Jesteś przewrażliwiony. Dialogi i szczegółowość w grach RPG są pozytywną cechą, które w Wiedźminie 3, w moim odczuciu były bardzo ciekawe. To nie gra akcji, gdzie podczas nawalania kolejnej fali zombiaków, czy kosmitów ktoś przez radio wypowiada do ciebie jedno, bezcelowe i bezsensowne zdanie.
Tu akurat się zgodzę. Anarietta zbyt bardzo ufała siostrze, która planowała na nią zamach. Można to tłumaczyć w różny sposób: rodzinne więzy, długa rozłąka, ale nie przesadzajmy.
Spartaczona robota? Przecież to oczywiste, że nie każdemu się spodoba. Tym bardziej tym, którzy czytali książki (ja akurat nie czytałem). To niemożliwe, żeby odwzorować bohatera z książki, który spodoba się każdemu.
Wybacz, ale czy to nie jest czepianie się na siłę? Mieć pretensje do twórców, dlatego, że dodali więcej urozmaiceń do gry? Szczególnie, gdy niektóre zbroje w oryginale mają naprawdę brzydko dobraną kolorystykę, a teraz jest możliwość by to zmienić.
Przedmiotów było tak dużo, że większości nie używałem. Po zdobyciu Aerondighta i setu Mantikory nie używałem niczego innego do końca gry.
To nie minus gry, to tylko osobiste odczucie. Znam ludzi, którzy w Wiedźminie 3 grali GŁÓWNIE w gwinta.
Gdybyś poćwiczył wtedy, kiedy mówił ci o tym rycerz, to wiedziałbyś że mieczem trafić bardzo łatwo, wystarczy być odpowiednio blisko i wyczuć moment.
Ech..
Może nie tyle ciekawych, co trudnych. Jedyny trudny boss w grze to Dettlaff. Głównie z powodu nietoperzy w drugiej fazie walki.
A mogłeś. Przykro mi.
Naprawdę, odnoszę wrażenie, że większości minusów szukałeś na siłę.