nie był bezduszną maszyną zaprogramowaną do konkretnych funkcji? Tylko Geralt i Coen? A może po prostu naciągany jest mit, że wiedźmini nie są zdolni do ludzkich uczuć, emocji oraz decyzji?

Offtop - czy wiadomo cokolwiek o innych niewykorzystanych pomysłach Sapkowskiego, w tym o niewykorzystanych opowiadaniach? Bo czytałam tylko o "Zdradzie"...

Wiedźmini są w stanie odtwarzać pewne reakcje na emocje, co nie zmienia faktu że ich nie odczuwają. Dlatego wiedźmin może się śmiać grając w łapki z Ciri, ale to nie oznacza że czuje szczęście, radość (to dla mnie najbardziej prawdopodobne i zgodne z ówczesną wiedzą naukową). Androida też możesz nauczyć płaczu lub śmiechu, ale czy on naprawdę będzie smutny albo wesoły? To dla mnie najlepsza analogia. Światło na te mechanizmy rzuca też Istredd jak to działa
Dla mnie to przerażająca analogia :p Zaprogramowany android imitujący śmiech, by nie przestraszyć dziecka pustką tkwiącą w środku...

Jakby ktoś się już chciał upierać przy interpretacji, że wiedźmini to bezemocjonalne maszyny to więcej sensu ma pójście w kierunku osłabienia emocji, przygaszenia ich, sprawienia, że wiedźmin staje się na nie mniej podatny. A nie, że staje się zaprogramowanym robotem niezdolnym do szczerego uśmiechu...


4. Sapkowski zrobił typowego Sapkowskiego i nie przywiązywał wagi do tego elementu zbudowanego w opowiadaniach
To jest nawet niewykluczone, niestety.

Choć podany przez Ciebie cytat z Okruchu Lodu da się też interpretować tak, że wiedźminom od małego wbija się do głowy, że nie są zdolni do odczuwania uczuć i emocji. Powszechny mit, który nawet wiedźmińskim uczniom wbija się do głów. Jednak czy jest to prawda? Może to półprawda, wbijana do głów poprzez indoktrynację, dla zrobienia z nich lepszych zawodowców?

Nawet jak mutacje osłabiały emocjonalność wiedźminów to może niekoniecznie ją niwelowały zupełnie? Jak Coen zdolny był do porzucenia fachu dla obrony ojczyzny to czemu miałby się nie zdecydować na założenie rodziny, niczym ten inny wiedźmin w grze?



Wydaje mi się, że to kiepski przykład w dyskusji. Piszesz wyłącznie o pierwszym opowiadaniu, które ze zrozumiałych przyczyn różni się od budowanego później uniwersum.
Nie tak dawno powoływałeś się na przykład z Kwestii Ceny, gdzie Geralt za pomocą jakichś nieznanych nam mocy dostrzegł dziecko w łonie Pavetty, podając to za przykład niespójnego worldbuildingu :p Niestety w książkach nie brak takich sprzecznych elementów, a nam pozostaje spróbować dopowiedzieć sobie sposób, w jaki można to logicznie połączyć...



Już widziałem przypadki, gdy autor mówił i miał na myśli jedno, ale w praktyce mimochodem wychodziło mu co innego. Tolkien zarzekał się że w żaden sposób nie nawiązywał do I i II wojny Światowej we Władcy, a ludzie jednak takie nawiązania wrzucone nieświadomie dostrzegają. Rowling widzi w Snape'e postać tragiczną, acz pozytywną, a w książkach wypada jako skończony dupek, wręcz drań. Zdarzają się po prostu przypaki że autor podświadomie tworzy co innego niż miał na myśli.
Zgadzam się całkowicie - również przyszła mi do głowy analogia z 2WŚ w LOTR, która zdaniem Tolkiena nie miała miejsca wcale.
Swoją drogą tak samo odbieram słowa Sapkowskiego, że w jego świecie nie ma żadnych odzwierciedleń jego podejścia do problemów naszego świata :coolstory: A przecież widać, że nie pisał książek w próżni i pewne poruszone tematy, analogie oraz przekazy na ich temat są dla czytelnika oczywiste...

Co do Rowling to zabawne jest, że ona ciągle się upiera, że Draco jest postacią niezaprzeczalnie obrzydliwą i okropną, a do Snape'a ma odwrotne nastawienie.
Tymczasem - wiele czytelników dostrzega w książkach jednak coś innego, co Rowling widocznie napisała nieświadomie i niezgodnie z pierwotnym założeniem. Być może tak samo było z ludzkością wiedźminów...

Szczerze to wolałbym żeby Sezon Burz nie powstał w ogóle.
Ja mam problem z nazywaniem go "ósmym tomem Sagi" :p I też uważam, że wiele byśmy nie stracili gdyby nie powstał... Choć akurat Aguara była świetna.

Swoją drogą nie ma żadnych updatów o zapowiedzianym ponad dwa lata temu "midquelu" Sapkowskiego?
Nie wiem czy ujrzy on światło dzienne, jednak Sapkowski chyba dwukrotnie wspomniał, że pisze jeszcze jeden spin off, zapewne coś na kształt Sezonu właśnie.



Tu już zmieniamy temat, ale mam zupełnie inne zdanie na temat tej książki i jej wkładu w uniwersum, głównie przez kontekst powstania, formę autora i jej ogólną jakość.
Co do Sezonu Burz - już dawno w internecie widziałam głos, że "Sapkowski wyciągnął z szuflady trzy szkice na opowiadania i skleił je w jedną powieść". Wiecie coś na temat tego kontekstu powstania Sezonu? Naprawdę jest on powrotem do niewykorzystanych conceptów opowiadań? Wspominane były jakieś inne nienapisane opowiadania poza "Zdradą"?
 
Specjalnie wróciłam do Twojego posta w poszukiwaniu odpowiedzi na moją wątpliwość i jej nie znalazłam w cytowanych przez Ciebie fragmentach:

To chyba nie na ten fragment co trzeba spojrzałaś. Jeszcze raz: w książkach jeden z bohaterów w naukowy sposób mówi o tym, jak są zaprogramowani wiedźmini, Geralt nie zaprzecza, mówi Yennefer że tak miało być ale u niego nie wyszło.

Wkleiłem obszerne fragmenty w których Andrzej Sapkowski tłumaczy, co mu przyświecało przy tworzeniu Geralta i jaki miał na niego pomysł a pierwsze o czym jest mowa to konstrukcja, według której mutacja Geralta nie udała się do końca i dzięki temu odczuwa emocje choć nie powinien i to czyni go wyjątkowym nawet wśród wiedźminów, to celowy zabieg.

W związku z tym, jeżeli w książkach jest to tak przedstawione i autor podkreśla że to jego pomysł na główną postać to dywagacje o tym, czy to aby na pewno tak jest, czy to jednak nie krzywdzący stereotyp albo PR albo mit, albo Sapkowski w sumie to sam nie wiedział co pisał za to czytelnicy wiedzą lepiej od niego (co powyżej utrzymujesz) są niezasadne i niecelowe.

Nie każdemu musi się to podobać, nie każdy musi czuć, że książki przedstawiły to świetnie albo tak jak on to sobie wyobrażał, każdy może mieć swój headcanon i super, ale dyskusji nie podlega to czy tak jest, czy tak nie jest. To nie jest interpretacja tylko fakt, element lore potwierdzony przez autora. Próbując to negować można zanegować każde zdarzenie z książek które nam się wydaje jakieś tam, na przykład fakt że wiedźmini byli bezpłodni czy to, że Duny nie został rozpoznany jako Cesarz. Chciał tak napisać i tak napisał, więc sugestie że postacie to zaświadczające dały się nabrać na jakąś propagandę i Geralt też się dał nabrać na jakąś propagandę (sic!) a nie mówi to co autor sobie zaplanował trąci - sorry - kuriozum. Nie przekonuje Cię to jak się potem zachowują inni wiedźmini? Ok, trudno, tak jak kogoś nie przekonuje że ktoś mógł nosić miecz na plecach ale to nie zmienia faktu że tak jest.

Co do pozostałych kwestii, które poruszasz to po pierwsze są one dywagacjami na temat dywagacji, po drugie problem polega na tym że teoretycznie chcesz ze mną dyskutować, ale moje posty czytasz albo nieuważnie, albo celowo wybierasz tylko fragmenty z którymi dyskutujesz i nawalasz w chochoły takie jak powyżej kwestia socjalizacji chociaż ja w tej dyskusji poświęciłem na rolę wychowania bardzo dużo miejsca. Nie będę więc dyskutować z czymś, do czego się już odnosiłem i szczerze - szkoda mi czasu na taką dyskusję.
 
Last edited:
Co do pozostałych kwestii, które poruszasz to po pierwsze są one dywagacjami na temat dywagacji, po drugie problem polega na tym że teoretycznie chcesz ze mną dyskutować, ale moje posty czytasz albo nieuważnie, albo celowo wybierasz tylko fragmenty z którymi dyskutujesz i nawalasz w chochoły takie jak powyżej kwestia socjalizacji chociaż ja w tej dyskusji poświęciłem na rolę wychowania bardzo dużo miejsca.
Przykro mi, lecz to samo chciałabym napisać na temat Twojej odpowiedzi na moje argumenty, podczas, gdy akurat ja odniosłam się do niemal każdej tezy Twojej wypowiedzi i ją rozwinęłam.

Napisałeś, że wiedźmini w książkach nie mogą rzucić wszystkiego w cholerę i wybrać sobie inne powołanie? Zostało to obalone.

Sugerujesz, że jedynie Geralt jest zdolny do podejmowania ludzkich decyzji? Przykład Coena wskazuje nam na co innego.

Jako jedyne przykłady "nieludzkiego" zachowania innych wiedźminów podałeś przykłady, które nikogo z nas nie szokują brakiem ludzkości - zwykły stoicyzm, neutralność, brak zaangażowania politycznego.
Przykładów, gdzie widzimy, że pozostali wiedźmini to bezduszne androidy w książkach najwidoczniej nie ma.

Napisałeś o intencjach Sapkowskiego - wskazałam Ci na brak spójności w ich realizacji.

Jeżeli odpisując mi nie miałeś na myśli deprecjonowania roli wychowania wiedźminów, które kształtowało ich podejście do życia, to przepraszam - tak to odebrałam. Bo potem piszesz, że moja interpretacja jest błędna wymieniając potencjalne zachowania wiedźminów, które by ona sugerowała. A w Sezonie Burz te właśnie zachowania wiedźminów podane są jako fakty.

Jeszcze raz: w książkach jeden z bohaterów w naukowy sposób mówi o tym, jak są zaprogramowani wiedźmini, Geralt nie zaprzecza, mówi Yennefer że tak miało być ale u niego nie wyszło.
A ja się do tego również odniosłam, nie wiem czy przeczytałeś ten fragment.
Zasugerowalam nawet aż dwa realistyczne wytłumaczenia słów Geralta w tym miejscu. Niespójność lore, bądź indoktrynacja, jakiej wiedźmini są poddawani od dzieciństwa. Jak od dziecka wbijają Ci do głowy, że wiedźmin nie powinien odczuwać emocji to nic dziwnego, że Geralt jednak w to wierzy.

Jeżeli odbierasz to tak, że intencją Sapkowskiego było pokazanie, że jedynie Geralt zdolny jest do odczuwania jakichkolwiek "ludzkich" uczuć, to musisz po prostu przyznać, że pewne fragmenty książkiek przeczą temu założeniu - i jest ich nie mniej niż fragmentów, które to założenie potwierdzają.
Czemu wcześniej używałeś przeciwko mnie argumentu z brakiem spójności pewnych momentów w Sadze, a gdy widzisz, że Saga przeczy nieraz Twoim tezom to nagle brak spójności nie ma już znaczenia?

Nie odniosłeś się do innej zaproponowanej przeze mnie interpretacji, moim zdaniem dość uzasadnionej i nawet łączącej Twój punkt widzenia z moim - zamiast zaprogramowanych, bezdusznych mutantów mamy wiedźminów o przygaszonych emocjach, których trening (mutacje+wychowanie) zakłada, że emocjom nie dadzą się ponieść, że uczuciami kierować się nie będą.
Jednak wbrew powszechnej opinii - dużym uproszczeniem i hiperbolą jest traktowanie ich jako zaprogramowane androidy. Przykłady innych wiedźminów wyraźnie nam pokazują, że jednak do jakichś ludzkich odruchów wiedźmini są zdolni. A może są to po prostu przygaszone, tłumione emocje, którym wiedźmini uczeni są się nie poddawać?

Nie przekonuje Cię to jak się potem zachowują inni wiedźmini? Ok, trudno, tak jak kogoś nie przekonuje że ktoś mógł nosić miecz na plecach ale to nie zmienia faktu że tak jest.
Fakt noszenia miecza na plecach jest takim samym faktem jak ich stoicka postawa i brak zaangażowania w tematy polityczne przejmujące Triss.
Ty to interpretujesz jako bezemocjonalność androidów, a uśmiech Coena jest Twoim zdaniem udawany, jednak nie jest to informacja, którą zaczerpnąłeś z książek (już prędzej z polskiego serialu), a nadal to Twoja interpretacja.
 
, że ona ciągle się upiera, że Draco jest postacią niezaprzeczalnie obrzydliwą i okropną, a do Snape'a ma odwrotne nastawienie.
Słyszałem o sytuacjach, jak ludzie na twitterze zwracali jej uwagę na okrucieństwo Snape'a, a ta ostro i gwałtownie się z nimi kłóciła próbując udowodnić że jest inaczej, ale o Malfoyu to pierwsze słyszę, niezła ironia. Co do opowiadań, to słyszałem że fragment jak Geralt, Triss i Ciri podróżowali z Yarpenem i innymi krasnoludami przez lasy Kaedwen został wydany wcześniej jako osobne opowiadanie "Róża Shaerwedd". Przyznam że mnie to zaskoczyło.
 
@CesarzTemeri
Padały jakieś wypowiedzi w duchu, że fandom zbyt gloryfikuje Draco, który w książkach nie jest aż tak pozytywną postacią i nie zasługuje na taką sympatię. Faktycznie, ironiczne :p

O tej "Róży" czytałam, ale odbierałam ją po prostu jako fragment nieopublikowanej jeszcze powieści ekskluzywnie zaprezentowany w magazynie - czasem się zdarza coś takiego.

Miałam na myśli takie niewykorzystane pomysły - do głowy przychodzi mi jedynie usunięty fragment z potomkinią Fringilli Vigo oraz ta Zdrada - nie kojarzę byśmy wiedzieli o innych niezrealizowanych pomysłach...

Nie wiem czy prawdą jest, że sezon burz sklejony jest z trzech starych szkiców na opowiadania. Nie znalazłam na to potwierdzenia...
Post automatically merged:

Swoją drogą dziwi mnie bardzo, że oryginalne opowiadanie o Strzydze nie zostało potem poprawione pod kątem spójności z resztą Sagi, tak jak Hobbit został poprawiony zaraz przed publikacją LOTR...


Zwłaszcza, że nie byłoby to trudne do zrobienia - Sapkowski wydał zbiór Ostatnie Życzenie dodając tam Głos Rozsądku, już po tym jak wydany został Miecz Przeznaczenia.
Czemu więc nie dokonał drobnej korekty pierwszego opowiadania, by nie gryzło się ono z resztą Sagi? Nie wymagałoby to przecież żadnych większych ingerencji...


I przypomniało mi się właśnie, że po Sezonie Burz wydano Sagę w nowych okładkach (miękkich i szybko niszczących się). Wówczas reklamowano, że jest to nowe, POPRAWIONE, wydanie Sagi. Na pewno w wypadku zbiorów opowiadań była ta wzmianka, że są one poprawione. Wiecie coś o wymiarze tych poprawek? Może one wyeliminowały część zgrzytów z pierwszego opowiadania?

O tym mówię: to wydanie z 2014 opisywane jest jako "poprawione" czy nawet "uzupełnione"
Screenshot_20220122_235302_com.android.chrome_edit_12337741281971.jpg
 
Last edited:
Czemu wcześniej używałeś przeciwko mnie argumentu z brakiem spójności pewnych momentów w Sadze, a gdy widzisz, że Saga przeczy nieraz Twoim tezom to nagle brak spójności nie ma już znaczenia?

Jakim moim tezom? To nie jest "moja" teza. To jest teza autora, zadeklarowane założenie, w książkach zrealizowane. Ostatni raz założę dobrodusznie, że faktycznie nie kojarzysz o jaki cytat chodzi:

Natomiast mój bohater jest zawodowcem, który zawsze przestrzega kodeksu związanego z jego fachem, co czyni go postacią świetlaną, czasem nawet bohaterską. Również w sytuacjach, o których kodeks nic nie mówi, potrafi się wybić ponad motłoch. Jest w pewnym stopniu ucieleśnieniem
pozytywnych cech. Nie jest jednak Zawiszą Czarnym, który nigdy nie kopnie przechodzącego pieska.
No tak, ale jego dobro jest niepożądanym efektem mutacji, która miała zniszczyć w nim zdolność odczuwania uczuć, co – jak wiadomo – krzynkę przeszkadza profesjonalnemu zabójcy.
Owszem, jest ofiarą mutacji, ale nieudanej, która nie przebiegła zgodnie z planem i dlatego zaważyła na jego osobowości.
Czy ten pomysł ma związek z archetypem Golema, który ukrywa lęk ludzkości przed rykoszetami eksperymentów autoewolucyjnych? Jaki jest pana stosunek do klonowania i cyborgizacji? Należy to robić czy lepiej położyć szlaban prawny? Dawać pieniądze na badania czy wsadzać uczonych do pudła? To, że pański mutant jest wspaniały (choć nieszczęśliwy), a jego współcześni nieskończenie podli, sugerowałoby przyzwolenie na takie eksperymenty...
Nieudana mutacja to zabieg fabularny, techniczny, mający uatrakcyjnić bohatera poprzez „wyróżnienie” go, uczynienie innym, niecodziennym, zauważalnym nawet na tle innych mutantów. Nie ma to nic wspólnego z moim własnym stosunkiem do spraw związanych z klonowaniem, cyborgizacją, innymi eksperymentami i ich moralnym aspektem.

Biorąc pod uwagę powyższe i fakt, że z opowiadań dowiadujemy się wprost że tak ta mutacja działa (np. od Istredda) a Geralt mówi że tak jest, ale i niego nie działa to jak trzeba, co jest bardziej prawdopodobne:

1. Tak mówią bo taki był zamysł autora i jest to prawda
2. Jest to nieprawda i powtarzają "mity" wbrew temu co utrzymuje sam autor bo komuś się tak wydaje

Wybieram bramkę numer 1.
A Ty, powiadasz, coś obaliłaś? Pomysł Andrzeja Sapkowskiego na jego głównego bohatera w jego książce? Nieźle.

Odpowiadając i konkludując jednocześnie - nie przypominam sobie, żeby ktoś mi przytoczył wypowiedź Sapkowskiego w której mówi o tym kiedy ludzie pojawili się w wiedźminlandzie czy cokolwiek, o czym wtedy rozmawialiśmy ale gdyby ktoś takie wypowiedzi przytoczył to polemikę z tym uznałbym za bezcelową. Ale z tego co widzę, nie każdy ma takie podejście i jeśli sam autor dementuje coś, co się temu komuś wydawało, to tym gorzej dla autora, pewnie nie wie co chciał napisać a podświadomie chodziło mu o coś innego, bo na przestrzeni 12 opowiadań i 5 powieści walnął się w wieku drugoplanowej postaci albo czegoś nie dopowiedział więc nie wie co chciał zrobić z głównym bohaterem. Deklaruje w 17 miejscach konsekwentnie że postacie nie są jego odbiciem i nie pisze odezw propagandowych, nie przelewa swojego światopoglądu na postacie? Eee, nie bardzo mu wierzę, wiem lepiej, bo tak mi bardziej pasuje. Chociaż nie ma żadnego racjonalnego powodu żeby nie wierzyć jego deklaracjom.

Chyba, że zachęca do obejrzenia serialu, którego producenci płacą mu górę pieniędzy, a który mi się podoba - wtedy wiadomo, że to ze szczerego serca, należy ufać bezgranicznie, a kto suponuje, że może tak mówić z powodu korzyści materialnych i dla dobra współpracy ten zarzuca mu kłamstwo;)

EOT z mojej strony, korzystam z tzw. klauzuli Undomiel i rezerwuję prawo do nie odpowiadania więcej w tej dyskusji bo temat uważam za absolutnie wyczerpany.
 
Last edited:
Biorąc pod uwagę powyższe i fakt, że z opowiadań dowiadujemy się wprost że tak ta mutacja działa (np. od Istredda) a Geralt mówi że tak jest, ale i niego nie działa to jak trzeba, co jest bardziej prawdopodobne:

1. Tak mówią bo taki był zamysł autora i jest to prawda
2. Jest to nieprawda i powtarzają "mity" wbrew temu co utrzymuje sam autor bo komuś się tak wydaje
I ignorujesz tu fragmenty z książek, które przeczą rzekomemu zamysłowi autora zamiast go potwierdzać. Pozostaje więc też trzecia opcja - brak spójności.

Jednak nie wiem czemu patrzysz na to tak zero-jedynkowo. Skoro mutacja Geralta była wadliwa to czemu mutacje innych wiedźminów nie mogły takowych wad posiadać?
Skąd założenie, że wiedźmini zachowują się jak zaprogramowane androidy, gdy książki nam pokazują, że tak nie jest? Przecież wówczas więcej sensu ma założenie, że wiedźmini mieli tłumione i przygaszone emocje, którym się nie poddawali, zamiast robienie z nich dosłownych maszyn imitujących ludzkie odruchy.
Choćby wolniejszy metabolizm sugeruje już nam, że reakcje organizmu na poszczególne bodźce mogą mieć spowolnione i osłabione.

Jakim moim tezom?
A Ty, powiadasz, coś obaliłaś?
I kto tu nawala w chochoły? Sam widzisz, które konkretne tezy obaliłam.

Tezę, gdzie napisałeś, że moja interpretacja jest błędna, bo z niej by wynikało, że wiedźmini mogli porzucić fach, by robić co innego, a "to by było niewiarygodne założenie".
A właśnie to bardzo wiarygodny scenariusz, który nie jest założeniem, lecz faktem - z pierwowzoru (Sagi oraz Sezonu), wynika, że takie zachowania wiedźminów miały nieraz miejsce... I to akurat fakt obalający Twoją interpretację, jakoby mutacje nie pozwalały na takie zachowania.

Poza tym wstawiłeś cytat z Krwi Elfów, gdzie zachowanie wiedźminów nie wskazuje wcale na bycie maszynami wypranymi z jakichkolwiek uczuć i emocji, gdzie wyraźnie widzimy, że pozostali wiedźmini nie są bardziej stoiccy czy niezainteresowani polityką niż Geralt.
I inny cytat, gdzie widzimy, że Coen i Lambert rozmawiają o śmierci w sposób nie bardziej pozbawiony sentymentów czy emocji niż postawa Bonharta, Meve czy choćby Velerada.
Więc jeśli Twoim zdaniem te konkretne cytaty z Krwi Elfów dowodzą, że pozostali wiedźmini są bardziej nieludzcy niż Geralt czy normalny człowiek to jest to jedynie Twoja interpretacja, a nie fakt.

Gdy wskazywałam Ci książkowe cytaty pozwalające jednoznacznie określić chronologię historii Kontynentu to zbywałeś to brakiem konsekwencji w Sadze. Więc nie ma sensu teraz zamykanie oczu na fragmenty w Sadze, które przeczą słowom z jakiegoś wywiadu, czy przede wszystkim Twojej interpretacji o androidach niezdolnych do rezygnacji z zawodu.

Swoją drogą bardzo niedawno Martin powiedział, że White Walkers od zawsze symbolizowali zmiany klimatyczne naszej Ziemi. Fani są jednak skorzy nie zgadzać się z tymi słowami...
Poza tym zabawne jest takie wartościowanie które słowa Sapkowskiego są prawdą objawioną, a w które nie wierzymy wcale, bo nie mają żadnego znaczenia. Za wywiad z Beresiem nie dostał pieniędzy?

Poza tym wartościowa książka z przekazem =/= ulotka propagandowa, ale to akurat offtop.


Nie musisz mi odpowiadać, jak wolisz siedzieć w okopie...
Sam widzisz, że nie jesteś w stanie zaprzeczyć faktom, które obalają Twoje tezy i temu, że wiedźmini w powieściach mimo wszystko bezdusznymi, zaprogramowanymi androidami nie są.
 
Last edited:
Dla mnie mutacje wiedźmińskie nie tyle w ogóle pozbawiały uczuć co je ograniczały, a w walce wyłączały całkowicie.
Poza tym czy AS czytał swoje dzieła po ukończeniu cyklu i wydaniu?
Czytając jego wypowiedzi o swoich dziełach odnoszę wrażenie, że raczej bazuje na swojej pamięci i ew. notatkach (o ile takowe tworzył).
 
Poza tym czy AS czytał swoje dzieła po ukończeniu cyklu i wydaniu?
Czytając jego wypowiedzi o swoich dziełach odnoszę wrażenie, że raczej bazuje na swojej pamięci i ew. notatkach (o ile takowe tworzył).
Szczerze też mam takie wrażenie :p
Może dlatego często unika odpowiedzi na pytania fanów? :think:
Post automatically merged:

Ale właśnie dlatego intryguje mnie to "wydanie uzupełnione i poprawione" Ostatniego Życzenia z 2014 roku i ciekawi mnie czy przypadkiem nie poprawiono tam jakichś sprzeczności wordlbuildingowych. Ktoś zgłębiał ten temat?
 
Last edited:
Pozostaje więc też trzecia opcja - brak spójności.

Tu na dobrą sprawę nie ma braku spójności. Brak spójności jest wtedy, kiedy z jednej rzeczy napisanej w książkach wynika że wiedźmini krążą po świecie od 200 lat, a z drugiej że krążą 20 lat. To są dwa sprzeczne fakty, nie poddające się interpretacji.

Tutaj brak spójności powoduje nie autor, tylko interpretatorzy, poprzez interpretowanie wypowiedzi postaci, które interpretacji nie wymagają ponieważ są zgodne z założeniem autora i uznawanie że to są "mity" chociaż autor książek twierdzi, że nie są. To że dla Ciebie pozostałych kilku wiedźminów było za bardzo ludzkich (co być może wynika z niezrozumienia tego jak przejawia się brak odczuwania emocji) to nie znaczy, że jednak nie jest tak jak utrzymuje autor.

Jednak nie wiem czemu patrzysz na to tak zero-jedynkowo. Skoro mutacja Geralta była wadliwa to czemu mutacje innych wiedźminów nie mogły takowych wad posiadać?

Nie czytasz moich postów. Pisałem o tym.

Skąd założenie, że wiedźmini zachowują się jak zaprogramowane androidy,

To nie jest "założenie", pisałem o tym jaki jest mój stosunek do tego. Nie czytasz moich postów.

Tezę, gdzie napisałeś, że moja interpretacja jest błędna, bo z niej by wynikało, że wiedźmini mogli porzucić fach, by robić co innego, a "to by było niewiarygodne założenie".
A właśnie to bardzo wiarygodny scenariusz, który nie jest założeniem, lecz faktem

Nie tyle błędna co w świecie posiadającym realne mechaniki społeczne nie mogłoby to działać na dużą skalę czyli tak jak działali wiedźmini w czasach swej świetności. Ile tam jest tych przypadków? Ilu wiedźminów dało się ponieść emocjom? Coen, jakiś Kot imienia którego nie pamiętam i ilu jeszcze? "nieraz", czyli dwa razy? Jeśli tak, to znów odsyłam do moich wcześniejszych postów.

Więc jeśli Twoim zdaniem te konkretne cytaty z Krwi Elfów dowodzą, że pozostali wiedźmini są bardziej nieludzcy niż Geralt czy normalny człowiek to jest to jedynie Twoja interpretacja, a nie fakt.

Pisałem o tym, nie czytasz tego co piszę ale z tym dyskutujesz.

Gdy wskazywałam Ci książkowe fakty pozwalające jednoznacznie określić chronologię historii Kontynentu to zbywałeś to brakiem konsekwencji w Sadze. Więc nie ma sensu teraz zamykanie oczu na fragmenty, które przeczą słowom z jakiegoś wywiadu,

Już się do tamtej dyskusji odniosłem, nie czytasz moich post... No, wiadomo.

Poza tym zabawne jest takie wartościowanie które słowa Sapkowskiego są prawdą objawioną, a w które nie wierzymy wcale, bo nie mają żadnego znaczenia. Za wywiad z Beresiem nie dostał pieniędzy?

Naprawdę nie widzisz różnicy między tymi dwiema sytuacjami? To ja Ci nie pomogę.

Nie musisz mi odpowiadać, jak wolisz siedzieć w okopie...

Nie chcę ciągnąć tej dyskusji, ponieważ po pierwsze tu nic bardziej rozstrzygającego się nie da napisać i przytoczyć ponad to co napisałem. Po drugie jak wykazałem powyżej generalnie nie czytasz postów, z którymi potem dyskutujesz więc jeśli chciałbym tę dyskusję kontynuować, to musiałbym pisać po kilka razy to, co już napisałem albo prostować Twoje wkładanie w moje usta poglądów, których nie wypowiedziałem a mi szkoda czasu. Możesz dalej żyć w przeświadczeniu że autor nie wie co chciał zrobić z głównym bohaterem i mu się pomyliło.

I teraz już naprawdę EOT.
 
Tu na dobrą sprawę nie ma braku spójności. Brak spójności jest wtedy, kiedy z jednej rzeczy napisanej w książkach wynika że wiedźmini krążą po świecie od 200 lat, a z drugiej że krążą 20 lat.
Krążenie po świecie =/= krążenie po jednym Kontynencie :coolstory:

Rozumiem, że widzisz jakąś domniemaną sprzeczność w historii ludzkości Kontynentu, lecz świadomie negujesz sprzeczności między rzekomą bezdusznością wiedźminów a przykładami, gdzie identycznie jak Geralt demonstruja oni wielokrotnie swą ludzką stronę.

Jednak to już takie strasznie wybiórcze uznawanie które sprzeczności Ci przeszkadzają, a które nie.
Tak samo wybiórcze jak rozstrzyganie które wywiady są prawdą objawioną.

Nie tyle błędna co w świecie posiadającym realne mechaniki społeczne nie mogłoby to działać na dużą skalę czyli tak jak działali wiedźmini w czasach swej świetności.
Ale to Twoja interpretacja bazująca na Gwincie, Zmorze Wilka czy polskim serialu?

Bo książki wyraźnie wskazują, że na siedmiu znanych nam z fabuły pierwowzoru wiedźminów, przynajmniej cztery ( ponad połowa :) ) wykazują w fabule ludzkie zachowania. O wiedźminach sprzed upadku zakonu wiemy niewiele, lecz wiemy właśnie, że zawód swój wielokrotnie dobrowolnie porzucali.

Coen, Brehen, wiedźmin, który ze strachu uciekł bez zabijania strzygi, a wreszcie Geralt, który wedle Twojej interpretacji jest jedynym wyjątkiem.

Do tego dochodzą liczne Koty, których wielokrotne "ludzkie" zachowania były na tyle częste, że były znanym powszechnie faktem.

A jedynym "argumentem" na nieludzkość pozostałych wiedźminów znanych z Sagi jest to, że Lambert nie słuchał opowieści Triss z wypiekami na twarzy, a Coen nie szlochał opowiadając o trupach w czasach wojny. Bardzo naciągana interpretacja ich bezdusznosci na podstawie zwykłego zachowania opisanego w Krwi Elfów. I co najważniejsze - zachowania, które jest TAKIE SAMO jak zachowanie Geralta :D

Parafrazując:
Możesz dalej żyć w przeświadczeniu, że Sapkowski nie znał historii ludzi na Kontynencie, lecz konsekwentnie budował wiedźminów jako roboty imitujące zachowanie Geralta i niezdolne do porzucenia wiedźmińskiego zawodu :shrug:

Nie czytasz moich postów.

Czytam. :giggle:

Szkoda, że Ty moich nie.
Lecz może uczciwiej by było napisać - czytasz pobieżnie i bez zrozumienia.

Swoją drogą myślałam, że minęliśmy już fazę na protekcjonalne traktowanie nowszej użytkowniczki :-/

Mogłabym sie zainspirować tą dzieciniadą i skopiować to "Czytam, a Ty nie" dziesięciokrotnie, ale pewnie nie zmieni to faktu, że ignorując książkową sprzeczność podajesz własną interpretację inspirowaną z polskim serialem jako niezaprzeczalny fakt.

Szkoda, że to nie książki są tu dla Ciebie rozstrzygającym wyznacznikiem kanoniczności.

Po drugie jak wykazałem powyżej generalnie nie czytasz postów
"Wykazałeś" jedynie, że dziesięciokrotne negowanie umiętności czytania oponentki, która trafnie wytknęła Ci błędy w interpretacji to dla Ciebie słuszna forma dyskusji :ROFLMAO:

Zadziwiające jest jak zaciekle niektórzy chcą bronić słuszności swojej interpretacji. Chyba powinna byłam równie zaciekle bronić mojej tezy o Filippie. Ile to razy mogłam tam napisać, że nie czytasz moich postów?
A ile razy mogłam to napisać, gdy zaprzeczałeś dosłownym książkowym cytatom o Koniunkcji podważając fakty w nich zawarte i wymyślając samodzielnie rdzennych, przedkoniunkcyjnych ludzi? Cóż za niewykorzystana okazja z mojej strony...

Post automatically merged:

Znalazłam rozstrzygający cytat::

Geralt i Coen panowali nad twarzami znakomicie. Lambert i Eskel trochę gorzej. Vesemir w ogóle nie panował. Cóż, pomyślała, patrząc na jego śmiesznie zakłopotaną minę, za jego czasów świat był lepszy. To obłuda była przywarą, której należało się wstydzić. Szczerość wstydu nie przynosiła.

Cała piątka wiedźminów odczuwa wstyd, zażenowanie, zakłopotanie. Bardzo ludzkie uczucia. Cała piątka.

Geralt i Coen (którzy Twoim zdaniem są wyjątkami z reguły) świetnie sobie radzą z ukryciem tego uczucia, podczas gdy Lambert i Eskel słabiej.
A Vesemir nawet nie jest w stanie zapanować nad tymi ludzkimi emocjami, ani ich ukryć.

Tyle w temacie udawanych przez androidy emocji :)
 
Last edited:
Kwestia, jak rozumieć założenie autora (tego gościa, wiecie, który tworzy swoją historię, decyduje, jak będzie wyglądała, postanawia, co z czym, a co z czym nie. Ten, no, autor. Jedyny, który może powiedzieć, jak jest).

Sapkowskim nie jestem, ale wnosząc z tego, jak zwykle rozprawia się z rozmówcami zadającymi głupie pytania i wciskającym mu interpretacje na konwentach czy w wywiadach, to rozjechałby pewnie większość takich gdybań walcem, w tym swoim piekielnie błyskotliwym stylu.

Zawsze zakładałam, że Sapkowski, mówiąc o ludzkich emocjach, miał na myśli ich głębię i obezwładniającą siłę. I przede wszystkim przywiązanie do drugiego człowieka, ten kierunek. Więc sympatia, antypatia, zażenowanie, poczucie, że coś warto albo nie warto, pociąg seksualny, nawet w sumie strach - mogą sobie być. Emocyjki. Czemu nie. Płytkie. Konwencjonalne.
Ale mocna przyjaźń, skrajne przerażenie, wielka pogarda, patriotyzm, nadzieja, wiara, miłość (aka Wielka Trójka) - to Emocje. I poza Geraltem nie ma w cyklu takiego drugiego wiedźmina* .
Jakoś nie widziałam, żeby Vesemir czy Lambert lecieli ratować Ciri, a przecież co stało na przeszkodzie właściwie? O żadnych romansach nic nie jest wspominane. Coena w bitwie mogę sobie łatwo wytłumaczyć tym, że zechciał pomóc i pomógł, i tyle. Może sobie to zważył we wnętrzu, że ma niezbędne kwalifikacje i czemu nie.

* bo autor tak powiedział. I ja po prostu nie dyskutuję z autorem i jego komentarz zza kadru na temat jego własnej, kurczę, pracy traktuję jako niezbywalny element świata przedstawionego. Nie kwestionuję go. Nie uważam, że jestem mądrzejsza, że on na pewno chciał pójść lewo, a tylko mówi, że poszedł w prawo - po prostu popsuł, pomylił się(!). No przecież.
Skoro mówi, jaką stworzył postać, jakie miał założenie i dlaczego, to nie wiem, po co to kwestionować? W takim momencie wszelkie rzeczy z książek wręcz należy tłumaczyć z tą perspektywą i wyłącznie z tą. A nie twierdzić, że wie się lepiej. Przecież w ten sposób można obalać totalnie wszystko. Bez sensu. Albo coś przyjmujemy, albo piszemy własną historię.
Dokładnie to robi Lauren, dokładnie to.
I dlatego nie cierpię jej serialu.

„Lepsza będzie Fringilla złolka, niż jakiś tam Vilgi, jeszcze jej wygląd zmienię.”
„Cahir dzieciak zakochany? Po co? Fajniej będzie, jak…”
„Magia? Oklepane. Niech stanie się Chaos.”
„Yen straciła wzrok? Bez sensu! Niech straci moc!”
„Po co Ciri ma być przerażonym dzieckiem, niech będzie nadętą młodą kobietą, to lepsze.”
„Odcięte od świata Kaer Morhen? Zaprośmy burdel, jak to wybrzmi.”
„Magia z ognia niebezpieczna? To może lepiej z węgorzy. A ognia zakażę, będzie fajniej.”
„Akcja w książkach taka nudna. Wiem! Dodam babę jagę!”

Itp itd, Lauren wie lepiej. A jak ktoś wie lepiej od autora, to już nie mówimy o tym samym tytule i ja pass.
 
Last edited:
Więc sympatia, antypatia, zażenowanie, poczucie, że coś warto albo nie warto, pociąg seksualny, nawet w sumie strach - mogą sobie być. Emocyjki. Czemu nie. Płytkie. Konwencjonalne.
Ale mocna przyjaźń, skrajne przerażenie, wielka pogarda, patriotyzm, nadzieja, wiara, miłość (aka Wielka Trójka) - to Emocje. I poza Geraltem nie ma w cyklu takiego drugiego wiedźmina*

I z taką interpretacją zgadzam się bez problemu, zwłaszcza, że sama dwukrotnie zasugerowałam coś podobnego powyżej :)
Pozostali wiedźmini odczuwają emocje i ludzkie uczucia, jednak mogą to być uczucia tłumione, zagłuszane, czy jak wolisz - płytkie.
A Geralt jest niezaprzeczalnie wyjątkowy...

bo autor tak powiedział. I ja po prostu nie dyskutuję z autorem i jego komentarz zza kadru na temat jego własnej, kurczę, pracy traktuję jako niezbywalny element świata przedstawionego. Nie kwestionuję go.
c78443238f.jpg
 
„Dramat ten serial, ale podpisałem umowę, wziąłem kasę, umiem w pijar i nie będę kalał swojego gniazda, bo zaistniałem na Zachodzie, jestem równy Martinowi, tantiemy za książki lecą, wiecie, rozumiecie.” ~A.Sapkowski prywatnie

Albo nie wiesz, albo nie chcesz wiedzieć, jak to wygląda w świecie interesów. Ja obstawiam, że tak. W sumie zazdroszczę ufności i wiary w ludzi, i bez kpiny to piszę :(
 
A skoro o naiwności mowa, to zauważam tu brak kogoś. @HuntMocy w tamtym wątku i przy dyskusjach o pierwszym sezonie często i gęsto się wypowiadał na temat serialu, a odkąd wyszedł drugi sezon jakoś cicho z jego strony. Czyżby ten sezon tak go dobił że nie ma już ochoty więcej dyskutować i powtarzać tego samego co inni?
Cóż, ostatnio cierpię na spory deficyt czasu więc w ogóle mniej się udzielam na forum, a jak słusznie zauważyłeś, o drugim sezonie powiedziano już wszystko. Kiedy zerkam do tego tematu to mam wrażenie że od kilkudziesięciu stron wszyscy piszą w kółko o tym samym i nie bardzo idzie coś tutaj dodać. Skoro jednak zostałem wywołany do tablicy... :p

Tak, obejrzałem drugi sezon choć może powinienem napisać 'zmęczyłem' i nie było to zbyt przyjemne doświadczenie. Jak pewnie niektórzy pamiętają, przed premierą pierwszego sezonu byłem optymistycznie nastawiony stojąc w opozycji do wielu użytkowników forum, którzy na długo przed premierą skreślali już cały serial. Wystarczyło, że zapoznali się z kilkoma informacjami na temat planowanych zmian względem pierwowzoru, obejrzeli trochę nieoficjalnych fotek z planu czy spojrzeli na obsadę i wydawali wyrok: to będzie kaszana. Ostatecznie jednak przyszło mi posypać głowę popiołem, bo serial okazał się sporym rozczarowaniem. Mimo to bawiłem się na seansie nieźle, były w nim elementy, które autentycznie mi się podobały. Ot, średniak dla zabicia czasu, a rozczarowanie wynikało z tego że oczekiwałem więcej. Nie potrzebuję wiernej adaptacji, potrzebuję dobrej i angażującej historii oraz bohaterów. Jeśli więc twórcy mają dobry pomysł i potrafią go zrealizować to proszę bardzo. Tutaj jednak wiele pomysłów było kiepskich, a te lepsze nie zawsze były zrealizowane dobrze.

Minęły dwa lata i z okazji zbliżającej się premiery drugiego sezonu postanowiłem odświeżyć sobie pierwszy co było błędem, bo męczyłem się przeokrutnie. Być może wynikało to z tego że oglądając pierwszy raz trzymał mnie jakiś efekt świeżości. Byłem ciekaw jak przedstawią elementy żywcem wzięte z książek, ale i nowe wątki potrafiły zaskoczyć, bo nie wiedziałem co się wydarzy w kolejnej scenie. To że często było to zaskoczenie negatywne to już inna sprawa. Ponowny seans już tego efektu nie miał, wiedziałem co wyszło dobrze (rzadziej), a co źle (częściej) i męczyłem te osiem odcinków chyba ze dwa tygodnie. Przez ten czas zdążył wyjść drugi sezon i zostać omówiony od A do Z. Kiedy zatem nareszcie się za niego wziąłem i dobrnąłem do końca to nie było już co dodawać.

Chyba największym zarzutem dla mnie jest przytłaczająca nuda. Niby działy się rzeczy, które na papierze były ważne, ale cały czas miałem wrażenie że nie dzieje się absolutnie nic i historia stoi w miejscu. Miałem skojarzenia z tasiemcowymi japońskimi animacjami, w których twórcy po zrównaniu się z materiałem źródłowym serwują kilkanaście czy kilkadziesiąt odcinków-zapychaczy czekając aż autor pierwowzoru popchnie fabułę dalej. W takich zapychaczach zwykle niewiele się dzieje i brakuje stawki, bo autorzy adaptacji nie mogą sobie pozwolić na zbyt wiele np. okaleczyć lub zabić ważnej postaci, bo nie wiadomo jaki plan ma autor. Serial w tym momencie zaczyna się snuć jak smród po gaciach i takie samo wrażenie miałem w drugim sezonie Wiedźmina. Tak jakby na etapie pisania scenariuszy dostępne było jedynie kilka pierwszych rozdziałów Krwi Elfów i trzeba było czekać aż Sapkowski napisze co dalej. Geralt i Ciri docierają zatem do Kaer Morhen i młoda zaczyna trenować po czym historia się urywa i trzeba jakoś wypchać resztę sezonu.

To było dla mnie gorsze niż te wszystkie głupoty, zmiany i wątki z tyłka. Lepszy durny serial, w którym coś się dzieje niż takie smętne snuje. Chęć robienia czegokolwiek zwykle wygrywała u mnie z chęcią włączenia kolejnego odcinka. Zanim więc dobrnąłem do finału to dyskusja w tym temacie zaczęła się już zapętlać o czym wspomniałem na początku tego posta co zabiło u mnie jakąkolwiek chęć do podzielenia się wrażeniami, bo i po co?

Tak na marginesie, jest to kolejny dowód na to jak kiepskim pomysłem jest wrzucanie całego sezonu od razu. Kilka lat temu kiedy streaming był czymś nowym to było to coś ciekawego co pozwalało wyróżnić się od seriali emitowanych w telewizji. Widz nie tylko oglądał kiedy chciał, ale też sam decydował jak będzie sobie dawkował odcinki. Obecnie jednak platform streamingowych jest masa i ten netflixowy model dystrybucji zabija seriale. Ciężko po prostu dyskutować kiedy wszystkie odcinki wychodzą na raz i jeden obejrzy od razu całość, drugi poświęci weekend, trzeci obejrzy w tydzień, a ktoś jeszcze inny będzie oglądał po odcinku co kilka dni. Dla przykładu, ten fatalny ostatni sezon Gry o tron był długo dyskutowany co znacząco podbijało popularność serialu, bo wszyscy komentowali czekając na kolejne odcinki. Pamiętam, że jeżdżąc do pracy komunikacją miejską zawsze słyszałem grupki dyskutujące o bieżącym odcinku. HBO dalej idzie tą drogą, a dołączyły do niego Amazon Prime i Disney+. Te platformy mogą sobie pozwolić na serwowanie mniejszej ilości wysokoprofilowych seriali, bo nawet sezon liczący 6-8 odcinków utrzyma subskrybenta przynajmniej przez dwa miesiące. Łatwiej też wskoczyć do grupki fanów kiedy znajomi dyskutują, bo do nadrobienia będzie mniej odcinków. Mniejsza ilość seriali częściej przekłada się też na wyższą jakość, a dyskusja z tygodnia na tydzień napędza zainteresowanie daną produkcją i zachęca kolejne osoby do sprawdzenia co to jest. Netflix natomiast musi tych seriali trzaskać na potęgę żeby utrzymać widzów, którzy pochłaniają wszystko bardzo szybko i nudzą się daną produkcją zaraz po obejrzeniu, bo już mają kilka innych w kolejce. Wciąż zdarzają im się fenomenalne produkcje (np. The Crown), ale większość to niestety średniaki, a jeśli adaptacja czyjejś ulubionej marki trafi do wora ze średniakami to zawsze boli.

Wydaje mi się że włodarze Netflixa dostrzegli ten problem i coraz częściej dostajemy sezony dzielone na części. Kilka odcinków na start, potem parę miesięcy przerwy i dopiero reszta odcinków. Nadal jednak przegrywa to moim zdaniem z cotygodniową emisją.
 
Ja obstawiam, że tak.
Nieironicznie piszę, że chętnie poznałabym jego bardziej rozbudowane zdanie na temat różnych aspektów serialu, bo inaczej pozostaje nam tylko takie obstawianie, czy mówił prawdę, czy też nie, wiara w jego słowa bądź też kwestionowanie ich...


Jestem akurat przekonana, że Henry w roli Geralta bardzo mu się podoba, bo sam z siebie co najmniej trzykrotnie poruszał ten temat, chwaląc jego wersję Geralta. Chwalił też scenografię, jednak nie przypominam sobie, by pochylał się bardziej nad innymi aspektami serialu. Chętnie poznałabym choćby jego ulubionych aktorów...
Post automatically merged:

Tak na marginesie, jest to kolejny dowód na to jak kiepskim pomysłem jest wrzucanie całego sezonu od razu. Kilka lat temu kiedy streaming był czymś nowym to było to coś ciekawego co pozwalało wyróżnić się od seriali emitowanych w telewizji. Widz nie tylko oglądał kiedy chciał, ale też sam decydował jak będzie sobie dawkował odcinki. Obecnie jednak platform streamingowych jest masa i ten netflixowy model dystrybucji zabija seriale. Ciężko po prostu dyskutować kiedy wszystkie odcinki wychodzą na raz i jeden obejrzy od razu całość, drugi poświęci weekend, trzeci obejrzy w tydzień, a ktoś jeszcze inny będzie oglądał po odcinku co kilka dni. Dla przykładu, ten fatalny ostatni sezon Gry o tron był długo dyskutowany co znacząco podbijało popularność serialu, bo wszyscy komentowali czekając na kolejne odcinki.
Z tym fragmentem zgadzam się całkowicie - przy normalnej dystrybucji bylibyśmy teraz w połowie sezonu, a tak większość widzów jest już miesiąc po seansie... Zabija to żywotność produkcji jak i utrudnia omawianie jej w fandomie.
No bo jak mamy serial wspólnie omawiać, gdy ktoś pochłonie sezon w dniu premiery, a gdy ktoś inny dzień po premierze obejrzy dopiero pierwszy odcinek? To zabija seriale. Czekam, aż netflix zrobi w końcu to, co robi HBO, Amazon i Disney...
 
Last edited:
Kiedy zerkam do tego tematu to mam wrażenie że od kilkudziesięciu stron wszyscy piszą w kółko o tym samym i nie bardzo idzie coś tutaj dodać.

Ja wywoływałem, bo na Twoją opinię również czekałem gdyż pamiętam nasze dyskusje, także dziękuję bo dobrze jest poczytać!

A propos tego co cytuję, to zwróciłem uwagę jak niewiele w sumie w tych dyskusjach jest już o samym serialu, no bo w sumie niewiele więcej można napisać ;)

Książki po latach intrygują, budzą wątpliwości, generują interpretacje itd. Serialu to nie czeka, wyląduje w odmętach biblioteki tego wielkiego behemota, który świat seriali przywraca z powrotem na jego dawne jakościowo miejsce, czyli zapychaczy do przysłowiowego kotleta lecących gdzieś w tle.

Za 10 lat, o ile ten świat przetrwa tak długo, będziemy dyskutować z zapałem o Wiedźminie 5, o interpretacjach poszczególnych fragmentów książek, a o serialu nie będziemy już pamiętać, tak mi się widzi.


Lauren to wdzięczny przykład, bo jeśli kwestionować słowa Sapkowskiego na temat jego własnej twórczości, to co można napisać o jej twittach, gdzie opisuje jaki był zamysł różnych scen i to się zupełnie rozmija z tym co widać na ekranie, o 180 stopni? Tylko tutaj nawet krytykując nikt nie kwestionuje tego, że miała taki zamysł i nie mówi, że to jej podświadomość, tylko to, jak go zrealizowała.

W ogóle w ramach pewnej refleksji: wiem, że Sapkowski to jest ciężki typ, który jednych zachwyca ironią i ciętymi ripostami, a u innych wzbudza niechęć swoimi wypowiedziami i ja jestem w stanie to zrozumieć. Ale zawsze smuciła i dziwiła mnie taka pełzająca opinia której odpryski widzę i w tutejszych wypowiedziach, że on właściwie to nie wie chyba co pisał, po co pisał, że nic się nie zgadza, że "pitoli" i w ogóle jak opowiada to nie ma pojęcia o co w tych jego książkach chodziło bo ich nawet nie czytał, hue hue.

A jakby się nad tym zastanowić to facet napisał istne perełki gatunkowe z momentami bardzo skomplikowaną wieloperspektywową narracją która się dobrze zazębia, błyskotliwymi dialogami i wykreował galerię cudownych, niejednoznacznych postaci. Prawdziwy majstersztyk przecież. Nawet cytaty które wklejałem w tym wątku z jego wypowiedzi o Sadze ilustrują, jak jest to przemyślana pod wieloma względami konstrukcja i dlatego te książki tak działają na wyobraźnię.

Tymczasem dzisiaj, kiedy właśnie dzięki powyższym cechom jego książki zyskały na popularności i stanowiły podwaliny pod rewelacyjne narracyjnie gry a potem wypromował się na nich Witchflix jego proza została prześwietlona co do zdania przez fanów. I zbiera mu się za rzeczy, do których on nigdy dużej wagi nie przywiązywał i zawsze otwarcie to mówił, a które teraz stanowią podstawę do takich opinii jak powyżej wspominam, przykre to.
 
Last edited:
Top Bottom