Wiedźmin 3: Dziki Gon kończy 6 lat!

+

Vattier

CD PROJEKT RED


Premiera gry Wiedźmin 3: Dziki Gon odbyła się dokładnie 6 lat temu!

Wśród przyjaciół czas mija szybciej… Wszystkie najlepszego z okazji rocznicy!

P.S. Tapety z powyższą ilustracją znajdziecie w sekcji media na stronie https://thewitcher.com/witcher3.
 
Last edited:
Aż trudno uwierzyć, że W3 ma już 6 lat i... swoją popularnością przebija najnowszą produkcję studia :smart: ...
Ja w stosunku do siebie wyższość W3 nad CP2077 zakładałem już dawno. W CP2077 mam przegraną może z godzinę, a w Dzikim Gonie około tysiąca. CP mnie nie wciągnął - nie moje klimaty, natomiast w Wieśka gram namiętnie na okrągło. Gdyby nie "nudne zajęcia" typu praca-dom-obowiązki-i_takie_tam, to w liczniku z czasem gry w W3 stałaby znacznie większa liczba.
Obiecałem sobie, że po premierze planowanej na ten rok łaty z apgrejdem grafiki przejdę Wieśka jeszcze raz, ale w tym przypadku słowa już nie dotrzymam - raczej przejdę go ponownie pewnie jeszcze przed premierą (przedwczoraj skończyłem Biały Sad). A z łatą na bank przejdę ponownie jeszcze (nie)raz.
Nie wiem co ta gra w sobie ma, ale choć przy liczniku w bibliotece gier w okienku Galaxy stoi 865, to w zasadzie rzadko kiedy odpalam cokolwiek poza Wiedźminami. Prawie nie grałem w Mass Effecty (kilka godzin w jedynkę), Assassin's Creed-y (choć mam prawie wszystkie), Metro nie ukończyłem żadnego, choć też mam wszystkie (Exodus nawet nie instalowałem, jedynie obejrzałem trajler na Jutubie). Jak już mam chwilę na granie, to się nie zastanawiam i po prostu odpalam Wieśka.
 
Po odpaleniu W3 odczuwa się jakiś taki wewnętrzny spokój. Widok Geralta kołyszącego się na zadzie Płotki podczas jazdy przez swojskie pola i sady koi duszę. Właśnie skończyłem podstawkę drugi raz na nowym kompie i zabieram się za dodatki.
The Witcher 3 Screenshot 2021.05.22 - 00.13.33.77.png
 
Ech, sześć lat od premiery, prawie 360 godzin w edycji premierowej, prawie 570 godzin w GotYE plus jedno przejście kompletu bez licznika (bez Galaxy), a ja dopiero dziś pierwszy raz zabiłem dopplera w Nowigradzie. Tak jak przypuszczałem - mam przez to kaca moralnego, ale czas wypróbować "w boju" odwar, którego jeszcze nigdy przez ponad 1000 godzin gry nie miałem w ekwipunku.
Może tym razem w końcu daruję życiem Sk*rwiela Juniora, który na plasterkowanie zasłużył, jak nikt inny - również w imię tego "pierwszego razu". A niech gnije za życia w rynsztoku. Nie wiem tylko, czy podołam, bo łatwiej pozbawić życia dopplera, który niesprowokowany próbował mnie zabić, niż puścić żywcem taką mendę jak Sk. Junior.
Nic na to nie poradzę, że tak wsiąkam w klimat.
 
Po odpaleniu W3 odczuwa się jakiś taki wewnętrzny spokój.

Ja tak miałem (i wciąż mam!) przy W1 - zwłaszcza prologu, I akcie oraz IV. Klimat był tam niesamowity - zwłaszcza w Odmętach.

W1 "zmęczyłem" ponad 5 razy - za każdym świetnie się bawiąc.

Jednak W3 też ma pewien sentyment (nie tak wielki jak W1, ale większy niż W2) i coś około 700 h (w trzech przejściach podstawki i dodatków oraz pewnym szwędaniu się po świecie gry).
 
Ja tak miałem (i wciąż mam!) przy W1 - zwłaszcza prologu, I akcie oraz IV. Klimat był tam niesamowity - zwłaszcza w Odmętach.
Tak samo u mnie. Według mnie W1 jest najbardziej klimatyczną grą w jaką grałem, a na pewno w top 3. Jedyna część, którą przeszedłem więcej niż 3 razy. Trójkę ukończyłem raz (chociaż grałem spokojnie ponad 170h) i jest to świetna gra, jednak eksploracja nie jest taka genialna jak oczekiwałem. (non stop wiejący wiatr, dość powtarzalne lokacje, krótka i średnia muzyka towarzysząca zwiedzaniu, kompletnie położone noce) Pod tym względem dużo lepiej wypadł drugi dodatek.
 
Ja tak miałem (i wciąż mam!) przy W1 - zwłaszcza prologu, I akcie oraz IV. Klimat był tam niesamowity - zwłaszcza w Odmętach.

W1 "zmęczyłem" ponad 5 razy - za każdym świetnie się bawiąc.

Jednak W3 też ma pewien sentyment (nie tak wielki jak W1, ale większy niż W2) i coś około 700 h (w trzech przejściach podstawki i dodatków oraz pewnym szwędaniu się po świecie gry).

W sumie mam podobnie. Odpalając jedynkę nurzam się w sentymencie i wszelkie dźwięki, muzyka, loading screeny (fantastyczne <3) przypominają o czasach beztroski, o czystym zachwycie tytułem jako jeszcze nieświadomy fan tej jednej tylko gry spośród wszelkich wiedźmińskich publikacji. Potem przyszły książki i do Wiedźmina 2 zasiadłem już jako bardziej świadomy konsument i fan marki, i o ile bawiłem się na nim nawet lepiej, a gra mnie zachwyciła, to w zupełnie innym stylu. Mimo iż pozostaje według mnie najlepszą częścią, kiedy patrzę subiektywnym okiem na plusy i minusy całej serii, tak ten pierwiastek spokoju i rozkoszowania się klimatem jest znacznie większy w przypadku W1.

Natomiast W3 jest silny otwartym światem, widoczkami i ogromem świetnych zadań pobocznych i tych z głównego wątku, które jakoś się z nim wiążą, a jednak są perełkami samymi w sobie (Baron, teatr). Jeśli ktoś ma styl grania, który polega na zaczynaniu gier i graniu w nie kilka, kilkanaście godzin, bez kończenia wątku głównego, to W3 jest moim zdaniem tą produkcją, którą najłatwiej pokochać. Włączyć, połazić, zebrać ziółko, powalczyć, zrobić zlecenie. W1 też to miał, ale w mniejszym stopniu, poza tym jest jednak już teraz archaiczny (chociaż osobiście uwielbiam animacje walki i często walczyłem srebrem z ludźmi i na odwrót, by zobaczyć wszystkie kombosy).
No i W3 ma dla mnie jeszcze inną nieopisaną wartość. Na żadną grę nie czekałem w takim stopniu i żadna gra nie wpłynęła tak na moje życie, jak W3, jeszcze przed swoją premierą. Do tej pory pamiętam reakcje na trailery, pojedynczo wypuszczane kawałki muzyczne, analizy i teorie, a z ludźmi, z którymi dzięki tym dyskusjom się poznałem, kontakt mam do dziś i myślę, że będzie trwał jeszcze długo.

W sumie jest to bardzo fajne uczucie, każda część Wiedźmina kojarzy mi się z czymś unikalnym. Jedynka ze spokojem i relaksem, dwójka z reprezentacją jakości marki, a trójka z ekscytacją i socjalizacją. Dlatego tak ciężko jest mi określić, która część jest moją ulubioną :D

No i historia po jakichś 8 latach zatacza koło, wtedy zaczynałem zbierać na kompa, który uciągnie W3 na jak najwyższych detalach, a dziś zaczynam zbierać na kompa, który pozwoli się cieszyć ray tracingiem w wersji W3 na next-geny :D
 
Ech, wspomnienia. Wiedzmin 3 to dla mnie przede wszystkim rozczarowanie, niestety.

Na żadną grę jeszcze nigdy tak nie czekałem i już nigdy (z powodu tego, jaki był W3) czekać nie będę. Przebrnąłem cały wątek z grafiką (tak, tak, calutki), czekałem na trailery, zdjęcia, chłonąłem wszystko. Jako człowiek, którego sporą część dzieciństwa/młodzieńczych lat stanowiły książki ASa jarałem się niesamowicie W1, gdzie klimat można było kroić nożem, jarałem W2... A tu W3 nadchodzi. Jeszcze dojrzalszy, większy, lepszy. Trailery do VGX włącznie tylko rozpalały oczekiwania bo to wyglądało cudnie. Muzę robi Percival, znana mi wtedy od ładnych paru lat (ze znakomitej Reakcji Pogańakiej) kapela? Lepiej być nie może!

A potem przyszła premiera. Na PC które to uciągnie nie miałem wtedy kasy, stanęło na rozpoczęciu przygody z konsolą (już jej nie mam, to jednak nie dla mnie, człowieka będącego pecetowcem od 1994 roku). Pierwsze godziny, to wyjście na taras w Kaer Morhen, Biały Sąd... Jest nieźle. A potem im dalej w las, tym było gorzej.

Co mnie urzekło:

1. Muzyka oczywiście, uwielbiam od dawna do dziś, a Percival czy znany jeszcze wcześniej z trylogii Żywiołak są mocno obecne w mojej dyskografii i na playlistach do dziś. Plus 100 do klimatu

2. Art design jest znakomity. Novigrad to perełka, w ogóle Redzi mają moc w przenoszeniu na ekran postaci i to postaci, które znam od tak wielu lat i miałem je dobrze zwizualizowane, bo sagę czytałem kilkadziesiąt razy. A mimo to kupuję to wszystko bez popity, spory ze zbrojami mnie nie dotyczyły, ja tę redów wizję szanuję, gra inspiruje się książką, zniosę i kuszę.

3. Część zadań - główny wątek słabuje finałem, ale jest ok, podobają mi się questy z Novigradu, niektóre z Ziem Niczyich też mają klimat i mają ten trudno uchwytny vibe z W1

No i w sumie tyle... Tak. Plusy zwyciężają minusów.

Co jest dla mnie neutralne:

1. Grafika - za stary już jestem, fajerwerki mnie nie jarają, grafika jest ok. Zmodowana cieszy oko, nie przeszkadza w chłonięciu świata. Jakoś te spory o nią po mnie spływają

Co mi przeszkadzało:

1. Mechaniki RPG - dla mnie levelowaniw potworów, broni to zbrodnia porównywalna z ludobójstwem zabijająca absolutną esencję gier RPG, nieodłączny jej element, czyli progres postaci. Każdy niemal erpeg, czy to papierowy czy komputerowy go zawiera. Budujemy naszą postać po to, by była coraz lepsza, narażamy życie i zdrowie dla artefaktów, które chcemy traktować jako nagrodę. Książkę o tym można napisać. W W3 trochę pograsz, a potem napotykasz miecz temerski z lepszymi statami niż Twoja zdobyta w zadaniu broń, artefakt. Brak słów. Byle mały potworek mogący skrzywdzić mojego bohatera pod koniec gry bo mu wzrósł level jest antyklimatycznym zagraniem, a walka od tego ciekawa się bynajmniej nie robi

2. Level cap na questy - jw.,zabójstwo dla otwartego świata, wlasciwie coś przeciwnego do niego, co w grze reklamowanej jako open world dziwi zwłaszcza. Niby świat jest otwarty, ale questy muszę robić tak jak wymyślili twórcy (z lekkimi widełkami) bo inaczej spotka mnie zaprojektowana, zaszyta w gameplay kara. Absurdalne. W grze RPG która jest otwarta chce mieć względną swobodę tego co robię. Jeśli na męczę się i wykonam trudne zadanie szybciej niż przewidziano, chcę dostać nagrodę za ten trud. Jeśli zdobędę przy tym mocne przedmioty - to znaczy, że zasłużyłem na przewagę jaką dają. Na tym polega RPG. Wiedzminy nigdy nie były mocne w mechaniki, zawsze były one dyskusyjne, ale trójka to dla mnie dno pod tym względem i piszę to wprost

3. Pozorna nieliniowość - wrzucałem już opracowania sławnego questu z Baronem, gdzie tak naprawdę różne jego rezultaty są sztuką dla sztuki, zaprojektowaną w sposób nie dający się przewidzieć przez gracza, tak naprawdę pozorując tylko wybory. Tych powiązań między questami ważnych, nie będących kosmetyką, jest dla mnie za mało. No i do tego w sumie wymieniony wcześniej punkt i mamy grę dość liniową, gdzie w ograniczonym zakresie decydujemy o kolejności tego co robimy. Są RPG o których nikt nie mówi, że są nieliniowe i otwarte, gdzie mają te aspekty rozwinięte w dużo wyższym stopniu niż W3 - np. Baldur's Gate 2

4. Pusty albo kiepsko wypełniony świat - grę reklamowano jako zaprojektowaną tak, że będzie się ją przyjemnie eksplorować i bez mapy. Zobaczymy jakąś budowlę z daleka i będziemy chcieli zobaczyć co tam jest - zapowiadali twórcy. U mnie było inaczej - aktywności i znaki zapytania są nudne, powtarzalne, a przez ww. punkt pierwszy nie ma motywacji poszukiwania tam np. ciekawego ekwipunku bo potem znajdę zwykłą zbroję na wyższym levelu od tego. Doszyte historyjki to żadna motywacja, mechanika zmysłów choć ciekawa, to ile można robić to samo. Świat jest ślicznie zaprojektowany, ale mało tam jest ciekawych rzeczy. Dlatego między innymi drugi dodatek wypada znacznie lepiej od podstawki - bo jest bardziej skondensowany z dalej ślicznym projektem leveli.

5. Walka. Ja przed nią później uciekałem, ponieważ męczyła mnie przeokrutnie, była bardzo powtarzalna, a nasz arsenał i taktyki są dość ograniczone. Ale największą rolę grała motywacja - po co się męczyć z trudnym potworem? Co dostanę za kolejne starcie z watahą stworków najniższego poziomu z wywindowanym sztucznie levelem?

Przy szczerych chęciach W3 jest jedyną grą trylogii, którą skończyłem porządnie raz, a kolejne dwa się odbijałem po jakimś czasie. Nie udaję nawet, że rozumiem jego fenomen.
 
Pozorna nieliniowość - wrzucałem już opracowania sławnego questu z Baronem, gdzie tak naprawdę różne jego rezultaty są sztuką dla sztuki, zaprojektowaną w sposób nie dający się przewidzieć przez gracza, tak naprawdę pozorując tylko wybory
No cóż - próbkę prawdziwej nieliniowości mieliśmy w Zabójcach Królów. Jaki był odzew części społeczności twierdzącej, że twórcy odebrali im 1/3 gry - wszyscy wiemy.
Ja przed walką nie uciekam. Gram po to, by być w tym świecie, chłonąć go wszystkimi możliwymi zmysłami. Grafikę podrasuję trochę modami i jest git. Pytajniki czyszczę, bo lubię przemieszczanie się po mapie. Przyjemność sprawia mi fakt grania, a nie przechodzenia gry. Zastanawiam się nad każdą decyzją i pomimo wielu godzin spędzonych w grze, w niektórych przypadkach istnieją możliwości rozwiązania zadań, których nigdy nie wykorzystałem - w szczególności, jeśli konsekwencje ciągną się przez większą część gry. Często łapię się na tym, że w grę wkładam za dużo serca, ale nie potrafię grać w Wiedźminy samym rozumem. Czasem świadomie podejmuję niezbyt opłacalne decyzje, bo wydaje mi się, że po prostu tak trzeba: np. w jedynce w Odmętach nigdy nie potrafiłem wyrżnąć chłopów, ani też stanąć na przeciw Wiewiórek, którym wcześniej przynosiłem chleb i zawsze pozostawiałem sprawy swojemu biegowi. Zależna od tego wyboru charakterystyka kurtki Kruka miała dla mnie drugorzędne znaczenie niezależnie od buildu postaci.
 
No cóż - próbkę prawdziwej nieliniowości mieliśmy w Zabójcach Królów. Jaki był odzew części społeczności twierdzącej, że twórcy odebrali im 1/3 gry - wszyscy wiemy.

MI akurat bardzo się to podobało, ale rozumiem że dla wielu osób to zbyt ekstremalne podejście. Ale da się to zrobić inaczej, jak na przykład wybory w W1.

W queście z Baronem, który jest bardzo ładnie napisany w sensie beletrystycznym, rezultat naszych działań jest niemal losowy - tak naprawdę tam praktycznie nie ma świadomych decyzji gracza jako takich. Po prostu w zależności od czasem pojedynczych opcji dialogowych zmienia się końcowy rezultat a'la efekt motyla. Co świetnie rozrysować) swego czasu były quest designer pracujący w CDR przy wieśkach.

Do reszty tak naprawdę ciężko mi się odnieść - Tobie się czyszczenie pytajników podoba, mi nie bo jest zwyczajnie nudne i powtarzalne. Też lubię grać w gry dla grania a nie przechodzenia ich, po prostu W3 nie jest dla mnie do tego dobrą grą, z przyczyn o których pisałem.
 
@Deymos666 Zasadniczo zgadzam się z Twoją oceną W3, z tym, że praktycznie wszystkie negatywy, które wymieniłes, można zneutralizować za pomocą modów. Tam, gdzie CDPR poległo, w sukurs przyszła bogata scena moderska (tak, wiem, grałeś na konsoli). W efekcie ani razu nie skończyłem W3 bez modów zmieniających rozgrywkę, co chyba sporo mówi o stanie niezmodowanej gry. Niemniej, po odpowiednim zmodowaniu, W3 to najlepsza gra w jaką grałem, poświęcając jej pewnie około 1500 godzin podzielone na 4 przejścia. Aha, a co do eksploracji, znacznie uprzyjemnia ją wyłączenie pytajników na mapie. W ten sposób co prawda mało prawdopodobne jest odnalezienie ich wszystkich za jednym podejściem, ale czyni to eksploraciję o wiele bardziej naturalną.

Smutne, że ani sensownych modów, ani nawet opcji wyłączenia znaczników, nie znajdziemy dla CP2077.
 
Dlatego wypuszczenie, w tym roku, odświeżonej wersji W3 (na nowe konsole z obsługą RT) będzie świetnym ruchem dla firmy.
Jak jeszcze popłyną na fali popularności drugiej serii o przygodach Geralta od Netflix, wówczas trochę się zrehabilitują.
 
wówczas trochę się zrehabilitują.
Chyba tylko finansowo. Z Cyberpunkiem musieliby się chyba zamknąć w studiu na jakiś rok i wydać "CP2077 Edycja Poprawiona", by była szansa, że ta gra spełni obietnice i pokładane nadzieje. Już nawet ja przestaję wierzyć w rehabilitację tej gry.
 
@I_w_a_N - u nas to możliwe, jednak za oceanem ewentualny sukces odświeżonej darmowej wersji Wiedźmina na tle porażki z CP2077, to jakby chcieć przykryć ręcznikiem niepościelone łóżko: jak byś nie naciągał, zawsze sporo bałaganu będzie wystawać.
A uzupełniając moją wypowiedź o finansowej rehabilitacji - miałem na myśli oczywiście ratowanie kursu akcji, a nie utarg. Choć pewnie parę dodatkowych sztuk Dzikiego Gonu przy okazji pewnie by im zeszło.
 
Last edited:
Ostatnio przeszedł mi przez głowę pomysł, który niestety nie ma szans się wydarzyć w prawdziwości. Pomyślałem sobie że to by było wspaniałe jakby wraz z remasterem wiedźmina 3 wyszedł nowy płatny dodatek fabularny do W3. Dobrze, że marzenia są za darmo :p
 
Tam, gdzie CDPR poległo, w sukurs przyszła bogata scena moderska (tak, wiem, grałeś na konsoli).

Spokojnie, potem konsolę sprzedałem, na potrzeby zawodowe musiałem nabyć taką stację... że zamiast pracować powiedziałem sobie "A niech to, w końcu to Wiedźmin" i kupiłem wersję na PC wielce podjarany tym, że zaraz sobie pomoduję, zniosę głupie ograniczenia itd. Ale niestety poległem na tym i żaden z tych modów związanych z ekspieniem, rozwojem bohatera itd. nie chciał mi działać a najprzydatniejszy jaki miałem to chyba lootowanie jednym przyciskiem...

Więc pewnie w teorii to nadrabia, ale czy wszystko z rzeczy, które opisałem? Czy to by wystarczyło? Wątpię. Chyba, że komuś naprawdę dużo satysfakcji zajmuje totalne zawalenie modami gry i jest to w stanie zrobić tak, że nie krzaczą - ja niestety nie.
 
Top Bottom