Wiedźmin 3: Dziki Gon po latach

+

Jak oceniasz grę po latach?

  • Jest jeszcze lepsza!

    Votes: 15 36.6%
  • Tak samo dobra jak w dniu premiery.

    Votes: 15 36.6%
  • Dostrzegam teraz mnóstwo mankamentów, ale to wciąż solidna produkcja.

    Votes: 10 24.4%
  • Z biegiem lat wydaje się znacznie gorsza niż kiedyś.

    Votes: 0 0.0%
  • Nie podobała mi się wtedy, nie podoba i teraz.

    Votes: 1 2.4%

  • Total voters
    41
Ale ja lubię Djikstrę, chociaż mi nie pomógł z Ciri, dziad jeden...
Tu w sumie nie wiem, dlaczemu - trzeci raz gram i za każdym razem coś knocę z nim, ale nie wiem, co, nie chciało mi się tego sprawdzać xD
 
Żeby Dijkstra pomógł przed bitwą o Kaer Morhen musisz zdobyć informacje o skradzionym skarbie od Mengego i przekazać mu. Wtedy przed bitwą się odwdzięczy m. in. pieniędzmi.
 
A to ciekawe. Jestem już w ostatniej fazie i zamierzałam po raz kolejny opuścić tę misję - ale nie chcę Ciri cesarzowej, więc troszkę oszukałam i poszłam poczytać, czy pominięcie tego faktycznie może ją posadzić na tronie, no i wcale nie.
O ile rozumiem, wystarczy olać Emhyra i do niego nie pójść, wtedy nie będzie miał okazji złożyć Ciri propozycji i, siłą rzeczy, scenariusz z objęciem tronu się nie wydarzy.
Czy źle mówię?
Wiesz, w zasadzie wystarczyło zrobić to co ja: Posłać do Emhyra, zacząć Rację Stanu, a pod koniec pozwolić Dijkstrze zabić Roche'a, Ves i Talara. Wtedy na pewno nie będziesz miała Ciri cesarzowej. Ewentualnie jak komuś przeszkadza śmierć temerczyków, to można ściągnąć moda, który to zmienia (Dijkstra wygrywa wojnę, Temerczycy nie giną).
 
Aktualnie kończę Krew i Wino i ponownie jest pod wrażeniem jak wielki jest to dodatek. Wiele pełnoprawnych gier sprzedawanych za pełną cenę oferuje mniej.

Podoba mi się motyw z własną posiadłością, należało się Geraltowi po tych wszystkich latach. Są jednak dwa małe zgrzyty. Po pierwsze, super że można wyeksponować miecze i zbroje, powiesić obrazy czy nagrody za różne konkursy. Szkoda jednak że nie ma miejsca na wieszanie trofeów z potworów, pasowałoby to do wiedźmina. Po drugie, w domu jest bardzo ciemno więc niezbyt można te nasze eksponaty podziwiać
 
Pozapalaj świece, trochę to poprawia sytuację w "kwestii oświetlenia". Żyrandol w salonie zapalisz wchodząc na górę i używając igni.
 
Aktualnie kończę Krew i Wino i ponownie jest pod wrażeniem jak wielki jest to dodatek. Wiele pełnoprawnych gier sprzedawanych za pełną cenę oferuje mniej.

Dodatek jest bardzo fajny i eliminuje dla mnie wiele wad podstawki głównie dzięki zmniejszeniu skali i lepszym proporcjom fabuła i zadania/pozostałe aktywności. Posiadłość jest super, taki vibe BG2 jest w tym, ale jednak z jej rozbudową i cuatomizacją jest troszkę ubogo. No, ale to tylko dodatek. Szkoda, że w podstawce w ogóle nie ma systemu kryjówek, tymczasowych siedzib itd. Wtedy ten ostateczny "dom" Geralta mógłby być bardziej dopracowany.
 
Aktualnie kończę Krew i Wino i ponownie jest pod wrażeniem jak wielki jest to dodatek. Wiele pełnoprawnych gier sprzedawanych za pełną cenę oferuje mniej.

Podoba mi się motyw z własną posiadłością, należało się Geraltowi po tych wszystkich latach. Są jednak dwa małe zgrzyty. Po pierwsze, super że można wyeksponować miecze i zbroje, powiesić obrazy czy nagrody za różne konkursy. Szkoda jednak że nie ma miejsca na wieszanie trofeów z potworów, pasowałoby to do wiedźmina. Po drugie, w domu jest bardzo ciemno więc niezbyt można te nasze eksponaty podziwiać
Same świece to jednak mało, przydałoby się więcej okien :p
 
Witam wszystkich po latach nieobecności. Miło zagościć na forum i oglądać znane awatary oraz nicki, to budujące, że community wciąż żyje z tego co widzę w mało zmienionym składzie.

5 lat minęło jak jeden dzień.

Premierę Wieśka przeżywałem w Galerii na oficjalnym "Meetingu", pamiętam pytanie zadane przez organizatorów z kilkuset ludzi wybrano mnie i musiałem podać 5 nazwisk Czarodziejek z loży, mimo iż wtedy przeczytałem Sage trzykrotnie i chyba Wieśka 1 i 2 przeszedłem po 5 razy, to i tak zatrzymałem się już przy drugim nazwisku. Na szczęście fanty udało się wygrać :D.

Do tej pory wspominam mój bieg na ostatni autobus, potem 2 km do paczkomatu a potem bieg o 1 w nocy do domu, żeby odpalić, zobaczyć i zatonąć... To była wspaniała przygoda (z fabularnymi momentami wybitnymi oraz z tymi gorszymi :p). Generalnie warto było wziąć 2 tygodnie bezpłatnego urlopu. Wiedźmina 3 przeszedłem już 4 razy, 3 razy Serca z Kamienia a Krew i Wino tylko raz.

Parę miesięcy temu postanowiłem zacząć przygodę jeszcze raz ale tym razem od początku W1, W2 i W3 i muszę przyznać, że jest to niesamowite doświadczenie i polecam każdemu z fanów(jeśli jeszcze ktoś tego nie uczynił :p).

Na koniec dodam, że dziękuję REDom za wydanie tego arcydzieła, dziękuję @Marcin Momot za aktywny udział w naszych dyskusjach i za odpowiedzi na wiele pytań, na które odpowiedzi padać nie musiały. Oczekiwanie z wami od 2012/13 roku na premierę było bardzo fajnym przeżyciem i wspominać ten czas będę zawsze z uśmiechem :)

Pozdrawiam,

Hugomocnik
 
Właśnie skończyłem Krew i Wino, oczywiście w jedyny słuszny sposób :)



Wychodzi na to że z grubsza dokonałem tych samych wyborów co za pierwszym razem. Największą zmianą była chyba kwestia Radowida i w efekcie wyjazd Ciri do Nilfgaardu. Cóż, może jak najdzie mnie kiedyś na trzecią rundkę to spróbuję tym razem dokonać innych wyborów. W jedynce dopiero za czwartym razem spróbowałem skumać się z Zakonem więc jeszcze sporo przede mną :D
 
Hej czy da się przenieść w jakiś sposób zapisane w chmurze GOG zapisy stanu gry z wersji W3 pierwotnej + dodatków do wersji "Edycja gry roku"?
 
Przez ostatnie 5 lat kilkukrotnie próbowałem wrócić do trzeciego Wieśka. Za pierwszym razem ograłem go na poprzednim kompie z jakimś dwurdzeniowym procesorem, Nvidia GTS 450 1GB i 4 GB RAM. Gra działała tak na średnio-wysokich w rozdzielczości 1360x768 z dość częstymi spadkami poniżej 30 fps. Mimo to grało się ok, bez jakiegoś dyskomfortu. Ograłem w ten sposób podstawkę wraz z dodatkami i gra wciąż wyglądała ślicznie. Po kupnie obecnego peceta liczyłem, że z dużą przyjemnością powrócę do W3, już na najwyższych detalach z dużą płynnością, nawet z załączonym HairWorks, ale za pierwszym razem nie zażarło, za drugim też nie. Wreszcie we wrześniu zabrałem się za przejście Wiedźmina 3 po raz drugi i raczej ostatni. Trochę dużo czasu minęło, zwykle przy tego typu erpegach zaczynam przechodzenie ich ponownie niemal od razu po pierwszym przejściu. Tak było z dwoma pierwszymi Gothicami, Morrowindem, Mass Effectami czy dwoma pierwszymi Wiedźminami. Tutaj jednak byłem zbyt zmęczony mechaniką, o której później, po ukończeniu dwóch dodatków nastąpił przesyt i jakoś nie miałem ochoty by rozpocząć natychmiast po raz kolejny przygodę z Geraltem. Doszedłem do misji na Mysiej Wieży i porzuciłem grę na dwa miesiące. Liczyłem, że do premiery CP2077 zdołam dotrzeć przynajmniej na Skellige w wątku głównym. Dużo przyjemniej przechodzi mi się dwa pierwsze Wiedźminy.

Tak jak pisałem w recenzji (https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-gry-Wiedźmin+3:+Dziki+Gon-18579): Wiedźmin 3 to tak jakby dwie gry. Z jednej strony wciąż imponuje rozmach "scenografii": sielski Biały Sad, jesienne, mokre i ponure Ziemie Niczyje, kolorowe i wiosenne miasto Novigrad, które wciąż jest największym, najbardziej szczegółowym miastem jakie odwiedziłem w erpegach. Są jeszcze zimowe wyspy Skellige, a w dodatku Krew i Wino mamy bajkowe księstwo Toussaint. Pod tym względem W3 wciąż zachwyca. Są i też świetnie zrealizowane dialogi. Filmowe ujęcia, bardzo dobry dubbing, niezła mimika postaci wciąż należą do czołówki, jeśli chodzi o prezentację dialogów w grach RPG czy action RPG. Do tego świetny soundtrack, który powinien mieć trochę więcej dłuższych utworów eksploracyjnych.

Kiedy jednak tak sobie gram nadal utwierdzam się w przekonaniu, że gdy do gry wchodzi erpegowa mechanika Wiedźmin 3 wywraca się na plecki i bezładnie majta nóżkami. O fatalnych rozwiązaniach poszczególnych mechanik pisałem elaboraty tuż po ukończeniu gry. Wystarczy mieć bardzo ogólne pojęcie o erpegach by zauważyć, że sporo rzeczy nie działa tak jak trzeba. Owszem W3 jest dość charakterystycznym rolplejem. Gramy z góry narzuconą postacią, o określonej profesji i charakterze wypracowanym w opowiadaniach i książkowej Sadze. Nie ma więc mowy o różnorodności i wielu sposobach na wykonanie danego zadania jak to miało miejsce np. w Fallout: New Vegas. I przyjmuję to założenie: gram Geraltem, wcielam się w niego i staram się postępować tak jak postąpiłby książkowy Geralt. Jest trochę wyborów do podjęcia, więc nie jest tak, że jako gracze nie możemy podejmować żadnych decyzji. Pod tym względem jest nieźle, choć przy pierwszym podejściu byłem nieco rozczarowany ilością kwestii dialogowych do wyboru, bo tutaj jest trochę posuchy.

Gorzej jeśli chodzi o wykonywanie questów, bo tutaj mamy absolutną liniowość i dość małą różnorodność. Idziemy jak po sznurku, korzystając z najbardziej nadużywanej mechaniki w grach ostatnich lat: wiedźmińskich zmysłów. Biorąc pod uwagę wcześniejszy aspekt, jak i boleśnie liniową strukturę questów z wyborem na samym ich końcu traci na tym replayability, tak ważny aspekt w erpegach. Ostatnio po raz trzeci przeszedłem sobie Alpha Protocol, który mnie zachwycił. Reaktywność na najwyższym poziomie. To w jakiej kolejności podejdziemy do poszczególnych misji ma wpływ na to jakie postaci spotkamy, jak potoczą się niektóre wydarzenia. Nie mówiąc już o mistrzowskiej ostatniej misji, do której podchodziłem kilkukrotnie i za każdym razem toczyła się inaczej, łącznie z innym finalnym przeciwnikiem. Ba, można na koniec zagrać takim sukinsynem, że głowa mała! :D W Wiedźminie 3 podobnie jak w pierwszym Mass Effect czy Alpha Protocol na początku mamy trzy główne cele, ale o ile w ME i AP możemy wykonać je w dowolnej kolejności tak w W3 każdy pójdzie tą samą ścieżką: Ziemie Niczyje ===> Novigrad ===> Skellige.

Winę za to ponosi mechanika, którą ja nazywam poziomowaniem wszystkiego. Wszystko ma tutaj swój poziom. Jest to wskaźnik oznaczający, który musimy mieć poziom by wykonać danego questa, pokonać danego przeciwnika czy założyć daną broń lub pancerz. W, z pozoru, otwartej grze mamy tak potężnie narzucone ograniczenia. W przypadku questów czy przeciwników można jeszcze próbować je wykonać/ich pokonać, jeśli przewyższają nas o 5 poziomów, ale większa różnica jest zbyt zabójcza dla naszej postaci. To poziom determinuje ile mamy punktów życia, jakie obrażenia zadajemy, sam rozwój postaci pełni rolę wspomagającą. Możemy zdjąć wszystkie umiejętności ze slotów i i tak będziemy dobrze radzić sobie z przeciwnikami, o ile będziemy mieli odpowiedni poziom. Poziom jest wszystkim, poziom jest bogiem.

Rozwój postaci jest nieprzemyślany oparty na odblokowujących się powoli slotach. Jest tylko kilka umiejętności aktywnych: alternatywne wykorzystanie wiedźmińskich znaków i młynek dla walki wręcz, reszta to pasywki dające kilka procencików do zadawanych obrażeń, szansy na trafienie krytyczne etc. Samo levelowanie też jest kontrolowane przez twórców z niemal aptekarską dokładnością. Expa za zabijanie przeciwników praktycznie nie otrzymujemy, jedynie za wykonywanie questów dostajemy pokaźną ilość doświadczenia, choć i z tym bywa różnie, bo jeśli mamy wyższy poziom niż rekomendowany możemy dostać marne ochłapy. Tak naprawdę nasz poziom kontrolowany jest poprzez postęp w fabule co widać zresztą pod san koniec gry kiedy to zdobywamy level za levelem, choć logiczne byłoby by właśnie na końcu zdobywanie kolejnych poziomów szło powoli.

Ogólnie mam wrażenie, że poszczególne mechaniki projektowano tak by były zaprzeczeniem tego co najważniejsze w erpegach: satysfakcji z widocznego progresu naszej postaci, radości ze znalezienia świetnego miecza czy pancerza, swobody eksploracji. Są gry, które rozwiązały to lepiej, mądrzej, a nie tak łopatologicznie jak to zrobili twórcy Wiedźmina. Wystarczy spojrzeć na dwa pierwsze Gothiki. Zdobycie nowego poziomu, broni czy pancerza to było świetne, satysfakcjonujące uczucie rosnącej potęgi. Także rozmieszczenie potworów dawało nam jasną informację gdzie możemy iść a gdzie nie. Zacznijmy od tego, że w Gothicach potwory miały swój stały poziom, ścierwojad był na 7., wilk na 9. a cieniostwór na 40. Poziom potworów nie był równy poziomowi gracza. Ścierwojada można pokonać będąc na 2. poziomie, a cieniostwora na 20. W Wiedźminie 3 wygląda to tak, że potwory były na totalnie różnych poziomach niezależnie od gatunku czy miejsca występowania. Utopiec może być na 5., 10. i 30. poziomie doświadczenia, więc nawet widząc je z daleka nie wiemy z czym będziemy mieli do czynienia. Dochodzi tu do tak absurdalnych sytuacji, że utopce w Velen są silniejsze od gryfa z Białego Sadu. W tej całej dywagacji chodzi mi o to, że trudno wgłębić się w świat, poczuć immersję, jeśli cała mechanika wywleczona jest na wierzch i ubrana w pstrokate barwy.

System walki jest dobry, dużo responsywniejszy od tego w W2, dodano też krótki unik z którego wyłącznie korzystałem. Problem w tym, że stosunkowo szybko zaczyna wiać nudą. W innych erpegach akcji mamy do wyboru multum narzędzi zbrodni. Możemy walczyć mieczami jedno-, dwuręcznymi, toporami, młotami, pałkami, kosturami, szyć z łuku, do drugiej ręki możemy wziąć tarczę albo zagrać typowym magiem czy złodziejaszkiem. Na dodatek, jeśli system walki jest należycie wykonany, to każdym rodzajem broni walczy się inaczej. Najlepszym przykładem jest tutaj Dark Souls, gdzie każda broń ma inne animacje. Zmierzam do tego, że niezależnie jaką broń weźmiemy do ręki w Wiedźminie 3 Geralt będzie machał nią tak samo. Tutaj znowu wychodzi to, że gramy postacią o określonej profesji

Mógłbym tak jeszcze trochę narzekając chociażby na zbyt rozbuchany interfejs tworzony pod pada (dlatego przy drugim podejściu gram na padzie), słaby system lootu, alchemię zredukowaną do minimum, Jeśli oceniać Wiedźmina 3 jako przygodową grę akcji to wypada korzystnie, wciąż wyróżnia się na tle podobnych gier: Horizon: Zero Dawn, AC: Origins i Odyssey, Ghost of Tsushima. Gorzej, jeśli ktoś będzie oczekiwał erpegowej głębi, bo jej tu nie znajdzie.

W CP2077 Redzi wiele spraw rozwiązali obracając je o 180 stopni: zamiast narzuconego bohatera - wykreowany przez nas, zamiast liniowych zadań z wyborem moralnym na końcu - zadania, które można wykonać na wiele sposobów, ale nie ma tylu wyborów moralnych.
 
Last edited:
tak w W3 każdy pójdzie tą samą ścieżką: Ziemie Niczyje ===> Novigrad ===> Skellige.

Winę za to ponosi mechanika, którą ja nazywam poziomowaniem wszystkiego. Wszystko ma tutaj swój poziom. Jest to wskaźnik oznaczający, który musimy mieć poziom by wykonać danego questa, pokonać danego przeciwnika czy założyć daną broń lub pancerz. W, z pozoru, otwartej grze mamy tak potężnie narzucone ograniczenia. W przypadku questów czy przeciwników można jeszcze próbować je wykonać/ich pokonać, jeśli przewyższają nas o 5 poziomów, ale większa różnica jest zbyt zabójcza dla naszej postaci. To poziom determinuje ile mamy punktów życia, jakie obrażenia zadajemy, sam rozwój postaci pełni rolę wspomagającą. Możemy zdjąć wszystkie umiejętności ze slotów i i tak będziemy dobrze radzić sobie z przeciwnikami, o ile będziemy mieli odpowiedni poziom. Poziom jest wszystkim, poziom jest bogiem.
Samo levelowanie też jest kontrolowane przez twórców z niemal aptekarską dokładnością. Expa za zabijanie przeciwników praktycznie nie otrzymujemy, jedynie za wykonywanie questów dostajemy pokaźną ilość doświadczenia, choć i z tym bywa różnie, bo jeśli mamy wyższy poziom niż rekomendowany możemy dostać marne ochłapy. Tak naprawdę nasz poziom kontrolowany jest poprzez postęp w fabule co widać zresztą pod san koniec gry kiedy to zdobywamy level za levelem, choć logiczne byłoby by właśnie na końcu zdobywanie kolejnych poziomów szło powoli.
Ja przechodząc Dziki Gon ostatnim razem nie miałem takich problemów, głównie dzięki modom na levelowanie i przyznawanie expa. Dzięki temu przeszedłem grę na Novigrad>Skellige>Velen.
Zacznijmy od tego, że w Gothicach potwory miały swój stały poziom, ścierwojad był na 7., wilk na 9. a cieniostwór na 40. Poziom potworów nie był równy poziomowi gracza. Ścierwojada można pokonać będąc na 2. poziomie, a cieniostwora na 20. W Wiedźminie 3 wygląda to tak, że potwory były na totalnie różnych poziomach niezależnie od gatunku czy miejsca występowania. Utopiec może być na 5., 10. i 30. poziomie doświadczenia, więc nawet widząc je z daleka nie wiemy z czym będziemy mieli do czynienia. Dochodzi tu do tak absurdalnych sytuacji, że utopce w Velen są silniejsze od gryfa z Białego Sadu.
No i to jest rzecz, którą nie wierzyłem że Redzi mogą schrzanić, a schrzanili, ale znów, od czego są mody.
 
Wychodzi na to że z grubsza dokonałem tych samych wyborów co za pierwszym razem. Największą zmianą była chyba kwestia Radowida i w efekcie wyjazd Ciri do Nilfgaardu.
Za drugim razem podejmę inne wybory. Jako opcję romansową wybiorę Triss (ech fajnie będzie powiedzieć Yen by spadała na drzewo) i będę chciał by Ciri została wiedźminką, bo za pierwszym razem pojechała do Nilfgaardu. A wątku zabójstwa Radowida chyba nie dokończę, bo to jeden z najbardziej żenujących momentów w grach ever kiedy Dijkstra rusza z toporem na Geralta. :facepalm:


Ja przechodząc Dziki Gon ostatnim razem nie miałem takich problemów, głównie dzięki modom na levelowanie i przyznawanie expa. Dzięki temu przeszedłem grę na Novigrad>Skellige>Velen.
No, to takie coś możliwe jest albo z modami, albo na najniższym lub normalnym trudności uprzednio levelując przy wykonywaniu zadań pobocznych.
 
@sebogothic widzę, że mamy niemal identyczna odczucia dotyczące gry. U mnie levelowanie wszystkiego zabiło kompletnie satysfakcję i nawet znakomity klimat, architektura i design lokacji nie są mnie w stanie przyciągnąć do kolejnych przejść, bo brakuje mi w grze mięsa, esencji dla której kocham gry RPG papierowe i komputerowe - uczucia progresu. Świetnie to ująłeś.

A mody mi się jakoś gryzły i nie mogłem skorzystać z ich dobrodziejstw w tym zakresie :/
 
No cóż, @sebogothic dokładnie wymienił główne wady rozgrywki w Dzikim Gonie. Mnie one co prawda nie odstraszyły od czterokrotnego ukończenia gry, ale za każdym razem korzystałem z innego moda w mniejszym lub większym stopniu je niwelującego. Ostatnio z FCR 3, który wprowadza stosunkowo niewielkie zmiany, więc paradoksalnie ostatnie przejście było najbliższe "waniliowej" grze.

Ciekaw jestem, jak będzie z działaniem modów przy zapowowiadanej nextgenowej edycji, bo zamierzałem przy jej okazji jeszcze raz wrócić do gry.
 
Ja zawsze BARDZO lubiłem czytać książki (zresztą wciąż lubię) i te "wady" wcale mi nie przeszkadzają - nie są dla mnie wadami. Gram dla fabuły i dobrej historii, nie śrubuję sobie stopnia trudności rozgrywki. Mam 358 godz. 30 min. na liczniku w wersji premierowej, 426 godz 15 min w wersji GotYE oraz jedno przejście gry z dodatkami "poza ewidencją" (uruchamiałem bezpośrednio z pliku, więc licznik tego nie rejestrował). Najciekawsze jest to, że pomimo faktu, iż gram powoli, dokładnie eksplorując wszystkie zakamarki (przy poprzednim przejściu wyczyściłem wszystkie pytajniki - tylko jeden, widocznie zbugowany, został zaznaczony, choć też go wyczyściłem) to za każdym razem gra potrafi zaskoczyć mnie zadaniem lub zdarzeniem, o którym dotąd nie wiedziałem. Dziki Gon ma u mnie na dysku dożywocie - mało tego, nawet teraz gram czekając na poprawki Cyberpunka choć ten mi chodzi, nie "wypłaszcza" się, a drobne błędy są raczej nieistotne. Po prostu na wszelki wypadek odczekam kilka łatek, by nie trafić na jakieś zepsute zadanie.
Kolekcjonerka Dzikiego Gonu to były naprawdę dobrze wydane pieniądze. Wiedźmina 4 mógłbym preorderować choćby dziś. Nawet, gdyby przyszło mi go ogrywać już na emeryturze :).
 
Już 3 raz daje mu szansę i 3 raz gra mnie nie porywa.
Gram juz z 6h.. Czy początek jest senny i wszystko się zgadza, a gra nabiera pózniej rozpędu czy ona taka po prostu jest i to nie moj klimat?
pozdrawiam
 
Biały Sad to taki trochę samouczek pokazujący możliwości otwartego świata w grze w skali mikro. Później się rozkręca, ale jeśli klimat, rozgrywka i historie opowiadane w zadaniach nie porywają cię już na tym etapie to może faktycznie nie jest to gra dla ciebie. Polecam jednak dać szansę ;)
 
@undomiel9
Nie wiem czy to odpowiedni temat na kontynuowanie dyskusji ale pewnie lepszy niż tamten.

undomiel9 said:
Oj, nie, nie takie ideały. W mocnym poważaniu miał te szczytne, przeciwnie - szedł po Ciri i tylko dla niej, totalna prywata.
A w romantyzmie chodzi o dobro wyższe, wolność, pokój, przedpokój...
Ale zapraszam do działu TW3 jednak :)

Więc można w taki razie przypisać mu to, że kiedyś myślał że uratuje swiat od zła (historia jego pierwszego "potwora" przed którym uratował młodą dziewczynę)

@Offka pyrgam Cię żebyś widziala kontynuację dyzskusji, być może chciałabyś kontynuować :)
Post automatically merged:

Już 3 raz daje mu szansę i 3 raz gra mnie nie porywa.
Gram juz z 6h.. Czy początek jest senny i wszystko się zgadza, a gra nabiera pózniej rozpędu czy ona taka po prostu jest i to nie moj klimat?
pozdrawiam
Moim zdaniem podstawka jest troszkę rozwleczona. Dodatki trzymają lepsze tempo i są trochę krótsze. Jeśli masz możliwość polecam Ci je ograć. Ja osobiście dużo bardziej cenie dodatki niż podstawową historię.
 
Last edited:
Top Bottom