Jaka różnica czy po satysfakcjonującym przejściu gry z którego jesteś zadowolony zrobiłeś wszystkie questy, czy jednak w grze było o te 3 questy więcej.
Taka, że przejście z pominięciem mnogości kontentu (bo o takiej sytuacji mowa, a nie trzech zadaniach na krzyż) siła rzeczy nie jest dla mnie satysfakcjonujące. Co więcej jeśli gra jest autentycznie dobra to nieważne jak wielką jest i tak pozostawi uczucie niedosytu, a przy obcinaniu zawartości może wręcz prowadzić do rozczarowania.
Tak miałem nomen omen w przypadku W2. Rozczarowanie nr jeden anno domini 2011. Musiało minąć blisko półtorej roku bym się z grą przeprosił i uznał za faktycznie udaną.
Co nie zmienia faktu, że dla mnie to w dużym stopniu zmarnowany potencjał.
Nikt Ciebie nie zmusza do ponownego przechodzenia gry jeśli nie zrobisz jej na 100%.
Nie chodzi o sto procent, bo zawsze jakieś zadanie, rozwiązanie będzie się z innym wykluczać, tak już w erpegach jest, a o ukrywanie znaczącej części zawartości z myślą o przyszłych podejściach, to właśnie nic innego jak zmuszanie.
Inna rzecz jeśli nie podejmę się części zadań, bo nie mam ochoty, lub po prostu chcę mieć coś absolutnie nowego przy ewentualnym kolejnym podejściu, a co innego jeśli dostęp mam odgórnie zablokowany, bo gra tak chce.
Coś w stylu tego, że kiedyś ludzie się srali, że nie można odpalić Crysisa na maksymalnych na ich kompach.
Porównanie tak nie na miejscu, że aż nie wiem jak to skomentować.
Zresztą w W1 było nieco questów pobocznych w stylu "pojaw się w konkretnym miejscu, o konkretnej porze dnia i złap tam NPCa by dostać questa" które obczaiłem dopiero przy trzecim playthrough.
No i spoko, to jest w porządku. Co innego przegapić, a co innego mieć odgórnie zamknięty dostęp na zasadzie, zagrasz jeszcze z dwa razy to wtedy zobaczysz.
Mnie taki patent irytuje, jak mało co.
Jak wspominałem lubię wyciągać możliwie najwięcej przy pierwszym podejściu, bo to ono jest najważniejsze.
Drugie, choć przyjemne, to już zdecydowanie nie to.
Dlatego sprawdzam i zaglądam gdzie się da, rozmawiam z kim się da i robię co się da, zawsze. W każdym razie w przypadku gier, które przypadną mi do gustu. W przeciwnym razie po jakimś czasie odkładam ją w kąt i nie kończę (np. Dragon Age).
Tak też grałem w W1. Wykonałem, zobaczyłem wszystko co tylko mogłem.
I tego samego oczekuję przy każdym tytule. Jak najbogatszego doświadczenia i frajdy zeń przy pierwszym podejściu.