Ja nawet nie wiem, o czym wy piszecie z tym polskim serialem, nie pamiętam co on robił w tej materii.
Motywem przewodnim polskiego serialu było to, że wiedźmini to bezduszne istoty, a Geralt jest inny, zdolny do uczuć. Pod koniec serialu nawet stwierdza on, że jednak nie jest on wiedźminem, tylko bardziej człowiekiem.
Nie przypominam sobie, by z książek wprost wynikało, że tylko Geralt jest w stanie odczuwać jakiekolwiek emocje, a dla jego braci są one całkowicie niedostępne.
Do cytatu z Okruchu Lodu odniosłam się poniżej.
Oczywiście o tym, że społeczeństwo traktuje wiedźminów jak nieludzkie istoty bez uczuć wiemy z książek, jednak z tego co widzimy to mit... Lub przynajmniej - duża hiperbola i uproszczenie tematu.
Specjalnie wróciłam do Twojego posta w poszukiwaniu odpowiedzi na moją wątpliwość i jej nie znalazłam w cytowanych przez Ciebie fragmentach:
Ten fragment oddaje chyba najlepiej to o czym piszę. Sorry, znów długi i jeszcze źle sformatowany
W tych cytatach widzę po prostu stoicką postawę, brak sentymentalności, brak zainteresowania polityką czy problemami, które wiedźminów nie dotyczą ani nie obchodzą.
I z łatwością mogę sobie wyobrazić, że jacyś mnisi-asceci, pustelnicy, krasnoludcy górnicy w Mahakamie czy gdurowaci rybacy gdzieś w dalekiej wiosce na Skellige mogliby mieć identyczną postawę co wiedźmini w powyższych cytatach.
Nie widzę tam jakichś nienaturalnych, robotycznych postaw, niespotykanych wśród zwykłych ludzi... Ani nie widzę wzmianki, że każdy wiedźmin prócz Geralta jest bezduszną maszyną. Wzmianka o wyjątkowości Geralta w tej kwestii pada gdziekolwiek w powieściach?
I nie rozumiem czemu negujesz ogromny wpływ wychowania wiedźminów, kształtowania ich do tego zawodu od najwcześniejszych lat dzieciństwa, wpływ profesji wykonywanej od dekad, wpływ pogardy społeczeństwa w stosunku do nich - na postawę wiedźminów wobec świata i ich podejście do życia.
Czy Twoim zdaniem to jakaś mentalna mutacja sprawia, że wiedźmini wiedzą, że nie umrą w łóżku ze starości lecz podczas walki? Samodzielnie nie są w stanie do takich wniosków dojść?
Nawet gdyby nie byli mutantami to ich stoicyzm, cynizm czy pragmatyzm nie wygląda na coś kosmicznego i nienaturalnego.
A cały wic polega na tym, że Geralt odczuwa emocje chociaż nie powinien zgodnie z "projektem" więc za czym to byłby argument?
A nie po prostu - "niezgodnie z powszechnym stereotypem"?
Po prostu nie widzę nigdzie w Sadze dowodu na to, że tylko Geralt odczuwa emocje, że tylko on ma uczucia.
przy waszych interpretacjach znaczny odsetek wiedźminów by się szybko wysypał, ruszywszy w świat. A to dawaliby się przekupić i zostawali bodyguardami możnych, a to rzucaliby to zajęcie w cholerę bo by się zakochali i jeszcze milion innych przypadków. Wiedźmin podatny na emocje może np. mścić się, dać się na coś namówić, dołączyć do strony sporu skuszony ideologią, rzucić swoje zajęcie dla kogoś lub czegoś, mieć skrupuły itd.
Na temat wiedźminów sprzed upadku Kaer Morhen kanon książkowy nie mówi nam nic, możemy sobie jedynie fantazjować jak to wyglądało w czasach ich świetności.
W kanonie gier oraz serialu jest właśnie jak mówisz - wiedźmini dawali się przekupić, zostawali bodyguardami, najemnikami, zakochiwali się czy rezygnowali ze swojego zawodu. I powiedziałabym, że nie przeczy to książkom, bo w książkach na ten temat po prostu nic nie wiemy, tak samo jak nie wiemy nic o szkole Gryfa czy historii powstania zakonu.
Edit: jak trafnie zauważył
@adventus.991 - w Sezonie Burz jednak widzimy dowód na to, że wiedźmini (tak jak w grach i w anime) - porzucali swój zawód i dawali się przekupić.
Więc polski serial wymyślił sobie inny kanon, gdzie wiedźmin to terminator, a jedynie Geralt odczuwa pociąg seksualny, gdy inni wiedźmini już nie. Jest coś takiego w książkach? Nie ma - jest za to stereotyp chutliwości wiedźminów. Tak więc interpretacja Brodzkiego o zaprogramowanych maszynach wydaje mi się po prostu mniej wierna książkom niż kanon netflixa/redów w tej kwestii.
Zresztą Sapkowski w Sezonie Burz sugeruje nam, że Koty dokonały czegoś niewybaczalnego dla Wilków. I wiemy, że w starym komiksie Zdrada opartym na szkicu niewydanego nigdy opowiadania ASa Koty dały się przekupić Kaedwenowi i brały udział w Rzezi Kaer Morhen. A idąc zgodnie z Twoim tokiem myślenia żaden wiedźmin nie był w stanie do bardziej złożonych procesów myślowych niż schemat: zabij potwora - odbierz zapłatę. A wręcz bardziej realistyczne jest, że w czasach świetności wiedźmiństwa jakieś jednostki mogły odrzucać założenia zakonu, by realizaować się w sposób, który uznają za lepszy. Inna kwestia to to, że wówczas realistyczne jest założenie, że prosperujące szkoły wiedźmińskie powinny były reagować, gdyby się dowiadywały, że ich wychowanek zacząl pobierać haracz na trakcie handlowym, czy reklamuje swe usługi płatnego mordercy elfów...
Twojej tezie przeczy też fakt, że Coen poszedł walczyć z Nilfgaardem. To jednak nie tylko Geralt nie był bezduszną maszyną zaprogramowaną do konkretnych funkcji? Tylko Geralt i Coen? A może po prostu naciągany jest mit, że wiedźmini nie są zdolni do ludzkich uczuć, emocji oraz decyzji?
Offtop - czy wiadomo cokolwiek o innych niewykorzystanych pomysłach Sapkowskiego, w tym o niewykorzystanych opowiadaniach? Bo czytałam tylko o "Zdradzie"...
Wiedźmini są w stanie odtwarzać pewne reakcje na emocje, co nie zmienia faktu że ich nie odczuwają. Dlatego wiedźmin może się śmiać grając w łapki z Ciri, ale to nie oznacza że czuje szczęście, radość (to dla mnie najbardziej prawdopodobne i zgodne z ówczesną wiedzą naukową). Androida też możesz nauczyć płaczu lub śmiechu, ale czy on naprawdę będzie smutny albo wesoły? To dla mnie najlepsza analogia. Światło na te mechanizmy rzuca też Istredd jak to działa
Dla mnie to przerażająca analogia
Zaprogramowany android imitujący śmiech, by nie przestraszyć dziecka pustką tkwiącą w środku...
Jakby ktoś się już chciał upierać przy interpretacji, że wiedźmini to bezemocjonalne maszyny to więcej sensu ma pójście w kierunku osłabienia emocji, przygaszenia ich, sprawienia, że wiedźmin staje się na nie mniej podatny. A nie, że staje się zaprogramowanym robotem niezdolnym do szczerego uśmiechu...
4. Sapkowski zrobił typowego Sapkowskiego i nie przywiązywał wagi do tego elementu zbudowanego w opowiadaniach
To jest nawet niewykluczone, niestety.
Choć podany przez Ciebie cytat z Okruchu Lodu da się też interpretować tak, że wiedźminom od małego wbija się do głowy, że nie są zdolni do odczuwania uczuć i emocji. Powszechny mit, który nawet wiedźmińskim uczniom wbija się do głów. Jednak czy jest to prawda? Może to półprawda, wbijana do głów poprzez indoktrynację, dla zrobienia z nich lepszych zawodowców?
Nawet jak mutacje osłabiały emocjonalność wiedźminów to może niekoniecznie ją niwelowały zupełnie? Jak Coen zdolny był do porzucenia fachu dla obrony ojczyzny to czemu miałby się nie zdecydować na założenie rodziny, niczym ten inny wiedźmin w grze?
Wydaje mi się, że to kiepski przykład w dyskusji. Piszesz wyłącznie o pierwszym opowiadaniu, które ze zrozumiałych przyczyn różni się od budowanego później uniwersum.
Nie tak dawno powoływałeś się na przykład z Kwestii Ceny, gdzie Geralt za pomocą jakichś nieznanych nam mocy dostrzegł dziecko w łonie Pavetty, podając to za przykład niespójnego worldbuildingu
Niestety w książkach nie brak takich sprzecznych elementów, a nam pozostaje spróbować dopowiedzieć sobie sposób, w jaki można to logicznie połączyć...
Już widziałem przypadki, gdy autor mówił i miał na myśli jedno, ale w praktyce mimochodem wychodziło mu co innego. Tolkien zarzekał się że w żaden sposób nie nawiązywał do I i II wojny Światowej we Władcy, a ludzie jednak takie nawiązania wrzucone nieświadomie dostrzegają. Rowling widzi w Snape'e postać tragiczną, acz pozytywną, a w książkach wypada jako skończony dupek, wręcz drań. Zdarzają się po prostu przypaki że autor podświadomie tworzy co innego niż miał na myśli.
Zgadzam się całkowicie - również przyszła mi do głowy analogia z 2WŚ w LOTR, która zdaniem Tolkiena nie miała miejsca wcale.
Swoją drogą tak samo odbieram słowa Sapkowskiego, że w jego świecie nie ma żadnych odzwierciedleń jego podejścia do problemów naszego świata
A przecież widać, że nie pisał książek w próżni i pewne poruszone tematy, analogie oraz przekazy na ich temat są dla czytelnika oczywiste...
Co do Rowling to zabawne jest, że ona ciągle się upiera, że Draco jest postacią niezaprzeczalnie obrzydliwą i okropną, a do Snape'a ma odwrotne nastawienie.
Tymczasem - wiele czytelników dostrzega w książkach jednak coś innego, co Rowling widocznie napisała nieświadomie i niezgodnie z pierwotnym założeniem. Być może tak samo było z ludzkością wiedźminów...
Szczerze to wolałbym żeby Sezon Burz nie powstał w ogóle.
Ja mam problem z nazywaniem go "ósmym tomem Sagi"
I też uważam, że wiele byśmy nie stracili gdyby nie powstał... Choć akurat Aguara była świetna.
Swoją drogą nie ma żadnych updatów o zapowiedzianym ponad dwa lata temu "midquelu" Sapkowskiego?
Nie wiem czy ujrzy on światło dzienne, jednak Sapkowski chyba dwukrotnie wspomniał, że pisze jeszcze jeden spin off, zapewne coś na kształt Sezonu właśnie.
Tu już zmieniamy temat, ale mam zupełnie inne zdanie na temat tej książki i jej wkładu w uniwersum, głównie przez kontekst powstania, formę autora i jej ogólną jakość.
Co do Sezonu Burz - już dawno w internecie widziałam głos, że "Sapkowski wyciągnął z szuflady trzy szkice na opowiadania i skleił je w jedną powieść". Wiecie coś na temat tego kontekstu powstania Sezonu? Naprawdę jest on powrotem do niewykorzystanych conceptów opowiadań? Wspominane były jakieś inne nienapisane opowiadania poza "Zdradą"?