(...)
Wątek inwazji Nilfgaardu leci zdecydowanie zbyt szybko, natomiast sekwencja rzezi na ulicach i płonącego miasta + samobójstwa szlachty w zamku (trochę zmienionego względem książek) + samobójstwa Calanthe (książkowego), to chyba do tej pory moja ulubiona scena. Dobrze zmontowana, okraszona świetną muzyką, z emocjonalnym payoffem. Bitwa o Marnadal jest... no jest. To króciutka scena z konkretnym przeznaczeniem fabularnym, nie musi przypominać Bitwy Bękartów, ale była tam jedna rzecz, która była kompletnie zbędna i bardzo mi się nie podobała, a mianowicie śmierć Eista. Eist ginie od strzału w oko i o ile to mi się bardzo podoba (taka śmierć, zamiast jakiegoś patetycznego pojedynku na miecze), tak nie podoba mi się, że tą strzałę pakuje w niego Cahir (widzimy tylko jego sylwetkę na koniu, ale ja skojarzyłam kto to). Zbędne, zbędne, zbędne. Jeśli chodzi o przedstawienie Nilfgaardu, na razie widzimy ich tylko i wyłącznie oczami mieszkańców najechanej Cintry - jako potwory niebiorące jeńców, natomiast wnioskując po wielu wypowiedziach i dlatego, że widzę, że twórcy jednak chcą pokazać jakieś niejednoznaczności, odcienie szarości wnioskuję, że będzie to casus podobny do np. gethów w trylogii Mass Effect, gdzie Twoje podejście zdecydowanie zmienia się wraz z poznawaniem racji, historii danej frakcji i jej przedstawicieli. W czasie samej rzezi Cintry są uruk-hai-aen-mosznae, ale na dodatkowe odcienie Nilfgaardu nie trzeba będzie podejrzewam czekać szczególnie długo. Ciri w Cintrze uparta i po nastolatkowemu irytująca, trochę inaczej niż w książkach z racji wieku. Spora zmiana względem Sagi - jej moce zarysowane są już w pilocie i to jest moim zdaniem rzecz dość kontrowersyjna. Pod wpływem wielkich emocji i strachu robi Cahirowi Pavettę 2.0, kiedy ten próbuje wywieźć ją z miasta, ta zmiana jakoś się fabularnie broni i jest na pewno bardziej spektakularna, niż zwianie ze wspólnego postoju, który (postój, mycie) już w książkach był lekko dziwnym motywem, a tu nie grałby już kompletnie.
Jeśli chodzi o wątek Yen - jak wspominałam wcześniej, Anya daje solidny popis aktorstwa od samego początku. Jej pierwsza, chaotyczna i przypadkowa manifestacja magii i tym samym pierwsze spotkanie z Istreddem to na razie najsłabszy motyw, ale głównie dlatego, że Yen przypadkowo teleportuje się do... Tor Lara i to mnie boli z punktu widzenia lore oraz tego, że zapoznanie mogli przeprowadzić później i też by siadło. Jeżeli Lauren znajdzie czas, to mam nadzieję, że odpowie mi na pytanie dotyczące tego wątku, bo to mi okrutnie nie leżało. Nie mogła jak Sabrina nadmuchać matkę a'la ciotka Marge? Na razie poznajemy trudy nauki w Aretuzie. Są różne lekcje, jest Tissaia nazywająca Yen 'prosiaczkiem' (świetny shout-out do późniejszej 'brzydulki'). Niestety Fringilla nie jest w Aretuzie na Erazmusie, po prostu zrobią z niej zdrajczynię. Powód jeszcze nieznany, w dwóch pierwszych odcinkach praktycznie jej nie ma. Podoba mi się nakreślenie Sabriny jako prymuski, co dobrze gra z Yennefer, która jest ambitna i bardzo, bardzo chce się sprawdzić, co może tłumaczyć ich wzajemną niechęć w przyszłości. Istredd uczy się w Ban Ard (jednym z nauczycieli, lub wręcz rektorem, zrobili Stregobora, widocznie chcieli wykorzystać Mikkelsena, dla mnie zmiana na plus, bo po Blaviken Stregobor znika z kart książki na zawsze), natomiast przebywa w szkole dla czarodziejek bodajże w celach naukowych, studiuje sobie elfią magię w Wieży Mewy. Całkowicie go kupuję jako spokojnego, wyważonego uczonego, zafascynowanego historią i z szacunku do niej praktykującego stare rodzaje magii. Relacja jego i Yen dostaje solidną podbudówkę. Aretuza na razie wygląda niestety na położoną na zadupiu. Serial wprowadza motyw (tak to na razie zrozumiałam) sztucznego stymulowania 'Chaosu', czyli magii, żywiołów, żył, dla możliwości większego czerpania, a tym samym zwiększenia potęgi. Ciekawa rzecz i interesuje mnie rozwinięcie tego motywu. Wątek rywalizacji między Aretuzą, a Ban Ard też chyba będzie lekko poruszony.
Motywy nawiązujące do współczesnych problemów społecznych w tych dwóch odcinkach są przedstawione czasami dość siermiężnie (szczególnie w kwestii elfów), natomiast widzę tu potencjał, bo kilka przewrotnie zrealizowanych scen też było. Lore dotyczące historii elfów zostało z lekka pozmieniane - w momencie, kiedy Yen jest nastolatką, jest jakieś 10-15 lat po tzw. Wielkiej Czystce, czyli wielkim mordzie dokonanym na elfach. Jestem prawie pewna, że to książkowa czystka w Loc Muinne i innych miastach i wynikająca z tego wojna, która zakończyła się masakrą w Shaerrawedd, tylko przesunięta o jakieś 100 lat do przodu (bo w książkach działo się to chyba jakoś z 200 lat przed akcją Sagi). Biologiczny ojciec Yen był półelfem i zginął podczas Wielkiej Czystki (imho zbędne ruszanie tego, ale faktem jest, że książkowa Yen też jest kwarteronką). Filavandrel (który w serialu przewodzi chyba jakimiś bojówkami, czy elfim powstaniem, przynajmniej w tym samym czasie, kiedy dzieje się Rzeź Cintry, może zrobią z niego przywódcę Wiewiórek, albo coś?) również wspomina o tym wydarzeniu. W jednej ze scen po raz pierwszy można zobaczyć hmm, kogoś. Jak Lauren mi odpowie, to zrobię edit, ale nie jestem pewna, czy był to krasnolud (tylko tu nie pasuje mi brak brody), czy niziołek, czy gnom. Na pewno wszystkie krasnoludy grają osoby niskorosłe, nie wiem jak z resztą.
Jeśli chodzi o dodatkowe postaci w fabule, to taki Laszlo, czy Danek są w dwóch scenach może. Trochę ważniejszy jest Dara, ale na razie było go zbyt mało, żeby cokolwiek skomentować. Został wprowadzony po to, żeby Ciri miała do kogo otworzyć buzię w czasie swojej ucieczki (u Geralta można załatwić to np. Płotką).
No, to pouprawiałam sobie trochę nitpickingu. Produkcja zdecydowanie ma od pierwszej minuty odczuwalny specyficzny klimat, który zdecydowanie różni się od gier. Mi odpowiada, bo chciałam czegoś świeżego, a nie growej kalki. Ogólnie jestem zadowolona, po dwóch odcinkach oceniłabym tak 8/10, nie spodziewam się po pierwszym sezonie, że wyrwie mnie z butów, odpowiednia ekspozycja zajmuje trochę, ale myślę sobie, że zdecydowanie warto czekać. Nawet jeżeli pewne rozwiązania się nie bronią, pewne motywy nie do końca grają tak, jak trzeba, będzie to zdecydowanie produkcja na poziomie, a twórcy słuchają feedbacku i uczą się na błędach, więc jeżeli tutaj coś nie będzie grało, to raczej można bezpiecznie założyć, że warto im swoje wątpliwości zgłaszać. Ja tam aprobuję. I niesamowicie szanuję, jeśli ktoś przeczytał to do końca.
Wątek inwazji Nilfgaardu leci zdecydowanie zbyt szybko, natomiast sekwencja rzezi na ulicach i płonącego miasta + samobójstwa szlachty w zamku (trochę zmienionego względem książek) + samobójstwa Calanthe (książkowego), to chyba do tej pory moja ulubiona scena. Dobrze zmontowana, okraszona świetną muzyką, z emocjonalnym payoffem. Bitwa o Marnadal jest... no jest. To króciutka scena z konkretnym przeznaczeniem fabularnym, nie musi przypominać Bitwy Bękartów, ale była tam jedna rzecz, która była kompletnie zbędna i bardzo mi się nie podobała, a mianowicie śmierć Eista. Eist ginie od strzału w oko i o ile to mi się bardzo podoba (taka śmierć, zamiast jakiegoś patetycznego pojedynku na miecze), tak nie podoba mi się, że tą strzałę pakuje w niego Cahir (widzimy tylko jego sylwetkę na koniu, ale ja skojarzyłam kto to). Zbędne, zbędne, zbędne. Jeśli chodzi o przedstawienie Nilfgaardu, na razie widzimy ich tylko i wyłącznie oczami mieszkańców najechanej Cintry - jako potwory niebiorące jeńców, natomiast wnioskując po wielu wypowiedziach i dlatego, że widzę, że twórcy jednak chcą pokazać jakieś niejednoznaczności, odcienie szarości wnioskuję, że będzie to casus podobny do np. gethów w trylogii Mass Effect, gdzie Twoje podejście zdecydowanie zmienia się wraz z poznawaniem racji, historii danej frakcji i jej przedstawicieli. W czasie samej rzezi Cintry są uruk-hai-aen-mosznae, ale na dodatkowe odcienie Nilfgaardu nie trzeba będzie podejrzewam czekać szczególnie długo. Ciri w Cintrze uparta i po nastolatkowemu irytująca, trochę inaczej niż w książkach z racji wieku. Spora zmiana względem Sagi - jej moce zarysowane są już w pilocie i to jest moim zdaniem rzecz dość kontrowersyjna. Pod wpływem wielkich emocji i strachu robi Cahirowi Pavettę 2.0, kiedy ten próbuje wywieźć ją z miasta, ta zmiana jakoś się fabularnie broni i jest na pewno bardziej spektakularna, niż zwianie ze wspólnego postoju, który (postój, mycie) już w książkach był lekko dziwnym motywem, a tu nie grałby już kompletnie.
Jeśli chodzi o wątek Yen - jak wspominałam wcześniej, Anya daje solidny popis aktorstwa od samego początku. Jej pierwsza, chaotyczna i przypadkowa manifestacja magii i tym samym pierwsze spotkanie z Istreddem to na razie najsłabszy motyw, ale głównie dlatego, że Yen przypadkowo teleportuje się do... Tor Lara i to mnie boli z punktu widzenia lore oraz tego, że zapoznanie mogli przeprowadzić później i też by siadło. Jeżeli Lauren znajdzie czas, to mam nadzieję, że odpowie mi na pytanie dotyczące tego wątku, bo to mi okrutnie nie leżało. Nie mogła jak Sabrina nadmuchać matkę a'la ciotka Marge? Na razie poznajemy trudy nauki w Aretuzie. Są różne lekcje, jest Tissaia nazywająca Yen 'prosiaczkiem' (świetny shout-out do późniejszej 'brzydulki'). Niestety Fringilla nie jest w Aretuzie na Erazmusie, po prostu zrobią z niej zdrajczynię. Powód jeszcze nieznany, w dwóch pierwszych odcinkach praktycznie jej nie ma. Podoba mi się nakreślenie Sabriny jako prymuski, co dobrze gra z Yennefer, która jest ambitna i bardzo, bardzo chce się sprawdzić, co może tłumaczyć ich wzajemną niechęć w przyszłości. Istredd uczy się w Ban Ard (jednym z nauczycieli, lub wręcz rektorem, zrobili Stregobora, widocznie chcieli wykorzystać Mikkelsena, dla mnie zmiana na plus, bo po Blaviken Stregobor znika z kart książki na zawsze), natomiast przebywa w szkole dla czarodziejek bodajże w celach naukowych, studiuje sobie elfią magię w Wieży Mewy. Całkowicie go kupuję jako spokojnego, wyważonego uczonego, zafascynowanego historią i z szacunku do niej praktykującego stare rodzaje magii. Relacja jego i Yen dostaje solidną podbudówkę. Aretuza na razie wygląda niestety na położoną na zadupiu. Serial wprowadza motyw (tak to na razie zrozumiałam) sztucznego stymulowania 'Chaosu', czyli magii, żywiołów, żył, dla możliwości większego czerpania, a tym samym zwiększenia potęgi. Ciekawa rzecz i interesuje mnie rozwinięcie tego motywu. Wątek rywalizacji między Aretuzą, a Ban Ard też chyba będzie lekko poruszony.
Motywy nawiązujące do współczesnych problemów społecznych w tych dwóch odcinkach są przedstawione czasami dość siermiężnie (szczególnie w kwestii elfów), natomiast widzę tu potencjał, bo kilka przewrotnie zrealizowanych scen też było. Lore dotyczące historii elfów zostało z lekka pozmieniane - w momencie, kiedy Yen jest nastolatką, jest jakieś 10-15 lat po tzw. Wielkiej Czystce, czyli wielkim mordzie dokonanym na elfach. Jestem prawie pewna, że to książkowa czystka w Loc Muinne i innych miastach i wynikająca z tego wojna, która zakończyła się masakrą w Shaerrawedd, tylko przesunięta o jakieś 100 lat do przodu (bo w książkach działo się to chyba jakoś z 200 lat przed akcją Sagi). Biologiczny ojciec Yen był półelfem i zginął podczas Wielkiej Czystki (imho zbędne ruszanie tego, ale faktem jest, że książkowa Yen też jest kwarteronką). Filavandrel (który w serialu przewodzi chyba jakimiś bojówkami, czy elfim powstaniem, przynajmniej w tym samym czasie, kiedy dzieje się Rzeź Cintry, może zrobią z niego przywódcę Wiewiórek, albo coś?) również wspomina o tym wydarzeniu. W jednej ze scen po raz pierwszy można zobaczyć hmm, kogoś. Jak Lauren mi odpowie, to zrobię edit, ale nie jestem pewna, czy był to krasnolud (tylko tu nie pasuje mi brak brody), czy niziołek, czy gnom. Na pewno wszystkie krasnoludy grają osoby niskorosłe, nie wiem jak z resztą.
Jeśli chodzi o dodatkowe postaci w fabule, to taki Laszlo, czy Danek są w dwóch scenach może. Trochę ważniejszy jest Dara, ale na razie było go zbyt mało, żeby cokolwiek skomentować. Został wprowadzony po to, żeby Ciri miała do kogo otworzyć buzię w czasie swojej ucieczki (u Geralta można załatwić to np. Płotką).
No, to pouprawiałam sobie trochę nitpickingu. Produkcja zdecydowanie ma od pierwszej minuty odczuwalny specyficzny klimat, który zdecydowanie różni się od gier. Mi odpowiada, bo chciałam czegoś świeżego, a nie growej kalki. Ogólnie jestem zadowolona, po dwóch odcinkach oceniłabym tak 8/10, nie spodziewam się po pierwszym sezonie, że wyrwie mnie z butów, odpowiednia ekspozycja zajmuje trochę, ale myślę sobie, że zdecydowanie warto czekać. Nawet jeżeli pewne rozwiązania się nie bronią, pewne motywy nie do końca grają tak, jak trzeba, będzie to zdecydowanie produkcja na poziomie, a twórcy słuchają feedbacku i uczą się na błędach, więc jeżeli tutaj coś nie będzie grało, to raczej można bezpiecznie założyć, że warto im swoje wątpliwości zgłaszać. Ja tam aprobuję. I niesamowicie szanuję, jeśli ktoś przeczytał to do końca.