[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
@SMiki55 Tylko Sapkowski umiał wtedy w swoich książkach pokazać różne punkty widzenia, natomiast showrunerka nie chciała nakręcić dobrego serialu, tylko (tutaj cytuje za: https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2019/12/23/wiedzmin-silne-kobiety-felieton-netflix/) "chciała opowiedzieć o silnych, niezależnych kobietach". Wiedźmin jako książka przemycał poglądy autora, ale nikomu nie wchodził z nimi z buta. Tutaj Wiedźmin czy Ciri są zbędnymi dodatkami do wizji świata showrunerki. Serial ma być o silnych kobietach i tyle. Ze złożonych postaci jak Eyck, który był błędnym rycerzem ze wszystkimi tego wadami i zaletami, zrobiono tępego siekacza, materialistę, który ginie gdzieś bez sensu po drodze, zamiast bohatersko popędzić na smoka. I niech mi nikt nie wmawia, że poglądy autorki nie mają wpływu na finalny wygląd serialu. To nie brak umiejętności, to po prostu bogaty świat Wiedźmina nie mieścił się w jej wąskich ramach postrzegania.
 
To jest brak umiejętności. Sapkowski jest absolutnie stanowczy w kwestii, dajmy na to, aborcji, ale jedyny moment gdy czytelnik chce chować głowę w piasek z zażenowania to dialog Koral z Belohunem w Sezonie, przy czym karykaturalność owego dialogu sugeruje, że wywołanie żenady było celowe. Trylogia wali nam po głowie Trójboginią i zdecydowanie aprobuje eutanazję. Przedstawianie różnych punktów widzenia to też kwestia warsztatu, bo jeżeli ma się zamiar zobrazować wiarygodny świat, różnorodność jest absolutnie konieczna, inaczej wychodzi śmieszna wyrobnicka twórczość radziecka.

Literatura i filmografia zawierają pełno arcydzieł, które są przesiąknięte różnorakimi ideologiami dużo bardziej niż Sapkowski czy Hissrich, a jednak nie ujmuje to owym tworom pozycji na piedestale. „Triumf woli” i „Narodziny narodu”, przejawy ideologii dużo bardziej kontrowersyjnych niż feminizm, uważane są za przełomowe w kinematografii. Hemingway do końca życia był poddany inwigilacji FBI z powodu sympatii komunistycznych, co nie zmienia faktu, że pisarzem był znakomitym.

Nie ma więc znaczenia, czy Lauren jest feministką, meninistką, monarchistką, liberałką, faszystką, komunistką, islamistką czy zielonoświątkowczynią. Nawet jeżeli wierzyłaby w płaską ziemię i na każdym kroku podważała lądowanie na Księżycu, wciąż mogłaby stworzyć arcydzieło, gdyby miała do tego inklinacje. Poglądy nie implikują zdolności, apolityczność nie implikuje jakości.
 
Jeśli chodzi o umiejętności twórców, to tylko dodam, że z otwartymi ramionami przyjąłbym zmiany, gdyby prowadziły one do stworzenia w języku serialowym produkcji ambitnych na miarę Watchmen, Better Call Saul czy Mr Robot. Wszystkie trzy mają zwolenników jak i antyfanów, ale nie można im odmówić tego, że są jakieś, charakterystyczne, mają cechy wyróżniające je z serialowego grona oraz jasny cel, a także jednolity ton (odcinki 5. i 6. są dla mnie prawie jak z dwóch różnych produkcji). Serial nie musiał przecież na siłę wpisywać się w ramy przekazów i ideologii płynących z książek, mógł podjąć zupełnie nowe tematy, łatwiejsze do przekazania językiem ekranowym, lecz nie mniej ważne od oryginalnych, pokazane w nie mniej ambitny sposób. Myślałem, że adaptacja pójdzie bardziej w tym kierunku z dostosowaniem materiału, że będzie to coś więcej niż cięcie zawartości, upraszczanie przekazu (niekiedy wypaczanie), lub bezcelowe zmiany w strukturze opowiadania. No ale do tego potrzeba by kogoś z wizją, a nie osobę/osoby, które stać tylko na dopisanie originu jednej z postaci, by dopełnić dwa odcinki, a resztę zachować mniej więcej taką, jaką była. No to się nie klei.
 
Zyskuje Sapkowski, zyskują REDzi, więc jest to sytuacja win/win
Tego serialowi nie odmówię, ale wkurza mnie myśl, że ci którzy nigdy wcześniej wiedźmina nie znali będą teraz myśleli, że to jakieś kiczowate fantasy, gdzie tak jak w każdej amerykańskiej produkcji wszędzie latają czarnoskórzy ludzie i elfy, karły są krasnoludami, niemal wszystkie postacie to debile bez wyraźnego charakteru i ogólnie to taki sam nieprzemyślany świat jak u Xeny czy Herculesa. Może i marka zyskuje na popularności, ale zarazem jest psuta jej renoma. Gdyby powiedzieć owym nowym widzom że to równie świetna i genialna seria co gra o tron, jeśli nie lepsza, to pewnie by się zdziwili i nie uwierzyli by. Dlatego uważam, że serial zrobił swoje i może, a wręcz powinien już odejść. No ale czy to się stanie to się zobaczy, zależy jak mocno epidemia uderzy w rynek przemysłowo-serialowy.
 
Tego serialowi nie odmówię, ale wkurza mnie myśl, że ci którzy nigdy wcześniej wiedźmina nie znali będą teraz myśleli, że to jakieś kiczowate fantasy, gdzie tak jak w każdej amerykańskiej produkcji wszędzie latają czarnoskórzy ludzie i elfy, karły są krasnoludami,

To ma marginalny lub żaden wpływ na jakość opowieści.

Problem tego serialu jest zakorzeniony głęboko w niezrozumieniu postaci, bezrefleksyjnym skracaniu/wydłużaniu wątków, wszechobecnym uproszczeniu relacji i charakterów postaci, braku fundamentalnej logiki (Janeczka wybierająca świadomie poprawę wyglądu, kosztem płodności, narzekająca potem, że odebrano jej możliwość zastania matką), wszechobecnych kliszach, topornych dialogach, czy zupełnym niczym nie sprowokowanym przetasowaniu mocy, wpływu i relacji najważniejszych dla endgame'u postaci.

Nie ma niuansu, delikatności, miejsca na refleksję, filozofię, czy katharsis w jakiejkolwiek postaci.

Serial przedstawia inną historię, historię która sadząc po ogólnym odbiorze serialu dalej się podoba, ale też historię, która nie ma startu do oryginału. Lauren przerobiła coś świetnego na cos pospolitego.
 
Nie zrzucajmy jak Reddit braku umiejętności na ideologię. Wiedźmiński ośmioksiąg ideologii jest pełen,

Reddit w tym aspekcie dobrze prawi.

Książki często dotykają kwestii ideologii, są o ideologiach, ale nie są pisane pod dyktando ideologii i nie powinno się ich łączyć z wyznawaniem ideologii czy ich promowaniem.

To jest brak umiejętności. Sapkowski jest absolutnie stanowczy w kwestii, dajmy na to, aborcji, ale jedyny moment gdy czytelnik chce chować głowę w piasek z zażenowania to dialog Koral z Belohunem w Sezonie, przy czym karykaturalność owego dialogu sugeruje, że wywołanie żenady było celowe. Trylogia wali nam po głowie Trójboginią i zdecydowanie aprobuje eutanazję.

Tu się wtrącę właśnie. Gigantycznym błędem interpretacyjnym jest utożsamianie autora z bohaterami jego książek a tym bardziej przypisywanie mu zideologizowania w celu jakiejś mniej lub bardziej świadomej obrony ideologizacji samego serialu. Tym bardziej jest 5o błąd, gdy sam autor niejednokrotnie to podkreśla.

To nie Sapkowski jest za eutanazją ani aborcją, tylko bohaterowie jego książek. Za czym innym są różni bohaterowie, co samo w sobie zadaje kłam takim interpretacjom. Niejednokrotnie takie zresztą podążanie za ideologią jest przedstawiane w sposób ironiczny, np. przesądny feminizm niektórych członkiń Loży.

Także pisanie o tym, jakie to książki niosą ideologię jest błędem. Błędem nie jest natomiast pisanie, że serial próbuje coś ideologizować bowiem zmienia on różne elementy znane z książek nie tylko z powodu nieudolności (to oczywiście też), ale celowo "poprawiając" autora i o tym sama showrunnerka pisała czy tam mówiła wprost. I część zmian nieudolnością nie da się u argumentować nawet.

Nie ma więc znaczenia, czy Lauren jest feministką

Nie powinno mieć. Ale ewidentnie ma.

O serialu napisano już wszystko więc nie będę powtarzał swojego zdania, i tak wszyscy dyskutujący je znają :)

Nic się nie zmieni bez zmiany showrunnerki.
 
To ma marginalny lub żaden wpływ na jakość opowieści.
Nie chodzi mi tu jakość powieści, tylko to jak ludzie będą po tym dziele odbierać markę. Po Jacksonie wszyscy utożsamiają Śródziemie wyłącznie z filmowej trylogii, Pieśń Lodu i Ognia z serialu, Pottera z filmów itd. Wszelkie inne interpretacje lepsze czy gorsze są marginalizowane. Po prostu boli mnie że wielu ludzi będzię utożsamiało sagę z czymś takim. Nawet wersja Brodzkiego miała na tyle silną siłę przebicia, że ktoś zrobił moda dającego gębę Brodzkiego do Dzikiego Gonu. No nie cieszy mnie to.
bandicam 2020-04-26 22-20-12-789.jpg
 
Nie chodzi mi tu jakość powieści, tylko to jak ludzie będą po tym dziele odbierać markę

Ja sądziłem, ze ludzie odbierają markę głównie poprzez jakość opowieści, głębię bohaterów, angażujące relacje, zawarty przekaz, ilość humoru... To czy w czyjejś głównie Kontynent będzie dużo bardziej etnicznie zróżnicowany, a krasnoludy będą miały wygląd karłów, to wciąż marginalne detale. Zresztą, tak samo jak fakt, że Geralt zmienia zbroje i miecze jak rękawiczki w Gonie, Coen nie istnieje, a bazyliszek dzieli model z wiwerną nie wpływa na odbiór gier Redów, a przecież "spłaca" i zmienia oryginał.

Przez większość czasu Gra o Tron również była świetnie przyjmowana, mimo że też nie czaiła się zmieniać wygląd, kolor skóry, stroje itd. względem pierwowzoru.
 
Ja sądziłem, ze ludzie odbierają markę głównie poprzez jakość opowieści, głębię bohaterów, angażujące relacje, zawarty przekaz, ilość humoru...
No to się zdziwisz, bo masowa publika bardziej przywiązuje uwagę do strony wizualnej niż treści.
Coen nie istnieje,
Ciężko by istniał skoro nie żyje, a wspominany był, choć tylko raz.
bazyliszek dzieli model z wiwerną
Chodzi ci o szkielet animacji? No wiele potworów z Gonu w takim razie dzieli te same modele, ogólnie w grach to nie jest rzadkie zjawisko.
przecież "spłaca" i zmienia oryginał.
Nieprawda. Nie zmieniają i nie przeinaczają samej fabuły książek i opowiadań, nie przeczą, że wydarzenia z nich miały miejsce w świecie gry.
 
Moim zdaniem sama w sobie ideologia, czy właściwie światopogląd autora/autorki przemycany do serialu nie jest sam w sobie problemem Wiedźmina. Gdyby to chodziło tylko o światopogląd, to serial powinien mi się podobać, bo w wielu kwestiach światopoglądowych się z Lauren po prostu zgadzam. Niestety ciężko mi docenić starania w tym zakresie, bo wszystko to jest, jak dla mnie, zrobione w bardzo powierzchowny sposób.
Zgodzę się, że dużym problemem jest po prostu brak zrozumienia tego świata, motywacji poszczególnych postaci. Jednak równie dużym mankamentem (jeśli nie większym) jest to, że ja w ogóle nie widzę w tym serialu pasji twórców do materiału źródłowego, co prowadzi do tak wielu zmian i spłycania pewnych treści. Cała produkcja sprawia wrażenie takiego projektu szkolnego z nielubianego przedmiotu, w którym po prostu trzeba odhaczyć pewne punkciki, elementy, które w danej pracy powinny się znaleźć, bez większego zastanowienia i wgłębiania się w temat.
 
Jednak równie dużym mankamentem (jeśli nie większym) jest to, że ja w ogóle nie widzę w tym serialu pasji twórców do materiału źródłowego, co prowadzi do tak wielu zmian i spłycania pewnych treści. Cała produkcja sprawia wrażenie takiego projektu szkolnego z nielubianego przedmiotu, w którym po prostu trzeba odhaczyć pewne punkciki, elementy, które w danej pracy powinny się znaleźć, bez większego zastanowienia i wgłębiania się w temat.
giphy.gif

Wreszcie ktoś to ubrał w słowa. Nic dodać, nic ująć. Nie mogę się nadziwić, że Netflix powierzył ten projekt komuś, kto tematem w ogóle nie był zainteresowany, nie interesował nim się, a gdy w końcu zdecydował się wziąć udział, to pierwotna wizja wcale nie odpowiadała oczekiwaniom stacji. Ba, ta baba nawet nie miała zbyt interesującego cv i wybitnych sukcesów w dorobku. Ewidentnie woleli powierzyć ten projekt byle komu, byle "swojemu", niż takiemu amatorowi jak Bagiński. Zastanawiałem się, czy idealnym rozwiązaniem nie byłaby dwójka showrunnerów, z Bagińskim właśnie jako tym drugim. Biorąc jednak pod uwagę, jak Hissrich widocznie nie znosi krytyki swojej i swoich pomysłów, zapewne nie potrafiłaby współpracować z Tomkiem nie sabotując sobie nawzajem własnych pomysłów. Więc koniec końców ten serial chyba nie miał prawa wyjść dobrze.
 
Co do wpływu ideologii showrunnerki na serial, to mam wrażenie, że nie o samą ideologię tu chodzi, ile o pewien fanatyzm w jej wyznawaniu, sprawiający, że ważniejsze od umiejętnej adaptacji, staje się niejako przebicie pod tym względem materiału źródłowego.

I tak np. Calanthe, Lwica z Cintry, silna postać kobieca, która dzięki inteligencji, charyzmie i doświadczeniu jest w stanie osiągnąć w swojej roli więcej, niż jakikolwiek facet, zastępowana jest głupią, za to wojowniczą, wymachującą mieczem babą, wciśniętą w typowo męski stereotyp, bo showrunnerka najwyraźniej uznała, że w przeciwnym wypadku widzom może umknąć, że mają do czynienia z silną kobietą.
 
Tu się wtrącę właśnie. Gigantycznym błędem interpretacyjnym jest utożsamianie autora z bohaterami jego książek a tym bardziej przypisywanie mu zideologizowania w celu jakiejś mniej lub bardziej świadomej obrony ideologizacji samego serialu. Tym bardziej jest 5o błąd, gdy sam autor niejednokrotnie to podkreśla.

To nie Sapkowski jest za eutanazją ani aborcją, tylko bohaterowie jego książek. (…)
Sapkowski jest antyklerykałem, zwolennikiem powszechnego dostępu do aborcji, eutanazji, broni palnej i porno, o czym dobitnie wyraża się w wywiadzie z Beresiem. Nie utożsamiam autora z jego bohaterami, on sam utożsamia bohaterów ze swoimi poglądami, choć widocznie woli się do tego nie przyznawać – i nic dziwnego, nie każdy ma ochotę zostać wziętym na sztandary lub celowniki w wojnie ideologicznej. Wątpliwości jednak nie ulega, że książki i ich autor lekko stronnicze są.

Co do serialu, powtarzam – nie jest winą ideologia, tylko umiejętności. Gdyby Lauren miała inne poglądy, ich obecność byłaby tak samo gryząca, co obecnie, bo za stan serialu odpowiada nie ideologia, tylko to że Lauren nie potrafi poradzić sobie z ekranizacją cyklu fantasy. Jest wiele filmów z całego spektrum politycznego które są bardzo dobre, nawet jeżeli ich przekaz ideologiczny jest obrzydliwy czy po prostu głupi. Jeszcze więcej jest filmów, które choć zrealizowane w duchu tych samej ideologii co te bardzo dobre, są absolutnie do bani. Wniosek? Nie ideologia czyni mistrza.
 
Co do serialu, powtarzam – nie jest winą ideologia, tylko umiejętności.

To nie chodzi o to, że ideologia ogólnie jest wyznacznikiem jakości, ale w tym wypadku showrunnerka dość jasno zdradza swoje sympatie, a potem adaptowany pierwowzór do tych sympatii modyfikuje. I ta modyfikacja się nie broni. Oczywiste, że to nie wina ideologii per se (bo podejrzewam, że o to Ci chodzi w powyższym poście), ale jest to również element słabości profesjonalnego twórcy, jeśli nie może się przed takim odruchem powstrzymać przy wzięciu na warsztat cudzego dzieła. No i dziwnym trafem przy okazji ten sam twórca z takimi odruchami popełnia proste błędy warsztatowe.

Nie utożsamiam autora z jego bohaterami, on sam utożsamia bohaterów ze swoimi poglądami,

W jego książkach są postaci i ideologie dalekie od wyznawania tych, które on wyznaje a wszystkie są często pokazane prześmiewczo, przykład podałem wyżej. Także nie zgadzam się z tym poglądem całkowicie. Zauważam zresztą śledząc fandom i środowisko około książkowe że jest to argument ukuty właśnie na okoliczność odpierania zarzutów przy powstawaniu tego serialu pt. "A u was murzynów biją" - "Lauren wcale nie ideologizuje bo przecież AS to ideologizuje że ho-ho" - co ma usprawiedliwiać, że jej w takim razie "wolno". Wcześniej o czymś takim nie słyszałem aż tak mocno. A co z tego jej naginania materiału pod ideologię wychodzi, spora część już się przekonała - koszmarek na miarę malarstwa socjalistycznego traktującego o kołchoźnikach czy wielkiej przyjaźni Mao i Stalina, albo coś w tym rodzaju.

Nieprzypadkowo.
 
Chodzi mi o to, że sama ideologizacja dzieła nie przesądza o jego wartości artystycznej. Nie usprawiedliwiam Lauren elementami światopoglądowymi w twórczości AS-a, tylko pokazuję na ich przykładzie, że da się takie elementy wprowadzać strawnie. Gdyby Lauren umiała, to niezależnie od poglądów byłaby w stanie zrobić dobry serial, czy to podszyty jakąś ideologią czy nie.
 
Chodzi mi o to, że sama ideologizacja dzieła nie przesądza o jego wartości artystycznej.

Wiem, że o to Ci chodziło, mam inne zdanie po prostu.

Dla mnie jeśli ktoś adaptuje cudze dzieło i nie może się powstrzymać od wrzucenia swojej ideolo żeby to i owo podkręcić, to jest to symptom miałkości takiego artysty co oznacza, że z tego co zrobi nie może wyjść nic dobrego. Dla mnie to mało profesjonalne, że tak powiem.

Koajrzy mi się właśnie z takimi socrealistycznymi twórcami, nieprzypadkowo większość zideologizowanej nadmiernie sztuki powstającej np w totalitarnych krajach jest po prostu niestrawna, więc jakaś korelacja dla mnie jest. Że nie jest to bezwzględny związek przyczynowo - skutkowy, zgadzam się.
 
No to się zdziwisz, bo masowa publika bardziej przywiązuje uwagę do strony wizualnej niż treści.

Nie rozumiem. GOT, Władca Pierścieni, Harry Potter, to popularne i lubiane adaptacje, ze względu na wizualny język, a nie historię, świat i bohaterów?

Ciężko by istniał skoro nie żyje, a wspominany był, choć tylko raz.

Nie istnieje, w sensie nie odnoszą się do niego w grze, poza jedną pomijalną wzmianką. Jego rola (choćby trenowanie Jaskółki w Warowni) jest wymazywana, pomijana lub zastępowana.

Chodzi ci o szkielet animacji? No wiele potworów z Gonu w takim razie dzieli te same modele, ogólnie w grach to nie jest rzadkie zjawisko.

Pewnie, ze nie jest, jest to naturalne i efektywne zarządzanie zasobami. Tylko w żaden sposób nie zmienia to faktu, że ingeruje w książkowy kanon.

Nieprawda. Nie zmieniają i nie przeinaczają samej fabuły książek i opowiadań, nie przeczą, że wydarzenia z nich miały miejsce w świecie gry.

Ale nie piszmy o pomarańczach, gdy odnosiłem się do truskawek. Zmiany etniczności, czy też designu niektórych nieludzi względem książek (a o tym pisałem i do tego się odnosiłeś) nie mają wpływu na opowiadana historię. Tak jak wyżej wymienione zmiany z adaptacji Redów.
 
Last edited:
Co do wpływu ideologii showrunnerki na serial, to mam wrażenie, że nie o samą ideologię tu chodzi, ile o pewien fanatyzm w jej wyznawaniu, sprawiający, że ważniejsze od umiejętnej adaptacji, staje się niejako przebicie pod tym względem materiału źródłowego.

I tak np. Calanthe, Lwica z Cintry, silna postać kobieca, która dzięki inteligencji, charyzmie i doświadczeniu jest w stanie osiągnąć w swojej roli więcej, niż jakikolwiek facet, zastępowana jest głupią, za to wojowniczą, wymachującą mieczem babą, wciśniętą w typowo męski stereotyp, bo showrunnerka najwyraźniej uznała, że w przeciwnym wypadku widzom może umknąć, że mają do czynienia z silną kobietą.
Ciekawy przykład i ciekawy punkt widzenia. Pytanie tylko na ile mamy do czynienia z fanatyzmem, a na ile z pozorowanym feminizmem. Czy właśnie przykład Calanthe nie pokazuje, że twórcy serialu nie bardzo wiedzą, o co w tej ideologii chodzi? W końcu odarli Calanthe z większości jej cech kobiecych i dodali jej wiele z męskiego sposobu bycia, w ten sposób pokazując, że kobieta może rządzić tylko wtedy, kiedy imituje zachowanie mężczyzny. Zresztą w tym serialu jest wiele przykładów pokazujących, że "ideologia" twórców nie jest specjalnie przemyślana. Wcześniej już wspominałam na forum m.in. o tym, że z serialu wycięto wiele kobiet u władzy, a te które pozostawiono mają mniej do powiedzenia. Tissaia, najpotężniejsza czarodziejka w książce, w serialu nie ma posłuchu w kapitule (w końcu przegrywa wszystkie głosowania). Do tego dodano jeszcze monolog Yennefer o mężczyznach rządzących światem, co powoduje, że ma się wrażenie, że świat wiedźmiński jest męskim światem. Ponadto widać wyraźny brak równouprawnienia w czasie antenowym poświęconym nagości męskiej i żeńskiej, co raczej nie jest zbyt zgodne ze światopoglądem feministycznym.

Świetnym przykładem tego, że deklaracje w wywiadach niekoniecznie pokrywają się ze światopoglądem showrunnera (albo przynajmniej z zachowaniem) jest chociażby Sarah Treem i afera z serialem "The Affair". Ta autorka również w sferze publicznej w różnych wywiadach kreowała się na feministkę, a w tym samym czasie na planie jej serialu dochodziło do mobbingu i seksistowskiego traktowania aktorek (i to również podobno z jej udziałem).
 
Last edited:
GOT, Władca Pierścieni, Harry Potter, to popularne i lubiane adaptacje,
W ogóle mi nie chodzi o ich popularność i uwielbienie, tylko to, że ludzie zapamiętują głównie ich stronę wizualną. Wszyscy kojarzą Voldemorta jako łysego,beznosego, bladego gościa o niebieskich oczach, a wężowo podobnego czarnoksiężnika z czerwonymi oczami o pionowych źrenicach kojarzą wyłącznie czytelnicy. Tyrion Lanister jest dla wszystkich rudowłosym gościem o ciemną brodą i niebieskimi oczami, nie blondynem z jednym okiem zielonym, drugim ciemnym, pozbawionym sporej części nosa. A we Władcy mamy do czynienia z Sarumanem Białym, nie o Wielu Kolorach. Są to zmiany które utrwalają się w kulturze masowej i z takimi wizualizacjami dane dzieła są odtąd kojarzone, i pół biedy jeśli dana interpretacja jeszcze się broni, ale właśnie wizualne koncepty serialu to taka masakra, że idzie ręce załamać, że z czymś takim wiedźmin będzie się ludziom kojarzyć.
Nie istnieje, w sensie nie odnoszą się do niego w grze, poza jedną pomijalną wzmianką. Jego rola (choćby trenowanie Jaskółki w Warowni) jest wymazywana, pomijana lub zastępowana.
Cóż, ja jego braku za bardzo nie odczułem. Pewnie Redom też wydawał się zbędny.
Zmiany etniczności, czy też designu niektórych nieludzi względem książek (a o tym pisałem i do tego się odnosiłeś) nie mają wpływu na opowiadana historię. Tak jak wyżej wymienione zmiany z adaptacji Redów.
Zmiany Redów mają to do siebie, że zwykle stał za nimi jakiś pomysł, jakiś powód, coś co idzie wytłumaczyć, albo coś, co jest sprzeczne z kanonem, ale po prostu działa w grze, jak np. petardy, rzucanie nożem, kusza itd.
Pewnie, ze nie jest, jest to naturalne i efektywne zarządzanie zasobami. Tylko w żaden sposób nie zmienia to faktu, że ingeruje w książkowy kanon.
Tylko że tu już wkraczamy w przeginanie w drugą stronę. Gdyby Redzi mieli każdą swoją decyzję dyktować tym, czy coś jest kanoniczne lub nie, to żadnej gry by nie zrobili. Patrol z ekipą zapewne starają się jak mogą by PBW wyszedł tak kanonicznie jak się da i projektu końca nie widać.
Za zmianami serialowymi nic nie stoi, to po prostu seria bezmyślnych zmian, mających wszystko bardziej spłycić, ukrócić, aby pasowało to do jałowej wizji showrunnerki.
 
Ciekawy przykład i ciekawy punkt widzenia. Pytanie tylko na ile mamy do czynienia z fanatyzmem, a na ile z pozorowanym feminizmem. Czy właśnie przykład Calanthe nie pokazuje, że twórcy serialu nie bardzo wiedzą, o co w tej ideologii chodzi? W końcu odarli Calanthe z większości jej cech kobiecych i dodali jej wiele z męskiego sposobu bycia, w ten sposób pokazując, że kobieta może rządzić tylko wtedy, kiedy imituje zachowanie mężczyzny. Zresztą w tym serialu jest wiele przykładów pokazujących, że "ideologia" twórców nie jest specjalnie przemyślana.
Fanatyzm z reguły bywa nieprzemyślany i często ma niewiele wspólnego z esencją samej ideologii czy religii, której dotyczy. Ale fakt, może też być tak, że to pchanie na siłę, z buta i łopatą przez łeb ideologii do serialu może wynikać z tego, że są to działania pozorowane, pokazowe i nie odzwierciedlające faktycznych poglądów Lauren, a służące chociażby temu, by ewentualnym krytykom można było przypiąć odpowiednią łatkę, dajmy na to, mizoginów.
 
Top Bottom