[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Ok to w końcu ja "zrecenzuję" :)

Zacznę od plusów:
1. Gra aktorska. W zasadzie wszyscy z głównej obsady mi się podobają (Geralt, Yen, Ciri, Jaskier) plus pozytywnie zaskoczenia w postaci Tisssai (aczkolwiek to, że będzie dobrze już było wiadomo po zwiastunach), Renfri, Calanthe i Myszowora. Triss tragedia. Nie chodzi o wygląd, ale o to że aktorka nie ma za grosz charyzmy. Do tego dochodzi fakt, że to co zaprezentowała nie ma absolutnie nic wspólnego z postacią Triss z książek. Reszta bardziej lub mniej poprawna.

Ktoś tu wspominał o chemii pomiędzy Geraltem i Yen - moim zdaniem jak najbardziej jest. Jest to zresztą podstawowy plus tej relacji w serialu, ponieważ scenariuszowo i dialogowo wypada to znacznie gorzej (o czym niżej).

2. Muzyka - generalnie na plus. Fajne połączenie tradycyjnych dźwięków z nowoczesnymi. Aczkolwiek brakuje jakiegoś głównego motywu przewodniego, który by wyróżniał ten serial. Dalej żałuje, że nie ma porządnego intro.
3. Kostiumy - w większości przypadków wypadają dobrze. Oczywiście mosznowe zbroje jak były dramatyczne, tak są dramatyczne.
4. Choreografia walk - no Geralt potrafi machać mieczem, nie można się przyczepić.

Neutralnie oceniam:
1. Zdjęcia - raz bardzo fajne - szerokie kadry, piękne widoczki (zwłaszcza w 6 odcinku), a raz jedna wielka klaustrofobia i niepotrzebne zbliżenia.
2. Efekty specjalne - hit or miss. Fajna kikimora, w miarę fajna strzyga, słaby smok. Torque to niby gość w przebraniu, ale widać, że coś było z nim dodatkowo majstrowane. Jeśli chodzi o oczy to najlepiej wypadają one u Yennefer (wyglądają najbardziej naturalnie), u Geralta czasem "śmierdzą" sztucznością, u Ciri to samo. Magia w większości przypadków wygląda poprawnie.
3. Sceny bitew - no tragedii jakiejś nie było...ale też nic co by wywołało efekt "wow". Sodden w teorii powinno takie być, a wyszło co wyszło...
4. Postać Jaskra i przedstawienie relacji z Geraltem - o ile aktorsko nie mogę się absolutnie przyczepić, to jednak książka>serial. Jaskier zbyt (mimo wszystko) przerysowany, za duży nacisk na bycie comic reliefem, Geralt zbyt "ostry" w stosunku do niego, czasem zupełnie niepotrzebnie. Ja rozumiem Shrek i Osioł itd. ale czy tak było u Sapka? No nie bardzo.

No i w końcu minusy:
1. Scenariusz. Scenariusz. SCENARIUSZ. WHY. Po co adaptować dane opowiadanie, skoro potem wycina się z niego to co najważniejsze? To co zrobili z Krańcem Świata to jakiś żart. W każdym z tych opowiadań Sapkowski ma coś do powiedzenia - czy to o świecie, czy o bohaterach. Jest jakaś puenta, jakiś motyw, lekcja którą czytelnik powinien wyciągnąć. Tutaj natomiast scenarzyści postanowili wziąć sobie jakieś postacie, parę tekstów, zlepić to ze sobą i cześć. Nic więcej.

Mniejsze zło - to opowiadanie zasługiwało na 60 minut poświęcone tylko tej historii. Na cholerę tam Ciri? Naprawdę tak trudno było wprowadzić Ciri w drugim odcinku? Albo w ogóle jeszcze później? Przez nią ta historia nie ma w ogóle dynamiki, sprawia wrażenie pociętej i zrobionej na chybcika.

Granica możliwości - o matko bosko. Poza niektórymi postaciami nie ma to absolutnie nic wspólnego z Sapkowskim. Borch jako Starszy Pan? Really? Eyck jako chłopaczek wyglądający jakby miał się zaraz rozpłakać? Gdzie Dorregaray?

No i ja rozumiem, że Yennefer chce mieć dziecko. Ale subtelni to oni nie potrafią być. Jej kłótnia z Geraltem, podczas której ten wręcz "wyśmiewa" jej marzenie o byciu matką? Geralt mówiący, że byłaby złą matką? Co? Yennefer dowiadująca się w TAKI SPOSÓB o Dziecku Niespodziance? Yennefer dowidująca się o życzeniu Geralta w tym opowiadaniu????. Jedynie scena w namiocie i potem w łóżku mi się podobała.

Smok..no "najpiękniejszy" to on na pewno nie jest.

Ostatnie Życzenie - Geralt szukający Dżina, zamiast wpaść na niego przez przypadek. Co. Geralt, który nie wierzy w takie rzeczy jak Dżin szuka go, bo chce znaleźć lekarstwo na bezsenność - ja pitole, kto to wymyślił? Spotkanie z Yennefer - randomowa orgia zamiast skacowanej Yen w łóżku - ok, do przeżycia. Ogólne interakcje Geralta z Yen też raczej na plus.

Ale sama kwestia ostatniego życzenia to jedno wielkie nope. Z bardzo emocjonalnej sceny w książce zrobili jedną wielką komedię. W książce Yen doskonale wie, czego życzy sobie Geralt i jest tym bardzo poruszona. W serialu? Geralt robi to w jakiejś "tajemnicy" a o fakcie najbardziej zainteresowana dowiaduje się x lat później i to dzięki Borchowi...i tutaj przechodzimy do sedna czyli totalnego braku umiejętności budowania wątków i relacji. Geralt i Yen poznają się w odcinku 5, a już w 6 pokazani są jako "para", która zna się nie wiadomo jak długo i Geralt nie wiadomo jak ją kocha. Oczywiście widz musi w to uwierzyć bo nie ma wyjścia, a scenerzyści w tym nie pomagają. Jest tak i już. Pytanie tylko jak osoby, które nie znają tego świata mają się w tę relację zaangażować? Tutaj sytuację ratuje tylko aktorstwo Cavilla i Chalotry, chemia między nimi jakoś to ratuje.

Żeby nie zagłębiać się aż tak w inne fuckupy scenariuszowe, to skopane zostały również postaci/wątki:
- Cahira - no poza imieniem to niewiele ma on wspólnego z pierwowzorem. Cały urok tej postaci tkwi najpierw w jego tajemniczości (po cholerę pokazują nam jego twarz już teraz????), a potem w skonfrontowaniu wyobrażeń czytelnika (Cahir jako jakiś czarny charakter, prześladujący Ciri) z rzeczywistością (niedoświadczony, młody, naiwny szczyl, który nie do końca kumał swoją rolę)
- Vilgefortza - najpotężniejszy czarodziej zredukowany do roli średniego maga, któremu dodatkowo kopie tyłek Cahir. Ok, słyszałam już głosy, że "pewnie się podłożył", ale i tak nie zmienia to ogólnego wrażenia o tej postaci. To raz. A dwa - bohater bitwy o Sodden - gdzie to jest?
- Fringilli - do aktorki się nie przyczepię. Sam natomiast wątek nie ma nic wspólnego z książką. Fringilla wypada w tym sezonie na największego "villaina", składającego dzieci w ofierze. Jak potem zamierzają wpleść wątek jej romansu z Geraltem? Na ten moment jest to postać nie do "odratowania".

Podsumowując zarzuty do scenariusza - pominięte wszystko to (albo większość), co sprawia, że dana historia czy wątek ma swoją moc i urok (czy to w dialogach czy w samej historii). To, co z kolei zostało wzięte bezpośrednio z książek jest bez znaczenia. Funkcjonje tylko jako swoiste "mrugnięcie" do widza - czytelnika.

2. Dialogi.

Zliczył ktoś ile razy zostało użyte słowo "destiny" albo "chaos"? Bo ja nie. Ale wiem, że za którymś razem miałam ochotę walnąć czymś w monitor. Ja rozumiem że Sapkowski to Shakespeare, ale bez przesady.

Najbardziej dobijające jest to, że mieli na talerzu tyle fajnych dialogów z książek, które wystarczyło jakoś tam przerobić (bo nie mówię przepisać) i wiele z tych słabych scen nabrałoby zupełnie innego wymiaru. Tam, gdzie kuleją efekty i inne kwestie techniczne, to właśnie dialogi potrafią ratować sytuację.

Oczywiście nie twierdzę, że co drugie zdanie wypowiedziane wywoływało u mnie odruch wzdrygnięcia, jednakże takich momentów było wiele. Zbyt wiele.

Przepraszam, że tak chaotycznie, ale pisałam to co akurat mi przyszło na myśl :D Ogólnie serial ocenię na 6/10. Zobaczymy jak się będzie oglądało za drugim razem.
 
Triss tragedia. Nie chodzi o wygląd, ale o to że aktorka nie ma za grosz charyzmy. Do tego dochodzi fakt, że to co zaprezentowała nie ma absolutnie nic wspólnego z postacią Triss z książek. Reszta bardziej lub mniej poprawna.
Mało która postać z serialu ma cokolwiek wspólnego ze swoim pierwowzorem. Robienie z tego zarzutu akurat w kierunku Triss nie bardzo się broni. Najbardziej z tego wszystkiego mnie zadziwia Tissaia, którą jako chyba jedyną postanowiono z niewiadomych przyczyn przedstawić dokładnie taką, jaką być powinna. Musiało dojść do jakiegoś przeoczenia, bo to aż podejrzane na tle całej reszty.
Jak potem zamierzają wpleść wątek jej romansu z Geraltem? Na ten moment jest to postać nie do "odratowania".
Jest tyle zmian, że romans Geralta z Fringillą jawi się jednym z mniejszych problemów.
 
Mało która postać z serialu ma cokolwiek wspólnego ze swoim pierwowzorem.

Nie no nie zgodzę się mimo wszystko. Jak już wspomniałam główna trójka jest dla mnie taka jak powinna być (przez więszkość czasu przynajmniej). A wspomniałam o Triss z trzecg powodów - po pierwsze dlatego, że to "popularna" postać (pomimo, że w książkach jakaś super ważna nie jest..no ale cóż, gry zrobiły swoje) a po drugie dlatego, że ona TOTALNIE nie jest jak Triss. Ale tak totalnie. Przypadek ekstremalny. Nie widzę u niej absolutnie żadnej książkowej cechy. No może poza tym że jest eee..miła?

No i po trzecie - aktorka wyróżnia się zdecydowanie negatywnie na tle reszty. Ja wiem, że mało czasu antenowego itd. ale przyzwoity aktor powinien potrafić sprzedać swoją postać nawet w tak krótkim czasie. Taki Cahir czy Vilgefortz też nie przypominają siebie z książek, ale przynajmniej aktorzy dobrze udają.

Co do Tissai to aktorsko jest świetnie, ale mimo wszystko nie powiedziałabym, że jest w 100% tak jak ją Sapkowski przedstawilł. Na pewno wyolbrzymiono jej 'matczyny' stosunek do Yennefer, ale też i do innych czarodziejek. Mam też wrażenie, że ją osłabiono i zapomniano, że jest arcymistrzynią magii i jeśli już to ją ktoś powinien prosić o pomoc, a nie odwrót (Tissaia prosząca Yen, by do nich dołączyła). W samej bitwie też nic specjalnego nie pokazuje.
 
Last edited:
Mam też wrażenie, że Tissaia nie posuwałaby się do takich niebezpiecznych akcji podczas szkolenia adeptek jak w serialu. Wydaje mi się również, że nieodpowiednio przedstawiono jej opanowanie oraz apolityczność. Jak na złość chyba zrobiono z Sabriny bardziej opanowaną czarodziejkę (dialog z Yennefer po próbie pioruna).
 
No i po trzecie - aktorka wyróżnia się zdecydowanie negatywnie na tle reszty.
Ja nie widziałem tego negatywnego wyróżniania się. W którym to miejscu tak źle grała? Dam głowę, że większość ocen dotyczących tej aktorki wynika właśnie z jej niewielkiej przystawalności do książkowej (albo raczej głównie growej) postaci. Z tym dobrze udającym Vilgefortzem też bym się nie zgodził.
Mam też wrażenie, że ją osłabiono i zapomniano, że jest arcymistrzynią magii i jeśli już to ją ktoś powinien prosić o pomoc, a nie odwrót
To akurat bez dyskusji. Tylko że to nie jedyne odstępstwo od książek pod tym względem. Gdzie się podziała Filippa, gdzie zaginęła Stokrotka?
 
Ja nie widziałem tego negatywnego wyróżniania się. W którym to miejscu tak źle grała?

Ja odniosłam wrażenie, że ona przez większość czasu nie gra, tylko czyta swoje linijki. Jak z promptera. Zero emocji. Oczywiście jest to na pewno po części wina scenariusza oraz reżysera, który nie raczył jej odpowiednio poprowadzić, by zagrała nieco inaczej i włożyła w swoje kwestie minimum zaangażowania.

Gdzie się podziała Filippa, gdzie zaginęła Stokrotka?

O tym nie wspomniałam, bo nie miałam już siły :D No oczywiście brak Philippy to dla mnie też zagadka. Zastanawim się też, czy w ogóle się pojawi. No bo dlaczego nagle Yennefer jest najlepszą uczennicą i ulubienicą Tissai? A nie Philippa? Kto stworzy Lożę i czy Loża w ogóle będzie? Itp. itd. Krótkowzroczność scenarzystów to kolejny minus. Robienie rzeczy na "tu i teraz" bez przewidywania co będzie dalej i jakie konswekwencje poniesie za sobą ta czy inna zmiana pierwowzoru.
Post automatically merged:

Wydaje mi się również, że nieodpowiednio przedstawiono jej opanowanie oraz apolityczność. Jak na złość chyba zrobiono z Sabriny bardziej opanowaną czarodziejkę (dialog z Yennefer po próbie pioruna).

Tissai w ogóle nie powinno być pod Sodden, właśnie ze względu na jej neutralność. Z kolei Sabrina jest jakaś taka "wykastrowana", nie widzę tej rywalizacji pomiędzy nią a Yennefer (a miałam na to cichą nadzieję po scenach szkolenia w Aretuzie).
 
No bo dlaczego nagle Yennefer jest najlepszą uczennicą i ulubienicą Tissai? A nie Philippa?
Filippa jest znacznie, znacznie starsza od Yennefer, więc trudno by razem się uczyły tak jak z Sabriną, co akurat jest zgodne z książkami.
Loża Lożą, ale przecież jest coś takiego jak Rada i Kapituła, które zarządzały ogółem czarodziejów. Zarówno Filippa jak i Enid były członkiniami Kapituły. A to Kapituła musiała podjąć decyzję o zangażowaniu w wojnę. Ostała się jedynie Tissaia.
 
Filippa jest znacznie, znacznie starsza od Yennefer, więc trudno by razem się uczyły tak jak z Sabriną, co akurat jest zgodne z książkami.

No ja wiem, tylko w serialu jest podkreślone, że Yennefer jest najlepszą uczennicą w historii Aretuzy. A jak z książek wiemy, to Philippa jest za taką uważana. Zatem nie chodzi mi o to, że Yennefer powinna uczyć się razem z Philippą, tylko raczej o to że o tej drugiej w ogóle nie wspominają. Tak jakby ta postać nie istniała.
Loża Lożą, ale przecież jest coś takiego jak Rada i Kapituła, które zarządzały ogółem czarodziejów. Zarówno Filippa jak i Enid były członkiniami Kapituły. A to Kapituła musiała podjąć decyzję o zangażowaniu w wojnę. Ostała się jedynie Tissaia.

No więc właśnie. Tak czy siak nie ma Philippy wszędzie tam, gdzie być powinna. To sprawia, że na ten moment podejrzewam, że jej w ogóle nie będzie. A jak będzie, to znowu będziemy mieli do czynienia z postacią, która tylko imię dzieli z książkowym pierwowzorem.

Swoją drogą jedyny plus to taki, że jednak Triss i Yennefer nie są (chyba) w tym samym wieku. Swego czasu były przecieki z jakimś zdjęciem młodej Yennefer i aktorki grającej młodą Triss. Pewnie ze względu na jej śmierć zdecydowano się wyciąć te sceny, z korzystnym skutkiem dla całej historii.
 
Jaskier zbyt (mimo wszystko) przerysowany, za duży nacisk na bycie comic reliefem
Hm? Właśnie Jaskier jest dość naturalny, żadnego przerysowania tutaj nie dostrzegłem. Na pewno.l nie bardziej niż w książkach. A Geralt zbyt ostry był tylko w odcinku 6 po mojemu. Ale ogólnie to jest masakra jak upchali to wszystko. Tu powinno być jescze kilka odcinków na budowanie relacji bohaterów, by widzowie się do nich przywiązali... A oni dodatkowo wyjezdzają z różnymi liniami czasowymi.
 
Hm? Właśnie Jaskier jest dość naturalny, żadnego przerysowania tutaj nie dostrzegłem. Na pewno.l nie bardziej niż w książkach. A Geralt zbyt ostry był tylko w odcinku 6 po mojemu.

Moim zdaniem był ostry co najmniej w kilku momentach. Oczywiście kulminacja faktycznie następuje w 6 odcinku, ale wcześniej też powiedział "swoje". Albo na przykład ta scena, w której wali go w brzuch (po jajach? :D ) Generalnie dla mnie ta relacja sprawia wrażenie zbyt jednostronnej. Fakt, Geralt nie powinien być zbyt wylewny, ale też widz powinien odczuć, że ma względem Jaskra pozytywny stosunek i jest dla niego osobą ważną (ok, ratuje jego życie, ale chodzi mi również o pewne werbalne wyrażenie tego). Zwłaszcza, że przecież wydarzenia z odcinka 2 (odcinek, w którym się poznają) a wydarzenia z odcinka 6 dzieli już dobre ileś lat.
Post automatically merged:

u powinno być jescze kilka odcinków na budowanie relacji bohaterów, by widzowie się do nich przywiązali

Tak. JAk wcześniej uważałam, że 8 odcinków to "akurat", tak po obejrzeniu serialu całkowicie zmieniłam zdanie. Powinno być co najmniej 10, jak nie 12. Ten serial nie ma czasu złapać "oddechu".
 
Moim zdaniem był ostry co najmniej w kilku momentach. Oczywiście kulminacja faktycznie następuje w 6 odcinku, ale wcześniej też powiedział "swoje". Albo na przykład ta scena, w której wali go w brzuch (po jajach? :D ) Generalnie dla mnie ta relacja sprawia wrażenie zbyt jednostronnej. Fakt, Geralt nie powinien być zbyt wylewny, ale też widz powinien odczuć, że ma względem Jaskra pozytywny stosunek i jest dla niego osobą ważną (ok, ratuje jego życie, ale chodzi mi również o pewne werbalne wyrażenie tego). Zwłaszcza, że przecież wydarzenia z odcinka 2 (odcinek, w którym się poznają) a wydarzenia z odcinka 6 dzieli już dobre ileś lat.
Post automatically merged:



Tak. JAk wcześniej uważałam, że 8 odcinków to "akurat", tak po obejrzeniu serialu całkowicie zmieniłam zdanie. Powinno być co najmniej 10, jak nie 12. Ten serial nie ma czasu złapać "oddechu".
Zgadza się. Jakby pierwszy sezon Got też miał 8 odcinków. To też by słabiej wyszedł .
 
Generalnie dla mnie ta relacja sprawia wrażenie zbyt jednostronnej. Fakt, Geralt nie powinien być zbyt wylewny, ale też widz powinien odczuć, że ma względem Jaskra pozytywny stosunek i jest dla niego osobą ważną (ok, ratuje jego życie, ale chodzi mi również o pewne werbalne wyrażenie tego). Zwłaszcza, że przecież wydarzenia z odcinka 2 (odcinek, w którym się poznają) a wydarzenia z odcinka 6 dzieli już dobre ileś lat
Dla mnie, sceny z odcinka 4 i 5 pokazują właśnie że Geralt lubi Jaskra, mimo że tego nie pokazuje. W czwartym pozwala mu przebywać w jedynym pomieszczeniu podczas kąpieli przecież, a potem robi za ochroniarza. Dodatkowo, kiedy wspomina o nim przy Calanthe podczas uczty, to uśmiecha się w taki "przyjacielski" sposób (czy jak to tam nazwać). No i scena z odcinka piątego, kiedy martwi się o niego i chce go zabrać. Dla mnie jest okej. Tylko zupełnie niepotrzebne te słowa z końca 6 odcinka, oraz kopniak w brzuch/jaja. Nie widziałem tutaj wielkiej różnicy względem książek, tam Geralt przecież zachowywał się wobec Jaskra podobnie.
Tak. JAk wcześniej uważałam, że 8 odcinków to "akurat", tak po obejrzeniu serialu całkowicie zmieniłam zdanie. Powinno być co najmniej 10, jak nie 12. Ten serial nie ma czasu złapać "oddechu"
Niestety. A co dopiero ma czuć osoba, która nie zna kompletnie tego świata? Plus jakieś dziwne przeskoki w czasie. Jak ma się przywiązać do tych bohaterów? O ile lepiej by wybrzmiała piosenka barda z końca 2 odcinka, gdybyśmy obserwowali ich w tym odcinku dłużej niż przez 10 (?) minut? Ehhh...
Ciekawe czy netflix był na tyle głupi by dać tylko 8 odcinków, czy wspaniale utalentowani scenarzyści stwierdzili, że to wystarczy? Widząc jakim zainteresowaniem się cieszy Wiedźmin po grach, a dodatkowo kończący się GOT.. Oni powinni w to wlać 2x tyle pieniędzy (ograniczyliby wypluwanie tych zapychaczy serialowych) Taki złoty smok powinien zwalić nas z nóg, a efekty specjalne są miejscami gorsze niż w 1 sezonie GOTa.
 
Ciekawe czy netflix był na tyle głupi by dać tylko 8 odcinków, czy wspaniale utalentowani scenarzyści stwierdzili, że to wystarczy? Widząc jakim zainteresowaniem się cieszy Wiedźmin po grach, a dodatkowo kończący się GOT.. Oni powinni w to wlać 2x tyle pieniędzy (ograniczyliby wypluwanie tych zapychaczy serialowych) Taki złoty smok powinien zwalić nas z nóg, a efekty specjalne są miejscami gorsze niż w 1 sezonie GOTa

Mnie scenariusz najbardziej boli, a z tego co wiem to skład scenarzystów nie uległ zmianie na 2 sezon. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wezmą (wzieli) sobie krytykę do serca oraz to, że koniec z adaptowaniem opowiadań i milionem linii czasowych i przechodzą na coś (przynajmniej w teorii) prostszego, czyli sagę.
 
Tylko zupełnie niepotrzebne te słowa z końca 6 odcinka, oraz kopniak w brzuch/jaja. Nie widziałem tutaj wielkiej różnicy względem książek, tam Geralt przecież zachowywał się wobec Jaskra podobnie.
Według mnie w tej ostatniej scenie Geralt nie był tyle zły na Jaskra, co na siebie. Poróżnił się z Yennefer i wyładował się na bardzie. Po chwili zresztą chyba zaczyna żałować swoich słów.
Wiadomo już coś ile odcinków będzie miał drugi sezon? Też 8 ?
Według tego źródła też 8.
 
Jak potem zamierzają wpleść wątek jej romansu z Geraltem?

Ja tam sagę dawno czytałem, to może coś mi się myli, ale Gerwant się Vigo zainteresował między innymi dlatego, że mu Yen przypominała, nie? A Vigo to zdaje się wykorzystywała? To taki, tego tamtego, ważny element motywacyjny tego związku był.

To co, Gerwant się czasowej utraty wzroku nabawi, i na macanego stwierdzi, że jak cyce są, to surogat jak znalazł?
 
Według tego źródła też 8.

Ehh. Niedobrze. Aczkolwiek to tylko takie tłumaczenie - dobra historia i dobry scenariusz obroniłby się i w 8 odcinków. Trzeba tylko sensownie rozplanować.
Jeżeli w 2 sezonie będą przedstawione tylko wydarzenia z Krwi Elfów, to 8 powinno wystarczyć.
Post automatically merged:

Ja tam sagę dawno czytałem, to może coś mi się myli, ale Gerwant się Vigo zainteresował między innymi dlatego, że mu Yen przypominała, nie? A Vigo to zdaje się wykorzystywała? To taki, tego tamtego, ważny element motywacyjny tego związku był.

Miałam na myśli raczej to, że Fringilla - cwana bo cwana, manipulantka bo manipulantka - to jednak nie była postać "zła". A w serialu póki co na taką ją robią.
 
Top Bottom