Wiedźmin 3: Dziki Gon

+
Rozwiązanie z Mass Effecta 2 było zaiste najbardziej epickie i chyba najlepsze z jakim się spotkałem w grach jako takich - jak dla mnie ME2 było pozycją obowiązkową do której mam wszystkie DLC i przeszedłem ją kilka razy - całą trylogię masterując na poziomie Szaleniec, gdzie na koniec - na sam koniec serii twórcy zgotowali wszystkim fanom takie rozczarowanie że wiedząc o tym nie kupowałbym kolekcjonerki ME3 bo zakończenie cała trzecia część jest do bani - nie są wykorzystane żadne z tylu możliwości które stały otworem, masakra. Co nie zmienia faktu że rozwiązanie fabułowe śmierci lub przeżycia bohaterów w drugiej odsłonie serii ME było mistrzowskie i pasowałoby do finału Wiedźmina 3.
 
Rozwiązanie z Mass Effecta 2 było zaiste najbardziej epickie i chyba najlepsze z jakim się spotkałem w grach jako takich - jak dla mnie ME2 było pozycją obowiązkową do której mam wszystkie DLC i przeszedłem ją kilka razy - całą trylogię masterując na poziomie Szaleniec, gdzie na koniec - na sam koniec serii twórcy zgotowali wszystkim fanom takie rozczarowanie że wiedząc o tym nie kupowałbym kolekcjonerki ME3 bo zakończenie cała trzecia część jest do bani - nie są wykorzystane żadne z tylu możliwości które stały otworem, masakra. Co nie zmienia faktu że rozwiązanie fabułowe śmierci lub przeżycia bohaterów w drugiej odsłonie serii ME było mistrzowskie i pasowałoby do finału Wiedźmina 3.

 
I mi się zdaje, że na końcu gry Dziki Gon to będzie najmniejsze nasze zmartwienie...
Już raz Gerwant naprostował drogi jednemu dziecku i co z tego wyszło...
 
Rozwiązanie z Mass Effecta 2 było zaiste najbardziej epickie i chyba najlepsze z jakim się spotkałem w grach jako takich - jak dla mnie ME2 było pozycją obowiązkową do której mam wszystkie DLC i przeszedłem ją kilka razy - całą trylogię masterując na poziomie Szaleniec, gdzie na koniec - na sam koniec serii twórcy zgotowali wszystkim fanom takie rozczarowanie że wiedząc o tym nie kupowałbym kolekcjonerki ME3 bo zakończenie cała trzecia część jest do bani - nie są wykorzystane żadne z tylu możliwości które stały otworem, masakra. Co nie zmienia faktu że rozwiązanie fabułowe śmierci lub przeżycia bohaterów w drugiej odsłonie serii ME było mistrzowskie i pasowałoby do finału Wiedźmina 3.

Szkoda tylko, że po teoretycznej śmierci w ME2, w trójce po imporcie sejwa dalej gramy Shepardem. Jak mam mieć takie "wybory" jak w ME, wolę nie wybierać wcale. :)
 
Szkoda tylko, że po teoretycznej śmierci w ME2, w trójce po imporcie sejwa dalej gramy Shepardem. Jak mam mieć takie "wybory" jak w ME, wolę nie wybierać wcale. :)

Właśnie powiedziałem też że ME3 to crap jak dla mnie. 1 i 2 jest super. Wzornictwo na nich przy W3 powinno być ok.
 
Właśnie powiedziałem też że ME3 to crap jak dla mnie. 1 i 2 jest super. Wzornictwo na nich przy W3 powinno być ok.

Wypluj te słowa. Bioware robi gry dla dzieci i nastolatków. Schematyczne i przewidywalne. Seria ME to nie RPG lecz soap-opera-cutscene-corridor-shooter. Tam postacie są przedstawiane w ten sposób, że spotykasz kogoś po raz pierwszy a on(a) opowiada Ci historię swojego życia. Potem wykonujesz misję, żeby ta postać Cię bardziej lubiła. Wybory moralne nie istnieją. Myśleć też nie trzeba bo te gry Cię prowadzą, za rączkę. Cały "rozwój postaci" jest tragiczny. Eksploracja i interakcja z otoczeniem jest mizerna, bo mapy są banalnie proste. Dialogi za długie i zbyt opisowe. Postaci o sobie opowiadają zamiast działać. Cała historia jest też płytka i prosta. Po za tym Shepard jest bohaterem wręcz komicznym bo cokolwiek nie zrobi to zawsze wychodzi na największego kozaka w całej galaktyce. Sama walka w ME2 zaczyna irytować po mniej więcej 2 godzinach gry. Fala za falą tych samych przeciwników. Czym tu się ekscytować?

Dla mnie Wiesiek jest tym dla fantasy czym Deus ex dla Sci-Fi i jeżeli się już czymś inspirować to właśnie tą grą a nie gniotami od Bioware co od ponad 10 lat nie wypuściło nic co mogłoby usatysfakcjonować bardziej wymagającego gracza. Zarośnięte nerdy z Bioware chyba najwięcej uwagi poświęcają stosunkom męsko- męskim niż strukturze fabularnej swoich gier.
 
Wypluj te słowa. Bioware robi gry dla dzieci i nastolatków. Schematyczne i przewidywalne. Seria ME to nie RPG lecz soap-opera-cutscene-corridor-shooter. Tam postacie są przedstawiane w ten sposób, że spotykasz kogoś po raz pierwszy a on(a) opowiada Ci historię swojego życia. Potem wykonujesz misję, żeby ta postać Cię bardziej lubiła. Wybory moralne nie istnieją. Myśleć też nie trzeba bo te gry Cię prowadzą, za rączkę. Cały "rozwój postaci" jest tragiczny. Eksploracja i interakcja z otoczeniem jest mizerna, bo mapy są banalnie proste. Dialogi za długie i zbyt opisowe. Postaci o sobie opowiadają zamiast działać. Cała historia jest też płytka i prosta. Po za tym Shepard jest bohaterem wręcz komicznym bo cokolwiek nie zrobi to zawsze wychodzi na największego kozaka w całej galaktyce. Sama walka w ME2 zaczyna irytować po mniej więcej 2 godzinach gry. Fala za falą tych samych przeciwników. Czym tu się ekscytować?

Dla mnie Wiesiek jest tym dla fantasy czym Deus ex dla Sci-Fi i jeżeli się już czymś inspirować to właśnie tą grą a nie gniotami od Bioware co od ponad 10 lat nie wypuściło nic co mogłoby usatysfakcjonować bardziej wymagającego gracza. Zarośnięte nerdy z Bioware chyba najwięcej uwagi poświęcają stosunkom męsko- męskim niż strukturze fabularnej swoich gier.
Ja, yhm - Ślązacy zrozumią.

Cóż ja mam odmienne zdanie, dla mnie nowy Deus Ex był strasznie nużący. Stary był lepszy. Cóż tu powiedzieć. Każda gra ma swoje zalety mi na ten przykład do gustu bardzo się wpasował sposób narracji i prowadzenia fabuły w Mass Effect, bo fabułą ta gra stoi i niesamowicie charakterystycznymi postaciami.

A co do tych stosunków to wolna wola, nawet nie próbowałem, bo wg mnie to chore jest. Ale gry jako gry są fajne, a to że poziom trudności się zmienił to wina społeczeństwa. Bo większość ludzi wybiera Easy/Normal, ale zazwyczaj twórcy dają możliwość rozegrania trudniejszych partii. Pamiętam Jak w dragon Age początek przed patchami to była masakra z poziomem trudności ledwo dawałem rady na normalnym na początku, a nawiet nie chciałem wiedzieć jak to wygląda na najwyższym poziomie.

To też wina modulacji poziomów. np. gothic miał jeden poziom któś nie podołał to nie skończył gry i koniec. Było to strasznie irytujące, ale przez to tak dobrze wspominamy tę grę bo troszkę się trzeba było postarać

Zresztą co do ME to rozmawiamy tu o prowadzeniu zakończenia gry na którym mogło by się W3 wzorować, a jak nie ukończyłeś - nie zmogłeś to nie masz nic do powiedzenia :)
 
Last edited:
Wypluj te słowa. Bioware robi gry dla dzieci i nastolatków. Schematyczne i przewidywalne. Seria ME to nie RPG lecz soap-opera-cutscene-corridor-shooter. Tam postacie są przedstawiane w ten sposób, że spotykasz kogoś po raz pierwszy a on(a) opowiada Ci historię swojego życia. Potem wykonujesz misję, żeby ta postać Cię bardziej lubiła. Wybory moralne nie istnieją. Myśleć też nie trzeba bo te gry Cię prowadzą, za rączkę. Cały "rozwój postaci" jest tragiczny. Eksploracja i interakcja z otoczeniem jest mizerna, bo mapy są banalnie proste. Dialogi za długie i zbyt opisowe. Postaci o sobie opowiadają zamiast działać. Cała historia jest też płytka i prosta. Po za tym Shepard jest bohaterem wręcz komicznym bo cokolwiek nie zrobi to zawsze wychodzi na największego kozaka w całej galaktyce. Sama walka w ME2 zaczyna irytować po mniej więcej 2 godzinach gry. Fala za falą tych samych przeciwników. Czym tu się ekscytować?
Wręcz idealne podsumowanie Mass Effect. Zmęczyłem dwójkę gdzieś do połowy. Trójkę też. Wszysko takie jakieś przewidywalne, płaskie i szybko zaczyna wiać nudą. Nie ma się co nawet rozpisywać.
 
Ciri ma największy potencjał ze wszystkich na głównego bohatera kolejnej części więc nie zginie. Obstawiam albo śmierć Geralta (ale to byłoby płaskie jak krajobraz na żuławach), albo którejś z czarodziejek, ale najprawdopodobniej będzie kilka zakończeń, w tym takie w którym nie zginął nikt (ale tam będą inne przykre okoliczności np.: zajęcie północy przez Nilfgaard, czy nierozwiązanie sprawy Dzikiego Gonu [W sensie że uratowaliśmy Ciri przed Dzikim Gonem i pokonaliśmy go, ale nie zniszczyliśmy] przynajmniej tak ja uważam, ale przekonamy się dopiero w maju).
 
a ja w syna Ciri to by było epickie jakby był czarodziejem wiedźminem i starszą krwią w jednym można wtedy nieźle pojechać z systemem walki

Wątpię żeby syn Ciri był wiedźminem, a poza tym to działoby się jakieś 20 lat po akcji gry, większość pobocznych bohaterów i ciekawych postaci z Sagi i pierwszych 3 gier by już dawno odpoczywała na łonie Melitele.
 
Ciri ma największy potencjał ze wszystkich na głównego bohatera kolejnej części więc nie zginie. Obstawiam albo śmierć Geralta (ale to byłoby płaskie jak krajobraz na żuławach), albo którejś z czarodziejek, ale najprawdopodobniej będzie kilka zakończeń, w tym takie w którym nie zginął nikt (ale tam będą inne przykre okoliczności np.: zajęcie północy przez Nilfgaard, czy nierozwiązanie sprawy Dzikiego Gonu [W sensie że uratowaliśmy Ciri przed Dzikim Gonem i pokonaliśmy go, ale nie zniszczyliśmy] przynajmniej tak ja uważam, ale przekonamy się dopiero w maju).

Uważam podobnie i z tym, że ktoś znaczący zginie i że wszystko rozegra się na podstawie decyzji.
Jesli chodzi o zakończenie gry to coś czuję, że może to się odbyć jako decyzja o Twoich priorytetach: Czy walczymy, by uratować świat przed zagrożeniem Dzikiego Gonu i mocy Ciri, czy skupiamy sie na wojnie na kontynencie, czy chcemy zrobić to samo co Geralt w sadze, czyli jedynie mnie obchodzi, żebym odzyskał rodzinę a cały świat może iść w diabły. Każdy z tych wyborów niesie konsekwencje: zatrzymać gon może tylko.... może śmierć Ciri? Może da się ich pokonać ale tylko przy ogromnych stratach jak w zamku Stygga, kto wie co REDzi gotują. Może nawet uda Ci się uratować samolubnie Ciri i Yen i chwile żyć spokojnie gdzieś na odludziu, ale z gorzkim posmakiem, że świat się skończy, bo wybrałeś neutralność i w końcu swoje doczesne szczęście, niż heroic style epic mesajah ending.
Tak czy inaczej, tylko spamuje :) ale nie mogę się doczekać
 
Top Bottom