[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Poza tym zastanawiam się, czy Yennefer w ogóle spotka się z Ciri przed końcem sezonu, skoro showrunnerka planuje tam wrzucić jeszcze historie z opowiadań.
Nie ma to jak napisać posta, gdzie dokładnie opisałem jak to może wyglądąć (I miejsce na to jest nawet nie jedno) tylko po to, by reszta go ignorowała i tkwiła bez rozwiązania.
 
Nie ma to jak napisać posta, gdzie dokładnie opisałem jak to może wyglądąć (I miejsce na to jest nawet nie jedno) tylko po to, by reszta go ignorowała i tkwiła bez rozwiązania.
Oczywiście to, co napisałeś w poście jest jakimś sposobem na wprowadzenie tematów z opowiadań do serialu, jednak innym możliwym rozwiązaniem jest po prostu przesunięcie niektórych wydarzeń na dalsze sezony, a skoro twórcy planują nawet 7 sezonów, to nie widzę innego rozwiązania jak rozwlekanie wydarzeń z książek na więcej niż jeden sezon.
 
No w sumie coś w tym jest. Tragiczne to było. Jedyne, co było dla mnie w klimacie to akcent Yarpena.
 
Jeśli to mają być takie krasnoludy jak w szóstym odcinku, to lepiej niech ich nie będzie.

Istnieje szansa, że to zmienią jeśli faktycznie posłuchają krytyki (o ile oczywiście większość ludzi krytykowała takie wyobrażenie krasnoludów, tego nie wiem). Yarpen prezentował się ok na tle pozostałych krasnali i jako jedyny miał większą rolę więc jego mogliby zostawić, a resztę podmienić, bo i tak nikt ich nie zapamięta. W Grze o tron zrobili tak z dziećmi lasu, które przy pierwszym pojawieniu się w sezonie 4 wyglądały po prostu jak brudne ludzkie dzieci w łachmanach, a nie przedstawiciele odrębnej rasy. Kiedy powrócili w sezonie 6 wyglądali już całkiem inaczej i nikt nie narzekał, bo zmiana wyszła na plus.




Ogólnie sama idea żeby do ról krasnoludów zatrudnić karłów była ok, ale powinni ich jednak podrasować odpowiednią charakteryzacją, a może nawet lekko podmalować komputerowo. Samo doczepienie brody to za mało.
 
Ogólnie sama idea żeby do ról krasnoludów zatrudnić karłów była ok, ale powinni ich jednak podrasować odpowiednią charakteryzacją, a może nawet lekko podmalować komputerowo. Samo doczepienie brody to za mało.
Ludzie generalnie na tym forum mieli poblem z tym, że te krasnoludy nie wyglądają na zdolnych wojowników i kowali przez swoje przykrótkie ręce i ogólną budowę ciała. Powinni byli rozwiązać to tak samo jak we Władcy i Hobbicie: Normalni ludzie ale odpowiednio zmniejszeni pracą kamery, efektami plus niewielkie wykorzystanie karłów i dzieci. A nie wydaje mi się że będą chcieli wykorzystać to rozwiązanie, bo zdaje się że jest za drogie, za trudne do odtworzenia i chyba mało kto na krasnoludy narzekał. Na elfy też nie było wiele uwag.
 
Ogólnie sama idea żeby do ról krasnoludów zatrudnić karłów była ok, ale powinni ich jednak podrasować odpowiednią charakteryzacją, a może nawet lekko podmalować komputerowo. Samo doczepienie brody to za mało.

No nie.
Zatrudnienie osób z wyraźnymi objawami achondroplazji w roli wojowników (krótkie kończyny, normalne głowa i tułów) sprawdziłoby się tylko w kiepskiej parodii. Ta choroba naprawdę upośledza sprawność.

Może być i tak że podczas podróży do Kaer Morhen Geralt i Ciri spotkają Triss, nawiąże się jakaś relacja i będzie wtedy podstawa żeby poprosić ją o pomoc. Ewentualnie od razu wyruszy razem z nimi do siedliszcza. W innym wypadku zapraszanie Triss nie będzie miało żadnego sensu, wtedy już lepiej by było jakby Geralt wysłał list do Yennefer, oczywiście rozpoczęty słowami 'miła przyjaciółko' :p

W Sadze też pojawienie się Triss było wzięte z sufitu. W opowiadaniach występowała w dwóch miejscach, z czego w jednym jako bohatersko poległa. A relację z Geraltem kwitowało "lubił ją, i ona jego też".
 
W Sadze też pojawienie się Triss było wzięte z sufitu. W opowiadaniach występowała w dwóch miejscach, z czego w jednym jako bohatersko poległa. A relację z Geraltem kwitowało "lubił ją, i ona jego też".

Wiem, ale jednak dowiedzieliśmy się że coś ich łączyło, a także że bywała już w Kaer Morhen i znała innych wiedźminów. W serialu wyleczyła Geralta po walce ze strzygą więc jest punkt zahaczenia, ale gdzie pomiędzy tym a odnalezieniem Ciri przez Geralta wcisnąć romans oraz bywanie w Kaer Morhen? Nawet jeśli olać romans i sam fakt umiejętności medycznych wystarczyłby Geraltowi do wezwania jej żeby pomogła z Ciri to nadal nie rozwiązuje to problemu jej braku znajomości drogi do Kaer Morhen.

Serial to jednak inne medium niż literatura, medium wizualne. W książkach można uwierzyć w bliższą znajomość pomiędzy postaciami jeśli zostanie wspomniana, w serialu będzie ciężko. Po prostu tego nie widzę jeśli nie dodadzą czegoś jeszcze.
 
Yarpen prezentował się ok na tle pozostałych krasnali
Na tle może się i prezentował, ale do czegokolwiek, co by można nazwać krasnoludem, to mu dalej brakowały całe kilometry, a właściwie centymetry w obwodzie. Tak z pięćdziesiąt. Charakteryzacja zupełnie ominęła Yarpena i resztę. W tym serialu to ogólnie był z tym problem. Wszystko jakieś takie niedorobione i po taniości.
 
Obejrzałam wczoraj serial do końca i udało mi się wreszcie spisać moje odczucia. Generalnie, parafrazując słowa Gombrowicza o Sienkiewiczu, był to pierwszorzędny serial drugorzędny. Ma w sobie elementy, które da się lubić, szczególnie jeśli zignoruje się własną wiedzę na temat uniwersum (i ogólnie pojętą logikę). Kilka razy miałam nawet ochotę zobaczyć drugi sezon, niemniej jednak cięgle pojawiające się nielogiczności, bezsensowne odstępstwa od książek i źle poprowadzony ostatni odcinek bardzo mnie zniechęcił do dalszego oglądania.

Zacznę od plusów:
- generalnie aktorzy robią co mogą z materiałem, który dostali. Najbardziej polubiłam Renfri i Tissaię. Szczególnie ta druga awansowała u mnie na pierwsze miejsce ulubionych postaci (przynajmniej w serialu) detronizując Yennefer. Dobrze przedstawiony był też Myszowór. Główna trójka również radziła sobie całkiem nieźle. Anya nadal nie do końca pasuje mi do książkowej Yen, brakuje jej czegoś (choć nie wiem dokładnie czego, jest dla mnie trochę za delikatna), ale jak zignoruję moją wizję tej postaci, to netflixowa Yennefer da się lubić. Moim zdaniem dobrze zbudowana została także relacja między Geraltem i Jaskrem, która trochę ratuje niektóre, spłycone do granic możliwości, opowiadania,
- muzyka może nie jest dla mnie na poziomie Dzikiego Gonu, ale przyjemnie się jej słucha o nie przeszkadza w oglądaniu,
- cały serial ma miejscami swój urok i jestem w stanie zrozumieć czemu niektórym osobom (szczególnie tym, które nie wiedzą co straciły z oryginału) może się podobać.

Minusy (jest ich dużo, więc skoncentruję się na tych, które najbardziej mi przeszkadzały):
- największym minusem jest oczywiście scenariusz i niepotrzebna zabawa z różnymi liniami czasowymi. Co do zasady w jednym odcinku powinny się znajdować albo a) wydarzenia, które dzieją się równolegle, albo b) wydarzenia powiązane ze sobą z różnych okresów. Tutaj mamy chaos. Zaczynamy od rzezi Cintry, czyli wydarzenia, które powinno być dla widza szokujące i emocjonalne, ale ja niestety żadnej emocji nie czułam, bo umierały postacie, które w sumie były mi obce (znam je co prawda z książek, ale jednak w serialu nie miałam nawet czasu ich polubić),
- już o tym wcześniej pisałam, ale przeszkadza mi usunięcie z serialu takich postaci jak Nenneke, Francesca i Filippa. Były to kobiety u władzy, które potrafiły odsunąć emocje i podejmować racjonalne decyzje. Zamiast tego dostaliśmy rozbudowaną rolę Calanthe, która nie jest pokazywana jako dobra królowa, jest nadmiernie emocjonalna i z jakichś niewyjaśnionych przyczyn fanatycznie zwalcza elfy. Nie rozumiem pomysłu na wysuwanie na pierwszy plan kobiet, a zarazem ograniczanie ich udziału w świecie na drugim planie,
- tylko Yennefer jest „zniekształcona” w Aretuzie (przynajmniej w jej roczniku), pozostałe czarodziejki wyglądają tak samo przed przemianą jak i po przemianie. W książkach ich początkowy wygląd miał bardzo duży wpływ na ich działania po opuszczeniu „szkoły”. Fakt ciągłej zmiany partnerów, bardzo pragmatycznego wykorzystywania seksualności, sięganie po rzeczy, do których nie miałyby dostępu w swojej starej formie, były napędzane właśnie przez zmianę w ich wyglądzie i pamięć tego kim kiedyś były. Teraz tej motywacji brakuje, a Yennefer jest w związku z tym „wyjątkowa” wśród swoich koleżanek,
- spłycenie relacji Yennefer-Geralt. Brakuje informacji o tym, że mieszkali razem przez rok i Geralt uciekł. W 6 odcinku dowiadujemy się, że poznana w odcinku 5 Yennefer jest ważna dla Geralta, ale nie wiemy dlaczego, bo nie dostajemy w sumie żadnych informacji o tym co się między nimi działo od pierwszego spotkania. Związek Yennefer i Istredda jest lepiej zbudowany,
- główna bohaterką netfixowego wiedźmina jest Yennefer (co by mi normalnie nie przeszkadzało, jako że i w książkach i grach jest moją ulubioną postacią, ale jej pierwszoplanowa rola ma pewne istotne konsekwencje). Tylko wydarzenia w jej życiu mają jakąkolwiek sensownie ułożoną chronologię. Ciri stoi niejako w miejscu, a Geralt skacze po różnych latach, teoretycznie zgodnie z kolejnością zdarzeń, ale jego przygody w sumie nie łączą się w jedną, pełną narrację. Tylko w przypadku Yennefer kolejne wydarzenia stanowią ciąg czasowy i pokazują rozwój postaci. Moim zdaniem to wokół niej budowany był cały scenariusz. Rozbudowanie jej wątku odbyło się niestety kosztem Geralta i Ciri i najprawdopodobniej również kosztem jej rozwoju w przyszłych sezonach,
- nadal uważam, że pokazanie przeszłości Yennefer spowodowała, że tę postać odbiera się zupełnie inaczej niż w książce. Wolałabym żeby jej historia została opowiedziana w podobny sposób jak w książce, pozostawiając jej trochę tajemniczości na początku. Oczywiście sam wątek jest interesujący i doceniam rozbudowanie jej relacji z Tissaią (który to element mi się na prawdę podobał), niemniej jednak jak dla mnie ta postać dużo traci ze swojej wyjątkowości. Teraz jest po prostu kobietą po przejściach, która staje się bohaterką pod Sodden,
- w przypadku niektórych postaci jedyną rzeczą łączącą je z książką jest imię. Mówię tutaj np. o fanatyczce Fringilli, czy złym do szpiku kości Cahirze. Nie wiem po co całkowicie zmienili im charaktery zamiast po prostu stworzyć swoje własne postacie. Po takich zmianach ciężko sobie wyobrazić część wydarzeń z następnych książek,
- i na koniec coś co mnie najbardziej rozczarowało, czyli Sodden. Oczekiwałam epickiej bitwy (w końcu według książek brało w niej udział 100 tys. żołnierzy), gdzie magowie wraz z żołnierzami z północy stanęli naprzeciw Nilfgaardu. Spodziewałam sie zgodnie z opisem Triss z książki „świetlistych grotów i rozrywających się kul ognia”, generalnie jakiejś efektownej i efektywnej magii. Dostałam natomiast garstkę przestraszonych czarodziejów wraz z kilkoma chłopami, którzy bronili zrujnowanego zamku. Najpotężniejsi czarodzieje w wiedźmińskim uniwersum, Tissaia i Vilgefortz, nie pokazali praktycznie żadnej magii. Tissaia pochodziła sobie po polu bitwy, popatrzyła jak Triss hoduje grzybki, następnie urządziła sobie spacer w lesie (gdy inni walczyli), próbowała przekonać fanatyczkę Fringillę do zmiany zdania (ambitne, ale mało racjonalne przedsięwzięcie), została obsypana proszkiem z dwimerytu, a na koniec udzieliła motywacyjnej przemowy Yennefer. Vigefortz z kolei z niewiadomych przyczyn wolał pomachać mieczem niż użyć magii. Dodatkowo mamy jeszcze barierę z gałęzi zrobioną przez Triss i Yennefer w roli superbohaterki z Marvela.

Ogólnie oceniłabym ten sezon na 6 punktów na 10, w porywach do 7. Widziałam gorsze seriale, ale ogólnie netflixowy Wiedźmin jest bardzo rozczarowujący. Materiał z książek zasługiwał na coś lepszego.
 
Kilka razy miałam nawet ochotę zobaczyć drugi sezon
:think: Czyli rozumiem, że nie będziesz oglądała? :)

- i na koniec coś co mnie najbardziej rozczarowało, czyli Sodden. Oczekiwałam epickiej bitwy (w końcu według książek brało w niej udział 100 tys. żołnierzy), gdzie magowie wraz z żołnierzami z północy stanęli naprzeciw Nilfgaardu. Spodziewałam sie zgodnie z opisem Triss z książki „świetlistych grotów i rozrywających się kul ognia”, generalnie jakiejś efektownej i efektywnej magii. Dostałam natomiast garstkę przestraszonych czarodziejów wraz z kilkoma chłopami, którzy bronili zrujnowanego zamku. Najpotężniejsi czarodzieje w wiedźmińskim uniwersum, Tissaia i Vilgefortz, nie pokazali praktycznie żadnej magii. Tissaia pochodziła sobie po polu bitwy, popatrzyła jak Triss hoduje grzybki, następnie urządziła sobie spacer w lesie (gdy inni walczyli), próbowała przekonać fanatyczkę Fringillę do zmiany zdania (ambitne, ale mało racjonalne przedsięwzięcie), została obsypana proszkiem z dwimerytu, a na koniec udzieliła motywacyjnej przemowy Yennefer. Vigefortz z kolei z niewiadomych przyczyn wolał pomachać mieczem niż użyć magii. Dodatkowo mamy jeszcze barierę z gałęzi zrobioną przez Triss i Yennefer w roli superbohaterki z Marvela.
To dokładnie tak jak u mnie. 8 odcinek zawodzi najbardziej bo czeka się na fajną klamrę, mówiąc kolokwialnie "pierdnięcie", które utkwi w pamięci i zostawi widza z niedosytem ale w tym pozytywnym sensie, nie mogącego się doczekać ciągu dalszego. A niestety jest odwrotnie bo ciekawość po tych 2 ostatnich odcinkach nieco siada. Co do Tissai to moge powiedzieć, że w moim prywatnym rankingu tak samo była bardzo wysoko gdzieś tak do 4 odcinka. Niestety od momentu kiedy zaczyna grać trochę bezradną proszącą o pomoc Yen czarodziejkę ocena spadła mocno w dół.
 
:think: Czyli rozumiem, że nie będziesz oglądała? :)
Jeszcze nie wiem, na ten moment jestem bardziej na nie niż na tak, ale z czasem może dam jednak serialowi drugą szansę. Na razie jestem bardzo rozczarowana tym, co zobaczyłam w finale.
Co do Tissai to moge powiedzieć, że w moim prywatnym rankingu tak samo była bardzo wysoko gdzieś tak do 4 odcinka. Niestety od momentu kiedy zaczyna grać trochę bezradną proszącą o pomoc Yen czarodziejkę ocena spadła mocno w dół.
Tutaj się częściowo zgodzę, co do Tissai. Nie przeszkadza mi fakt, że prosiła Yen o pomoc, w końcu była to dość racjonalna decyzja, a rektorka Aretuzy powinna być pragmatyczna w swoim działaniu. Jedyne co mi się trochę nie podobało, to ton całej wypowiedzi, wolałabym jakby była ostrzejsza w tej konwersacji. Z drugiej strony jestem sobie w stanie wyobrazić, że książkowa Yennefer także bierze udział w takiej inicjatywie tylko i wyłącznie dlatego, że Tissaia ją poprosiła (choć z tego co pamiętam tak nie było w przypadku Sodden, bo Tissaia w książkach w ogóle w tym wydarzeniu nie brała udziału), więc cała ta sytuacja jest dla mnie w jakimś tam stopniu wiarygodna. Natomiast jej zachowanie w ostatnim odcinku jest dodatkowym elementem, który powoduje u mnie tak wielkie rozczarowanie. Tissaia jest w nim zbyt emocjonalna i właściwie, tak jak pisałam w poprzednim poście, nic nie wnosi do bitwy. Oczekiwałam czegoś więcej od arcymistrzyni magii. Niemniej jednak patrząc na cały sezon jest dla mnie postacią najbardziej wyrazistą i nadal lubię ją najbardziej ze wszystkich postaci w serialowej wersji Wiedźmina.
 
Niby budżet serialu jest dosyć spory ale w większości przypadków tego nie widać. Zaczynając od wnętrz pomieszczeń, które są sterylne, mało szczegółowe i czuć w nich sztuczność. Serial wydaje się być też bardzo kameralny, klaustrofobiczny. Mało jest szerokich planów, sitcomowe ujęcia, mało ujęć "w terenie" itd. Do tego słabe efekty specjalne czy CGI. To wszystko składa się na serial przeciętny, idealnie skrojony pod amerykańskiego widza. Nie wspomnę o masakracji przez netflixowych "scenarzystów" materiału źródłowego, bo już wspominałem ;)
 
Niby budżet serialu jest dosyć spory ale w większości przypadków tego nie widać.
I to jest dosyć ciekawe bo sam Tomek Bagiński choćby w wypowiedzi, której udzielił Onetowi twierdził, że te pieniądze będzie widać. Także są dwa wyjścia: albo budżet nie był tak wysoki jak się mówi albo twórca "Katedry" nie zna się na efektach specjalnych ;)
 
Pierwszy wygląd serialowej Renfri . Moim zdaniem - mimo , że aktorka fajnie wypadła i jest chwalona . To lepsza z wyglądu jest pierwsza aktorka
renfri.jpg
renfri i kompania.jpg
 
Top Bottom