Dobra. Obejrzałem. Dziwny ten serial.
Pierwsze trzy odcinki przeciętne, potem rewelacyjny czwarty, potem kolejne trzy przeciętne... i fatalny ostatni - tak pełny tanich sztuczek, że aż mi się zrobiło przykro.
Z trójki głównych bohaterów:
- Trochę obawiałem się o zbyt duże mięśnie Cavilla, tymczasem podczas oglądania w ogóle mi to nie przeszkadzało. Za to wkurzały mnie te jego "słodkie minki" z marszczeniem brwi i czoła oraz notoryczne gadanie przez zaciśnięte zęby. "Hurr durr, jestem złodupcem."
- Yennefer wizualnie nie budzi moich zastrzeżeń, ale mam bardzo brzydkie wrażenie, że Anya w ogóle nie rozumie postaci, jaką gra. Albo dostała taki skrypt. Albo jedno i drugie. Kompletnie nie widzę w niej tej hardej, wyniosłej i suczo inteligentnej Jennifer, którą według mnie być powinna. W relację Geralta i Yen też nie wierzę, choć tu akurat wg "zegara fabularnego" może jeszcze za wcześnie na to.
- Ciri - trudno mi się nawet wypowiadać, w gruncie rzeczy miała bardzo mało sensownego czasu ekranowego i albo biegła, albo była wystraszona. Jedyną tak młodą aktorką, którą podejrzewam o wyciągnięcie z takiego materiału czegoś więcej, mogła być Elle Fanning. Gdyby serial kręcono kilka lat temu.
Na spory plus za to część bohaterów drugoplanowych - Jaskier i zwłaszcza postaci kobiece: Renfri i Calanthe. Te dwie ostatnie - miodzio.
Na minus tradycyjne dla Neflixa wciskanie parytetów rasowych i podobnych głupot wszędzie gdzie się da. Żeby to jeszcze miało jakieś uzasadnienie...
Design większości potworów mi się nie klei, choć to jest akurat kwestia interpretacji i osobicznego gustu, więc nie czepiam się specjalnie. Fajna była ta mała kikimora (?) maga-asasyna.
Z plusów to muzyka (zwłaszcza motyw Geralta) i większość scen walki (ta z Renfri - wow). No i cycki. Ładne cycki
Niektóre lokacje też bardzo fajne - nie wiem, co prawda, czy są w pełni zgodne z Sagą (dajcie mnie tu jakiegoś specjalistę), ale wizualnie Aretuza i Stare Dworzyszcze wyglądały bardzo spoko.
Skakanie po wątkach czasowych jest zrealizowane w nieczytelny sposób; podejrzewam, że gdybym nie znał Sagi, miałbym problem z połapaniem się. IMO taka konstrukcja źle świadczy o umiejętnościach twórców ("nasuwa mi to złe myśli o władzach gminy").
W mojej ocenie ten serial ma dwa zasadnicze problemy:
Po pierwsze - zrealizowano go wysokobudżetowo, ale jest koszmarnie przeciętny. Nie ruszają mnie dziury fabularne, ale przypomina bardziej rzemieślniczą taśmową robotę podług losowo przeżutego scenariusza. Trochę jak (z zachowaniem proporcji, nie bijcie), Zabójcy Królów. Niby spoko, ale jednak nie, bo czegoś w tym pierniku brakuje. Bo który element stoi tu na tak wysokim poziomie, by ciągnąć całość pomimo innych? Scenariusz? Nie, wolne żarty. Zdjęcia? Nie, w zasadzie nie ma ujęcia, które zapadłoby mi w pamięć. Gra aktorska? Nie, Cavill nie gra źle, ale nie gra też dobrze. A Yennefer ciągnie go w dół. Świat przedstawiony? Nie, wykastrowany... Wg mnie gdyby dać twórcom Pół Wieku Poezji Później ćwierć budżetu Wiedźmina, to efekt byłby bez porównania na korzyść tego pierwszego.
Po drugie - uważam, że osoby odpowiedzialne za stworzenie Wiedźmina zapoznały się z materiałem źródłowym, ale kompletnie go nie zrozumiały. Bądź, co gorsza, świadomie wykastrowały. Nie jestem sagowym purystą i w gruncie rzeczy średnio mnie rusza zgodność z oryginałem jako taka, ale byłoby nad wyraz miło, gdyby z pewnymi rzeczami jednak w kulki nie leciano. Pomijając już wygląd Triss czy Fringilli, bo nawet mnie to po prostu obraża, to robienie z bitwy pod Sodden jakiejś walki na żywopłoty, a rzezi Cintry jakiegoś Festiwalu imienia Krasnoarmiejskich Sołdatów brzmi kuriozalnie. Zachodni odbiorca to nie debil, nie trzeba mu jedzenia przeżuwać.
Gdybym miał oceniać Wiedźmina w skali liczbowej od 0 do 10, gdzie 5 jest oceną neutralną, dałbym mu 4/10. Fajnie było zobaczyć ulubionych bohaterów w wersji serialowej, ale na drugi sezon czekać już nie będę. Wg mnie Wiedźmin jest średniej jakości serialem jako takim, baaaardzo luźno opartym na postaciach i świecie wykreowanych przez pana Konsultanta Kreatywnego.
Nie jestem pewny czy lepiej nie bawiłem się na Jacku Ryanie od Amazonu (bo to jest poprzedni serial, który sobie obejrzałem), a o nim mam taką bardzo średnią opinię. I niech to będzie najlepsze podsumowanie tego "serialu zmarszczonego czoła", hue hue.
Hue
ps. W tym kontekście bardzo ciekawe są bardzo wysokie średnie ocen serialu. Dziki Gon był dużo bardziej "nasz" i niepoprzekręcany przez tak zwane showrunnerki (
), a też notował rewelacyjne średnie, a zachodni odbiorcy się nim zachwycali. Więc teoria, że to robota amerykanizacji raczej upada. Może to więc kwestia medium. Ja bym się tu jednak już doszukiwał efektu marki i hype'u. Szkoda, bo w tym momencie klękają opcje na lepsze kolejne sezony.