Zacząłem szósty odcinek i od pewnego czasu oglądam już na siłę robiąc sobie coraz dłuższe przerwy. Decyzje scenarzystów są dla mnie niepojęte i niewytłumaczalne. Materiał książek w większości jest wywrócony na nice, ale nie mam najmniejszego pojęcia w jakim celu, bo prawie każda autorska scena (czyli 99% całości) jest kiepska, więc chyba tylko dla samej frajdy zrobienia tego po swojemu. To jest bardzo alternatywny, amatorski fanfik tworzony przez osoby, którym się wydaje, że zrozumialy coś z książek.
Jeśli po grach ludzie sięgali po książki, to po serialu nawet na nie nie spojrzą. Sam po czymś takim bym się zaśmiał, gdyby mi ktoś powiedział, że to jest oparte o jedne z najlepszych dzieł fantasy. Bagiński powinien się wstydzić za firmowanie tego serialu swoim nazwiskiem, a Hissrich powinna jeszcze raz przemyśleć koncepcję tworzenia ekranizacji książek, bo zupełnie jej to nie wychodzi. To jest jak skrótowa ściąga dla uczniów, tylko że pisana ze słyszenia na podstawie relacji pijanej osoby. Przez większość czasu to się ledwie broni jako serial, a zupełnie pada przy porównaniu z pierwowzorem. I jeśli ktoś sobie wyobrażał, że rodzi się zjawisko na miarę GoT, to już może takie myśli odłożyć na półkę i przykryć serwetką.
Podobno serial miał zachować ducha książek. Jeśli gdzieś tam jest, to się dobrze ukrył.
Próbuję obejrzeć ten szósty odcinek, ale to jest tak fatalne, że nie daję rady. A krasnoludy? Elfy mają konkurencję na najgorzej oddaną rasę fantasy. Zwolnili człowieka od strojów, a on chyba był najmniej winny.