[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
@Deymos666
Zaraz zaraz, czy to nie jest stary jak radio mechanizm tworzenia słuchowisk, a potem seriali w tv dla gospodyń domowych? Toż to sposób narracji stosowany w telenowelach.
 
Szczerze mówiąc chyba wolałabym, żeby w trzecim sezonie twórcy serialu nie próbowali nagle powrócić do ekranizowania książek
Jestem przekonany, że im to nie grozi. Za dużo zmian poczyniono, żeby teraz do tego wrócić.

O, jeszcze jeden zacny dowcip. Istredd krzyczy coś do popiersia, rzuca w nie czymś, popiersie się chwieje a ten przestraszony podbiega i przywraca je do pionu. Ostatni raz coś takiego widziałem chyba w jednym z pierwszych Potterów.
 
Serial tak bardzo nie potrafi zrobić tego, co książki robią prawie że mimochodem, że mnie aż boli. Praktycznie nie ma w nim jednej sceny, jednego dialogu, które by w choćby zbliżony sposób budowały postaci i relacje między nimi. Ja już wiem, że twórcy serialu nie lubią dłuższych dialogów, bo im się akcja nie mieści i najzwyczajniej w świecie tak pisać nie potrafią, ale kurcze, jeden dialog z książki robi więcej w temacie więzi Ciri i Geralta, niż te dwa sezony, które nie dają rady przez naście godzin. Mają medium, które ze swej natury świetnie się nadaje do tworzenia głębiej i szerzej zarysowanych fabuł, do wielominutowych rozmów, do budowania relacji, bo przecież nie trzeba się zmieścić w tych dziewięćdziesięciu minutach całości, ale nie, bo po co.

- Ja... Ja nie dam rady sparować wahadła mieczem. Jestem za słaba... Zawsze będę słaba! Bo jestem dziewczyną!
- Chodź tu do mnie, dziewczyno. Wytrzyj nosek. I posłuchaj uważnie...
- Wiesz już jak? Te same kroki, zwód...
- Wiem.
- Atakuj!
- Haaa! Ha!!! Haaaaa!!! Mam cię! Dostałam cię, gryfie! Geraaaalt! Widziałeś?
- Nie krzycz. Kontroluj oddech.
- Zrobiłam to! Naprawdę zrobiłam! Udało mi się! Pochwal mnie, Geralt!
- Brawo, Ciri. Brawo, dziewczyno.
Ciri zniechęcona, bo czuje się słabsza z racji bycia dziewczyną. Ciri rozemocjonowana i łasa pochwał od Geralta. I Geralt chwalący ją, dziewczynę. Czy była w serialu podobna scena, po której widz by widział i wiedział, jaka między tym dwojgiem jest relacja? Jedyne co, to mamy jakieś próby ukazania Geralta w roli ochroniarza krnąbrnego klienta.

Ogólnie serial cierpi na brak ładnych, powiedziałbym malowniczo skomponowanych scen, złożonych właśnie z dialogu, ruchu i otoczenia. Nie ma się na czym zatrzymać i z uznaniem pokiwać głową. Czasami, zwykle ze dwa, trzy razy na sezon, widać było chęć zrobienia 'artystycznego kadru', jak na przykład widok z góry na leżące w śniegu pocięte konie i strażników w pierwszym, czy widok na drzewo z wiedźmińskimi medalionami w drugim sezonie. Takie typowe concept arty przeniesione na ekran. Ale bardzo rzadko dochodziło do scen, które by w sobie zawierały coś więcej niż marny dialog. Z pierwszego sezonu (znowu ten pierwszy zyskujący na tle drugiego) tak na szybko może rozmowa Geralta z Marilką?
 
Choć przyznam, że scena z monologiem Jaskra do szczurów w areszcie była zabawnie lekka i bardzo jaskrowa. To chyba jedyny jasny punkt obsady dla mnie, jeśli chodzi o zbieżność z książkami.
Również tak uważam. Dla mnie Jaskier kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Uwielbiam Joeya w tej roli :beer:

Po jakiś 10 minutach czasu ekranowego fiolka jest badana i jej zawartość Triss wysypuje na tackę. I tutaj znów pada ze strony Triss "nie świeci się" (jakby nie było widać) a Geralt dodaje "to znaczy, że nie stworzono go za pomocą alchemii mutagennej". Dramat.
Jak dla mnie to w grach czarodziejki bardzo podobnie informowały Geralta na temat mechanizmów magicznych mających znaczenie dla fabuły i gameplayu. W każdej z gier :) To taka ekspozycja bardzo naturalnie wpleciona w dialogi.

Muszą być osobne ujęcia z perspektywy sowy, po raz enty z nieznośnymi efektami zniekształcania obrazu (ktorych w serialu jest na tony a które są nawtykane tak gęsto jakby 10 latek odkrywał uroki After Effects i uznał, że da gdzie się da) żeby było wiadomo że to nie patrzy człowiek.
Ale ujęcia z perspektywy sowich oczu również uważam za zbędne i brzydkie. Przecież właśnie dobrze by było jakby przynajmniej część widzów myślała, że jest to jedynie ptak, aż do końcówki sezonu.
W serialu potraktowano tę kwestię trochę jak nierozsądną zachciankę, dla której trzeba znaleźć jakieś "rozsądne" wytłumaczenie.
Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz na temat książki oraz gry, jednak dodałabym, że skoro serial zdecydował się na ekranizację origin story Yen, to naturalne też jest, by geneza jej motywacji w serialu wybrzmiała odpowiednio mocno. Tak samo jak inne doświadczenia, które ją ukształtowały.

Dodam też, że uważam za ogromny błąd ze strony twórców, że nie wytłumaczyli nam w drugim ani trzecim odcinku genezy obsydianowej gwiazdki noszonej przez Yennefer nieprzerwanie po przemianie, która intrygowała mnie odkąd pierwszy raz sięgnęłam po książkę.

Można było powiedzieć, że to na przykład elfia biżuteria rodowa, którą młoda Yennefer wstydliwie chowała przed światem, lecz potem zaczęła dumnie prezentować ją jako własne dziedzictwo, którego nie zamierza się już wstydzić. Zmarnowana szansa...



Zresztą patrząc na wydarzenia z drugiego sezonu, gdzie Yen dla własnych korzyści jest w stanie poświęcić dziecko, pokazuje, że faktycznie mogła być to tylko zachcianka, a nie potrzeba utworzenia z kimś trwałej, emocjonalnej więzi.
Yennefer pragnąc dziecka myślała chyba o nieco młodszym potomku niż o bohaterce granej przez Frejkę :p a tak na poważnie to spodobało mi się właśnie, że choć Janeczka pierwotnie dostrzegała w Ciri jedynie sposób na osiągnięcie wymarzonego celu, tak ostatecznie zawahała się dostrzegając w niej... coś więcej :)




Czy była w serialu podobna scena, po której widz by widział i wiedział, jaka między tym dwojgiem jest relacja?
Sceną, gdzie wybrzmiało to moim zdaniem najmocniej był dialog po powrocie Geralta z Cintry, gdzie Ciri tłumaczy czemu chce przejść Próbę Traw. Bardzo emocjonujący dialog między nią a Geraltem, świetnie zagrany.
 
Last edited:
Sceną, gdzie wybrzmiało to moim zdaniem najmocniej był dialog po powrocie Geralta z Cintry, gdzie Ciri tłumaczy czemu chce przejść Próbę Traw. Bardzo emocjonujący dialog między nią a Geraltem, świetnie zagrany.

Może dlatego ci się spodobał, bo czerpie z dialogów książkowych. Ja tam widzę reminescencje rozmowy Triss z wiedźminem, gdy zarzucała mu chęć zabicia uczuć w Ciri.
 
Piszę jako dość bierny obserwator, który ten wątek na forum głównie ostatnio czyta, bez wypowiadania się (nie widzę sensu, bo podzielam zdanie zdecydowanej większości użytkowników, nie mam nic ciekawego do dodania, a jestem ciekaw opinii innych). Ciężko i w sumie przykro się czyta ostatnie "dyskusje". Strony dyskusji wyraźnie okopały się na swoich stanowiskach, inaczej interpretują serial/książki, mają diametralnie różne gusta, priorytety i postrzeganie świata, różnice w tym aspekcie są widoczne na pierwszy rzut oka, nawzajem bezcelowo próbują przekonać się do swoich racji. Z merytoryczną dyskusją ma to mało wspólnego.

Jeśli moderacja uzna, że się wtrącam albo wchodzę ich buty to przepraszam.
Zgadzam sie, dlatego fajnie jakby więcej obserwatorów wzięło udział w dyskusji, niż 2 osoby vs Lizzie. Swoją droga @Lizzie... tak bardzo czasem nie dostrzegam tego o czym mowisz, lub sie z Toba nie zgadzam, ale musze docenić, że w końcu pojawiła sie osoba o odmiennej opinii i temat zmienił sie z roastu Lauren w dyskusje, nawet jeżeli często burzliwą 👌 Ciekawie jest zobaczyć inna perspektywe i wyjść ze swojej bańki
 
Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz na temat książki oraz gry, jednak dodałabym, że skoro serial zdecydował się na ekranizację origin story Yen, to naturalne też jest, by geneza jej motywacji w serialu wybrzmiała odpowiednio mocno. Tak samo jak inne doświadczenia, które ją ukształtowały.
W książkach też była uwzględniona przeszłość Yen i szczerze mówiąc wersja książkowa zrobiła na mnie zdecydowanie większe wrażenie niż to, co widzieliśmy w serialu (mimo iż przed przeczytaniem książek wiedziałam mniej więcej, jaka jest historia tej postaci). Więcej nie zawsze znaczy lepiej i motywacja nie zawsze musi być podana na tacy. W książkach autor dawał nam tylko wskazówki licząc na to, że czytelnik sam wyciągnie wnioski. Poza tym czy na prawdę twórcy Netflixa uważają, że widzowie nie zrozumieją chęci wyleczenie bezpłodności i posiadania dziecka, bez pokazania konkretnej sceny, w której ta potrzeba się pojawiła? Być może faktycznie serial jest kierowany do targetu, dla którego tematyka ta jest dość obca, ale tak ja mówiłam, dla mnie te sceny nie wniosły nic istotnego do serialu.

Yennefer pragnąc dziecka myślała chyba o nieco młodszym potomku niż o bohaterce granej przez Frejkę :p a tak na poważnie to spodobało mi się właśnie, że choć Janeczka pierwotnie dostrzegała w Ciri jedynie sposób na osiągnięcie wymarzonego celu, tak ostatecznie zawahała się dostrzegając w niej... coś więcej
Szczerze przyznam nie jestem w stanie uwierzyć, że kobieta tak desperacko chcąca mieć dziecko, jest gotowa poświęcić dla własnych korzyści nastolatkę, która potrzebuje pomoc i opieki. Ten wątek się dla mnie kompletnie nie klei i tak jak pisałam wcześniej nie widzę możliwości odratowania tej relacji.

Zresztą może powinnyśmy zgodzić się w tym miejscu, że się po prostu nie zgadzamy. Dla mnie ogólnie tematyka Yen-matka została bardzo źle potraktowana, ale rozumiem, że możesz mieć w tym zakresie odmienne zdanie.
 
Last edited:
Może dlatego ci się spodobał, bo czerpie z dialogów książkowych. Ja tam widzę reminescencje rozmowy Triss z wiedźminem, gdy zarzucała mu chęć zabicia uczuć w Ciri
Właśnie choć nie podoba mi się motyw tworzenia mutagenów ze Starszej Krwi i łatwość, z jaką zostały one odtworzone tak uważam za bardzo wierną duchowi książek rozmowę Geralta z Ciri na temat jej motywacji.

Dodam, że przez moment myślałam, że Rience ukradł mutageny, by z zrobić z nimi to co Azar Javed w jedynce :p bardzo cieszę się, że zamiast tego przydały się one jedynie Lidce do uzyskania książkowego wyglądu...


ale musze docenić, że w końcu pojawiła sie osoba o odmiennej opinii i temat zmienił sie z roastu Lauren w dyskusje, nawet jeżeli często burzliwą 👌 Ciekawie jest zobaczyć inna perspektywe i wyjść ze swojej bańki
Dziękuję skarbie, bardzo mi miło, że zostałam doceniona :ohstopit:
Jak już pisałam wcześniej - naprawdę uważam, że ciekawiej jest dyskutować z osobami o odmiennym zdaniu niż w ramach kółka wzajemnej adoracji klepać się po pleckach. Wymiana różnych opinii jest zawsze ciekawsza :D

Szczerze przyznam nie jestem w stanie uwierzyć, że kobieta tak desperacko chcąca mieć dziecko, jest gotowa poświęcić dla własnych korzyści nastolatkę, która potrzebuje pomoc i opieki. Ten wątek się dla mnie kompletnie nie klei i tak jak pisałam wcześniej nie widzę możliwości odratowania tej relacji.
Obstawiam, że większość trzeciego sezonu skupiać się będzie na odratowaniu relacji naszej dysfunkcyjnej rodzinki, jednak do mnie przemówiła motywacja Yennefer, jej zmiana decyzji oraz poczucie winy i wstydu za jej pierwotne zamiary wobec Ciri i Geralta... W ramach pokazanych wydarzeń ta dynamika między bohaterami moim zdaniem broni się w ciekawy sposób.
Aż ciekawa jestem w jaki sposób w następnym sezonie będą to rozplątywać, bo nie wątpię w to, że jest to teraz dla nich główne założenie trzeciego sezonu.
 
fajnie jakby więcej obserwatorów wzięło udział w dyskusji, niż 2 osoby vs Lizzie
Reszta się wykruszyła zniechęcona brakiem płaszczyzny porozumienia. Ci, co jeszcze pozostali, robią to prawdopodobnie w nadziei na lepszą karmę w przyszłym życiu, bo innego powodu nie widzę. Poza tym wiedziała od samego wejścia (sam ostrzegałem), że może to nie być środowisko przyjazne serialowi, dlatego ewentualnych sprzymierzeńców musiałaby przyprowadzić ze sobą, inaczej każdy dodatkowy rozmówca jedynie by pogłębił dysproporcje.
tak uważam za bardzo wierną duchowi książek rozmowę Geralta z Ciri na temat jej motywacji
Ale to nie była jej motywacja, przynajmniej nie książkowa. To Triss w gniewie przypisała ją Geraltowi, a serial przerzucił na Vesemira i rykoszetem na Ciri. Ukrytym powodem chęci szkolenia się Ciri były jej lęki i koszmary wywołane przez Cahira i ucieczkę z Cintry. Ona nie chciała stłumić tych emocji, tylko je przełamać poprzez zabicie źródła strachu. Zarzuty Triss są właśnie pochodną sceny, w której Geralt odmawia dziewczynie tej możliwości.
- Akurat! - tupnęła dziewczynka, a w jej oczach rozgorzał zielony ogień. - Myślicie, że po co ja się uczę walczyć mieczem? Chcę go zabić, jego, tego czarnego rycerza z Cintry, tego ze skrzydłami na hełmie, za to, co mi zrobił, za to, że się bałam! I zabiję go! Dlatego się uczę!
- A zatem przestaniesz się uczyć - powiedział Geralt głosem zimniejszym niż mury Kaer Morhen. - Dopóki nie pojmiesz, czym jest miecz i czemu ma on służyć w dłoni wiedźmina, nie weźmiesz go do ręki. Nie uczysz się, by zabijać i być zabitą. Nie uczysz się zabijać ze strachu i nienawiści, ale by móc ratować życie. Własne i innych.
Dziewczynka zagryzła wargi, drżąc z podniecenia i złości.
- Zrozumiałaś?
Ciri raptownie poderwała głowę.
- Nie.
- Nie zrozumiesz więc tego nigdy. Wyjdź.
I później oczywiście scena z Ciri na szczycie muru.
bardzo cieszę się, że zamiast tego przydały się one jedynie Lidce do uzyskania książkowego wyglądu...
Miało to według ciebie jakiś sens? Do czego to miało służyć?
 
Obejrzałem dziś Boba Fetta i muszę stwierdzić że te seriale dzieli przepaść. Scenografia, kostiumy i charakteryzacja wyglądają jakby tam obawiali się o każdy szczegół i chcieli by wyglądało to prawdziwie. W dodatku sporo spokojnych momentów, dialogów. W pewnym momencie bohaterowie po prostu idą i mamy pokazany przynajmniej upływ czasu, choć kompletnie by nie przeszkadzało by to pominęli, bo odcinek rozgrywa się na Tatooine i w sumie to jedna wielka pustynia.

Netflix musiałaby powiedzieć sobie 'Ej robimy jeden dobry serial fantasy, weźcie najlepszych ludzi jakich mamy, dajemy duży budżet'. Tylko że oni robią seriale taśmowo, każdego miesiąca chcą wydać kilka pozycji. Sami się trochę ograniczyli bo wrzucają cały sezon, co doprowadza do tego widzowie szybko to oglądają i żądają kolejnej nowości. W dodatku wydaje mi się że mają podejście nawet zasadzie 'zobaczymy czy się sprzeda', co doprowadza do tego, że zdjęcia do serialu zaczynają się dopiero jakiś czas po wyjściu poprzedniego sezonu. Mamy potem 1,5 roku czekania, a przecież widz musi wciąż kupować subskrypcję przez ten czas. Jesteśmy zawaleni średniakami, które normalnie oglądalibyśmy na Polsacie.
 

Macie kolejny raz, łopatologicznie przez Lauren wyłożone, dlaczego S2 jest jaki jest. W skrócie Krew Elfów, jest zbyt powolna, nudna, nic się nie dzieje, współcześni widzowie oczekują akcji.

Articulating Geralt’s journey on screen had one other big challenge for us: namely, that in BoE, his time is mostly spent watching and taking in Cirilla
and her powers so that he could understand the breadth of what he had promised Calanthe, and how best to protect the girl from future threats that hadn’t yet presented themselves. In print, it’s a gorgeous unfurling of listening and learning, a slow and steady beautiful journey of how a Witcher becomes a father. Of course, because of the above, Geralt's journey needed adjusting. But more than that, after writing several drafts of episodes, we faced an undeniable truth: that most tv audiences don’t want to watch 8 episodes of any character watching and waiting and reacting, much less the titular character with whom swords and adventure and bathtubs have become synonymous.

Book fans may feel differently. I understand that.

So how could we take the growth that we need to see in Geralt, but have it have all the appropriate ups and downs and cliffhangers and devastation and action that modern audiences expect? Enter the idea of a mystery Geralt needs to solve in order to learn about Ciri and her powers. And enter the idea that the mystery should unfold in the place where Geralt should have felt most protected and safe: his home.

Nie wiem, nad czym w ogóle w tym temacie debatować, skoro podejście twórców do materiału źródłowego jest tak bezczelnie podane przez nich samych na tacy. To jest historia dla współczesnego widza, a współczesny widz, to deficyt uwagi i tik tok.

Ja naprawdę wymeldowuje się z dyskusji, bo mnie smutek przytłacza, po refleksji nad kondycją współczesnych mediów.
 
Nie wiem, nad czym w ogóle w tym temacie debatować, skoro podejście twórców do materiału źródłowego jest tak bezczelnie podane przez nich samych na tacy.

Bez wątpienia traci sens dyskusja nad tym, czy oni tak myślą o Wiedźminie, czy tak ogólnie, o innych serialach, że to wyrwane z kontekstu, a że użytkownicy tiktoka są młodsi niż kategoria wiekowa serialu więc to na pewno nie o nich itd.

Dla mnie jednak dyskusyjne i w zasadzie pożałowania godne jest to, że główny twórca tak mało wyniósł i zrozumiał z czytanego materiału. Jeżeli dla pani Hissrich Krew Elfów sprowadza się do tego, że Geralt uczy się bycia ojcem to pozostaje mi tylko załamać ręce. Może tam na zamorski rynek jakieś bryki były dystrybuowane, streszczenia oprócz książek? A może ona po prostu widzi to, co chce widzieć i jak coś nie pasuje do tego obrazu to tym gorzej dla książek?

W tym tomie są całe rozdziały poświęcone naświetlaniu aktualnej sytuacji polityczno - militarnej, poświęcone rasizmowi i to zarówno w szerszej skali jak i skali mikro (fantastyczna pod tym względem i świetna do zekranizowania historia konwoju i róż). Osią Krwi Elfów jest Ciri - to ona przechodzi dwa szkolenia, to o niej rozmawiają królowie, z różnych perspektyw dowiadujemy się, kim ona tak naprawdę jest - choć nie ze wszystkim. Widzimy powoli, że Wiedźmin orientuje się iż tym razem porwał się na coś znacznie większego od swoich dotychczasowych przygód. To ostatnie jeszcze śmieszniej brzmi w kontekście tego co ona pisze, że Geralt to przecież przeżywa przygody a tu jak to tak, siedzi i czeka biernie :D I że fani to by pewnie mogli patrzeć na te nudy no ale wiecie, tam się nic nie dzieje a przecież Wiedźmin musi przeżywać przygody :D I wcale nie przeżywa, wcale. Wcale też nie ma tam dla Lauren żadnej tajemnicy, którą musi rozwiązć dlatego trzeba dodać własne :)

Wiele wątków rozpoczyna się w tej książce, które potem są podbudową pod kolejne i tam znajdują rozwiązania. Bez ekranizacji ich początku nie istnieją. Co już możemy obserwować.

To są bardzo wielowymiarowe i złożone książki. Widać zbyt mocno dla Lauren, więc dla niej może i tam się nic nie dzieje.

Żeby było śmieszniej, to ta nieciekawa i niedynamiczna książka została zastąpiona nudną, łopatologiczną, telenowelową bułą poprzetykaną zmyślonymi walkami którą trzeba męczyć na kilka podejść, a której bohaterowie działają w myśl dynamiki z oper mydlanych i takoż przemawiają.

Zekranizowana scena po scenie książka, włącznie z całym spotkaniem królów Północy byłaby dużo bardziej zajmująca niż ten fanfik.
 
Last edited:
Ostatni raz coś takiego widziałem chyba w jednym z pierwszych Potterów.
A wypraszam sobie, pierwsze Pottery widziałem tyle razy że potrafię je z pamięci odtworzyć. Taki humor prędzej pasuje do Księcia Półkrwi (Szósty) który btw jest najgorszym filmem z serii, i stylem pisania bardzo pasującym do witchflixa swoją drogą.
fajnie jakby więcej obserwatorów wzięło udział w dyskusji, niż 2 osoby vs Lizzie.
Zdecydowanie jest więcej niż 2 osoby, tylko że straciły ochotę na dalsze użeranie się, tym bardziej że wspomnianej osobie bardziej chyba zależy na atencji niż dyskusji z kimkolwiek.
Co do braku akcji i braku dynamiki, to aż przypomina mi się sprawa Alika Sacharowa, który jako jedyny z ekipy zdawał sobie sprawę, że serial może być czymś więcej niż tępą akcją ale nikogo jego zdanie nie obchodziło więc odpadł.
W ogóle niesamowite jak showrunnerka zdaje się celowo ignorować fakt istnienia Gry o Tron i tego, że istnieje popyt na tego rodzaju produkcje.
Deymos pisał wcześniej że nie zdziwiłby się gdyby tak wiedźmina zrozumiała jego matka, i myślę że trafił tym celnie, bo Hissrich wydaje mi się mieć o gatunku fantasy podobne pojęcie co właśnie przeciętna matka (Wliczając to moją). A to są już rzeczy pokoleniowe, wymieszane z życiowym doświadczeniem, więc nie ma co liczyć że w sposobie rozumienia sagi przez showrunnerkę coś się zmieni.
 
Ja bym jednak uważał z tym pokoleniowym podejściem. Zapewne nie jest to sytuacja typowa, ale Sagę przeczytała nie tylko moja matka, ale i mój dziadek, przy czym oboje uważają netflixowy serial za nieoglądalny szajs. Dziadek natomiast całkiem lubił serial Brodzkiego. Zauważę jeszcze, że sam jestem niespecjalnie młody i spokojnie mógłbym mieć już dorosłe dzieci.

Nie zapominajmy, że pierwsze opowiadanie o Wiedźminie ukazało się 35 lat temu.
 
Ja bym jednak uważał, z tym pokoleniowym podejściem.
No to nie wiem jak to określić, typem człowieka? Z Sapkowskim jest podobnie, są ludzie w jego wieku lub starsi którzy w gry komputerowe zagrywają (Np. Carpenter) a on jaki ma do nich stosunek każdy wie. Tak więc nie wiem jak to skategoryzować, kwestia charakteru?
 
Cóż. Są ludzie, którzy interesują się fantastyką, czy konkretniej, fantasy, oraz tacy, którzy mają to za jakieś wydumane brednie. Na pewno zauważyłeś. Być może też zauważyłeś szereg innych cech charakteru, często korelujących z jednym i drugim podejściem.

Nie mam wątpliwości, że Lauren należy do tych drugich, a liczy się dla niej tylko możliwość wykorzystania popularnej marki.
 
Last edited:
Myślę że to nie kwestia pokolenia a poziomu ignorancji. To wszystko co pisze Hissrich na Twitterze to polityka. Takie gadanie by może miało sens jakby właśnie jak ktoś wyżej wspomniał nie powstał serial Gra o Tron który był wielkim hitem. Ona się po prostu wybiela i zgania na fanów że to tak naprawdę ich wina bo oni tego oczekują a że istnieja też fani książkowi ktorzy ciężko znoszą absurdy to ich rozumie ale it is what it is.
Post automatically merged:

Gdyby była skora przyznać się do jakiegoś błędu to by nie wchodziła w dyskusje na Twitterze bo by media miały pożywkę że twórczyni serialu przyznaje się do błędu. Ona tam tylko dyskutuje po to by pokazać czemu ona ma rację a inne osoby nie. Niezależnie od tego czy w to wierzy czy też nie.
 
A wypraszam sobie, pierwsze Pottery widziałem tyle razy że potrafię je z pamięci odtworzyć

A to przepraszam, jakoś mi się kojarzyło coś podobnego ze sceny w której Harry trafia przez pomyłkę do Borgina i Burgesa w Komnacie Tajemnic. Tam też jest taka wstawka chyba dodana w stosunku do książek że on maca te artefakty. Chociaż i tak ma to w tym kontekście więcej sensu niż dorosły czarodziej gadający do popiersia w jego własnym gabinecie, rzucający czymś w niego a potem podbiegający żeby się nie przewrócić.

W każdym razie szło mi o to że to jest taki rodzaj humoru sytuacyjnego rodem z filmów familijnych czy dla dzieci, jak Ron któremu jakaś petarda (?) wybucha prosto w twarz i patrzy się w kamerę cały osmalony. Jak poślizgnięcie na skórce od banana.

A co do tej paralaleli z Księciem Półkrwi to w sumie też został on spłycony do teen dramy. Dawno nie widziałem ale chyba i tam dodano sekwencję akcji (atak na Norę) bo zdaniem twórców było za nudno?
 
Kiedyś wspominałem już o tej Krwi Elfów że pewnie uznali że dzieje się za mało, a walka z Micheletami to słaby finał sezonu, jak na czekanie przez dwa lata. Tak czy siak powinni połączyć Krew Elfów i Czas Pogardy, tylko już bez końcówki z Ciri na pustyni. Wiele wątków by wyleciało ale jakby trzymali się książek nie byłoby tragedii.
 
Top Bottom