Wiedźmin 3: Dziki Gon po latach

+

Jak oceniasz grę po latach?

  • Jest jeszcze lepsza!

    Votes: 15 36.6%
  • Tak samo dobra jak w dniu premiery.

    Votes: 15 36.6%
  • Dostrzegam teraz mnóstwo mankamentów, ale to wciąż solidna produkcja.

    Votes: 10 24.4%
  • Z biegiem lat wydaje się znacznie gorsza niż kiedyś.

    Votes: 0 0.0%
  • Nie podobała mi się wtedy, nie podoba i teraz.

    Votes: 1 2.4%

  • Total voters
    41


Za miesiąc minie pięć lat od premiery Dzikiego Gonu, całkiem ładna rocznica, prawda? Wielu z was zapewne spędziło w tej grze dziesiątki, a nawet setki godzin. Niektórzy pewnie ukończyli nie raz i nie dwa. Jak zatem oceniacie tytuł z perspektywy czasu? Wciąż dobry? Lepszy? A może wprost przeciwnie i teraz nie robi już zbyt dobrego wrażenia?

Ja do tej pory Dziki Gon wraz z dodatkami ukończyłem tylko raz spędzając z grą łącznie ponad 200 godzin. Niezbyt imponujący wynik w porównaniu do czterokrotnego ukończenia Wiedźmina i sześciokrotnego Zabójców Królów. Nie wynikało to jednak z niechęci czy rozczarowania Dzikim Gonem, a skali gry. Wiedźmin 3 wybija się na tle wielu innych produkcji z otwartym światem oferując bardzo dużo dobrej treści więc nie ma tu mowy o znużeniu powtarzalnymi zadaniami, ale nadal jest to moloch, a w pewnym wieku ma się już za mało czasu na takie gry. Nastał jednak ten moment kiedy postanowiłem po raz drugi zmierzyć się z Dzikim Gonem na co złożyło się kilka czynników. Opóźniona premiera Cyberpunka 2077 (gralibyśmy już dzisiaj :sad:), wspomniana okrągła rocznica i przede wszystkim nieco więcej czasu z powodu obecnej sytuacji w kraju i na świecie co zaowocowało mniejszą ilością godzin spędzanych w robocie. Aktualnie zbliżam się do finału głównego wątku w Velen i pomyślałem że fajnie byłoby poznać waszą opinię po latach jako że sam mam trochę różnych przemyśleń.

Nie będę jednak owijał w bawełnę, Wiedźmin 3 nadal pieruńsko wciąga. Zwykłe jeżdżenie po świecie i walka sprawiają kupę frajdy, a każde zadanie jest na swój sposób unikatowe. Na korzyść działa również to że po tych pięciu latach trochę już zapomniałem więc niekiedy zwroty akcji i rozwiązania fabularne potrafią mnie zaskoczyć. Z drugiej strony, kiedy w toku misji przypominają mi się kolejne wydarzenia to łapię się na tym że nie bardzo potrafię podejmować inne decyzje niż kiedyś. Pewnie by wypadało żeby zobaczyć inne wątki, ale zwyczajnie nie umiem, bo to 'mój' Geralt, zgodny z moim wyobrażeniem tej postaci i moim zdaniem pewnych rzeczy po prostu by nie zrobił.

Czy dostrzegam jakieś minusy? Jasne, trochę ich jest. Niektóre doskwierały już przed laty, inne zauważam dopiero teraz mając porównanie do nowszych gier (ekhm Red Dead Redemption II), ale czy w jakiś sposób psują mi zabawę? Absolutnie nie. Chyba jedyna rzecz, która mi trochę wadzi to dziwne podejście do zarabiania pieniędzy, bo nierzadko więcej kasy można uciułać sprzedając znalezione graty niż wykonując wiedźmińską robotę. Jest to jednak wada, która bardziej bawi (czemu tak to zaprojektowali?) niż coś co przeszkadzałoby mi w odbiorze gry.

To tyle słowem wstępu. Zapraszam wszystkich do dyskusji, w której z przyjemnością wezmę udział, a tymczasem wracam na Krzywuchowe Moczary :)
 
czterokrotnego ukończenia Wiedźmina i sześciokrotnego Zabójców Królów.
Ja pierwszego Wiedźmina grałem więcej niż 10 razy, może już 20, nie jestem pewien. Zabójców Królów przechodziłem też chyba 10 razy. Dziki Gon przechodziłem dwa razy bez dodatków, trzeci raz z Sercami z Kamienia, za Czwartym razem z oboma dodatkami, mając już wcześniej ograne Krew i Wino. Generalnie staram się grać w tą grę tak rzadko jak to możliwe, bo boję się że szybko utraci swoją świeżość, jej grafika zacznie wydawać mi się brzydka, a questy i fabuła mi zbrzydną. Poniekąd już to działa, i wiele NPC coraz gorzej się dla mnie prezentuje, podobnie jak tekstury wielu obiektów. Gorzej mi też przychodzi brać się za nią teraz, widząc coraz więcej błędów fabularnych, niezgodności z lore, czy gampelayowych. Geralt wydaje mi się zbyt OP, ktoś go kiedyś opisał słusznie jako jednoosobowy czołg, ogółem wolałem balans i sposób rozgrywki z W2. Gdyby Dziki Gon miał taki sam gameplay, tylko:
-Dodać do niego płotkę.
-Doda możliwość pływania i nurkowania.
- Uniki zamiast turlania się.
- Możliwość jedzenia i picia, także podczas walki.
To byłoby idealnie. Ale generalnie grę dalej uważam za najlepszą z całej trylogii, która nadal może śmiało konkurować z współczesnymi tytułami. Boli mnie jednak, że to już 5 lat, pamiętam jak jeszcze wczoraj wszyscy w kwietniu nie mogli wysiedzieć na premierę, wielu obawiało się że to może okazać się wielkim niewypałem i wszystkich, których ogarnął hype czeka spory zawód, ale jak widać, Redzi przebili samych siebie. I szczerze liczę na to, że powtórzą sukces Dzikiego Gonu Cyberpunkiem, jeśli go nie przebiją.
 
Last edited:
Dzisiaj to miał być Cyberpunk, a nie wspominki o Dzikim Gonie, o! ;)

Nie żebym marudził, Dziki Gon skończyłem dotąd 4 razy, ostatni raz jesienią zeszłego roku i jestem pewien, że jeszcze kiedyś zagram. Za każdym razem gdy kończę W3, mam okres w którym ciężko mi czerpać frajdę z innych gier, bo to jednak nie Wiedźmin.

Żadnego starzenia się po grze specjalnie nie widzę. I tak dopiero przy ostatnich dwóch rozgrywkach miałem sprzęt zdolny ją odpalić ze wszystkimi fajerwerkami. :) Poza tym gra wraz z dodatkami oferuje niespotykaną ilość zawartości. Ostatnia rozgrywka, niespieszna co prawda (brak szybkiej podróży, chodzenie a nie bieganie w miastach i wioskach, etc.) zajęła mi, bagatela, 450 godzin. :p
 
Wiedźmin był przeze mnie ogrywany 5 razy. Drugą część przechodziłem czterokrotnie. Wiedźmina 3 ogrywałem pierwszy raz na premierę, drugi raz przed Sercami z Kamienia i trzeci przed dodatkiem Krew i Wino. Aktualnie gram po raz czwarty, mam na liczniku prawie 250 godzin i niedługo będę wyruszał do Kaer Morhen. Postanowiłem zagrać teraz z modami i uważam, że gra nadal jest genialna, jeszcze lepsza niż w dniu premiery. Moim zdaniem mimo tego, że minęło już prawie 5 lat to nadal żadna gra nie przebiła ostatniej przygody Geralta.

Gra nadal ma piękną grafikę(nie odstaje od najnowszych produkcji), genialną muzykę, praktycznie brak poważnych bugów(przynajmniej u mnie). Świetna fabuła, postacie, świat itd. Za każdym razem jak grałem mówiłem sobie, że teraz zagram z innymi wyborami. Kończyło się tak, że za każdym razem wybierałem tak samo zmieniając tylko jakieś małe, pojedyncze wybory.

Największy minus Wiedźmina 3 to jak dla mnie zbyt duża ilość powtarzających się NPC. Wolałbym także żeby rozwój postaci był ulepszeniem formuły z pierwszej części. Wg mnie tam było to najlepsze i najbardziej pasowało do tego świata.
 
2 pełne przejścia za mną dotąd: pierwsze tuż po premierze (jak to wessało), drugie jakoś później. W międzyczasie dodatki, ale już oddzielnie.
Teraz udało mi się wrócić i ogrywam namiętnie na Switchu (opanowanie sterowania na padzie było długo moim małym Waterloo, ale nareszcie umiem w!... i tylko czasem jeszcze zlecę ze schodów)

Zagłosowałam na opcję, że "totalnie lepiej", ale to nie znaczy, że nie widzę wad, które wcześniej nie tyle może umykały, co nie były tak istotne, a dziś nieco zgrzytają.

1. Klony NPCów męczą, zwłaszcza jeśli leci się po pytajnikach i co drugi chłop w Velen z tego samego chowu, jak nic, mieli gdzieś gniazdo
2. Cutscenki potrafią sprawić, że rozmawiam z uchem Geralta i drzwiami
3. Pierwsze 12 leveli jak krew z nosa, zbierałam każdy chłam, byle zarobić na lepszy merch w sklepie i nie ginąć w walce z endriagą...
4... za to teraz jestem "za mocna" na część questów z głównej linii i dostaję symboliczne 5 punktów za uratowanie Jaskra, no ej...
5. Nienawidzę nurkowania, momentalnie się gubię i chyba się w końcu przeproszę z Orką, bo po piątym utonięciu pod kłębowiskiem korzeni już się mega stresuję. Geralt robi dziwne rzeczy. To nie ja.

Ale ta muzyka!
To światło!
Gra płynie po prostu i nadal zdarza mi się kicać po polach i zbierać dmuchawce, których wcale nie potrzebuję, ale tam jest TAK PIĘKNIE.
Questy to majstersztyk, nawet przynieśpodaje potrafią zaskoczyć komentarzem NPCa albo samym klimatem (easter eggi, twisty).
Zaparłam się tym razem zagrać inaczej z wyborami. Olewam Gwinta i walki na pięści, unikam, jak mogę. Bywam mniej grzeczna, sypiam ze wszystkimi, nie mam sentymentów. I kradnę ludziom z domów lalki i połamane drabiny. Mam z tego wielki fun, jak również z maksymalnego opóźniania głównej fabuły (co się mści, patrz pkt 4), ale meh. Moja gra, moje zasady.

Nie wiem tylko, czy nie oślepłam przez te lata, ale wszędzie w pomieszczeniach jest tak ciemno...dopiero przy tej grze zaczęłam używać Kota i pochodni, bo bardzo się gubiłam (2 godziny usiłowałam wejść na 1 piętro, żeby spotkać Juniora... nie widziałam tam tych schodów wcale, więc kombinowałam z dachami, aardowałam drzwi, aż wreszcie oszukańczo podejrzałam quest na yt i jakież było moje zdziwienie...). Albo może Switch tak ciemno wyświetla? Naprawdę mało co widzę, stąd spadanie ze schodów albo z 2 poziomu w jaskini, i gubienie się pod wodą.

Nic to, ja nie przejdę? Ja?

Już zacieszam na Krew i wino. Za to totalnie nie zacieszam na Serce z kamienia i tego cholernego klucznika.
Lepiej niech znoszą soszial distansing, mi to musi ktoś przejść osobiście :D

Ogólnie radość z rozgrywki mam wielką, czego każdemu życzę, a już zwłaszcza nam wszystkim po premierze CP - oby było równie wspaniale :)
 
Nie wymyślę koła na nowo mówiąc, że trzeci Wiedźmin zawiesił branży poprzeczkę bardzo wysoko. Zdecydowanie nie jest to gra bez wad i jej odbiór świadczy równie mocno o jej jakości, co o przeciętnej kondycji przemysłu gier wideo - ale to wciąż tytuł, który dla mnie jest jednym z najważniejszych „growych” doświadczeń.
Doświadczeń, które w swoich fragmentach wykraczają poza granice obcowania z danym medium i po prostu stają się przeżyciem.

W ankiecie zaznaczyłem, że gra po latach jest jeszcze lepsza z dwóch powodów. Dzięki sporej i wciąż rosnącej bazie fanowskich modyfikacji mam większą kontrolę nad kształtem ponownych doświadczeń z nią związanych. Wybory twórców co do kształtu rozgrywki określam delikatnie jako hit and miss, więc najczęściej w tych aspektach „poprawiam” sobie grę, żeby świetne przerywniki przekładające równie dobry skrypt na ekran wypełnić w sposób, który wpisze się w moją definicję immersji.
Druga rzecz, to perspektywa czasu, która przez pryzmat produkcji następujących po Wiedźminie zwyczajnie działa na jego korzyść.
Krytyczny sukces gry zainspirował falę wysokobudżetowych, nowoczesnych action-erpegów i rozruszał nawet skostniały szkielet jednej z flagowych marek znanego korpo-giganta, ale mimo budżetów, wieloletniego doświadczenia i pełnej obsady zespołu developerów każdy z naśladowców wyprodukował zaledwie imitację doświadczenia, które z takim powodzeniem otwiera na graczy rodzima produkcja.

Było grane wielokrotnie i pewnie będzie jeszcze nie raz.
 
Mi brakuje opcji w stylu dostrzegam teraz więcej pozytywów i negatywów.

Grę przeszedłem w pełni trzy razy (dwa razy z dodatkami) i powoli przymierzam się do czwartego podejścia. Może to kwestia zainwestowanych godzin, ale teraz dostrzegam rzeczy całkowicie zignorowane przeze mnie wcześniej. To jak można eksploatować fakt, że przeciwnicy nie atakują poza pewnym zasięgiem; zbieractwo, które po kilkudziesięciu godzinach dociera do poziomu absurdu; problem z balansowaniem poziom postaci - doświadczenie z zadania; płotkę którą często steruje się jak beczkowozem z zaciągniętymi hamulcami, to jak bardzo OP jest quen...

Z drugiej strony władowałem już w ten tytuł tak dużo czasu, chyba więcej niż w jakąkolwiek inną grę, od premiery minęło pięć lat, a twór redów wciąż mnie potrafi zaskoczyć: jakąś symboliczną konsekwencją wynikającą z absurdalnej ilości moich decyzji branych pod uwagę przez grę; jakimiś nowym widokiem, który zwyczajnie każe stanąć i się napawać; zaskakująco poczytną historią znalezioną w liście w jakiejś losowej skrzyni. Ogrom tej gry jest przerażający i imponujący. Wraz z mijającym czasem coraz bardziej też uświadamiam sobie jak bardzo mnie Wiedźmin wypaczył, jak bardzo nie potrafię mieć podobnej frajdy innych grach o podobnej tematyce, świecie, czy mechanikach. Zdolność do opowiadania historii, pomimo obfitości wyboru w strukturze otwartego świata jest tak przytłaczająca, że do tej pory nie potrafię zdobyć, czy choćby sprawdzić w internecie np. jak wygląda i jakie są konsekwencje spotkania Ciri z Dunym, bo nie pozwolę sobie nawet na cień szans, że moja córka zostanie wypaczona przez jej biologicznego ojca.

Wiedźmin to gra z wadami, ze sporym miejscem na poprawę, ale w mojej subiektywnej opinii jedna z najważniejszych, jeśli nie najważniejsza gra dekady i generacji.
 
Ogólnie gra jest oczywiście świetna, wielka, rozbudowana, świetne modele postaci i tak dalej... Ale trochę mnie denerwuje idealizowanie tej produkcji . Moim zdaniem, gra posiada kilka zupełnie niewykorzystanych kwestii, które wpływają na mój odbiór. A są to sprawy, które uważam za dość ważne w tego typu grach. Dlatego nie mogę uznać W3 za arcydzieło wśród gier. To znaczy: słaba i krótka muzyka eksploracyjna. Nadal zachodzę w głowę, jakim cudem większości nie przeszkadzają niespełna 3 minutowe utwory na tak wielkich obszarach. Przyznam, jest to jedyna gra, w której wyłączyłem muzykę po jakimś czasie. (dokładnie, kiedy na głównej wyspie Skellige, po raz 20 zapętliło mi się Fields of Ard Skellige ) A same kawałki to w dużej mierze aranżacje istniejących pieśni ludowych czy wciskanie motywu z W1 w co 4 utwór. Do tego dochodzi ten wkurzający wiatr. Zamiast zrobić z tego fajny bajer, dajmy na to - wiatr zrywa się przed deszczem, czy coś w tym stylu.. To nie, nawala w każdej części mapy tak samo...W połączeniu z zapętlającymi się non stop kawałkami eksploracyjnymi, po godzinie gry już mnie głowa bolała, kiedy grałem na słuchawkach. Druga sprawa to kompletnie położona pora nocna, w tak ogromnej grze rpg uważam to za spory minus. Zero napięcia, mrocznej muzyki, noce jasne, księżyc wielki nie wiadomo po co, potwory takie same... Tak położyć taką kwestię, w takiej grze... Zwłaszcza że w W1 wypadło to jakieś 10x lepiej. Poza tym, świat w grze jest bardzo ładnie zaprojektowany, sporo ładnych lokacji i tak dalej.. Ale jednak jest tu dość pusto, a znaki zapytania męczą już po prologu. No i główna oś fabularna jest dość średnia, ze słabiutką finałową walką. Gdyby nie te niedociągnięcia, pewnie uznałbym W3 za grę genialną. Ale muszę przyznać że nadal wolę jedynkę, mimo wszytko.
No i nie można zapominać o świetnych dodatkach, które przebijają podstawkę w niejednej kwestii.
 
Wiedźmina 1 przechodziłem z 7 razy . W2 z trzy razy a W3 z dodatkami tylko raz , dlaczego? Wiedźmin 3 jest super grą żeby nie było . Miałem ponad 100 h , ale to co mi trochę zawadzało ; - głowny wątek to taki wypisz wymaluj saga Sapkowskiego bo Geralt szuka Ciri :). -Za dużo jest zbroi jeszcze można je znajdować w skrzyniach , kryptach itd . A tak chwaliłem właśnie w1 , że zbroje i miecze itd . Nie są tak łatwo dostępne . A tu robisz tyle czasu zbroje zbierasz materiał chajs a potem znajdujesz lepszą zbroje w krypcie ... - Nie logiczna fabuła . - Na początku jest trudno potem jest coraz łatwiej aż Geralt jest pół bogiem . Ok to problem dotyczy każdej części wiedźmina , ale W3 tu przoduje nad poprzedniczkami . - Sztuczne zawyżenie poziomu trudności co powoduje brak chęci grania na wyższym poziomie. Odmawia się HP przeciwnika w trakcie walki to jedno właśnie z tych sztuczności .
 
[...] znaki zapytania męczą już po prologu [...]
Ostatnim razem, kiedy postanowiłem wymaksować wszystkie dostępne zestawy wiedźmińskie i wykuć kilka co ciekawiej wyglądających mieczy, to zebrałem ABSOLUTNIE WSZYSTKIE PYTAJNIKI. Został jeden, który się zbugował i nie zniknął pomimo wyczyszczenia lootu. Teraz podczas kolejnego przejścia na bieżąco wykupuję wszystko, co jest dwimerytem, jest zrobione z dwimerytu i z czego da się dwimeryt wykraftować. Myślę, że w tym tempie pod koniec KiW będę miał tego składnika ze dwa razy za dużo.
Gra jest dla mnie lepsza niż w dniu premiery, co bardziej upierdliwe bugi już wyłatane, tekstury można sobie podciągnąć modami, podobnie oświetlenie. Mój obecny sprzęt również lepiej sobie radzi teraz, niż 460 GTX którą miałem w dniu premiery. Mam ponad 350 godzin w wydaniu premierowym z dodatkami, prawie 360 godzin w GotYE oraz jedno przejście całości gry z dodatkami zainstalowanej bez Galaxy (czyli bez licznika). Jak skończę obecne NG+, to będzie około 1k godzin.
 
Co do pytajnikòw, to ja od początku gram z wyłączonym pokazywaniem ich na mapie i wszystkim to polecam (choć pewnie jak ktoś już je wszystkie odnalazł, to i tak pamięta położenie większości, więc to taki trochę bilet w jedną stronę).
Po ukończeniu ostatniej rozgrywki pomyślałem nawet, że może teraz je sobie włączę i oblecę wszystkie. Myślałem, że po dość wnikliwej samodzielnej eksploracji, tych pominiętych będzie może po kilka na jeden obszar gry. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że zostało ich raczej po kilkanaście-kilkadziesiąt. Uznałem w tej sytuacji, że lepiej zachować je jako potencjalne niespodzianki na kolejne rozgrywki, bo robienie ich cięgiem faktycznie może nużyć. Poza tym, moim zdaniem, latanie od pytajnika do pytajnika psuje zabawę z naturalnej eksploracji.

Jeśli chodzi o wady gry, to ososbiście najbardziej mnie uwiera schrzaniona krzywa trudności. Jak wiele osób tu pisało, na początku bywa trudno, a potem jest coraz łatwiej i łatwiej. To niestety powszechny problem we wspòłczesnych grach, ale w Dzikim Gonie posunięty do granic rozsądku. No i system doświadczenia za zadania, czyli bezsensowne i nieudane wymyślanie koła na nowo. Aha, no i jeszcze itemizacja. To zostało tak okrutnie położone, że szkoda gadać. Nie tylko poziomowanie broni i pancerzy, ale sensowność zdobyczy pod względem tego, gdzie się ją znajduje kompletnie leży i rozwala immersję. W przymierającym głodem Velen, gdzie wieśniacy dyskutują o tym, jak to się wczoraj objedli obierkami od ziemniakòw, u tych samych wieśniaków w chacie można z znaleźć pieczone kurczaki. Słabe to jest i mam nadzieję, że w CP2077 wszystkich powyższych mankamentów nie uświadczymy.
 
Last edited:
Największy minus Wiedźmina 3 to jak dla mnie zbyt duża ilość powtarzających się NPC.
Klony NPCów męczą, zwłaszcza jeśli leci się po pytajnikach i co drugi chłop w Velen z tego samego chowu, jak nic, mieli gdzieś gniazdo

Faktycznie rzuca się to w oczy, ale jeszcze bardziej przeszkadzają mi powtarzające się głosy postaci. Oczywiście nie dałoby się zatrudnić unikatowego aktora do każdego bezimiennego chłopa, karczmarza czy handlarza, ale można to było zrobić lepiej. Po pierwsze, głosy powinny być sensownej rozłożone żeby nie powtarzały się w okolicznych wioskach. Po drugie, w puli takich głosów nie powinno być aktorów, którzy odgrywają jakieś ważniejsze role. Wystarczy, że tacy aktorzy wcielają się w więcej niż jedną ważną postać np. Miłogost Reczek jako Vesemir i Talar czy Darek Odija jako Henselt i Gaunter, ale jak oprócz tego część z nich odgrywa też role bezimiennych chłopów czy kupców to strasznie wybija to z klimatu.

sensowność zdobyczy pod względem tego, gdzie się ją znajduje kompletnie leży i rozwala immersję. W przymierającym głodem Velen, gdzie wieśniacy dyskutują o tym, jak to się wczoraj objedli obierkami od ziemniakòw, u tych samych wieśniaków w chacie można z znaleźć pieczone kurczaki.
zbieractwo, które po kilkudziesięciu godzinach dociera do poziomu absurdu

Zgadzam się i łączy się to też z niskimi nagrodami za zlecenia o czym wspominałem wcześniej. Za ubicie większości potworów jestem wstanie wytargować jakieś 300 koron (samo targowanie też jest kiepsko zrealizowane), a za sprzedaż jednego miecza znalezionego w jaskini czy ruinach wieży wyciągnę 400-800 u właściwego kupca. Do tego to o czym pisze @Chodak czyli walające się wszędzie jedzenie i inne wartościowe graty.

Wiadomo, że sprzętu powinno być więcej w takim wielkim świecie, ale w jedynce zdobycie/wykucie lepszego miecza lub kurtki to było coś, tutaj magiczne graty walają się wszędzie. Dobrze, że jest możliwość kompletowania wiedźmińskich rynsztunków i to w nich zawsze biegałem, reszta śmieci służyła mi jako zastrzyk gotówki lub materiały rzemieślnicze.

Z drugiej strony, podoba mi się trójkowe podejście do eliksirów, olejów itd., że wystarczy daną recepturę opracować tylko raz, a potem samo się uzupełnia. Jest więc trochę zbierania ziół i flaków potworów, ale nie trzeba tego robić przez całą grę.

Jeśli zaś chodzi o podejście do zbierania doświadczenia to nigdy nie miałem z tym problemu. Zdecydowana większość zadań, a nawet część pytajników oferuje ciekawą historię więc wszystko robiłem dla przyjemności, a nie z konieczności podbicia poziomu. Co więcej, w każdym regionie trafimy na zadania o zróżnicowanym stopniu trudności więc zarówno Velen kryje dla nas misje i zlecenia sugerujące dużo wyższy poziom jak i na Skelige znajdzie się coś dla niskopoziomowych postaci jeśli ktoś ruszyłby tam od razu. System walki bardzo mi pasuje i spokojnie da się wygrać walkę z przeciwnikami mającymi 8-12 poziomów więcej niż nasz Geralt w danym momencie. Jest trudniej, a starcie potrafi trochę zająć, ale nigdy nie pomyślałem, że się nie uda i muszę uciekać.

Co do pytajnikòw, to ja od początku gram z wyłączonym pokazywaniem ich na mapie i wszystkim to polecam

Ja tak grałem za pierwszym razem i wtedy faktycznie jechałem w jakieś miejsce dlatego że z oddali wyglądało interesująco. Dodatkowo wyłączyłem też poziomy przeciwników więc żeby wiedzieć czy dam radę musiałem spróbować i było to całkiem ciekawe doświadczenie. Teraz włączyłem sobie wszystko i okazuje się że trochę treści mnie wtedy ominęło gdzieś na obrzeżach mapy ;)

Z innych rzeczy, Gwint mnie znowu wciągnął i tym bardziej boli mnie kierunek w jaki twórcy poszli z osobną grą. Karcianka w Dzikim Gonie oczywiście jest bardzo niezbalansowana, ale w końcu powstała z myślą o graniu z bohaterami niezależnymi więc gracz powinien czuć się silniejszy w miarę gromadzenia kolejnych kart. Osobna gra wymagała zatem balansu i szlifowania i coś takiego oferowała w początkowych fazach testów dostarczając mi ogromnej frajdy. Obecny Gwint niestety nie przypomina już przyjemnej i lekkiej karcianki znanej z przygód Geralta, zatracił też swój unikatowy charakter upodabniając się do innych obecnych na rynku gier tego typu. Szkoda.

Z racji tego, że teraz robię pytajniki hurtem to i tutaj się odniosę. Sporo osób na nie narzeka i uważa za kiepski wypełniacz mapy i faktycznie trochę tak jest, bo nie oferują nic ciekawego pod względem rozgrywki. Niby jest kilka rodzajów, ale sprowadzają się do tego samego czyli likwidacji przeciwników i ograbienia skrzyń, ew. zniszczenia gniazda potworów. Okazjonalnie zdarzy się coś ciut bardziej rozbudowanego, np. znajdujemy zwłoki, które prowadzą nas do właściwego skarbu.

Nie sposób jednak nie docenić tego że wiele z tych pytajników opowiada jakąś historyjkę. Czasem w postaci listu lub pamiętnika, czasem wizualnie (w obozie kanibali widać, że to kanibale) i niektóre z nich są całkiem niezłe. Jeśli więc potraktować pytajniki jako znajdźki, a nie pełnoprawne zadania poboczne to wrażenie jest znacznie lepsze.
 
jeszcze bardziej przeszkadzają mi powtarzające się głosy postaci.
Też zwróciłem na to uwagę. O ile jeszcze w przypadku postaci pobocznych nie jest to aż tak uciążliwe(chyba, że akurat porozmawiam z dwoma postaciami z tym samym głosem jedna po drugiej), to faktycznie ważniejsze głosy nie powinny się powtarzać wśród głównych postaci(chyba, że aktor potrafi zmienić głos, aby nie brzmiał identycznie), a już szczególnie tak jak mówisz wśród postaci bezimiennych(jak usłyszałem głos Letho u jakiegoś wieśniaka to mi się przykro zrobiło, naprawdę).

sensowność zdobyczy pod względem tego, gdzie się ją znajduje kompletnie leży i rozwala immersję. W przymierającym głodem Velen, gdzie wieśniacy dyskutują o tym, jak to się wczoraj objedli obierkami od ziemniakòw, u tych samych wieśniaków w chacie można z znaleźć pieczone kurczaki.
Faktycznie wybija to z klimatu gry(quest z dziećmi, który piekły psa z powodu głodu, a w środku chaty kurczak czy inne jedzenie w skrzynce), ale zdaję sobie sprawę, że to raczej problem wielkiego świata i losowe lootu pośród skrzynek, półek itd. Gdyby mieli ręcznie zapełniać każdy interaktywny obiekt to trochę by im to zajęło(chyba, że zrobiliby jakiś algorytm, który rozróżnia bogate i biedne chaty, ale to raczej pochłonęłoby zbyt dużo czasu).

Za ubicie większości potworów jestem wstanie wytargować jakieś 300 koron (samo targowanie też jest kiepsko zrealizowane), a za sprzedaż jednego miecza znalezionego w jaskini czy ruinach wieży wyciągnę 400-800 u właściwego kupca.
Szkoda, że tak jest, bo rozwala to całą ekonomię gry, gdzie po kilkudziesięciu godzinach Geralt jest chyba najbogatszym wiedźminem w historii. Osobiście zrobiłbym coś w stylu, że magiczne przedmioty kosztowałyby ok. 100-150 koron, a jedynie najrzadsze unikaty można by było sprzedawać za sumy podobne lub większe od kontraktów.

No i system doświadczenia za zadania, czyli bezsensowne i nieudane wymyślanie koła na nowo.
No szkoda, że tak to zrobili, ale w dodatkach zostało to poprawione i tam im większy lvl poziomu od naszego tym większa nagroda w postaci expa, a im niższy tym mniejsza(aż do minimalnie chyba 50% podstawowego doświadczenie) co mi pasowało i powinno być tak w całej grze.

Sporo osób na nie narzeka i uważa za kiepski wypełniacz mapy i faktycznie trochę tak jest, bo nie oferują nic ciekawego pod względem rozgrywki. Niby jest kilka rodzajów, ale sprowadzają się do tego samego czyli likwidacji przeciwników i ograbienia skrzyń, ew. zniszczenia gniazda potworów. Okazjonalnie zdarzy się coś ciut bardziej rozbudowanego, np. znajdujemy zwłoki, które prowadzą nas do właściwego skarbu.

Nie sposób jednak nie docenić tego że wiele z tych pytajników opowiada jakąś historyjkę. Czasem w postaci listu lub pamiętnika, czasem wizualnie (w obozie kanibali widać, że to kanibale) i niektóre z nich są całkiem niezłe. Jeśli więc potraktować pytajniki jako znajdźki, a nie pełnoprawne zadania poboczne to wrażenie jest znacznie lepsze.
Ja akurat nigdy nie traktowałem pytajników na równi z pełnoprawnymi zadaniami pobocznymi. Od premiery traktowałem je jako urozmaicenie eksploracji i szczerze mówiąc nigdy mnie nie zanudzały(nawet kontrabanda, ale nie da się ukryć, że jest to najsłabszy rodzaj pytajników). Większość z pytajników zawiera jakiś liścik czy pamiętnik, które opowiadają zazwyczaj jakąś ciekawą historię(np. takie Odyssey też ma multum pytajników, ale nie przypominam tam sobie żadnych mini historii, a w takim Wiedźminie można się dowiedzieć, że jakiś człowiek został napadnięty podczas powrotu do rodziny, bandyta pozyskał informację o skarbie i postanowił go zdobyć, nie wiedząc, że jest tam leże potwora. Zawsze lubiłem przeczytać takie małe historie, niby mała rzecz, ale sprawiała, że aż chciało się sprawdzać co kryje się w następnych pytajnikach. Właśnie dlatego kontrabanda jest najsłabszą częścią eksploracji, ponieważ nie stanowi żadnej historii, tylko sam loot. Dodatki na szczęście to ulepszyły i tak chyba każdy pytajnik zawierał jakąś mini historię.

Co do minusów to dodałbym jeszcze nierówny poziom trudności, o czym pisało już kilka osób. Gra do ok. 10 poziomu stanowi jakieś wyzwanie, ale im dalej w grze tym Geralt jest jest coraz mocniejszy, aż w końcu gra staję się łatwiejsza niż być powinna. Dodajmy do tego jeszcze OP Quen i często robi się wręcz banalnie łatwo(głównie w podstawce, bo dodatki to nieco poprawiły. Dla tych, którzy oczekują czegoś trudniejszego są mody, które balansują grę, ale już od premiery powinno to być lepiej zrobione.
 
Jeszcze co do klonów: najgorszy przypadek to Pan Lusterko. No kurde... jeszcze nie dotarłam do poziomu na Serce z Kamienia, a już kolesia spotkałam w kilku wsiach i w Novigradzie ;/
 
Jeszcze co do klonów: najgorszy przypadek to Pan Lusterko. No kurde... jeszcze nie dotarłam do poziomu na Serce z Kamienia, a już kolesia spotkałam w kilku wsiach i w Novigradzie ;/
Gauntera akurat nigdy nie spotkałem jako klona(oprócz jego przebieranek w trakcie dodatku). Z drugiej strony można powiedzieć, że śledzi Cię przez całą grę i nigdy się go nie pozbędziesz :smart:
 
Gram teraz w Odyseję i uważam, że Wiedźmin kwestię pytajników rozwiązał sto razy lepiej, a wciąż jest to jeden ze słabszych elementów tej gry. Nigdy nie miałem jednak z nim problemu, bo grając pierwszy i drugi raz zupełnie się nie przejmowałem znacznikami i wykonywałem tylko zadania fabularne. Z kolei później, znając już większość treści znalazłem w odkrywaniu pytajników wartość związaną stricte z eksploracją, bo oprócz skrzyni z bezwartościowym lootem najczęściej kryły się pod nimi fajnie zaprojektowane miejscówki. Widać, że ktoś nad tym przysiadł i stworzył ręcznie fragment lokacji, który czymś się - mniej lub bardziej - wyróżnia.

 
Jeszcze co do klonów: najgorszy przypadek to Pan Lusterko. No kurde... jeszcze nie dotarłam do poziomu na Serce z Kamienia, a już kolesia spotkałam w kilku wsiach i w Novigradzie ;/
Jakim cudem ty go spotkałaś? Przecież posiada indywidualny model który nigdzie indziej się nie pojawia, w zadaniach z Serca czasami tylko pojawia się w "ukryciu". Czy ty przypadkiem nie pomyliłaś modelu jego głowy z modelem jakiegoś innego, randomowego łysego wieśniaka?
 
No, Boberek to jeden z kilku wyjątków ;) Zresztą w jedynce słyszałem też różnicę między Vesemirem a Talarem, w trójce już mniej. Do Serc z kamienia jeszcze nie dotarłem, ale jak przypominam sobie poprzednią rozgrywkę to wydaje mi się że Gaunter w tym krótkim epizodzie w Białym Sadzie brzmiał po prostu jak Henselt, ale w Sercach czułem już różnicę. Co z tego jednak skoro Henlestów i Gaunterów słyszę też u paru bezimiennych chłopów i karczmarzy.
 
Ja na szczęście mam pod tym względem słaby słuch i w ogóle mi to nie przeszkadza :ROFLMAO:. Za to przeszkadzała mi zmiana systemu alchemii na to autouzupełnianie o którymś ktoś wspominał wyżej, gdzie jemu akurat pasowało. To była jedna z pierwszych rzeczy jakie zmieniłem modem, gdy tylko odpowiedni się pojawił. System zdobywania doświadczenia i rozwoju postaci z żonglowaniem talentami również nie przypadł mi do gustu, ale to też na szczęście dało się zmienić dzięki modom. Fakt, że przez to Geralt stawał się bardzo mocny, ale akurat mi osobiście, to w ogóle nie wadzi.
 
Last edited:
Top Bottom