Albo chyba też w trzecim odcinku. Yennefer, poirytowana idąca korytarzem wpadająca na Stregobora: "Czy tu za każdym krokiem czai się jakiś mężczyzna?". Ugh.
Już wiem, co mi tak nie leży w wątkach głównej bohaterki (bo nie oszukujmy się, Geralt głównym bohaterem tu nie jest): wszystkie czarodziejki które w zamyśle są lub wkrótce będą potężnymi postaciami z dziesiątkami albo setkami lat doświadczenia zachowują się i wypowiadają się językiem przysłowiowych julko - gimnazjalistek. Zresztą dzielnie sekundują im w tym czarodzieje. Pojawia się zdystansowanie do bohaterów, bo po co ja mam się interesować bohaterami i ich działaniami, które nie mają żadnej przyczyny, skutku, a wypowiedzi tych bohaterów mają gimnazjalny poziom?
Nie wiem, co kierowało scenarzystami i showrunnerką gdy uznawali, że oni napiszą lepsze dialogi niż Sapkowski, ale rozjazd między tym kim te postaci teoretycznie są a ich wypowiedziami i czynami rodem z tureckich telenowel jest straszliwy.
Już wiem, co mi tak nie leży w wątkach głównej bohaterki (bo nie oszukujmy się, Geralt głównym bohaterem tu nie jest): wszystkie czarodziejki które w zamyśle są lub wkrótce będą potężnymi postaciami z dziesiątkami albo setkami lat doświadczenia zachowują się i wypowiadają się językiem przysłowiowych julko - gimnazjalistek. Zresztą dzielnie sekundują im w tym czarodzieje. Pojawia się zdystansowanie do bohaterów, bo po co ja mam się interesować bohaterami i ich działaniami, które nie mają żadnej przyczyny, skutku, a wypowiedzi tych bohaterów mają gimnazjalny poziom?
Nie wiem, co kierowało scenarzystami i showrunnerką gdy uznawali, że oni napiszą lepsze dialogi niż Sapkowski, ale rozjazd między tym kim te postaci teoretycznie są a ich wypowiedziami i czynami rodem z tureckich telenowel jest straszliwy.