Obejrzane. Daję tak w ogólnym rozrachunku 6/10, chociaż to mylące, bo serial jest bardzo, ale to bardzo nierówny. Czasem ogląda się go świetnie, a czasem z zażenowaniem, przez co ostatecznie dostajemy takiego średniaka.
Nie mam ochoty w tym momencie za bardzo się rozwodzić, więc wypiszę tylko kilka spostrzeżeń na świeżo w punktach:
1. Głównym powodem nierówności są poważne wady scenariusza. Nie wykorzystano potencjału opowiadań, zdecydowanie za dużo się tutaj mówi o przeznaczeniu i za szybko uwypukla wątek Ciri wraz z jej mocami, a za mało jest podbudowy pod różne inne postacie i wydarzenia. Zbyt mało pojawia się też takiego zwykłego, świetnie nadającego się na serial wiedźmińskiego żywota. Masa materiału została przy tym wymyślona, co razi zwłaszcza wtedy, gdy pomijany jest dobry materiał książkowy, a dodawany średniawy lub po prostu słaby materiał "własny".
2. Zmiany w chronologii i przebiegu różnych wydarzeń powodują, że niektóre rzeczy się nie kleją. Na czele jest relacja Ciri-Geralt. Ciri od początku szuka Geralta, mimo iż w ogóle nigdy wcześniej go nie widziała na oczy. W serialu Geralta nigdy nie ma z Ciri w Brokilonie. Oni po raz pierwszy spotykają się w ostatnim odcinku, w lesie obok domu Jurgi, po czym padają sobie w ramiona jak ojciec i córka, mimo iż nigdy wcześniej nie zamienili ze sobą choćby słówka. W sytuacji, gdy z tak czysto ludzkiego punktu widzenia te zachowania nie robią sensu, nieustanne gadki o przeznaczeniu trącą kiepskim fantasy, niestety.
3. Poglądy polityczne twórców serialu niestety mają negatywny wpływ na ostateczny efekt, gdyż różne sceny są albo zmodyfikowane, albo stworzone od podstaw tak, by pasowały do tego światopoglądu. Dla przykładu, Yennefer o życzeniu Geralta wypowiedzianego djinnowi dowiaduje się po raz pierwszy podczas rozmowy Geralt-Yen-Borch, po czym robi mu awanturę i wypomina, że odebrał jej wybór
. Podczas innej sceny, siedząc samotnie na plaży ze zmarłym noworodkiem, po wcześniejszej ucieczce przed asasynem z jakimś robalem (całość to wielkie WTF), odprawia monolog o tym, jacy to mężczyźni są źli i jak to kobiety są uciskane. Serio? SERIO? Yennefer walcząca mieczem i sztyletem ramię w ramię z Geraltem, by to pokazać, jaka jest twarda, to również nieporozumienie. Ach, i oczywiście w serialu co i rusz celem zachowania różnorodności rasowej i połechtania naszej współczesnej wrażliwości pojawiają się randomowi Murzyni (np. kapitan straży Calanthe), a niektóre postacie również nagle zrobiły się czarne (np. Fringilla, Istredd), bo tak. Za to wątek rasowy elfów został totalnie spłycony, a same elfy - fatalnie zaprojektowane (tak jak zresztą i driady). To wskazuje na to, że priorytety twórców serialu są, delikatnie mówiąc, nieco nie takie, jak być powinny.
4. Z zastrzeżeniem ubytków scenariusza, wg mnie silnym punktem serialu są natomiast postacie Geralta i Yennefer. Cavill w roli Geralta widać, że czuje się bardzo dobrze. Rozumie postać i choć znacznie bardziej przypakowany oraz bardziej ekspresyjny niż Geralt książkowy, ogólnie daje radę i trzyma w miarę wyrównany poziom. Świetnie się sprawdza w scenach akcji. Wiedźmiński taniec w jego wykonaniu jest super, a rzeź w Blaviken to był sam miodek, jakkolwiek by to nie zabrzmiało. Wbił się w bandę jak nóż w gorące masełko i tak się po wszystkich przejechał, że aż miło było popatrzeć.
Anya Chalotra to dla mnie największe zaskoczenie, bo miałem do tego castingu największe zastrzeżenia z całej Wielkiej Trójki, a tu proszę - poradziła sobie bardzo dobrze z materiałem, który dostała. Oczywiście nie wygląda jak książkowa Yennefer (pomijając niepasującą ciemną karnację, nie ma nawet "burzy loków", a to już herezja). Mimo to jednak ma w sobie moc, która powoduje, że chce się ją oglądać.
5. Wiele innych postaci również została zrealizowana dobrze. Tissaia została najbardziej rozbudowana w stosunku do książkowego pierwowzoru i jest chyba najbardziej wyróżniającą się postacią drugoplanową. Gratuluję aktorce - lepiej nie dało się zagrać tego, co jej zaoferowano. Renfri ok - krótko, lecz na temat, choć bez słynnego ultimatum, co jednak jest tylko i wyłącznie winą scenariusza. Stregobora, mimo iż jest inny niż książkowy i również zdecydowanie bardziej rozbudowany, to za sprawą Larsa Mikkelsena ogląda się bardzo dobrze. Jaskier parę razy mnie rozśmieszył, a jego ballady wpadają w ucho. Ujdzie. Myszowór jest całkiem spoko. Borch też jakoś daje radę. No, trochę ich jest...
6. ... ale dostajemy też Nilfgaardczyków i wow, jaka to kupa. Cahir jest jak tani, komiksowy szwarccharakter. To aż niewiarygodne, jak tragicznie się go ogląda i jak drętwe są jego kwestie. A, i skopał tyłek Vilgefortzowi... WTF... no ale... WTF?! Cały Nilfgaard jest zresztą z dupy. Design, zbroje, miecze. Jednowymiarowość. Gdzieś coś tam też słyszałem o jakimś religijnym ferworze... hmm, hmmmmm, hmmmmmmmmmm.... Mam nadzieję, że twórcy nie zrobią z Nilfgaardu jakichś religijnych fanatyków, tak by dodatkowo pokazać, jaki to fanatyzm religijny jest zły.
7. Ciri jest nijaka, ale to chyba bardziej wada scenariusza niż aktorki. Słabiutko wypada Foltest. Tak dupowato i nudnawo, po prostu, mimo iż głos aktor ma świetny. Triss w ogóle nie przypomina postaci z książki, ani wyglądem, ani zachowaniem.
8. Z innych WTF-ów - węgorze
. No, węgorze
.
9. Sodden w ostatnim odcinku wypadło wg mnie całkiem nieźle. Było kameralnie (garstka chłopów i czarodzieje bronią się przed "falami" Nilfgaardu
), ale fajnie wykorzystano różne aspekty magii w bitwie. Za to bitwa CGI z pierwszego odcinka to porażka. Na szczęście było tego tak mało, że można to zlać.
10. Ogólnie całkiem dobrze wypada muzyczka. Nie każdy utwór to arcydzieło, ale jako tło sprawdza się dobrze i robi klimat, a i perełki też się znajdą (kilka razy do końca oglądałem creditsy tylko po to, by dokończyć odsłuchiwanie utworu, jak np. w pierwszym odcinku). Zresztą, klimatu generalnie serialowi odmówić nie mogę. Mimo różnych problemów, jest w tym wszystkim jakaś "wiedźmińskość", chociaż CDPR zdecydowanie lepiej zrozumiał cykl niż twórcy serialu od Netflixa.
11. Smok był słaby, a po GOT może wydawać się wręcz śmieszny. Kikimora, strzyga i (?) nekkery wyszły jednak ok.