Wiedźmin 3: Dziki Gon

+
Chyba nic nie doszło aczkolwiek ręki sobie uciąć nie dam że już wcześniej było 1.12.1 :hmmm: Zastanawia mnie natomiast co to jest to obok 3 DLCs :blink:

 
@HuntMocy
W GOG Galaxy w wersji 1.1.6 zmienił się system kompresji plików (co ma jeśli dobrze rozumiem skrócić pobieranie updatów) i dlatego niektóre gry, w tym Wiedźmin 3 się zaktualizowały. A od wersji 1.1.7 zmieniono sposób prezentowania zainstalowanych rozszerzeń. Jeśli ktoś chce być na bieżąco z tym co się dzieje z/w GOG Galaxy, to polecam śledzić ten wątek na forum goga -> https://www.gog.com/forum/general/gog_galaxy_beta_2

Więc nie, nie ma żadnej nowej wersji gry.
Strona do monitorowania gier na Steamie też o żadnej nowej aktualizacji nic nie wie -> https://steamdb.info/app/292030/
 
Last edited:
To 3 DLC oznacza Darmowy program DLC, Game Overlay i Serca z Kamienia, czyli te, które macie niżej zaznaczone :p A co jeszcze to zmienia to nie wiem. Do W2 też się coś dziś na galaxy mi pobrało.
 
U mnie folder z grą po aktualizacji schudł o prawie 2gb. Przed kilkoma wcześniejszymi łatkami miałem ponad 38 gb i zaczęło się to sukcesywnie zmniejszać (teraz 31 gb)
 
Coby nie śmiecić w temacie poświęconym drugiemu z dodatków wrzucam do ogólnego, to chyba najlepsze miejsce.

Tylko że w większości przypadków materiały można zakupić u tego samego majstra, więc w czym problem?

Chodzi o sam fakt istnienia craftingu w obecnej formie. Jesteś wiedźminem, zabijasz potwory, potrafisz je oprawiać, pozyskać z monstrów składniki alchemiczne, znasz się na ziołach itd. Ale nie jesteś u licha garbarzem, szewcem, kowalem, krawcem itd. Po to właśnie istnieją te wszystkie zawody, żebyś sobie podobnymi pierdołami głowy zawracać nie musiał. Chce wiedźmin kurtkę idzie do krawca, buty do szewca itd. Płaci i nic więcej go nie obchodzi. Majster realizuje zamówienie, a jeśli taki delikwent nie ma, dajmy na to, skóry na buty, to jest dupa nie szewc i leci z torbami. Albo prościej, walę do kupca na targ i kupuję, bez konieczności czekania.
Crafting zwyczajnie nie jest potrzebny.

W W1 rozwiązano rzecz naprawdę sensownie. Kupujesz co chcesz (aczkolwiek ceny tyż były z rzyci wzięte). Należało tylko poszerzyć asortyment sprzedawców (ale nie do tego, co w W2 stopnia) ewentualnie dodać jakieś elementy craftingu i voila. Rozbudować to, co było, zrobić po swojemu, a nie jak wszyscy, ładować full crafting, bo tak jest trendy. Zamiast inwestować czas i pieniądze w coś takiego można było zająć się alchemią i nie wiem… Rozwinąć zamiast upośledzać? No, ale crafting jest modny, potiony są modne, a alchemia to coś właściwego Wiedźminowi, coś co wyróżniało go z szeregu innych erpegów. Podobnie jak swego czasu walka, która nie była doskonała, wymagała usprawnień, prawda. Ale sam koncept był oryginalny, a w połączeniu z zaawansowanym rozwojem postaci i alchemią właśnie miało to głębię, było złożone, fajne. Owszem, kulał balans, sterowanie było cokolwiek toporne, a same starcia choć absorbowały uwagę gracza na dłuższą metę były monotonne i dlatego też rzecz wymagała rozbudowy, upgrade’u. Zamiast tego system walki powędrował do kosza, w zamian otrzymaliśmy taką sobie zręcznościówkę (nie, że się nie da zrobić walki zręcznościowej dobrze, da się, Soulsy najlepszym przykładem, ale nie jest to proste) uboższą alchemię, a w W3 alchemię w zasadzie tylko z nazwy i de facto brak rozwoju postaci. Ciężko to nazwać progresem. Pozbyto się (lub spłycono) rzeczy które wyróżniały Wiedźmina na tle innych gier i uczyniono zeń kolejnego, standardowego, pod względem rozgrywki erpega.
Szkoda, że CDP RED nie uczynił tego co Techland, który w ramach swego cyklu z zombiakami, miast rewolucjonizować sprawy postawił na poprawki tam, gdzie było to wskazane plus wzbogacił grę o nowe elementy, mechaniki. Efekt końcowy okazał się zaskakująco dobry.
Problem z W3 polega na tym, że powstawał chyba według schematu opracowanego przez smutnych panów w garniakach, którym to wyszło z tabelek, że w grze musi się znaleźć to, co popularne, tamto i owamto, bo inaczej się nie sprzeda. No i dostaliśmy… Rozwiązania rodem z Diablo i MMO.

W1 nie tyle był blisko sagi, co nie potrafił się od niej uwolnić (i dosłownie przytaczał słowo w słowo całe fragmenty książki). W2 było pierwsza naprawdę niezależną historią, a dopiero W3 podjęło i kontynuowano najważniejsze wątki z książek.

Podjęto i kontynuowano, szkoda tylko, że na tyle źle, iż główna oś opowieści jakościowo przypomina fanfic, o którym lepiej byłoby zapomnieć i udać, że nie miał miejsca. Oczywiście żadna część nie była doskonała na polu fabuły (choć W2 dużo nie brakuje). Tisseffer z W1 momentami okazywała się mieszanką dość przykrą, ale mimo wszystko czynnik dominujący stanowiła tu Triss właściwa, starsza, bardziej wyrachowana (ludzie się zmieniają), ale nadal Merigold. Z kart sagi wiemy, że gotowa była na wiele byle tylko zbliżyć się do Geralta i fakt, że wykorzystała sytuację (amnezję wiedźmaka) wkomponował mi się w ramy jej charakterystyki. Większy problem długo stanowił Alvin, swoisty substytut Ciri, który w zasadzie całą grę wydawał się być tylko tym, zapychaczem, niepotrzebną namiastką wielokroć ważniejszej postaci, błędem fabularnym. Tyle że w samej końcówce, Redzi, jak dla mnie, wybrnęli z tego po mistrzowsku. Okazało się, że dzieciak był czymś znacznie więcej, a jego związek z WM zakonu był dla mnie jednym z najfajniejszych „o ja cię!” w historii gier wideo. Koniec końców nie ma więc tego złego, coby na dobre nie wyszło. A że była to pierwsza gra niedoświadczonego wówczas studia na pewne mankamenty łatwiej było przymknąć oczy, wybaczyć. Tym bardziej, że czuło się, że jest to owoc pasji, dzieło ludzi których cykl Sapkowskiego autentycznie kręci (przy W3 takiego wrażenia już niestety nie miałem). Siłą rzeczy wolę więc dosłowne cytaty z sagi wplecione w dialogi od celowego wypięcia się na książkowy kanon, jak ma to miejsce w przypadku trójki, którą to trapią poważniejsze problemy niż Trissefer i Alvin.
O ile dwie pierwsze części traktować mogłem (i traktowałem) jako nieoficjalną kontynuację tego, co stworzył Sapkowski, tak trójka toczy się najwyraźniej w jakimś alternatywnym do jedynki i dwójki świecie, gdzie wszystko stoi na głowie. Wszak jeszcze w W2 Shilard w liście do cesarza zawiera pozdrowienia dla emhyrowej małżonki, czyli kogoś, kto w świecie W3 nie istnieje. Gdzie fakt, iż Ciri jest cesarską córką najwyraźniej nie stanowi dla nikogo na nilfgaardzkim dworze tajemnicy i gdzie nikogo nie bulwersuje to, że raptem przed kilku laty cysorz chciał rzeczoną córkę zbrzuchacić i uczynić swą ślubną. Albo więc w Nilfgaardzie takie coś to standard, albo też, co bardziej prawdopodobne, część wydarzeń opisanych w sadze tutaj zwyczajnie nie miała miejsca, albo potoczyła się zupełnie inaczej. Bo tylko tak tłumaczyć można "rozczulający" motyw z Eredinem w roli zdrajcy i mordercy, czy to, że Avallac'h z elfiego wiedzącego, enigmatycznego i potencjalnie niezwykle niebezpiecznego osobnika, sprawującego de facto władzę nad Aen Elle i mającego względem Ciri sprecyzowane plany, zdegradowany zostaje do roli fajtłapowatego „wujka dobrej rady”, niezdolnego nawet zabezpieczyć się przed klątwą rzuconą przez laika. I tylko w takim świecie zupełnie naturalne zjawisko, zlodowacenie jakim jest Białe zimno może nagle stać się mitycznym „zuem” zagrażającym wszystkim wymiarom i światom (widać ratowanie jednego nie jest już dostatecznie epickie), a Ciri awansować do miana mesjasza zdolnego wszystko ocalić (jak nic zasługuje to na znak „jakości” Bioware). A przecież nawet u Sapkowskiego, który w sytuacjach dla księżniczki podbramkowych, ratował dziewczynę upgrade'ami z kapelusza ów gen nie był narzędziem wszechpotężnym i nigdy nie miał się takim stać. Pełnię możliwości miał osiągnąć u potomka Ciri i nawet w takim wypadku, to co zaserwowali Redzi byłoby zdrowo naciągane.
Owszem, nie sposób odmówić W3 ciekawych questów (nie brakuje naturalnie zapychaczy i to wykonanych gorzej niż fed-exy w W1, ale te dobre przeważają), świetnych dialogów (to jedno szczęśliwie się nie zmienia), udanej narracji, czy bardzo dobrego wątku barona. Niestety wątek główny to bardzo luźno powiązany z sagą fanfic i strasznie żałuję, że debiut Yennefer i Ciri przypadł na tak mizerną historię. Co gorsza nie widzę możliwości kontynuowania cyklu na podbudowie trójki. Nie po takim natężeniu szczerbizmu, wyszłaby z tego tylko jeszcze większa durnota. Tym samym miejsce dla Geralta jak i Ciri (swoją droga napisanej nie gorzej niż białowłosy, co się chwali, szkoda, że z kreacją Yen nie do końca wyszło) widzę jedynie w ewentualnych prequelach.
No chyba, że CDP RED stworzy W3 raz jeszcze, od zera (naprawdę wolałbym aby gra w bieżącej formie w ogóle się nie ukazała). Tym razem z należycie skonstruowanym światem, sensownie zaprojektowanym i satysfakcjonującym gameplayem oraz fabułą nie ustępującą jakościowo W1/W2.
I obowiązkowo bez chwalenia się w mediach grą, która taką jaką ją malują nie istnieje i nigdy nie istniała (potwierdziło się to o czym informował swego czasu anonimowy Red na Neogafie). Tyle, że to się nie wydarzy.
Dlatego od „Krwi i wina” oczekuję tylko i aż opowieści na miarę pierwszego z dodatków, czy wątku z baronem oraz jakichkolwiek usprawnień w sferze gameplayu. A potem? Nie wiem, nie wiem nawet czy chciałbym kolejnego Wiedźmina od CDP RED. Raczej nie, przynajmniej na razie i na 101% nie w podobnej co trójka formule.

Przecież to totalnie beznadziejny wypełniacz wciśnięty przez Redów w ostatniej chwili, który z przyjemnością bym usunął jakby powstał osobny mod. Mnie taki styl rozgrywki nie bawi, choć zdaję sobie sprawę, że większość graczy od gier z otwartym światem właśnie tego oczekuje, a udowadnia to popularność sandboksów Ubisoftu, Dragon Age: Inkwizycji czy właśnie Wiedźmina 3.

Hmm… Ja zupełnie nie tego oczekuję od otwartych światów. Nie ukrywam, że bardzo takowe sobie cenię, a jednak tego w wersji proponowanej przez Red’ów wręcz nie trawię. Dużo o tym dotąd napisałem, więc postaram się krótko. Dobry otwarty świat musi być wiarygodny, sprawiać pozory żyjącego, tak by można było zarzucić niewiarę, musi być też umiejętnie wypełniony wszelkiego rodzaju aktywnościami. Jeśli wierzyć relacjom graczy, to nawet mającemu złą prasę Ubisoftowi sztuka ta udała się całkiem całkiem przy okazji Primala (chodzi głównie o pozory życia).
W W3 tymczasem dostaliśmy i owszem, świat rozległy i ładny zarazem, ale przy tym sterylny, martwy, pustawy. Jasne, większość enpeców cykl aktywności dobowy zaimplementowany ma, ale jest on skrajnie biedny i na przykład znalezienie sterowanym przezeń nieborakom schronienia przed deszczem jest ponad jego siły. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku questodawców, rzemieślników, strażników, którzy tkwią w zasadzie non-stop w jednym miejscu niczym słupy ogłoszeniowe, nie wykazują śladowej choćby aktywności, nic, zero.
Taki baron, to świetnie napisana postać, scenarzyści się narobili, zadbano o należytą narrację, wszelkie przerywniki, rozmowy budują obraz człowieka niejednoznacznego, rozdartego między dobrem i złem, jednym słowem, rewelacja. I nagle cała ta dobra robota idzie się kochać, a imersja siada, leci na pysk, bo wyjąwszy wyreżyserowane sceny mamy kukiełkę w miejsce człowieka. Filip Stenger tkwi cały czas w jednym miejscu jak kołek, nie śpi, nie je, nie pije, nie robi absolutnie nic, okazuje się niewiele więcej jak tablicą z questami, tyle, że dla odmiany gadającą. W starych, klasycznych erpegach (w rzucie izometrycznym) nie raziło to aż tak, ale trochę się od tamtej pory pozmieniało. Zmiana perspektywy, otwarte światy, wszystko to wymagało nowych rozwiązań, wręcz je wymusiło. Przecież jeszcze w W1 taka Shani „żyła” i zaiwaniała dzień w dzień do szpitala, a nie czekała w jednym miejscu bite 24 godziny bez snu i jadła, bo może Geralt raczy wpaść, a ona ma przecież dlań questa. Reszty znajomych Riva też się to tyczy. Tam świat żył, w W3, który miał być redefinicją (a okazał się nią wyłącznie w materiałach promocyjnych) już nie. CDP RED, kiedyś umieliście, co się z wami u diaska stało?
Co więcej, świat wieje pustką, co w połączeniu z przeciwnikami na sztywno przypisanymi do konkretnych miejsc przypomina raczej planszę do gry MMO. Tyle że w grach sieciowych mnogość interakcji, to te z innymi graczami, co w W3 będącym przecież grą singlową możliwe nie jest. W rezultacie poza questami nie dzieje się absolutnie nic, a teren wszak jest ogromny, co tylko sytuację pogarsza.
Z problemów tych Redzi doskonale zdawali sobie sprawę, co sami przyznali w wywiadzie dla Eurogamera. Gdy zorientowano się, że ze światem coś jest wyraźnie nie teges (nawet ten w Mad Maxie nie wydaje się aż tak pusty, a tam ma przecież pustka jak najbardziej ma rację bytu) zdecydowano się na przesunięcie premiery i na gwałt zaczęto wypełniać świat pytajnikami (zamiast na przykład pokusić się o jakieś proste AI i większy stopień interakcji poszczególnych „elementów” świata między sobą, coś na kształt zdarzeń losowych itp.), co koniec końców nie wniosło niczego interesującego.
W3 ma bezapelacyjnie piękny i b. rozległy świat, ale nie jest to niestety świat skonstruowany dobrze.
I jeśli ktoś takowych dotąd nie lubił, to W3 nie sprawi, że zmieni zdanie. Wprost przeciwnie, może zrazić się doń zupełnie.
 
Last edited:
Chodzi o sam fakt istnienia craftingu w obecnej formie. Jesteś wiedźminem, zabijasz potwory, potrafisz je oprawiać, pozyskać z monstrów składniki alchemiczne, znasz się na ziołach itd. Ale nie jesteś u licha garbarzem, szewcem, kowalem, krawcem itd. Po to właśnie istnieją te wszystkie zawody, żebyś sobie podobnymi pierdołami głowy zawracać nie musiał.
Właśnie. Takie przedmioty jak przeróżne sztaby stali, blachy, sznurki, druty, tkaniny itp. itd. a także inne rupiecie, które służą do tego by je rozłożyć na części pierwsze: drabina, gnijące mięso, kwiaty itp. itd. nie powinny istnieć w świecie gry jako loot. Powinniśmy tylko zbierać roślinki oraz składniki z potworów do craftingu i alchemii. A cena reszty materiałów potrzebnych do wykonania danego przedmiotu powinna być doliczona do ceny robocizny.
 
wyszło) widzę jedynie w ewentualnych prequelach.
No chyba, że CDP RED stworzy W3 raz jeszcze, od zera (naprawdę wolałbym aby gra w bieżącej formie w ogóle się nie ukazała). Tym razem z należycie skonstruowanym światem, sensownie zaprojektowanym i satysfakcjonującym gameplayem oraz fabułą nie ustępującą jakościowo W1/W2.

Odnoszę wrażenie że to niemożliwe, chyba że sam będziesz jednym ze scenarzystów (jedynym?). Serio, crafting zły, bo przedmioty, coś tam złe, bo inaczej niż eustachy by chciał, no ludzie nie przesadzajmy już. Crafting jak to crafting, w każdej grze to samo, zbierasz przerabiasz i nie widzę sensu by to jakoś zmieniać, bo równie dobrze ten element można by wywalić i dać jedynie handlarzy, czy ograniczyć do granic niczym W1 i dać do gry dwa pancerze i trzy miecze ("bo ten element jest modny w innych grach"- serio?)... wywalmy otwarty świat, zróbmy mały, bardziej kameralny, bo po co większy, skoro za każdym krzakiem nie czai się jakieś zadanie, idźmy za ciosem, skoro mamy pozbyć się niepotrzebnych rzeczy z gry to wywalmy drzewko rozwoju, bo Geralt wiedźminem jest nie od dziś, wywalmy alchemię bo Geralt nie zielarz, tylko prosty wiedźmin, niech szuka alchemików, wywalmy śmierć, bo przecież jest nielogiczna, w przypadku gdy gra się na niej nie kończy definitywnie, zróbmy immersię totalną...

Rozumiem niezadowolenie z levelowania wszystkiego, czy spłycenie alchemii, bo to jest rzeczywiście strasznie słabo rozwiązane, ale już nie przesadzajmy, gra to gra, i zawsze będzie tylko grą, nie książką, czy realnym życiem.
Rozumiem gdyby gra nazywała się Wiedźmin, a zamiast wiedźminem, grali byśmy kowalem Geraldem, co to tylko wyposażenie robi, ale nie, to jedna z wielu mechanik, z której można wcale nie korzystać i grać "immersyjnie", z jednym mieczem i pancerzem od początku do końca, niczym książkowy Geralt.
Inna sprawa to sama fabuła, a książki, tu również z tego co się orientuję, gra jest jedynie adaptacją dalszych losów wiedźmina Geralta, co to umarł od wideł, ale przeżył, bo CDP RED tak chciało, więc to że nie wszystko się z książką zgadza jest jak najbardziej w jakimś stopniu dopuszczalne, stąd część charakterów została zmodyfikowana pod wizję REDów, część w ogóle pominięto (fałszywą Ciri).

I jeszcze otwarty świat, po to REDzi zrobili ten otwarty świat, żeby dodać do gry element podróży, nieodzowny w fachu wiedźmińskim, chcieli odwzorować swoją wizję Królestw Północy i to zrobili. Jaka byłaby różnica, gdyby świat W3 zmniejszyć i wszystkie te zadania upchać na mniejszym obszarze? To że nie trzeba by jeździć od wsi, do wsi za jednym zadaniem, tylko większość byłaby na miejscu?

Nie mam zamiaru udowadniać że wszystko było super, bo nie było, ale wkurza mnie już to marudzenie, że to jest źle, bo powinno być inaczej, po mojemu, a nie po REDowemu, w ogóle co wy REDy robicie, co ćpiecie, jak można zrobić tak, a nie inaczej...
 
I jeszcze otwarty świat, po to REDzi zrobili ten otwarty świat, żeby dodać do gry element podróży, nieodzowny w fachu wiedźmińskim, chcieli odwzorować swoją wizję Królestw Północy i to zrobili. Jaka byłaby różnica, gdyby świat W3 zmniejszyć i wszystkie te zadania upchać na mniejszym obszarze? To że nie trzeba by jeździć od wsi, do wsi za jednym zadaniem, tylko większość byłaby na miejscu?

Tyle, że brakuje jakiegokolwiek rozróżnienia tych wiosek pod względem unikalności. Co z tego, że mam trzy zlecenia w trzech różnych wioskach, skoro mogłyby być w jednej, bo praktycznie żadna z wiosek niczym szczególnym się nie wyróżnia? W pamięć zapadły mi Podgaje, Zalipie, Sworoń i Stegna, a wiem, że tych wiosek jest dużo więcej, ale śladowe odniesienia do nich w dialogach, lub całkowity ich brak powoduje, że słabo je pamiętam, nie potrafię powiązać z questami.

Inna sprawa to sama fabuła, a książki, tu również z tego co się orientuję, gra jest jedynie adaptacją dalszych losów wiedźmina Geralta, co to umarł od wideł, ale przeżył, bo CDP RED tak chciało, więc to że nie wszystko się z książką zgadza jest jak najbardziej w jakimś stopniu dopuszczalne, stąd część charakterów została zmodyfikowana pod wizję REDów, część w ogóle pominięto (fałszywą Ciri).

Jak czytam takie argumenty to... aaa tam. Przymknąłbym na to oko, gdyby nie jechali takimi dziurami w końcówce.
Avallac'h otwiera bramę światów, co przyznaje Yen, po chwili mówi Geralowi, że Ciri jest potrzebna Avallac'howi, by właśnie to zrobić.
Ge'els znacznie zmniejsza szansę na uratowanie Tir na Lia, bo Ciri może okazać się niegotowa, tylko dlatego, że Eredin "zabił" króla. Lojalność wobec poprzedniego króla objawiająca się postawieniem na szali losu całego narodu?
Caranthir, złote dziecko, postać z ogromnym potencjałem, w sumie to przenosi elfy w liczbie masowej(tu mogę dorobić teorię, że przenosi ich Naglfar, wszak akcja całej gry dzieje się na obszarze nadmorskim, a Caranthir tylko teleportuje ich ze statku na ląd, ale nawet wtedy mogliby przecież zebrać armię gdzieś po cichu, kursując tam i z powrotem, więc znów pytanie, po co im Ciri?), kompletnie nierozwinięta.
Eredin, wydmuszka. To nie jest zmieniony charakter, to źle poprowadzona postać. Musieli zapewne wybierać pomiędzy Ciri a Gonem, wybrali dobrze, nie przeczę, ale szkoda, że taki wybór musiał paść. Polecam przypomnieć sobie jego słowa spod Hirundum czy nawet samego Tir na Lia, zaraz po ukończeniu gry. Mamy w grze świetne dialogi i linijki Eredina...
 
Nie rozumiem tego całego "sapania" na wielkość swiata dla mnie to nie jest problem to jest atut, probelm leży nie w wielkości tylko w zagospodarowaniu przestrzennym.
Wreszczcie świat jest przekonujący gdzie między poszczególnymi lokacjami mamy jakiś sensowny dystans, a nie że NPC mówi nam że jest ktoś kto nam pomoże ale to dalekow sąsiedniej wiosce (a tak naprawdę wychodzi to 100 metrów rzut kamieniem, wtedy to mnie krew zalewa)

Rozmiar mapy nie jest żadnym problemem i naprawdę krew by mnie zalała jakbyśmy dostali wszystko w super skondensowanej formie na obaszarze niewiele większym niż W2, tam można było poczuć się klaustrofobicznie, bo wszędzie ciasno, brak jakiegokolwiek poczucia przestrzeni.

Gdyby lepiej stworzono ekosystemy zwierząt i potworów, (bo zabrakło na to czasu, i zaplanowano lepiej zadania związane z POI to było by zdecydowanie lepiej, zresztą w HoS na tym polu juz widac pewną poprawę i nie rozumiem narzekań że nie zrobiono mikroświata, to ma byc w końcu Wiedźmin na szlaku a nie na mikromakiecie świata.

Sam potrafię na wiele rzeczy narzekać, ale wielkości świata czepiać się nie będę, w końcu można odetchnąć "pełną piersią" w tym swiecie no i cały świat prpzez to nabiera większego realizmu jest bardziej przekonujący, a że nie starczyło czasu na umiejętne zaplanowanie ekosystemów zwierząt i potworów, tylko wypełniono wszystko na szybkiego wilkami i utopcami to juz iiny problem, lepsze wykorzystanie tego terenu TU jest problem a nie jego skala,
 
Marudzenie nie jest dla samego bezsensownego marudzenia, tylko wynika z rozczarowania. To jest ten rodzaj smutku, gdy zamiast wymarzonego prezentu, którego oczekiwałeś miesiącami, dostajesz tajwańską podróbkę opakowaną w ładny papierek. I zamiast rękodzieła wykonanego przez mistrza specjalnie dla ciebie, musisz się zadowolić plastikową masówką wytłoczoną przez roboty w milionach egzemplarzy. Bo koszty, bo czas, bo target, bo coś tam. Można się tym zadowolić, pewnie, ale to będzie zadowolenie takie jak z przeciętnego czytadła do pociągu. Parę ciekawych fragmentów się znajdzie, ale jak nie skończysz przed docelową stacją, to i chęci do wznowienia brak. Ja dwa razy już podchodziłem i jeśli nie uda mi się wykrzesać z siebie zapału na ostatni zryw, to szczerze wątpię, czy nastąpi trzecie podejście.
Sapkowski często, a właściwie za każdym chyba razem, wspomina o cycku Gaussa w nawiązaniu do adaptacji. Dla mnie, jako fana książek, ta część w bardzo niewielkim stopniu wspina się na poziom przeze mnie oczekiwany. Owszem, scenerie dość ładne i nastrojowe, aktorzy się puszą strojami, gra muzyka, wiatr świszcze. I nawet niekiedy człowiek pokiwa z uznaniem głową, że proszę, coś się jednak dało porządnie zrobić. Ale za chwilę cała nadzieja pryska, bo gra znowu odziewa się w plastikowy płaszczyk i wzruszając ramionami stwierdza - sorry chłopie, jestem tylko grą, mam swoje ograniczenia, nie oczekuj zbyt wiele.
Marność i słaba kondycja innych gier mniej boli, bo i zainteresowanie nimi nie jest tak osobiste. Ale w tym wypadku odbiera się to inaczej, bo bagaż oczekiwań i emocji był znacznie większy. I to nie jest gniew o niższą jakość grafiki czy inne reklamowane, a później zniknięte elementy gry. To nie wynika z antyhajpu. To jest zawód fana, miłośnika świata wiedźmińskiego, który dostał produkt, towar, a nie marzenie. Bo grę robili ludzie, którzy tej fascynacji nie podzielali i dla których inne rzeczy były priorytetowe.
 
W W3 tymczasem dostaliśmy i owszem, świat rozległy i ładny zarazem, ale przy tym sterylny, martwy, pustawy
Tyle że w porównaniu z podobnymi światami w innych grach ów pustawy świat wypada znakomicie. Wszystko zależy od punktu widzenia.

W3 ma bezapelacyjnie piękny i b. rozległy świat, ale nie jest to niestety świat skonstruowany dobrze.
Ja jeszcze dodam, że ten świat bywa dość durnie zaprojektowany pod względem topograficznym. Konkretnie odnoszę się tutaj do Velen: w geografii świata wynika, że miała to przecież być delta Pontaru. A tutaj zamiast delty mamy jakieś chaotyczne rozlewisko, poprzegradzane brodami, mostami i groblami. Nijak to rzeczywistej delty nie przypomina. Przede wszystkim nie widać nigdzie samego ujścia rzeki - jak z książek wiadomo, szerokiej i stanowiącej kluczowy szlak handlowy (co zresztą jakoś nawet tam widać w W2). Na wysokości od obozu nilfgaardzkiego do Oxenfurtu jakoś tam jeszcze ten rozmiar widać (mniejsza o brak statków, to można na upartego wytłumaczyć wojną), ale dalej? Pontar rozmywa się w jakichś zatoczkach i kanalikach, i nigdzie nie widać fizycznej możliwości dla przebycia w stronę Novigradu jakiegokolwiek statku. Czy nikt z developerów nie spojrzał na mapę i tego nie zauważył?

Inny absurd to te ogromne góry i bezkresne puszcze na horyzoncie, z trzech stron otaczające mapę (podczas gdy w każdym z tych kierunków powinny być zamieszkane wyżynno-nizinne tereny). Po co to komu?
 
Rozumiem niezadowolenie z levelowania wszystkiego, czy spłycenie alchemii, bo to jest rzeczywiście strasznie słabo rozwiązane, ale już nie przesadzajmy, gra to gra, i zawsze będzie tylko grą, nie książką, czy realnym życiem.
Gra to gra, są jednak gry, które potrafią wessać na drugą stronę monitora i wypluć wiele godzin później. To tak jak z dobrą książką, jak już nas wessie świat wokół nie istnieje. Granie w W3 to trochę czytanie dobrej i ciekawej książki, ale z nieznośnym kuzynem u boku, który ciągle nas szturcha przeszkadzając całkowicie zatopić się w innym świecie.

Nie rozumiem tego całego "sapania" na wielkość swiata dla mnie to nie jest problem to jest atut, probelm leży nie w wielkości tylko w zagospodarowaniu przestrzennym.
No właśnie, złe zagospodarowanie świata wynika z tego, iż jest zbyt duży. Redzi zdali sobie z tego sprawę w ostatniej chwili, że trochę wieje pustką. Racja, nie wszędzie musi być tłoczno, ale gdyby stworzono jakieś algorytmy AI NPCów i potworów, jakieś obozowiska myśliwych czy drwali, karawany kupców itp. to wszystko wyszłoby lepiej. Dobrze, że przynajmniej wiatr widać i słychać. To chodzi też o wciskanie w równych odstępach tych aktywności dodatkowych. Trochę psuje to całą otoczkę kiedy non-stop natykamy się na potwora siedzącego na skrzyni czy setny list na temat ukrytego skarbu.
W Wiedźminie 3 jest najpiękniejszy świat z jakim miałem do czynienia w erpegach. W grach Ubi światy też są niczego sobie, ale właśnie cały efekt jest psuty przez te wszystkie wypełniacze, choć w W3 jest tego znacznie, znacznie mniej. Jerozolima oraz inne miasta z pierwszego AC są pierwszorzędnie zaprojektowane, ale wszystko idzie się paść w momencie kiedy wyzwalamy setnego z kolei przechodnia i słyszymy ten sam tekst. Podobne uczucie towarzyszy mi kiedy widzę już po raz któryś z kolei tą samą animację osiedlających się trzech chłopów.

Wreszczcie świat jest przekonujący gdzie między poszczególnymi lokacjami mamy jakiś sensowny dystans, a nie że NPC mówi nam że jest ktoś kto nam pomoże ale to dalekow sąsiedniej wiosce (a tak naprawdę wychodzi to 100 metrów rzut kamieniem, wtedy to mnie krew zalewa)
Jakoś nie spotkałem się z taką sytuacją, może w Two Worldsach, ale to kwestia raczej złego projektu niż samej wielkości. W Gothicach nigdy małe odległości nie sprawiały, że świat wydawał się mniej wiarygodny. Nawet minuta czy dwie takiej pieszej wędrówki w grze wydają się dość długie. Jaki świat nie byłby duży w danej grze to skalowanie zawsze będzie obecne. Gdyby do pierwszego Gothica napchano znaków zapytania to też cały klimat Górniczej Doliny by siadł. Trochę przedsmak tego jest w modzie Mroczne Tajemnice, który wprowadza dość sporo nowych obozów, co sprawia, iż Górnicza Dolina zamieniła się w jeden, wielki obóz.
To jest właśnie kwestia wyważenia odpowiednich proporcji. Dla Redów to pierwsza gra z otwartym światem, więc z każdym kolejnym tytułem powinni nabierać doświadczenia w tej dziedzinie.
 
Last edited:
Top Bottom