Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzje, wrażenia [SPOILERY]

+
kubolmem;n8228920 said:
Przypłacać nie przypłaca, po prostu widzi, że to nie ten sam Geralt i nie ma do kogo wracać, to sobie pewnie skoczyła znowu do innego świata, zacząć życie na nowo.

Tu bym się trochę zastanowiła. W sumie III zakończenie jest najbardziej otwarte. Pomijając słowa trzeciej wiedźmy, są jeszcze słowa Idy Emean, która mówi, że to od Geralta zależy czy "ziarno wybuchnie płomieniem". Jeżeli miała dobre wspomnienia z Geraltem w czasie swojego powrotu. Zobaczyła, że to ten sam człowiek, którego kiedyś zostawiła z Yennefer w Krainie Jabłoni to pozytywne emocje dały jej dodatkową "siłę" do przetrwania walki, bo chciała wrócić do ojca, a jeżeli widziała, że Geralt się zmienił i faktycznie nie ma na świecie nikogo kto naprawdę by ją kochał (Yennefer tu została pominięta, ale wcielamy się w Geralta) to negatywne emocje ją przytłoczyły. Pamiętajmy też coś Ciri mówi o użyciu mocy przy otworzeniu bram, że może przy tym zginąć, jeżeli będzie to moc również autodestrukcyjna. Moim zdaniem: albo faktycznie ginie, albo nie wraca, bo to nie są rodzice, których zapamiętała. Właściwie Ciri uwolniła dużo mocy: czy umiała nad nią zapanować dzięki ciepłym uczuciom i wyjść z tego żywa? Czy właśnie negatywne emocje doprowadziły do zniechęcenia i autodestrukcji?

A wracając do Detlaffa. Dla mnie największą bolączką jest brak rozmowy z nim w cztery oczy (podobnie jak z Eredinem), bo informacje o nim dostajemy z drugiej ręki, czyli jednak jest to opinia bardzo subiektywna. Skoro mogłam pogadać z Olgierdem: poznać jego historię, opinię brata, opinię pana Lusterko, opinię Iris. Poznać samego Gauntera O'Dima i wyrobić sobie o nim zdanie. Tak z Detlaffem mamy tylko króciutką rozmowę po balu u Orianny, gdzie nie ma możliwości szczerej rozmowy.

Taką rozmowę dostajemy za to ze Syanną. Czyli z jedną ze stron konfliktu można pogadać, a z drugą nie można? Moim zdaniem powinnam jako gracz mieć taką możliwość. Regis wierzy w Detlaffa, i to, że może go ukształtować, ale czy to nie jest idealistyczna wiara w zbawianie świata? Może Detlaff to bestia, której nie da się kontrolować, bo za chwilę znowu coś ją wyprowadzi z równowagi i zacznie mordować? Jak sam Detllaff zapatrywał się na osobę Regisa?

A co do Syanny. Właśnie uważam, że romans ze Syanną powinien mieć chociaż raz w tej grze poważne konsekwencje. I tu się powołam:

daria.aradora;n8183330 said:
W którym momencie miałam nadzieję, że Regis najzwyczajniej w świecie zdradzi Geralta, odmówi mu pomocy, no nie wiem no...Jedyna radość wynikała z tego, że Regis przez cały dodatek robił po swojemu, nie zawsze informując o tym Geralta xD.

I tu byłby świetny MYK, gdyby: jeżeli decydujemy się oszczędzić Syannę. Jeżeli przespaliśmy się ze Syanną, pada jakaś złośliwa uwaga ze strony Syanny do Regisa w tych ruinach w czasie rozmowy, i w momencie, gdy Syannę wyrzuca z powrotem do Krainy Baśni i Detlaff chce zaatakować Geralta Regis mówi: "Wybacz Geralt, zawiodłeś mnie jako przyjaciel" i odchodzi, albo staje po stronie wampira. W momencie gdy odmówiliśmy Syannie Regis nam pomaga.

Bo Regis wraca do Toussaint nie tylko, aby pomóc Detlaffowi, ale również Geraltowi i nagle (podobnie jak w przypadku Ciri) okazuje się, że to już jest inny Wiedźmin, niż ten, z którym walczył w zamku Stygga. Książkowy Geralt nie uwiódłby ukochanej jego przyjaciela, ani nie postąpiłby względem niego dwulicowo.

Rozumiem, że Syanna miała ciężkie życie, ale czy to jej dawało prawo do manipulowania istotą, która nie wyrządziła jej żadnej krzywdy, która ją szczerze kochała ? Regis miał święte prawo być na nią wściekły i negatywnie ją oceniać. Mało tego: jego najlepszy przyjaciel, w akcie "lojalności" wobec przyjaciela idzie sobie na siano ze Syanną. (chociaż w jej wypadku to były chmurki). Naprawdę, fajny z Geralta przyjaciel, nie ma co. Ja bym mu już podziękowała po wsze czasy za taką znajomość.

Można powiedzieć, że Syanna prosiła w ramach "ostatniego życzenia", ale ...Geralt to zdaje się potwory zabija, a nie pracuje jako złota rybka, czy mi się uniwersa pomyliły?

Rozumiem, że gra bez "sekszu" to nie jest gra i nikt nam nie każe ze Syanną iść na chmurki, ale sądzę, że te romanse powinny mieć jakieś konsekwencje dla fabuły.

Kilka osób pisało w innych wątkach, że wybranie Triss gracz powinien odczuć na własnej skórze w "Dzikim Gonie", a moim zdaniem powinien też odczuć Syannę. Bo ta postać nie jest obojętna ani dla Detlaffa, ani dla Regisa. A zwłaszcza Regis jest szczególnie bliski dla Geralta ze względu na wspólne poszukiwania Ciri i walkę z Vilgefortzem.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8266080 said:
Książkowy Geralt nie uwiódłby ukochanej jego przyjaciela
To nie było żadne uwiedzenie, po prostu Syanna sobie chciała pobaraszkować i tyle.
Dark_Hekate;n8266080 said:
Bo ta postać nie jest obojętna ani dla Detlaffa, ani dla Regisa.
Z Dettlaffem, to nie wiem, szczerze mówiąc. Biorąc pod uwagę fakt, że jest gotów ją zabić, to jednak raczej już do niej takiej potężnej miłości nie czuje. A jeśliby dowiedział się, że jeszcze poszła się pieprzyć, to tym bardziej byłby zły na nią. Na Geralta to wątpię, bo był on właściwie pierwszym lepszym - co najwyżej może go winić, że się w ogóle zgodził. Pytanie jednak czy odmówienie, za przeproszeniem*, kurwie seksu jest czymś złym.

*Tym razem wulgaryzm raczej uzasadniony, bo nie kojarzę żadnego kulturalnego słowa, które określałoby zawód oraz ogólną obelgę jednocześnie, gdzie ta dwuznaczność jest potrzebna do tej wypowiedzi
 
Last edited:
kubolmem;n8269950 said:
To nie było żadne uwiedzenie, po prostu Syanna sobie chciała pobaraszkować i tyle.

Jak zwał, tak zwał. Dla mnie to zwykłe chamstwo zrobione przede wszystkim Regisowi, a jeżeli Geralt jest w stałym związku (w moim przypadku z Yennefer), to i kobiecie, z którą jest obecnie związany. Zwłaszcza, że kilka dni wcześniej dostaje od niej list, że ta tęskni i czeka, a kilka dni później przyjeżdża, bo się bidna stęskniła.

A poza sprawą lojalności. Cóż, Syanna wykorzystała tego Rodericka, żeby się u niego zamelinować na czas akcji z wampirem, więc skąd mam wiedzieć, czy znowu czegoś nie kombinuje?

Takiej osobie "programowo" nie ufam. Winc o bara - bara na chmurkach nie ma mowy.

kubolmem;n8269950 said:
Biorąc pod uwagę fakt, że jest gotów ją zabić, to jednak raczej już do niej takiej potężnej miłości nie czuje.

No nie wiem. Czasem można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie. Detlaff raczej kierował się silnymi emocjami: w tym przypadku mogła to być złość i rozczarowanie osobą Syanny. Ale czy przestał ją kochać? Tego nie jestem pewna.

kubolmem;n8269950 said:
Pytanie jednak czy odmówienie, za przeproszeniem*, kurwie seksu jest czymś złym.

Nie określiłabym jej w ten sposób. Raczej to zwykła manipulantka, która posunie się do każdego zagrania, aby postawić na swoim, czy odnieść korzyści. Czy naprawdę miała ochotę, czy liczyła na to, że w razie czego może coś tym 'seksem" zyskać? Tego też nie wiadomo.
W sumie: sama nie wiedziała, co się wydarzy, gdy spotka się z Detlaffem, może liczyła na to, że Geralt po wspólnej nocy, kiedy zobaczy, że Detlaff chce ją zabić stanie w jej obronie?

Dla mnie takie osoby, jak Syanna nie robią nic bez głębszego powodu i to jest wystarczający powód, żeby jej powiedzieć: "NIE".
 
Dark_Hekate;n8266080 said:
wracając do Detlaffa. Dla mnie największą bolączką jest brak rozmowy z nim w cztery oczy

Eh, z Dettlaffem to ciężka sprawa wogóle jest. Poznajemy go głównie z opisów Regisa i Syanny. Mi go jest strasznie szkoda, bo mam wrażenie, ze na opowiedzenie historii z jego perspektywy zwyczajnie zabrakło czasu. Z postaci, w której można było uchwycić podobieństwo do Geralta, bo obaj byli nieufni, uparci i stroniący od ludzi, umiejący bezlitośnie zabijać dla tych na których im zależy, zrobiono złą bestię, którą trzeba zabić i która w momencie śmierci cieszy się, że umiera, bo i tak nie ma już po co żyć... No masakra. Nawet w tym zakończeniu, w którym Dettlaff przeżywa dowiadujemy się tylko, że zamierza odejść daleko od ludzi i zostać drugim ukrytym chyba :p Cała nadzieja w Regisie i w tym czy będzie w stanie mu pomóc.

Jak sobie przypominam Geralta, który na początku szukając Ciri też zachowywał się jak taka samotna wyspa i towarzyszy swoich chciał odprawić, to zaczynam rozumieć o co chodziło Regisowi. Gdyby nie ci ludzie wokół niego zapewne skończyłby jak Dettlaff, umarłby gdzieś na szlaku w tej samotnej walce. Przyjaciele i bliscy utrzymywali go przy życiu i w pełni władz umysłowych. Regis miał tutaj duży wkład. Przyjaciele Geralta okazali się osobami na których można polegać. Dettlaff niestety miał nieszczęście poznać i zaufać Syannie, która doprowadziła go na skraj obłędu, co w niektórych zakończeniach kończy się jego śmiercią. Na szczęście odratował też Regisa. Regis dobijający swojego przyjaciela to chyba najsmutniejsza scena w grze jest, podobna do tej gdzie zrozpaczony Geralt po śmierci Ciri siedzi z medalionem w ręku i czeka, aż rozszarpią go potwory. W jego wypadku, problem stanowi też trochę egzotyczne, nieludzkie myślenie i straszliwe pole rażenia. Przez Syanne wampir, który nosił na palcu pierścionek symbolizujący Towarzystwo Ochrony nad Ludźmi ;) doprowadził do masakry na tych ludziach.


Dark_Hekate;n8266080 said:
Wybacz Geralt, zawiodłeś mnie jako przyjaciel" i odchodzi, albo staje po stronie wampira. W momencie gdy odmówiliśmy Syannie Regis nam pomaga.
Modliłam się o takie rozwiązanie przez cały dodatek ;) Regis stający w obronie Geralta bez względu na jego poczynania i decyzje mi zwyczajnie nie leży. Regis błagający, żeby zachować Dettlaffa przy życiu też nie. Regis odchodzący z Dettlaffem, oszczędzając przy tym Geralta, jakoś bardziej. Geralt przyjaźniący się z dwoma wampirami też leży mi bardziej ;)

Chyba najbardziej szczera rozmowa między Geraltem a Dettlaffem ma miejsce na końcu, kiedy Dettlaff po raz pierwszy zwraca się do niego po imieniu, a nie tylko wiedźminie ;)
 
Last edited:
daria.aradora;n8271420 said:
Regis stający w obronie Geralta bez względu na jego poczynania i decyzje mi zwyczajnie nie leży. Regis błagający, żeby zachować Dettlaffa przy życiu też nie. Regis odchodzący z Dettlaffem,

Celna uwaga. W moim odczuciu stosunek Regisa do Geralta pod koniec serii powinien być wytyczną naszych wyborów w fabule. Jeżeli od początku byliśmy przeciwni Detlaffowi, uznaliśmy, że jest winny i już + jeżeli idziemy do Ukrytego jest taka rozmowa, dlaczego Geralt tak bardzo się naraża, aby ryzykować starcie z wampirem wyższym, jeżeli pada odpowiedź "dla pieniędzy", albo właśnie, jeżeli do tego mamy romans ze Syanną.

Moim zdaniem dobrym zagraniem byłoby, aby Regis też był taki jak Ciri. Czyli jego zachowanie na koniec zostałoby uwarunkowane przez szereg wyborów. Bo w sumie Geralt może się zachowywać jak gość, któremu zależy tylko na wykonaniu misji i zgarnięciu kasy, a Regis i tak się poświęci?

Skoro nasze zachowanie wpływa na zachowanie Syanny, to czemu nie na Regisa?

Jeżeli wampir widzi, że Geralt starał się doprowadzić do jak najbardziej pokojowego rozwiązania tej sprawy, ale nie udało się, to faktycznie pomoc Wiedźminowi ma sens, ale jeżeli Geralt od początku w Detlaffie widział tylko bestię do zabicia, zgarnięcia pieniędzy, był tylko na "nie". To czy w tym momencie lojalność wobec Brata Krwi nie byłaby sensowniejsza?
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8280190 said:
koro nasze zachowanie wpływa na zachowanie Syanny, to czemu nie na Regisa?
Jeżeli wampir widzi, że Geralt starał się doprowadzić do jak najbardziej pokojowego rozwiązania tej sprawy, ale nie udało się, to faktycznie pomoc Wiedźminowi ma sens, ale jeżeli Geralt od początku w Detlaffie widział tylko bestię do zabicia, zgarnięcia pieniędzy, był tylko na "nie". To czy w tym momencie lojalność wobec Brata Krwi nie byłaby sensowniejsza?

Fajny pomysł. Można by zrobić tak:
Pozytywne wybory względem Regisa:
- zgodzenie się z nim w kryjówce Dettlaffa iż jest on usprawiedliwiony ze swoich zbrodni bo był szantażowany
- na przyjęciu w Mandragorze zrozumieniem Dettlaffa poprzez powiedzenie iż człowiek w takiej sytuacji robiłby to co on
- podczas pierwszego spotkania pozytywne by było gdyby Geralt się spytał o to jakie Dettlaff może mieć powody by zabijać
- kiedu uwalniamy Syanne pozytywne jeśli powiemy by uspokoili się oboje lub wzięcie strony Regisa
- w ścieżce ukrytego powiedzenie iż Geralt nie wyjedzie bo nie chce by ucierpiał Regis
- nie spanie z Syanną (wtedy Syanna nic nie mówi)
Negatywne:
- nie zgodzenie się z Regisem iż jest Dettlaff usprawiedliwiony
- powiedzenie na przyjęciu do Dettlaffa iż to nie jest usprawiedliwienie (Regis wtedy broni Dettlaffa jeśli wybierzemy tą opcje i tak jest w grze)
- Geralt mówi Regisowi iż nie interesują go powody Dettlaffa
- wzięcie strony Syanny po jej uwolnieniu
- w ścieżce ukrytego powiedzenie iż robimy do dla forsy
- spanie z Syanną (Syanna rzuca złośliwą uwage)

Większość pozytywnych wyborów prowadziłaby do tego by Regis stanął po stronie Geralta nawet jeśli Dettlaff zaatakuje. Większość negatywnych by skutkowała iż Geralt walczy sam z Dettlaffem a później potajemnie Regis zabiera szczątki Dettlaffa. Albo kiedy Geralt puszcza Dettlaffa to Regis odchodzi razem z Dettlaffem.
 
Last edited:
YenneferB;n8281160 said:
Większość pozytywnych wyborów prowadziłaby do tego by Regis stanął po stronie Dettlaffa nawet jeśli ten zaatakuje. Większość negatywnych by skutkowała iż Geralt walczy sam z Dettlaffem a później potajemnie Regis zabiera szczątki Dettlaffa. Albo kiedy Geralt puszcza Dettlaffa to Regis odchodzi razem z Dettlaffem.

Brawa dla tej Pani. XD Dałabym 10 Red Pointów, ale mogę tylko jednego. XD

Regis jest w bardzo patowej sytuacji. Z jednej strony mamy wampira, który wpakował się w kłopoty, ale który bardzo pomógł zregenerować Regisowi i opiekował się nim, a z drugiej strony mamy dawnego przyjaciela.

 
Dark_Hekate;n8271090 said:
Jak zwał, tak zwał.
Nie do końca, bo uwiedzenie kogoś a po prostu się z nim przespanie, po wcześniejszym stwierdzeniu prosto z mostu, to dwie różne rzeczy.
Dark_Hekate;n8280190 said:
jeżeli do tego mamy romans ze Syanną.
Jaki romans, z Syanną przecież romansu żadnego nie było. Chyba że to jest znowu "jak zwał, tak zwał", ale jak widać doprowadza to do nieścisłości w dyskusji.
Dark_Hekate;n8280190 said:
Skoro nasze zachowanie wpływa na zachowanie Syanny
Nie zgodzę się - to jest kwestia wyperswadowania jej w jednym dialogu aniżeli kwestia przebywania przez cały czas z nią i rozmowa. Niezależnie czy pójdziemy do Krainy Baśni i ją wysłuchamy, czy ją zlejemy tam, czy pójdziemy do Śniącego - i tak może zabić Annę i tyle.
 
No Title

YenneferB;n8281160 said:
Większość pozytywnych wyborów prowadziłaby do tego by Regis stanął po stronie Dettlaffa nawet jeśli ten zaatakuje. Większość negatywnych by skutkowała iż Geralt walczy sam z Dettlaffem a później potajemnie Regis zabiera szczątki Dettlaffa. Albo kiedy Geralt puszcza Dettlaffa to Regis odchodzi razem z Dettlaffem.

To tak w imieniu wszystkich pokrzywdzonych: Eredina, Dettlaffa i innych, bo przyszło im grać strasznie niewdzięczną rolę i zabrakło czasu, żeby opowiedzieć historię z ich perspektywy. Oni też zasługują na happy end! Eh te obrazki, można znaleźć na każdą okazję ;)
 

Attachments

  • photo126260.jpg
    photo126260.jpg
    112.1 KB · Views: 266
  • photo126270.jpg
    photo126270.jpg
    49.9 KB · Views: 87
Last edited:
Dark_Hekate;n8266080 said:
I tu byłby świetny MYK, gdyby: jeżeli decydujemy się oszczędzić Syannę. Jeżeli przespaliśmy się ze Syanną, pada jakaś złośliwa uwaga ze strony Syanny do Regisa w tych ruinach w czasie rozmowy, i w momencie, gdy Syannę wyrzuca z powrotem do Krainy Baśni i Detlaff chce zaatakować Geralta Regis mówi: "Wybacz Geralt, zawiodłeś mnie jako przyjaciel" i odchodzi, albo staje po stronie wampira. W momencie gdy odmówiliśmy Syannie Regis nam pomaga.

Ten niezobowiązujący romansik ze Syanna to mi przypomina, że w gruncie rzeczy mało który romans w tej grze ma jakiekolwiek daleko idące konsekwencje dla fabuły. A szkoda. Pamiętam jak dzisiaj, że grając w jedynkę byłam zafascynowana Shani, to jeszcze przed przeczytaniem książek, żeby potem w dwójce obudzić się w łóżku z Triss ("No, dzień dobry..."). Nawet jeśli w dwójce zdążyliśmy polubić Triss, to w trójce zaczynamy intymną sceną z Yennefer. W jakimś sensie te wcześniejsze romansowe wybory gracza nie mają żadnego znaczenia. A poza Yennefer i Triss reszta romansów działa tylko na zasadzie barwnego urozmaicenia :p co zostało już wręcz karykaturalnie przerysowane w wątku ze Syanną. Zresztą w którejś tam linii dialogowej ona nam to chyba nawet wypomina, mówiąc, że przespała się z nami ,bo myślała, że możemy jej się na coś przydać. W sumie szkoda, że skoro twórcy chcą nam dać jakieś tam pole manewru w kwestii romansów, to nie pociągnięto tego bardziej. Tutaj pojawia się też problem w kwestii Yennefer, bo jej z fabuły najzwyczajniej w świecie wyciąć się nie da, bo ma z Geraltem i z Ciri zbyt bogatą historię. I tak albo wiążemy się z Triss i słuchamy w kółko o bzie i agreście ;) albo jesteśmy z Yennefer, książkowo, ale mając wrażenie, że ta relacja zostałą strasznie spłycona. Pojawia się też Shani, ale tylko na zasadzie, no wcześniej nam nie wyszło, i miło, ze mogliśmy sobie przypomnieć dlaczego nam nie wyszło...

kubolmem;n8283990 said:
Nie zgodzę się - to jest kwestia wyperswadowania jej w jednym dialogu aniżeli kwestia przebywania przez cały czas z nią i rozmowa. Niezależnie czy pójdziemy do Krainy Baśni i ją wysłuchamy, czy ją zlejemy tam, czy pójdziemy do Śniącego - i tak może zabić Annę i tyle.

No trochę tych widełek trzeba odhaczyć, żeby doprowadzić do dobrego zakończenia, ważne są też dialogi w krainie bajek. Musimy być empatyczni i powstrzymywać emocje, musimy zainteresować się jej historią, przeczytać cały dziennik i jak jej powiemy, że wcale nie jest taka ciekawa jak jej się wydaje, to też koniec z pozytywnym dla niej zakończeniem.

Dark_Hekate;n8280190 said:
Geralt tak bardzo się naraża, aby ryzykować starcie z wampirem wyższym, jeżeli pada odpowiedź "dla pieniędzy", albo właśnie, jeżeli do tego mamy romans ze Syanną.

A to mi się też przypomina, że Geraltowi takie pławienie się w sławie i zapomnienie o najważniejszych rzeczach zdarza się nie po raz pierwszy. Po zabiciu Dettlaffa odbierał order i nagrodę trochę kosztem Regisa. Wcześniej był też taki moment, po bitwie pod mostem, na początku Wieży Jaskółki, że królowa Meve pasowała go na rycerza, też zapomniał wtedy o tym jaki był cel jego wędrówki. Oprzytomniał dopiero jak się okazało, że z tym odznaczeniem wiążą się też obowiązki, nie tylko przyjemności. I w końcu musieli wiać. Eh Geralt bez tych swoich przyjaciół to jak dziecko we mgle :p
 
Last edited:
daria.aradora;n8326870 said:
ważne są też dialogi w krainie bajek
O ile się nie mylę, to ważny jest tylko jeden - ten zaraz po ubiciu Wilka. Ogólnie to 3 rzeczy są wymagane, w sumie 4: no wybranie odpowiedniej ścieżki, potem cały pamiętnik, potem wstążka, potem wysłuchanie przy truchle Wilka i ta-da, mamy opcję.
 
Ukończyłem dodatek(jeszcze tylko musze odwiedzic swoj dom) i mogę się wypowiedzieć. Dodatek oferuje bardzo dużo nowej zawartości. Mamy ładnie wyglądającą krainę, która działa tak samo pod względem fps. Kraina, która cały urok ma w dzień. Własny dom też ciekawa opcja, tylko szkoda, że nie można przemalować ścian głownego budynku mieszkalnego. Mutacje przydają się, głównie euforia. Laboratorium do otrzymywania mutagenow opcjonalne, bo jak ktoś przegrał podstawkę i serca, to ma pełno mutagenów. Nowy rynsztunek wygląda ładnie, lecz zawiodłem się nad bonusami dla matykory, bo przecież można było dodać bonus do siły ataku od 3 części czy 6. Chociaż nigdy nie byłby tak dobry do ataków jak zestaw kota, bo zaklinalem mantykore na lekkość i wartości obrażen były gorsze. Zestaw kota osobiście przypomina mi o pancerzu kruka z w1, chodzi m.in. o to, że geralt jest w nim szeroki, a nie taki marny, jak w mantykorze. Dodatkowo wygląda jak wiedźmin, ma kolczugi trochę, torbę na eliksiry. Zestaw mantykory jest sentymentalny, przypomina o w1. Barwniki są świetną opcją, ale dla mnie najlepszy jest biały barwnik, gdyż daje najwiekszą zmianę. Szkoda, że nie można barwić każdej zbroi. No i oczywiście aerondight, najlepszy miecz srebrny, dodatkowo obrażenia zwiększają się wraz z poziomem.
​​​​Nowe aktywności poboczne. Zlecenia winiarzy, hanzy i szkodniki+ turniej rycerski. Oczywiście nie mogło braknąć walk na pięści. Bardzo mi się spodobały te zadania, zresztą zadania poboczne mają wiele odniesień do kultury, m.in. beauclarskie safari.

Teraz przejdę do wątku fabularnego. Nie jest to praktycznie mistrzostwo jak w sercach, ale twórcy wywiązali się znakomicie z zadania. Faktem jest, że wątek bardzo pędzi i można za szybko "wyszarzyć" sobie zadania poboczne. Zlecenie śledztwa w Toussaint, żeby zabić bestie. Na początku wydaje się sztampowe, ale w raz z rozwojem akcji sprawy się komplikują. Ja np. na początku nie chciałem zabić dettlafa, ale potem wyszło jak wyszło. Jeden minus jest tego taki: za szybko wątek się skończył. Od szturmu do momentu ceremonii, bez pomijania rozmów, minęły u mnie ok. 6-7h zegarowych. To być może dużo, ale fabuła jest szybka i to zleci nie wiadomo kiedy. W sercach tak tego nie czułem, być może dlatego, że do każdego zadania trzeba było pójść samodzielnie, a nie tylko loading i już jesteśmy. W każdym razie wątek był ciekawy, grało się przyjemnie. No i ta ostatnia walka z bossem. Grając na dm i podniesionych poziomach, było szczególnie trudno z nietoperzami, które brały na jeden atak całe życie geralta. Mająć build alchemii i szermierki, zadawałem dużo obrażeń, więc potem padł szybko. Muzyka była bardzo dobra, szczególnie utwory do walki. Trochę szkoda, że on the champs desoles słyszy się kilka razy, w określonym miejscu w księstwie, bo to jest najlepszy utwór z sountracka całej gry.
A zakończenie? Trochę się zawiodłem na dobrym zakończeniu. Dostajesz order, chwila radości, zaraz przełuchanie syanny i tyle. A nie można by było tak zrobić wielką ucztę w pałacu? Np. ksiezna kaze wysłać zaproszenia do naszych przyjaciol, czekamy tydzien w winnicy i idziemy na przyjęcie, spotykamy większość postaci z gry, jaskier śpiewa itd. No cóż, świetne zakończenie było w sercach.
Co do dubbingu, świetnie wykonany, lecz ciekaw jestem, gdyby głos dettlaffa pokładał Boberek, wtedy byłby to prawie drugi magister. Chociaż już wystarczy, że majordomus nosi okulary magistra.
Także podsumowując, jak ktoś kiedyś powiedział w tym wątku, serca wniosły świetnie wyreżyserowane postacie i fabułę, a krew i wino mnóstwo nowości, jednocześnie zachowując poziom fabuły godny cdprojekt red. Ja daję 9/10
 
daria.aradora;n8326870 said:
utaj pojawia się też problem w kwestii Yennefer, bo jej z fabuły najzwyczajniej w świecie wyciąć się nie da, bo ma z Geraltem i z Ciri zbyt bogatą historię. I tak albo wiążemy się z Triss i słuchamy w kółko o bzie i agreście albo jesteśmy z Yennefer, książkowo, ale mając wrażenie, że ta relacja zostałą strasznie spłycona.

A tu się chyba nie da złapać "Złotego Środka". Fani Triss płaczą, że Triss jest za mało (chociaż mordowałam się z jej postacią przez trzy gry), fani Yennefer, że przez romans z Triss została spłycona relacja Yennefer z Ciri, a i relacja z Geraltem też by mogła zostać pogłębiona. W końcu Yennefer była trzecią pod względem ważności postacią w sadze u Andrzeja Sapkowskiego. No bądź tu człowieku mądry. A że mamy ciągle "bez i agrest". No cóż, związek Geralta i Yennefer to jest dobre 15 -20 lat perypetii, całe ballady o tym powstały, legendy. Wiadomo, że Białego Wilka łączy się z Yennefer, a nie z Triss. Poza tym ze względu na Ciri jednak nie da się zupełnie odciąć od Yennefer.

Tak na marginesie: też wybieram Shani, ale nie z powodu sympatii do niej (znaczy lubię dziołszkę), ale nie oddam dziecka w ręce kobiety, która współpracuje z Lożą i Fillipą (won mi z tymi babami !!! :p).

Nie mówię tu, że Triss z racji tego faktu jest postacią negatywną, ale jest członkinią Loży, więc gdzie Triss, tam i Fillipa ze swoją bandą. Dla mnie Loża to coś na wzór "mafii czarodziejek", nawet jeżeli Triss ostro sprzeciwiłby się, to zapewne Fillipa kazałaby ją zabić - Triss za dużo wie i za dużo może powiedzieć. Jeżeli Triss będzie próbowała działać potajemnie na naszą korzyć i tak przez jej powiązanie z Lożą - też dostajemy powiązanie z Fillipą (pośrednie, oczywiście). Jedyna sytuacja, aby trzymać się z daleka od Loży - trzymać się z daleka od Triss. Ale cóż: Ruda ponosi konsekwencje swojej decyzji, aby przyłączyć się do Loży i w niej służyć. Życie, proszę Pani, życie...XD

Sądzę, że w sumie największa bolączka, dla mnie: zarówno w Krwi i Winie, jak w Dzikim Gonie to jest brak złapania tego "balansu".

W "Dzikim Gonie": żeby mieć romans z Triss musimy jej wchodzić po prostu w rzyć na każdym kroku, czasem wbrew swoim przekonaniom. aby raczyła zostać z nami.
Z Yennefer: można być niemiłym dla niej od początku, wystarczy, że powie się "Kocham Cię" w odpowiednim momencie i tadam: mamy sprawę załatwioną. No dobra, Yennefer to życiowa miłość Geralta według kanonu, ale jednak jesteśmy w sytuacji, w której czarodziejka straciła zaufanie do Wiedźmina z powodu romansu z jej najlepszą przyjaciółką.

W "Krew i Wino" mamy podobnie:

Ze Syanną: trzeba się jednak trochę natrudzić, aby odciągnąć ją od zabójstwa siostry. Innymi słowy: trzeba być dla niej bardzo wyrozumiałym. Mimo że znów mam sytuację, że muszę być milusia dla kogoś kto narobił jednego wielkiego bajzlu. Kombinuje, knuje, i zamiast jej powiedzieć do słuchu: "weź się dziewczyno ogarnij, ile Ty masz lat, popatrz, co narobiłaś" to musz okazywać jej zainteresowanie.

Rozumiem samą Syannę, jej żal i pretensje, ale nie popieram metody jaką wybrała.

Natomiast w przypadku Detlaffa: zwykła wstążka decyduje o tym, czy będę mogła oszczędzić wampira. Nieważne jakie stanowisko prezentowałam wobec wampira przez całą grę. Jedna decyzja, której w sumie konsekwencji nie jestem w stanie przewidzieć (bo to jednak szczegół) decyduje o przebiegu wydarzeń. Detlaff to nie jest Eredin, który programowo musi iść pod miecz, to jest jednak postać, której losem możemy pokierować, więc jednak te decyzje odnośnie jego postaci powinny być bardziej rozbudowane. Przede wszystkim Detlaffa powinno być więcej w grze. Zdecydowanie więcej, abyśmy mogli go poznać, wyrobić sobie o nim zdanie i dopiero wtedy decydujemy: po czyjej stronie chcemy się opowiedzieć. Zwłaszcza, że zarówno Syanna, jak i Detlaff to postacie zupełnie nowe: nie mieliśmy z nimi do czynienia w książkach, czy poprzednich częściach, aby mieć jakieś pojęcie o nich.

Moim zdaniem najlepszy balans postaci twórcy pokazali w "Sercach z kamienia", gdzie dostajemy jeden potężny wątek fabularny, mała ilość postaci "głównych" i wchodząc z nimi w interakcje mieliśmy okazję "ustosunkować się" na sam koniec - po czyjej stronie chcemy się opowiedzieć.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8329610 said:
Rozumiem samą Syannę, jej żal i pretensje, ale nie popieram metody jaką wybrała
Mi się też wydaje, że rozumiem jej powody ale do mnie nie przemawia argument, że ona to tylko z zemsty robi. Jakoś jej osobowość, to chłodne kalkulowanie, super skomplikowane plany to mi bardziej pod Filippę Eilhart podchodzi. Ona mi po prostu na dobrego polityka pasuje, po trupach idącego do celu, a ludzie to marionetki albo przeszkody w osiągnięciu tego celu. W tej swojej hanzie bandytów też szybko karierę zrobiła. No chyba, ze to tylko taka poza i gra kogoś strasznie skrzywdzonego i dobremu psychoterapeucie Geraltowi udaje się to rozpracować i dotrzeć do jej wnętrza... Może z Filippą też powinien tak porozmawiać :p

Pewna siebie strasznie, nawet w chwili śmierci próbująca manipulować Dettlaffem, zamiast go błagać o litość to do ostatniej chwili sądziła, że ma go w garści. Dettlaff staje się bestią kiedy zaczyna wprowadzać jej metody z trzydniowym ultimatum w życie. Jakoś wszystkie osoby mające z nią bliższy kontakt skończyły nieciekawie: Facet od win, pan Dun Tynne, Dettlaff, jej hanza, Geralt też na listę wskoczył. To ja chyba wolę niezrównoważenie i teatralność Anny Henrietty czy Dettlaffa ;) I jakoś mimo, że Dettlaff ma tych dialogów mniej, to udało im się go przedstawić jako postać, która ma emocje, złamane serce, której zależy na innych i którą łatwiej jest polubić. Dettlaff fajnie też wypada w kontraście z Regisem, uzupełniają się i szkoda, że tej dwójki już raczej nie zobaczymy. Te wąpierze im się wybitnie udały.

Dark_Hekate;n8329610 said:
"Sercach z kamienia"
I tu się zgodzę, że w Sercach historia jest domknięta, na tyle dobrze, że człowiek nie czuje potrzeby ciągle do tego wracać i tłumaczyć. A w Krwi i Wine to taki niedosyt zostaje po tej głównej fabule tak jak w Gonie, szkoda bo historia wciągająca. A ta końcówka, to taki skrót wielki, zwłaszcza, że to pożegnanie swojego rodzaju jest. A co do tej wstążki właśnie, to nie podoba mi się to rozwiązanie bo zabiera mi się kontrolę. Serca były jednak bardziej liniowe, a tutaj w Krwi tak naprawdę, przejście wszystkich zakończeń daje dopiero pełniejszy wgląd w całą sytuację. I wtedy można sobie wyrobić opinię ale i tak ma się wrażenie, że temat nie wyczerpany.
 
daria.aradora;n8345880 said:
Może z Filippą też powinien tak porozmawiać :p

O graniu na emocjach i robieniu z siebie skrzywdzonego, biednego niewiniątka to nie z Fillipą akurat powinna rozmawiać. Mam inna kandydatkę na takową rozmowę.

W przypadku Syanny i Fillipy. A uchowaj Melitele. Jakby jeszcze Fillipa poczuła zapach książęcego dworu. Chociaż prędzej czy później Syanna i Fillipa skoczyłyby sobie do gardła i by się pewnie nawzajem pozabijały. Ku chwale ojczyzny i może wreszcie dla świętego spokoju z obiema.

Będę brutalna: najlepsza Fillipa, to martwa Fillipa, a na najlepsza Syanna, to martwa Syanna. Podkreślałam to wiele razy: Fillipę jako postać bardzo lubię. Jej osobowość, inteligencję, smykałkę do polityki, trafność oceny sytuacji, to, że często trafia w sedno problemu. Ale z perspektywy bezpieczeństwa państwa: lepiej żeby takiej Fillipy nie było w pobliżu żadnego władcy.

Fillipa ma ambicje polityczne, których nie ukrywa. Loża jako organizacja mająca na celu dbanie o interesy czarodziejów, dla mnie miała zupełnie inny cel, a nie taki jaki oficjalnie założyła Fillipa. Ona po prostu miała skupić najbardziej wpływowe czarodziejki, które gdzieś doradzały po królewskich dworach, czy jak Rita - rektor Aretuzy, kobieta kształtująca nowe pokolenia magów, ale skupić je w jednej organizacji po to, aby złapać je krótko za pysk, kontrolować je i decydować. Loża jako kramik miała jednego właściciela - Fillipę Eilhart. Reszta miała się czuć "ważna", ale w gruncie rzeczy miała wielkie guzik do gadania. Takich ludzi jak Eilhart się na scenie politycznej eliminuje. Bo podporządkować się takiej osoby nie da, ona zawsze będzie szukać możliwości przejęcia kontroli.

Tak samo jest ze Syanną. Pogodziła się z siostrą, ale na jak długo? Co z tej zgody wyniknie? Syanna równie dobrze może wziąć Annę na wieczne poczucie winy, że była skrzywdzona przez rodziców i Annę i księżna musi jej wynagradzać. Aż w końcu Syannie to przestanie wystarczyć i uzna, że może czas sięgnąć po samodzielną władzę. Powstaje pytanie jaką Syanna byłaby władczynią? Toussaint jest w jakiś sposób zależne od Nilgaardu. Czy Syannie nie wpadnie do głowy manipulować Emhyrem? Dalekosiężny plan, ale nie wiadomo jakie Syanna miała ambicje. Czy po prostu chciała być kochaną siostrą, czy jednak miała monarchiczne ambicje. Może będzie chciała wybić Toussaint na niezależność od Nilfgaardu?

W gruncie rzeczy Detlaff zabijając Syannę wyświadcza Annie olbrzymią przysługę, bo oddala od niej realne zagrożenie dla księżnej, a tym zagrożeniem nie są wampiry, a jej własna rodzina.

 
Dark_Hekate;n8346100 said:
O graniu na emocjach i robieniu z siebie skrzywdzonego, biednego niewiniątka to nie z Fillipą akurat powinna rozmawiać. Mam inna kandydatkę na takową rozmowę.

Mhm :p

Chociaż mi w sumie chodziło o to, że może skoro Geralt dotarł rozmową do Syanny, to może dotarłby też to wnętrza Filipy. Choć to może nie jest najlepszy pomysł xD ale i tak fajnie wyszło ;) Jeżeli Syanna sięgnie po władzę albo zabije jednak siostrę to oznacza to, że Geralt minął się z powołaniem i żaden z niego psychoterapeuta. Co nie jest takie dalekie od prawdy. Jaskier byłby lepszy, ale on nie jest też głupi i od takich kobiet trzyma się raczej z daleka.

Dark_Hekate;n8346100 said:
W przypadku Syanny i Fillipy. A uchowaj Melitele. Jakby jeszcze Fillipa poczuła zapach książęcego dworu. Chociaż prędzej czy później Syanna i Fillipa skoczyłyby sobie do gardła i by się pewnie nawzajem pozabijały. Ku chwale ojczyzny i może wreszcie dla świętego spokoju z obiema.

Hm rozmarzyłam się. To by była nawet lepsza akcja niż zabójstwo Anny Henrietty. Ja porównałam Syanne i Filipe jeżeli chodzi o ich charakter i sposób działania, chociaż mam wrażenie, że twórcy chcieli zaprezentować Syannę jako osobę, którą da się przed jej losem uratować. A Filipa? Jej chyba ratować nie trzeba ;)

Dark_Hekate;n8346100 said:
W gruncie rzeczy Detlaff zabijając Syannę wyświadcza Annie olbrzymią przysługę, bo oddala od niej realne zagrożenie dla księżnej, a tym zagrożeniem nie są wampiry, a jej własna rodzina.

Prawda, szkoda tylko, że jak to podsumował Regis, Henrietta kompletnie nie potrafiła tego docenić i nie rzuciła się Geraltowi na szyję za ratunek przed morderczą siostrą ;)


 
Wybacz, troszkę Cię z Tobą podyskutuję, ale o to właśnie chodzi. Jak się wszyscy ze sobą zgadzamy w wypowiedzi to nie ma dyskusji. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.

daria.aradora;n8350020 said:
Chociaż mi w sumie chodziło o to, że może skoro Geralt dotarł rozmową do Syanny, to może dotarłby też to wnętrza Filipy.

Ale po co miałby to robić? W sensie docierać do wnętrza Fillipy? Żeby ją odciągnąć do politycznych ambicji? Fillipa to 200 - 300 letnia czarodziejka, stara wyga, kuta i bita na cztery kopyta polityk, akurat będzie się słuchać w kwestii politycznej jakiegoś wiedźmina, który jeżeli idzie o politykę "nie wie, z której strony wiatr wieje, choćby sobie obsikał spodnie" - jej słowa o Geralcie, i to, że Geralt powinien Yennefer dziękować, że go trzyma z daleka od polityki też świadczą o jej podejściu do Geralta w tej kwestii. Ona w innych słowach powiedziała mu dokładnie to: Za durny jesteś Wiedźminie na politykę, więc się lepiej trzymaj od tego z daleka i dziękuj niebiosom, że masz kobitę, która Ci się nie daje w to mieszać.
Poza tym jakim autorytetem dla Fillipy jest Geralt? W kwestii magii, czy polityki? Ano żadnym. Wiedźmin to wiedźmin: tropi i zabija potwory. Jak Fillipa sama nie wycofa ze świata polityki, to nie ma żadnych szans, żeby się wycofała, ani pod naciskiem Yennefer, ani Geralta, ani Rity. Nikogo.

daria.aradora;n8350020 said:
Jeżeli Syanna sięgnie po władzę albo zabije jednak siostrę to oznacza to, że Geralt minął się z powołaniem i żaden z niego psychoterapeuta.
Bo z Geralta to żaden psychoterapeuta. Nie płacą mu za naprawienie ludzkiej psychiki, ale za zabicie potwora. To zabójca potworów, a nie lekarz dusz. Może i Geralt miał w sobie dużo z takiego samotnego społecznika, ale nie szło to w tym kierunku. Raczej machał mieczem, kiedy niewinnej osobie działa się krzywda. Taką osobą, która mogłaby robić za psychoterapeutę jest właśnie Regis. Szalenie inteligentny, wykształcony, do tego z bardzo rozwiniętą empatią. Ale Regis ma świadomość, że być może uległby negatywnym emocjom z powodu Detlaffa, dlatego prosi Geralta o rozmowę: czytaj przemówienie Syannie do rozsądku. Geralt raczej bierze Syannę na zdrowy rozsądek, niż na emocje, i próbuje jej wytłumaczyć, że metoda, którą obrała na zadośćuczynienie za własne krzywdy nie przyniesie jej żadnych korzyści.
daria.aradora;n8350020 said:
Hm rozmarzyłam się. To by była nawet lepsza akcja niż zabójstwo Anny Henrietty. Ja porównałam Syanne i Filipe jeżeli chodzi o ich charakter i sposób działania, chociaż mam wrażenie, że twórcy chcieli zaprezentować Syannę jako osobę, którą da się przed jej losem uratować. A Filipa? Jej chyba ratować nie trzeba ;)

Syanna z jednej strony działała na zimno z wyrachowaniem, ale z drugiej strony targały nią sprzeczne emocje. Przede wszystkim Przekleństwo Czarnego Słońca i fakt, że od początku przypięto jej łatkę "czarnej owcy". Nawet jeżeli nie zawiniła, to i tak wina spadała na nią. Była zdolniejsza, inteligentniejsza od Anny, ale zawsze to ona była tą "gorszą", "zakałą Toussaint", którą odsuwano, a faworyzowano infantylną siostrę, która umiała się idealnie wpisać w wykreowany w księstwie obrazek. Do tego Syanna wyłamywała się z ogólnie przyjętych w księstwie standardów i norm, bo chciała żyć według własnych reguł, więc to tylko potęgowało izolowanie jej przez otoczenie na korzyść "grzeczniejszej siostry", aż zakończyło się wygnaniem.

Fillipa to znów inny kaliber, moim zdaniem, niż Syanna. Syanna działa dla mnie bardziej na zasadzie wkurzonego barana, który albo puści wszystko z dymem, albo sama spłonie. Fillipa to świadoma swoich umiejętności i intelektu kobieta, która pragnie władzy, chce rządzić, musi na wszystkim położyć łapę i umie się świetnie w polityce odnaleźć. To taka Lwica na scenie politycznej. Yennefer to znowu typ kobiety skoncentrowany na zapewnienie bezpieczeństwa i spokojnego życia własnej rodzinie (ona, Geralt, Ciri), więc nie ma zamiaru umierać za miliony, czy w imię jakiejś idei, albo wizji. Pewnie dlatego Ci się kojarzy Syanna z Fillipą, bo w sumie dostajemy w grze trzy bardzo silne charaktery kobiece: Yennefer, Syannę i Fillipę, które równają się z silnymi charakterami mężczyzn: Geralt, Detlaff i Dijkstra. Bo w gruncie rzeczy Detlaff też był takim odizolowanym wampirem, który trzymał się od ludzi z daleka, a dobrze czuł wśród niższych wampirów. Tylko Detlaff izolował się z własnej woli, a Syannę izolowano. Dijkstra to taka Fillipa w spodniach. A Yennefer to w gruncie rzeczy taki Geralt, tylko ona jest bardziej przyziemna, i pragmatyczna, a Geralt mocniej idealistyczny. I tyle w temacie.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8350230 said:
Wybacz, troszkę Cię z Tobą podyskutuję, ale o to właśnie chodzi. Jak się wszyscy ze sobą zgadzamy w wypowiedzi to nie ma dyskusji. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.
Ale po co miałby to robić? W sensie docierać do wnętrza Fillipy? .
xD tylko, że ja się w tym przypadku zgadzam właściwie ze wszystkim, mimo, że to źle wpływa na dyskusję. Bo ja wspominając o Fillipie chciałam dwie rzeczy: pokazać jak odbieram Syanne i jej metody, to po pierwsze, a po drugie pokazać jak dziwne wydaje mi się obsadzenie Geralta w roli mediatora między Syanną a Henriettą bo wiem, ze to żaden spec od relacji międzyludzkich ;) Tylko chyba nie do końca przekazałam to, co chciałam. A Regis to Syannę tak uwielbiał, że najwidoczniej bał się, żeby jej przez przypadek nie ukatrupić po tym co się stało. Mógłby rozmowy z nią psychicznie nie wytrzymać mimo całej swojej empatii.

Dark_Hekate;n8350230 said:
a faworyzowano infantylną siostrę, która umiała się idealnie wpisać w wykreowany w księstwie obrazek.
A tak mi się tylko skojarzyło, że władza w Tussaint to taka dekoracyjna w zasadzie, no bo kto tam tak naprawdę rządzi - Nilfgard. No i takiego infantylnego władcę jak Henrietta łatwiej było w ryzach utrzymać.

Dark_Hekate;n8350230 said:
Pewnie dlatego Ci się kojarzy Syanna z Fillipą,
Tak i dla mnie też różnica między Syanną a Fillipą jest głównie taka, że Syannę jakby trzeba przed nią samą ratować i sprzątać bałagan po niej, kiedy Fillipa jest gdzie być powinna i żadnego ratunku nie potrzebuje w zasadzie. Metody mają podobne tylko i podejście do innych.

Dark_Hekate;n8350230 said:
Bo w gruncie rzeczy Detlaff też był takim odizolowanym wampirem, który trzymał się od ludzi z daleka, a dobrze czuł wśród niższych wampirów. Tylko Detlaff izolował się z własnej woli.
Że też ta dwójka musiała trafić właśnie na siebie właśnie. Szkoda. Syanna niejako w jednym zakończeniu spada na 4 łapy. A Dettlaff? Zostanie drugim ukrytym to straszny los, w takim wypadku nie wiem czy nie lepsza jest śmierć. Lepsza niż wieczność na świecie którego się nie rozumie i do którego nie potrafi się przystosować. Jedyna nadzieja w Regisie i jego umiejętnościach. Na to idealnym podsumowaniem też jest geniusz icpe ;)


 
Last edited:
daria.aradora;n8350760 said:
A Regis to Syannę tak uwielbiał, że najwidoczniej bał się, żeby jej przez przypadek nie ukatrupić po tym co się stało. Mógłby rozmowy z nią psychicznie nie wytrzymać mimo całej swojej empatii.

Jakby ukatrupił to by narobił jeszcze większej biedy Geraltowi, on nie chciał dać się ponieść emocjom właśnie z powodu Geralta. Podejrzewam, że gdyby nie Geralt to Regis sam by Syannę ukatrupił i nie musiałby czekać na Detlaffa. XD Rozumiem rozgoryczenie Syanny, ale można to było inaczej, bardziej cywilizowanie załatwić sprawę tych Rycerzy. Anna szukała siostry, wystarczyło, żeby kobieta się z nią spotkała po koronacji. Ale nie, bo trzeba było na wampirze wyższym wjeżdżać do księstwa i robić raban.

daria.aradora;n8350760 said:
A tak mi się tylko skojarzyło, że władza w Tussaint to taka dekoracyjna w zasadzie, no bo kto tam tak naprawdę rządzi - Nilfgard. No i takiego infantylnego władcę jak Henrietta łatwiej było w ryzach utrzymać.

Dlatego Emhyr, o ile żyje, nie miał nic przeciwko Annie na tronie. Ona sobie była i idealnie spełniała swoją rolę. Najwyżej coś tam napisała, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Emhyr porechotał pod nosem i wrócił do swoich spraw. Syanna już może zaczynać przejawiać jakieś ambicje. Może jej chodzi tylko o poczucie bycia kochaną i zaakceptowaną, ale też może mieć jakieś plany. W sumie nikt jej nie zapytał: jak ona siebie widzi w tym królestwie. Jako kto? Tylko jeżeli Syanna będzie coś kombinować to zostanie uciszona przez Emhyra, ale jego następcę.

daria.aradora;n8350760 said:
Zostanie drugim ukrytym to straszny los, w takim wypadku nie wiem czy nie lepsza jest śmierć.

Czy ja wiem, czy gorszy? Sam Regis mówi, że Detlaff zdecydowanie woli przebywać z wampirami niższymi niż z ludźmi. Po co go na siłę zmuszać?

Może kiepskie porównanie: ale to jak wprowadzać demokrację, w kraju, gdzie demokracja jest obca i kompletnie nieznana, i mówić ludziom, że tak będzie dla nich lepiej. Sądzę, że Regis raczej by pracował nad tym, aby Detlaff bardziej tonował swoje emocje. Niż na zmuszaniu go na siłę do kontaktu z ludźmi.

Żeby nie reagował jak Ukryty, tylko bardziej kierował się rozumem i słuchał innych. A jak chce sobie siedzieć z bruxami i alpami, to po co go socjalizować z ludzką rasą?

Poza tym mało wampirów wyższych utrzymywało szerszy kontakt z ludźmi. Nawet Orianna. Niby organizowała te bale dla artystów, ale pewnie lubiła kontakt ze sztuką, bo widać, że na tym balu też stała zupełnie z boku, bardziej jako obserwator.

Jeszcze wrócę na moment do romansów Shani vs, Syanna. Też inny charakter tych romansów. Shani nie obchodzi tak naprawdę ani Olgierda, ani Gauntera O'Dim. Dla O'Dima to najwyżej kolejne narzędzie do pomocy z kontraktem i dobranie się do du...szy Olgierdowi. Czy Geralt będzie z nią romansował, czy nie: nikogo to nie obchodzi. Natomiast Syanna to już miłość Detlaffa, a Regis ma do niej uzasadnione pretensje i żal. Dla mnie to jest sytuacja, jakby nagle Geralt zaczął smalić cholewki do Eredina, albo Fillipy. No ten sam poziom, mniej więcej.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8329610 said:
Tak na marginesie: też wybieram Shani, ale nie z powodu sympatii do niej (znaczy lubię dziołszkę), ale nie oddam dziecka w ręce kobiety, która współpracuje z Lożą i Fillipą (won mi z tymi babami !!! :p).
A natomiast moim zdaniem Shani jest zwyczajnie ładniejsza w W1 niż Triss xD Ale tak ogólnie jakoś jej podejście do życia jest dla mnie jakieś takie... lepsze.
Dark_Hekate;n8346100 said:
O graniu na emocjach i robieniu z siebie skrzywdzonego, biednego niewiniątka to nie z Fillipą akurat powinna rozmawiać. Mam inna kandydatkę na takową rozmowę.
Już dajmy jej spokój, co? ;_;
Dark_Hekate;n8346100 said:
Ale z perspektywy bezpieczeństwa państwa: lepiej żeby takiej Fillipy nie było w pobliżu żadnego władcy.
Owszem, ale nie do końca z powodu jej ambicji itd., bo akurat, powiedzmy, zawziętość itd., żeby dostać się na samą górę, to bardzo dobra cecha. Tyle że wszystko zależy od celów samych w sobie. Gdyby miała na uwadze nie interes własny a powiedzmy interes Redanii, w której to siedziała, to wydaje mi się, że gdyby Radowid też zapoczątkował masakry czarodziejów, to Dijkstra nawet by stanął w jej obronie, bo mieliby wspólny cel. A jak było faktycznie, to wiadomo.
Dark_Hekate;n8346100 said:
Czy Syannie nie wpadnie do głowy manipulować Emhyrem? Dalekosiężny plan, ale nie wiadomo jakie Syanna miała ambicje. Czy po prostu chciała być kochaną siostrą, czy jednak miała monarchiczne ambicje. Może będzie chciała wybić Toussaint na niezależność od Nilfgaardu?
Co jak co, ale do księstwa to roszczenia miała, ale na tron cesarski to droga jak na Mount Everest dla zwykłego faceta z bloku bez doświadczenia i sprzętu - szafę może na 2. piętro wniesie, ale na 8 km nie wejdzie za cholerę. Ambicje ambicjami, ale za życia jednej osoby będzie ciężko wyciągnąć księstwo z podległości. Już nie mówiąc o tym, że co by to dało? Kiedy jest zależne, to przynajmniej gospodarka z cesarstwem jest jakoś ładnie pięknie połączona, w symbiozie takiej. A kiedy się Toussaint oderwie, tak co - wojna celna i lecim - chciało księstewko buntu, to niech zdycha z głodu - tak się załatwia sprawy.
daria.aradora;n8350760 said:
A tak mi się tylko skojarzyło, że władza w Tussaint to taka dekoracyjna w zasadzie, no bo kto tam tak naprawdę rządzi - Nilfgard.
Toussaint jest takim wyjątkiem, że jak wszędzie wokół masz namiestników, czyli ewidentny rząd cesarza, tak w Toussaint masz po prostu księcia. Tyle że jest to księstwo bluszczowe czy tam marionetkowe - znaczy polityka zagraniczna jest uzależniona od tego "opiekuna", czyli w tym wypadku Nilfgaardu. O, to jest coś takiego jak z dzieckiem - jak se siedzi w swoim pokoju, to się bawi, robi co chce - ale jak wyjdzie, to np. w kuchni ma zakaz otwierania szuflad itd. Nie powiedziałbym, że Nilfgaard rządzi w Toussaint, tak jak to robi w innych podbitych księstwach/królestwach, po prostu kontroluje politykę zagraniczną i tyle, w samym księstwie dzieje się to, co chce. To nie jest coś takiego jak było z Poniatowskim, który sam carycy powiedział, że będzie dobrym pionkiem, efektem czego chociaż oficjalnie IRP była niepodległa, tak była częściowo zależna od Rosji, efektem czego paktu trzech czarnych orłów. Kontrola Nilfgaardu nad Toussaint była oficjalna. O faktycznym rządzeniu Nilfgaardu w tym znaczeniu podanym przez ciebie można natomiast mówić w stosunku do Doliny Kwiatów, gdzie to księstewko, pierwotnie królestwo, zostało stworzone z rozkazu Emhyra, który "w podzięce" nadał efom ziemię (tak samo jak Napoleon dla Polaków - najpierw "na wolność trzeba zasłużyć", potem tworząc Księstwo, zobowiązał honorem Polaków by ci mu pomogli). Potem wojna się skończyła, księstwo zostało wasalem Aedirn. I co się stało? Francesca, wybrana przez Emhyra na księżną, nie wycofała Wiewiórek właśnie z rozkazu Emhyra, by ci robili chaos w królestwach północy. I jak sytuacja wygląda? W Dolinie już bezpłodne staruchy a po lasach młode elfy, które zdychają albo z głodu, albo podczas walk a ew. dzieci również zdychają z powodu koszmarnych warunków - innymi słowy Francesca na rozkaz Emhyra sprowadziła zagładę na własną rasę. Nie była tego świadoma? Wątpię. Tutaj możemy powiedzieć o faktycznym rządzie Nilfgaardu.
 
Top Bottom