Wiedźmin 3: Krew i wino - recenzje, wrażenia [SPOILERY]

+
Wczoraj z nim walczyłem i wydawało mi się, że to kruki, ale nie będę się o to zakładał :) Kolega wyżej pytał się jak uniknąć tych nietoperzy/kruków to się tylko do tego odniosłem. Unikanie "wystrzeliwanej" krwi było stosunkowo łatwe, a przynajmniej mi nie sprawiło żadnych problemów w przeciwieństwie do tych latadeł.

A mnie z początku było, bo kamera cały czas była kierowana na bossa, i nie mogłem się rozejrzeć co mam za plecami.
 
Szkoda go, ale przede wszystkim troche dziwi ta cala awantura i wielka bitwa w nocy z setkami wampirow wzietych z pupy.

Weź pod uwagę, że miał kilka dni na zebranie tych kilku/kilkunastu różnej maści wampirów (za wiele ich nie musiało być w tym ataku, sami napataczamy się ledwo na kilka) które mogły żyć na peryferiach Tussą. W końcu jak zrozumiałem na tym terenie mieli również swoją stolicę i widać było, że w jej podziemiach nadal żyją wampiry niższe. Mnie tylko dziwi czemu wampir jeszczewyższy w żaden sposób nie zareagował na to, że się taka zadyma w jego okolicy szykuje (ale może to się wyjaśni jak zagram dzisiaj ścieżką z ukrytym).

A swoja droga to jak wampira wyzszego zabic nie mozna, to rozumiem ze tego kolesia od kazan i mordow w imie religii tez zesmy nie zabili?

On wcale nie musiał być wampirem wyższym. Jak pokazała Oriana również wampiry niższe potrafią żyć wśród ludzi jeśli tylko mają stały dostęp do krwi ludzkiej.

---------- Zaktualizowano 13:14 ----------

Te drugie to głównie pod NG+, a wykupienie wszystkich tych pierwszych, wiąże się chyba z zaliczeniem całej kontrabandy na Skellige.
Przekombinowali z ilością kasy i tymi dwimerytowymi składnikami.
Całą grę ostro farmiłem, gatunek gracza; szabrownik i zbieracz wszystkiego, a forsy i tak wystarczyło na jeden cały set i jakieś pojedyncze sztuki z tych pozostałych.

Ja zrobiłem dodatek na 100% i dało radę zdobyć tam tyle by starczyło na wszystkie sety wiedźmińskie (jeśli miało się już mistrzowskie), odbudowę winnicy i jeszcze sporo zostawało na kupno co ciekawszego innego wyposażenia. Z samej pojedynczej hanzy (a były 3) można było zebrać towaru który spokojnie starczał na jeden arcymistrzowski set, a takich było tylko 4 bo set mantikory okazał się tani w produkcji (do jego zrobienia nie potrzeba tak drogich składników jak do setów arcymistrzowskich).

---------- Zaktualizowano 13:48 ----------

No ja też uznałem po tym zwiastunie że musieli się znać, zresztą dla mnie to stwierdzenie
Oeiana Alp a nie spotkałem jej nigdy w dzień, na zwiastunie widać że nie jest odporna na światło słoneczne i i nie należy jej klasyfikować jako wampir wyższy..

Zresztą w Krew i Wino jedyne Alpy co spotkałem to było w nocy, REDzi sami się mieszają i widać masę nieścisłości z książkami ale gdzieś na kompromis iść trzeba.

Alpę można było spotkać również w dzień. Takową spotkałem w dzień w ruinach więzienia gdzie zawitałem w ramach poszukiwań schematów wiedźmińskich. Również Bruxę można było spotkać w dzień (np. w opuszczonej winnicy w północnej części mapy).
 
Weź pod uwagę, że miał kilka dni na zebranie tych kilku/kilkunastu różnej maści wampirów (za wiele ich nie musiało być w tym ataku, sami napataczamy się ledwo na kilka) które mogły żyć na peryferiach Tussą. W końcu jak zrozumiałem na tym terenie mieli również swoją stolicę i widać było, że w jej podziemiach nadal żyją wampiry niższe. Mnie tylko dziwi czemu wampir jeszczewyższy w żaden sposób nie zareagował na to, że się taka zadyma w jego okolicy szykuje (ale może to się wyjaśni jak zagram dzisiaj ścieżką z ukrytym).

Stawiam, że miał to w nosie. W końcu dla niego walki między wampirami i ludźmi, mogły mieć takie znaczenie, jak dla nas widok psów gryzących się o kość :)
Zresztą "armia wampirów" jest tutaj sporą nadinterpretacją. Miasto zaatakowało najwyżej kilkanaście wampirów. Są to stworzenia szybkie, latające, ze zdolnością teleportacji- bez problemu sprawiły wrażenie sporej armii, zwłaszcza że bez problemu wywołały sporą panikę, a poza Geraltem nikt nie umiał z nimi walczyć. Zobaczcie, ile wampirów spotkał wiedźmin, przebijając się praktycznie przez całe miasto,

I, żeby nie mnożyć postów, parę słów o zakończeniach.

Żadne zakończenie nie można nazwać "dobrym", a jedynie z trudem można nazwać je neutralnym. Popatrzcie na stany świata:
A. Jeśli pójdziemy ścieżką Ukrytego: ginie Dettlaff, Anarietta i jej siostra, Regis jest wampirem-renegatem. To zakończenie jest niby zdecydowanie najgorsze (Regis zresztą wielokrotnie przestrzega przed tą ścieżką). Ale Geralt w oczach ludu jest bohaterem, który zabił złą Bestię (choć gra o tym celowo nie wspomina)
B. Jeśli spotkamy się ze Syanną mamy kilka możliwości
1.Ignorujemy wstążkę, mimo że gra usilnie pcha nas do innego rozwiązania. Wówczas:
a) puszczamy Bestię wolno - Detlaff żyje, Regis nie jest renegatem, ginie Syanna, Geralt popada w niełaskę u pogrążonej w żałobie Anarietty. To zakończenie jest chyba najbardziej sprawiedliwe. Regis nie płaci za przyjaźń z Geraltem, manipulowany i zdradzony wampir zachowuje życie, ginie sprężyna spisku i chyba najmniej sympatyczna i najgroźniejsza postać historii. Ceną jest popsuta opinia Geralta oraz niełaska Księżnej. Zachowanie winnicy Corvo Bianco wydaje się w tej sytuacji niezbyt logiczne.
b) zabijamy Bestię - ginie Dettlaff i Syanna, Regis jest wampirem-renegatem, Geralt popada w niełaskę u pogrążonej w żałobie Anarietty.. To rozwiązanie również jest sprawiedliwe (zbrodnie Dettlaffa nie pozostają bez kary), choć za tę sprawiedliwość płacimy losem Geralta i Regisa.

2. Zdobywamy wstążkę. Mamy wtedy 2 rozwiązania:
a) nie doprowadzamy do pogodzenia się sióstr. Ginie Dettlaff, Anarietta i jej siostra, Regis jest wampirem-renegatem. Jedynym pocieszeniem jest sława Geralta jako pogromcy Bestii, ale cena tego pocieszenia jest bardzo wysoka.
b) doprowadzamy do pogodzenia się sióstr. Żyje Syanna, Anarietta, Ginie Dettlaff, Regis jest wampirem-renegatem. To zakończenie nie wiedzieć czemu jest uważanie za najlepsze, a w rzeczywistości jest bardzo smutne i gorzkie.
Z kilku powodów:
- trudno uwierzyć, że zgoda między siostrami będzie trwała. Syanna już pokazała, że nie cofnie się przed niczym
- za całą intrygę płaci szaleńczo zakochany i perfidnie oszukany i wykorzystany Dettlaff. Syanna wychodzi praktycznie bez szwanku
- Regis też płaci wysoką cenę- dla pobratymców jest zdrajcą i renegatem, traci przyjaciela, któremu zawdzięcza życie.
Jedyny, który wygrywa, to Geralt- zostaje bohaterem Księstwa, który nie tylko groźną Bestię ubił, ale też spisek zdemaskował i do pogodzenia sióstr doprowadził.
 
On wcale nie musiał być wampirem wyższym. Jak pokazała Oriana również wampiry niższe potrafią żyć wśród ludzi jeśli tylko mają stały dostęp do krwi ludzkiej.
Tyle że u Sapka wynikało jasno - tylko wampiry wyższe potrafią udawać człowieka i chować swoją "aurę". Bruxa od Nivellena raz że nie umiała mówić, dwa że wyglądem jednak nie maskowała się w pełni, tyle zmyliła Geralta że wpierw uznał ją za rusałkę.

Niestety nie da się powyższych konfliktów (bo bruxa z Corvo Bianco czy Oriana to jedynie wierzchołek góry lodowej - w jednym z pytajników poznajemy historię fledera czy nawet garkaina, gatunków w sadze wyraźnie określonych jako niższych, który potrafi przybrać ludzką formę) wytłumaczyć inaczej, jak olaniem kanonu przez RED-ów. A fe, nieładnie.

Detlaff decyzją o ataku na miasto udowodnił, że jest potworem.
Sęk w tym, że to jest rozwiązanie tak bardzo "na siłę", że aż niewiarygodne. Stosując terminologię telewizyjną, dla mnie to tzw. przeskoczenie rekina. Poza tym RED-zi omamiają graczy za pomocą sympatycznego ukazania Syanny w epizodzie w Krainie Baśni - skutecznie, bo sam tak dałem się omamić, kończąc ostatecznie z "pseudo-dobrym" finałem. Dettlaffowi brakuje takiego momentu - za nim przemawia głównie rekomendacja Regisa. To dużo (przynajmniej dla mnie), ale jednak bez porównania. Ale gdyby nawet uznawać atak na miasto za obiektywne obciążenie winy Dettlaffa, to przypomnijmy sobie - kto zaczął całą sprawę? Bez planu Syanny by do tego przecież nie doszło.

Dodajmy, że współwinną całego kryzysu pod koniec jest Anarietta, bo to ona przecież uniemożliwiła wypełnienie umówionego ("za trzy dni") spotkania, więżąc siostrę w Krainie Baśni.

Podsumowując: zgadzam się tutaj z alojzym - dla mnie słusznym zakończeniem jest to, w którym Syanna ginie z rąk Dettlaffa, on uchodzi cało (a Regis nie otrzymuje anatemy - inna sprawa, że to też bzdurny motyw, tak samo jak cały ten Ukryty), a księżna zostaje ukarana za swoją ślepotę żałobą.
 
Last edited:
Po jakimś czasie zobaczyłam inne nieścisłości - Dettlaff odlatuje z Dun Tynne, zamiast rozwiązać sprawę tu i teraz - Regis mówi, że nie chciał postąpić pochopnie, dał sobie trochę czasu aby ochłonąć. Jasne. Tymczasem później zamiast cierpliwie poczekać, pomyśleć i znaleźć inne rozwiązanie (miał czas, a na głupiego on mi nie wygląda i wczoraj się nie urodził) rozwala sobie miasto z wątpliwym skutkiem. Chyba nie liczył na to, że ktokolwiek spełni jego żądania? Zostaje przez Regisa nazwany impulsywnym. Zdecydujcie się chociaż.

Zaczęłam też poddawać pod wątpliwość zdolności empatii Regisa - w książkach niby uosobienie człowieczeństwa, zawsze wie co należy zrobić i powiedzieć, tymczasem tutaj nie potrafi w pełni zrozumieć motywów swojego przyjaciela, porozmawiać z nim, użyć odpowiednich argumentów, a rozwiązanie było przecież tak proste. W jednej wersji spotkania w Tesham Mutna pyta się go "wszystko z powodu jednej kobiety?", na co Dettlaff odpowiada, że on nie rozumie. Nie rozumiał i okrutnie spłycił jego motywacje. Obie strony od razu zabierają się do walki, Regis bez zastanowienia obiera stronę Geralta, nie staje mu na drodze i ewentualnie dobija Dettlaffa. Na końcu podczas rozmowy przy ognisku mówi, że śmierć była dla niego lepsza niż życie w rozpaczy. A z drugiej strony przy zakończeniu w którym Dettlaff przeżywa idzie go odszukać i wspierać. I nawet po zabiciu Syanny Dettlaff grozi Regisowi śmiercią? Tacy bliscy przyjaciele związani krwią? I dlaczego Regisowi tak żal śmierci Syanny, jak mógł jej nie przewidzieć?
 
Last edited:
Po jakimś czasie zobaczyłam inne nieścisłości - Dettlaff odlatuje z Dun Tynne, zamiast rozwiązać sprawę tu i teraz - Regis mówi, że nie chciał postąpić pochopnie, dał sobie trochę czasu aby ochłonąć. Jasne. Tymczasem później zamiast cierpliwie poczekać, pomyśleć i znaleźć inne rozwiązanie (miał czas, a na głupiego on mi nie wygląda i wczoraj się nie urodził) rozwala sobie miasto z wątpliwym skutkiem.

Regis nie jest wszechwiedzący. Bez ryzyka błędu można przyjąć, że Dettlaff odleciał nie po to żeby ochłonąć, ale żeby:
a) dać szansę Syannie na wyjaśnienia, a sobie na przyjęcie tych wyjaśnień
b) przygotować plan B czyli rozwałkę miasta.
Zwróć uwagę, że nastrój rozmowy ze Syanną przy następnym spotkaniu można określić bardziej jako lodowaty spokój niż jako furię- na tę przyszedł czas po "ucieczce" Syanny, kiedy to wampir po raz kolejny poczuł się oszukany.

Chyba nie liczył na to, że ktokolwiek spełni jego żądania? Zostaje przez Regisa nazwany impulsywnym. Zdecydujcie się chociaż.

Nie miał wyjścia. Jeśli nie spełniłby swojej groźby, straciłby wiarygodność.
Zresztą rozwałka podziałała, zmusiła Geralta i Regisa do działania- w jednej z wersji zakończenia do sprowadzenia Syanny.

Zaczęłam też poddawać pod wątpliwość zdolności empatii Regisa - w książkach niby uosobienie człowieczeństwa, zawsze wie co należy zrobić i powiedzieć, tymczasem tutaj nie potrafi w pełni zrozumieć motywów swojego przyjaciela, porozmawiać z nim, użyć odpowiednich argumentów, a rozwiązanie było przecież tak proste. W jednej wersji spotkania w Tesham Mutna pyta się go "wszystko z powodu jednej kobiety?", na co Dettlaff odpowiada, że on nie rozumie. Nie rozumiał i okrutnie spłycił jego motywacje. Obie strony od razu zabierają się do walki, Regis bez zastanowienia obiera stronę Geralta, nie staje mu na drodze i ewentualnie dobija Dettlaffa. Na końcu podczas rozmowy przy ognisku mówi, że śmierć była dla niego lepsza niż życie w rozpaczy. A z drugiej strony przy zakończeniu w którym Dettlaff przeżywa idzie go odszukać i wspierać. I nawet po zabiciu Syanny Dettlaff grozi Regisowi śmiercią? Tacy bliscy przyjaciele związani krwią? I dlaczego Regisowi tak żal śmierci Syanny, jak mógł jej nie przewidzieć?

Właśnie w tym- w niepewności i wahaniu- Regis staje się ludzki. Miłość Dettlaffa to trochę jak miłość Bohuna- z żalu po stracie podpali świat, nie myśląc o konsekwencjach. Takiej ślepej i destrukcyjnej miłości ja też nie rozumiem, nie tylko Regis.

Działania Regisa są efektem rozwoju akcji. Jeśli Dettlaff ginie, Regis próbuje usprawiedliwiać czyn, który był na pewno dla niego traumą- zabił swojego przyjaciela, z którym go łączyły więzy krwi. A wcześniej uświadomił sobie, że działania Dettlaffa są niszczące, że jego furia i żal dotykają niewinnych, To trochę tak, jakby Vesemir oszalał, zaczął latać po Wyzimie i zabijać mieszkańców, a Geralt musiał go zabić. Dla Geralta na pewno byłby to spory uraz.

Postępowanie Regisa, gdy Dettlaff przeżyje, jest również logiczne. Zachowuje się jak prawdziwy przyjaciel- zostaje przy przyjacielu, który musi zmierzyć się z krzywdą, poczuciem odrzucenia i wykorzystania. To pozostawienie go samemu sobie byłoby nieludzkie,

To, że przewidujesz jakiś efekt, nie znaczy, że nie jest ci żal, gdy on wystąpi. Wyobraź sobie oficera, który odwołuje podwładnego z beznadziejnego stanowiska, a ów podwładny odmawia i ginie. Jeśli oficer nie jest psychopatą, na pewno będzie żałował śmierci podwładnego, mimo że była ona pewna.
 
Dettlaff odlatuje z Dun Tynne, zamiast rozwiązać sprawę tu i teraz - Regis mówi, że nie chciał postąpić pochopnie, dał sobie trochę czasu aby ochłonąć.

Odleciał bo nie chciał wtedy skrzywdzić Syanny, wierzył że może to wszystko była pomyłka i ciągle ją kochał.

Tymczasem później zamiast cierpliwie poczekać, pomyśleć i znaleźć inne rozwiązanie (miał czas, a na głupiego on mi nie wygląda i wczoraj się nie urodził) rozwala sobie miasto z wątpliwym skutkiem.

Dla Detlaffa liczyła się tylko Syanna (Regis sam wspomina że nie tylko ją kochał, ale i traktował jak członkinię swojego stada), mieszkańcy miasta obchodzili go tyle co zeszłoroczny śnieg.
 
Jeszcze raz - skoro na początku zachował się odpowiedzialnie i dał sobie czas na ochłonięcie i przemyślenie wszystkiego, musiał wpaść na skuteczniejszy i bezpieczniejszy sposób osiągnięcia swoich celów. Nie trudno się domyślić, że księżna nie ustąpiłaby, a wystawianie swojego przyjaciela na ryzyko nie jest mądre. A on był inteligentny. Bezsensowne zabijanie tylko narażało go i jego wampiry, nawet chociaż ludzkie życie go nie obchodziło. I nie gwarantowało skuteczności. (Choć i tak trudno mi o tym pisać, bo w żadnym stopniu nie akceptuję kontroli jednych wampirów nad drugimi i zastanawiam się czym zagroziłby gdyby takiej możliwości nie miał.)

Jeśli chodzi o Regisa, sprecyzuję, że późniejsze jego reakcje rozumiem, ale samego ostatecznego zabicia Dettlaffa nie. Mógł poczekać aż się powoli zregeneruje, będzie słaby i przemyśli swoje zachowanie. I braku próby podjęcia dialogu, jego typowych logicznych argumentów i zrozumienia. Zamiast tego półsłówka.
 
w jednym z pytajników poznajemy historię fledera czy nawet garkaina, gatunków w sadze wyraźnie określonych jako niższych, który potrafi przybrać ludzką formę) wytłumaczyć inaczej, jak olaniem kanonu przez RED-ów. A fe, nieładnie.

Hmmm, nie przypominam sobie czegoś takiego, ani tego że niższe potrafią się zmieniać w ludzi.
 
Choć i tak trudno mi o tym pisać, bo w żadnym stopniu nie akceptuję kontroli jednych wampirów nad drugimi i zastanawiam się czym zagroziłby gdyby takiej możliwości nie miał

A kiedy zostało powiedziane że Detlaff kontroluje wampiry niższe? Jeżeli mnie pamięć nie myli Regis powiedział że jego "umiejętnością" jest tylko instynkt stadny.
 
A kiedy zostało powiedziane że Detlaff kontroluje wampiry niższe? Jeżeli mnie pamięć nie myli Regis powiedział że jego "umiejętnością" jest tylko instynkt stadny.

"Umie je naginać do swojej woli, kontrolować samą myślą" - Regis podczas długiej nocy. Słuchają go, zmusił je do ataku na miasto, a wampiry wyższe podlegają woli Ukrytego.
 
Dodatek skończony. Bardzo miło było odwiedzić Toussaint, lokacja prezentuje się bardzo ładnie, cieszy oko, nie mogę się do niczego tutaj przyczepić. Główny wątek napisany został naprawdę dobrze, choć osobiście był dla mnie troszkę krótki, i szkoda, że nie został bardziej rozwinięty. Powrót postaci z Sagi - obawiałem się o Regisa, ale zgrabnie został wytłumaczony jego powrót i miło było spędzić trochę czasu w jego towarzystwie, charakter oddany całkiem nieźle. Anna Henrietta - tutaj też plus, choć w życiu bym się nie spodziewał po Łasiczce takiego osobistego zaangażowania w sprawę. Ale miło było zobaczyć kogoś innego niż Geralt z bogatą paletą kreacji.
Dużo humoru w zadaniach pobocznych, pytajniki także były ze sobą w jakiś sposób związane fabularnie, co powodowało, że świat wydawał się dużo bardziej spójny niż w podstawowej wersji gry. W końcu otrzymaliśmy Aerondighta, z unikalną zdolnością, szkoda, że nie pojawił się mahakamski sihill jako odpowiednik Aerondighta (wiem, że jest Iris, ale to jest szabla, a mnie się marzy miecz). Pomysł z własną winnicą też wypadł nieźle, szkoda, że odwiedza nas tylko jedna osoba. Oczywiście, zdarzały się czasem jakieś nieścisłości fabularne co do zgodności z Sagą, ale nie zamierzam rozdzierać szat z tego powodu. Także wszystko ładnie, pięknie, tylko....
Szkoda, że to już koniec przygód Białego Wilka. To jest największy minus tego dodatku - ostatnie spotkanie z Geraltem. Wiadomo, że nic nie może przecież wiecznie trwać, ale gdzieś tam w głębi duszy czuje się smutek, że to już koniec. Wszystkie gry, przy swoich ograniczeniach, stanowiły dla mnie kontynuację książek (pomimo wspomnianych nieścisłości i różnych niedociągnięć fabularnych) i cieszę się, że mogłem przez te ostatnie lata w wydarzeniach trylogii uczestniczyć. Ale, jak sam wiedźmin raczył zauważyć, należy mu się teraz trochę wytchnienia. Bardzo dziękuję CD Projekt RED za cały trud i pracę, którą wykonali, byśmy mogli się cieszyć przygodami Białego Wilka!
 
Tyle że u Sapka wynikało jasno - tylko wampiry wyższe potrafią udawać człowieka i chować swoją "aurę". Bruxa od Nivellena raz że nie umiała mówić, dwa że wyglądem jednak nie maskowała się w pełni, tyle zmyliła Geralta że wpierw uznał ją za rusałkę.

Niestety nie da się powyższych konfliktów (bo bruxa z Corvo Bianco czy Oriana to jedynie wierzchołek góry lodowej - w jednym z pytajników poznajemy historię fledera czy nawet garkaina, gatunków w sadze wyraźnie określonych jako niższych, który potrafi przybrać ludzką formę) wytłumaczyć inaczej, jak olaniem kanonu przez RED-ów. A fe, nieładnie.

Panie kochany przecież to nie nowość. REDzi w wielu sprawach postawili kanon na głowie. Mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza bo wielkim fanem literatury ASa nie jestem (choć prywatnie bardzo go lubię) i patrząc na grę nie doszukuję się zachowania zgodności z bestiariuszem i terminologią zawartą w książkach. U REDów już od czasu pamiętnego zwiastuna bruxy potrafią przyjmować ludzką postać, od czasu wydania Dzikiego Gonu potrafią to nawet federy (czy kim tam był ten kapłan z Novigradu). Właściwie wychodzi na to, że u Redów każdy wampir potrafi przyjmować ludzką postać i może być mniej lub bardziej rozumny. W KiW wszak nie tylko spotykamy Orianę która była bruxą (jeśli przyjmujemy, że w zwiastunie to była właśnie ona), ale również w jednej z lokacji można natknąć się na bruxe będącą kochanką jakieś szlachcianki.

Sęk w tym, że to jest rozwiązanie tak bardzo "na siłę", że aż niewiarygodne. Stosując terminologię telewizyjną, dla mnie to tzw. przeskoczenie rekina. Poza tym RED-zi omamiają graczy za pomocą sympatycznego ukazania Syanny w epizodzie w Krainie Baśni - skutecznie, bo sam tak dałem się omamić, kończąc ostatecznie z "pseudo-dobrym" finałem. Dettlaffowi brakuje takiego momentu - za nim przemawia głównie rekomendacja Regisa. To dużo (przynajmniej dla mnie), ale jednak bez porównania. Ale gdyby nawet uznawać atak na miasto za obiektywne obciążenie winy Dettlaffa, to przypomnijmy sobie - kto zaczął całą sprawę? Bez planu Syanny by do tego przecież nie doszło.

Nie zgadzam się z Tobą. Motywacje Syanny masz możliwość poznać tylko w przypadku pójścia do Krainy Baśni. Jeśli tam nie trafiłeś będzie dla ciebie tylko rządną tronu wydziedziczoną siostrą księżnej której spisek miał na celu przejęcie tronu. Natomiast o tym jaki Detlaff jest biedny i skrzywdzony przez los słyszymy przy okazji każdego spotkania z Regisem. Tak słodził o swoim wybawcy, że po pewnym czasie już mi się tego słuchać nie chciało. Dopiero w momencie ataku na miasto Regis oprzytomniał i uznał, że jednak trzeba ukatrupić Detlaffa. A czy atak na miasto był przeskakiwaniem rekina? Pewnie dla wielu tak. Dla mnie nie. W gniewie palnął głupotę (albo do mnie przyjdziesz w ciągu 3 dni albo zniszczę miasto) i potem się już tego planu trzymał skoro go Syanna olała i nie stawiła się na spotkanie. Trudno przewidywać jak mogłaby się skończyć ta historia gdyby Syanna poszła na spotkanie z Detlaffem.

Dodajmy, że współwinną całego kryzysu pod koniec jest Anarietta, bo to ona przecież uniemożliwiła wypełnienie umówionego ("za trzy dni") spotkania, więżąc siostrę w Krainie Baśni.

A moim zdaniem zachowała się tak jak powinien zachować się każdy władca i nie chodzi tu nawet, że to jest jej siostra. Jak dotąd Detlaff nie pokazał swojej mocy wiec księżna mogła święcie wierzyć, że jej gwardia razem z tabunem rycerzy obroni księstwo przed jedną osobą. Oddając swojego jeńca Detleffowi okazałaby słabość, a to mogło by być początkiem końca jej rządów.

Podsumowując: zgadzam się tutaj z alojzym - dla mnie słusznym zakończeniem jest to, w którym Syanna ginie z rąk Dettlaffa, on uchodzi cało (a Regis nie otrzymuje anatemy - inna sprawa, że to też bzdurny motyw, tak samo jak cały ten Ukryty), a księżna zostaje ukarana za swoją ślepotę żałobą.

A ja będę bronił Syanny. Po tym co zrobili jej rycerze i siostra miała prawo do zadośćuczynienia, a że wychowali ją bandyci to i bandyckich metod użyła by wykonać swoją zemstę. Jeszcze raz przypominam, że czwórka rycerzy jaka miała ją odwieść na granicę księstwa nie poprzestała tylko na tym.

---------- Zaktualizowano 20:05 ----------

Jeśli chodzi o Regisa, sprecyzuję, że późniejsze jego reakcje rozumiem, ale samego ostatecznego zabicia Dettlaffa nie. Mógł poczekać aż się powoli zregeneruje, będzie słaby i przemyśli swoje zachowanie. I braku próby podjęcia dialogu, jego typowych logicznych argumentów i zrozumienia. Zamiast tego półsłówka.

A moim zdaniem tu już Regis był mocno wkurzony na Detlaffa. Zwróć uwagę, że już wcześniej mógł go zabić, ale się powstrzymał co Detlaff wykorzystał i omal sam nie zabił Regisa. Po czymś takim Regis zapewne nie chciał ryzykować, że Detlaff znów się na niego rzuci jak się zregeneruje.

---------- Zaktualizowano 20:09 ----------

Hmmm, nie przypominam sobie czegoś takiego, ani tego że niższe potrafią się zmieniać w ludzi.

Jest co najmniej jedna bruxa na którą można się przypadkowo napatoczyć która jak można się dowiedzieć z notatek jakie w pobliżu leżą była kochanką szlachcianki. Pierwsza bruxa (ta zabita w winnicy Geralta) natomiast udawała córkę karczmarza Kuroliszka, a przynajmniej tak zasugerował rozmówca Geralta gdy o nią spytał (jak była w ludzkiej postaci).

---------- Zaktualizowano 20:12 ----------

Grota na północnym wschodzie.

Możesz wkleić mapkę gdzie dokładnie jest ta grota? Była powiązana z jakimś zadaniem? Mógłbyś podać tytuł tej książki? Ja czegoś takiego nie pamiętam, a byłoby to jednoznaczne wyjaśnienie przez Redów fenomenu mnicha z Novigradu :).
 
A moim zdaniem tu już Regis był mocno wkurzony na Detlaffa. Zwróć uwagę, że już wcześniej mógł go zabić, ale się powstrzymał co Detlaff wykorzystał i omal sam nie zabił Regisa. Po czymś takim Regis zapewne nie chciał ryzykować, że Detlaff znów się na niego rzuci jak się zregeneruje.

Dlatego wcześniej zastanawiałam się też dlaczego groził zabiciem Regisa po zabiciu Syanny. Zachowanie ich obydwu jest raczej mało realistyczne zważywszy na ich więź i życiowe doświadczenia. I wcześniejsze wspomnienie Regisa, że to Dettlaff był na początku tym rozsądniejszym - gdy Regis sobie popijał i imprezował on gardził głupawymi zabawami.

A ja będę bronił Syanny. Po tym co zrobili jej rycerze i siostra miała prawo do zadośćuczynienia, a że wychowali ją bandyci to i bandyckich metod użyła by wykonać swoją zemstę. Jeszcze raz przypominam, że czwórka rycerzy jaka miała ją odwieść na granicę księstwa nie poprzestała tylko na tym.

Z zabiciem rycerzy zgadzałam się od początku, ale co niby zrobiła jej siostra? Nie pomachała na pożegnanie? ;(
 
Odnośnie aktywności pobocznych:



10/10 xDDD

To się świetnie uzupełniało z tekstem jaki można było znaleźć u herszta tej hanzy w której narzeka, że wszyscy jego podwładni piszą pamiętniki i musi im to z głowy wybić :)

---------- Zaktualizowano 20:25 ----------

Dlatego wcześniej zastanawiałam się też dlaczego groził zabiciem Regisa po zabiciu Syanny. Zachowanie ich obydwu jest raczej mało realistyczne zważywszy na ich więź i życiowe doświadczenia. I wcześniejsze wspomnienie Regisa, że to Dettlaff był na początku tym rozsądniejszym - gdy Regis sobie popijał i imprezował on gardził głupawymi zabawami.

Ale zwróć uwagę, że jednak Regis zawsze gdzieś między słowami dodawał, że jednak Detlaff był lekko ułomny w kontaktach z ludźmi. Przynajmniej ja to tak odebrałem. Syanna też zresztą zwróciła na to uwagę w czasie jej rozmów z Geraltem w Krainie Baśni (był to zresztą powód jej odejścia). Tak, że mógł być lepszym wampirem (w sensie "lepszym człowiekiem") niż Regis, ale nie koniecznie lepiej sobie radził w kontaktach z ludźmi.

Z zabiciem rycerzy zgadzałam się od początku, ale co niby zrobiła jej siostra? Nie pomachała na pożegnanie? ;(

Tłumaczyła to Geraltowi i samej Anarieccie na sam koniec.. Uważała, że Anarieccie na rękę było wygnanie Syanny ponieważ dzięki temu to ona stawała się następczynią tronu. Zwróć uwagę, że miała też do niej żal, że jej nigdy nie próbowała odnaleźć (czemu Anarietta zaprzecza). No i samo wygnanie nastąpiło po złym zachowaniu Anarietty, a nie Syanny choć winną obarczono starszą z sióstr, a młodsza się przed rodzicami nie przyznała, ze to ona była winna.
 
Ale zwróć uwagę, że jednak Regis zawsze gdzieś między słowami dodawał, że jednak Detlaff był lekko ułomny w kontaktach z ludźmi. Przynajmniej ja to tak odebrałem. Syanna też zresztą zwróciła na to uwagę w czasie jej rozmów z Geraltem w Krainie Baśni (był to zresztą powód jej odejścia). Tak, że mógł być lepszym wampirem (w sensie "lepszym człowiekiem") niż Regis, ale nie koniecznie lepiej sobie radził w kontaktach z ludźmi.

No właśnie, z ludźmi, a tu chodzi o relację Dettlaff - Regis, dorzucając koncept braterstwa/ długu krwi.

Tłumaczyła to Geraltowi i samej Anarieccie na sam koniec.. Uważała, że Anarieccie na rękę było wygnanie Syanny ponieważ dzięki temu to ona stawała się następczynią tronu. Zwróć uwagę, że miała też do niej żal, że jej nigdy nie próbowała odnaleźć (czemu Anarietta zaprzecza). No i samo wygnanie nastąpiło po złym zachowaniu Anarietty, a nie Syanny choć winną obarczono starszą z sióstr, a młodsza się przed rodzicami nie przyznała, ze to ona była winna.

Wiem, żartuję, ale i tak były wtedy dziećmi, więc zabijanie za przewinienia dziecka nierozumiejącego dokładnie świata jest chore. I nie dziwię się, że bała się przyznawać, mając takich rodziców. Syanna dorobiła sobie po prostu do tego wszystkiego ideologię z pomocą zniekształconych wspomnień, jak zauważa Geralt, co samo w sobie jest też niebezpieczne. Zapomniała o swojej świetnej relacji z siostrą.
 
Szczyt Gorgony, ponoć można się tam dostać korzystając z glitcha.

Jeśli to jest szczyt Gorgony to co sam robi z Geraltem Syanna? Przecież z nią można było poruszać się tylko w Krainie Baśni. Czy w Krainie Baśni komuś rzucił się w oczy jakiś szczyt?

---------- Zaktualizowano 21:09 ----------

No właśnie, z ludźmi, a tu chodzi o relację Dettlaff - Regis, dorzucając koncept braterstwa/ długu krwi.

A mało to jest bratobójczych walk na śmierć i życie? Nawet gdy dochodzi do walki miedzy wampirami Regis początkowo nie chce zabijać Detlaffa. Zmienia się jego nastawienie dopiero gdy prawie zginął z ręki dawnego przyjaciela (wybronił go przed tym Geralt). Poza tym to, że dla Regisa Detlaff był kimś ważnym nie znaczy, że w drugą stronę też to tak działało. Regis miał ogromny dług wdzięczności względem Detlaffa, a dla tego drugiego Regis mógł być tylko "kolegą z pracy". Mam nadzieję, że wiesz co mam przez to na myśli.

Wiem, żartuję, ale i tak były wtedy dziećmi, więc zabijanie za przewinienia dziecka nierozumiejącego dokładnie świata jest chore. I nie dziwię się, że bała się przyznawać, mając takich rodziców. Syanna dorobiła sobie po prostu do tego wszystkiego ideologię z pomocą zniekształconych wspomnień, jak zauważa Geralt, co samo w sobie jest też niebezpieczne. Zapomniała o swojej świetnej relacji z siostrą.

Syanna przyznaje, że to rozumie. Główny zarzut miała jednak do dorosłego życia Anarietty która wedle Syanny nie szukała jej bo jej wygnanie było jej na rękę. Tam wyraźnie widać, że Syannie brakowało psychologa który poskładałby tą dziewczynę do kupy. Gdy się otworzyła przed Geraltem w Krainie Baśni, a ten jej zaczął tłumaczyć postępowanie Anarietty zmieniła zdanie co do siostry czego dowodem jest różnica między dwoma zakończeniami. To pokazuje, że jeśli tylko wyprostuje się opinie o Anarieccie u Syanny ta odstąpi od swojej chęci zemsty na siostrze bo uznaje, że się myliła.

---------- Zaktualizowano 21:56 ----------

Może jeszcze zadanie z zaginionym fryzjerem, niedaleko ambasady Nilfgaardu (nad pięściarzami). No i poszukiwanie otwierane znalezieniem pewnego przedmiotu w domku myśliwskim Trastamara, podczas głównej linii fabularnej.

W mieście jeszcze w ten sposób można odpalić zadanie bankowe, malarskie, oraz zaginionego narzeczonego. Jest też krótkie zadanko z kapłanem Lebiody, ale do niego i tak się trafi przy okazji szukając rynsztunku mantikory.

---------- Zaktualizowano 22:08 ----------

Też mi to nie pasowało, bo wychodzi na to, że Dettlaff jest tak naprawdę jednym z ukrytych, ale i nie do końca. Jest w stanie napuścić na miasto wampiry niższe, ale wyższych już nie, co stało na przeszkodzie Regisowi żeby powstrzymał atak też jest wampirem wyższym... tak samo jak Dettlaff, trochę rozwój fabuły w tym miejscu został zrobiony na siłę - czyżby brak pomysłów ? A może deadline się zbliżał ? Chyba większość z nas, którzy przeszli dodatek zauważyło nagły spadek ciągłości fabuły w zakończeniu.

Przecież Regis wyraźnie powiedział, że to jest specjalna supermoc Detleffa która pozwala mu na rozkazywanie niższym wampirom, a inne wampiry wyższe mają inne supermoce. Tak, że akurat w tej kwestii Redzi ładnie wybrnęli z odpowiedzią dlaczego Regis nie mógł odwołać wampirów niższych których przywołał Detlaff.

---------- Zaktualizowano 22:18 ----------

@ Jakby nie patrzeć, to jednak Syanna jest tą główną bestią, która pociąga za sznurki. To ona traktowała go jak marionetkę, oszukała go, dała mu zlecenie na niewinnych ludzi (którzy mogli stać się jego przyjaciółmi).[/QUOTE] Tacy niewinni to oni nie byli i w tym tkwi szkopuł. Gdy tylko pojawiła się okazja zemsty na swoich oprawcach skorzystała z tego. Bo kto nie skorzystałby z okazji zemsty na swoich oprawcach? A weź pod uwagę, że Syanne wychowali bandyci, a nie siostry zakonne i to na pewno też miało wpływ na jej moralność. Z opisów niani wynikało zresztą, że to Anarietta była tą mniej grzeczną dziewczynką, ale ponieważ Syanna urodziła się o złej porze na nią zrzucano zawsze winę. [COLOR=#59422a][SIZE=1]---------- Zaktualizowano 22:22 ----------[/SIZE][/COLOR] [QUOTE="Esterhazy, post: 0"]A czemu Syannę mieliby obchodzić mieszkańcy Beuclair? Mówimy o perfidnej manipulantce, której tylko zemsta w głowie.[/QUOTE] Z rozmów Syanny wynikało, że jej zależy na dobru księstwa i jak najbardziej obchodził ją los mieszkańców Beuclair. Detlaff z pewnością to wiedział skoro właśnie taką groźbą chciał zmusić Syanne do stawienia się na spotkanie. [QUOTE="Esterhazy, post: 0"] Nie żebym bronił Syanny. Sam uważam, że wypadła mało przekonująco i interesująco. Do grona najciekawszych postaci, które wyszły spod ręki redów z pewnością nie należy. [/QUOTE] A ja się nie zgodzę. Bardzo tragiczna postać jak dla mnie. Bardziej nawet niż Baron który sam sobie był winien tego co go spotkało. Syanna sam nie wybrała swojego losu. Ba nawet nie była winna uczynku za który została wygnana. Jak dla mnie jedna z najlepiej stworzonych przez Redów postaci w całej trylogii. [COLOR=#59422a][SIZE=1]---------- Zaktualizowano 22:36 ----------[/SIZE][/COLOR] [QUOTE="__Saskia__, post: 0"] To w takim razie po co z nim była? Z czego co pamiętam na początku to był żart, który przerodził się w niby związek, który ją męczył. Skoro ciebie coś męczy raczej dajesz sobie spokój, starasz się jakoś wytłumaczyć sytuację, a nie porzucasz kogoś i potem wykorzystujesz. W sumie bardziej niż o miłość chodziło mi właśnie o te podłe wykorzystanie. Wampir czy nie, jak widać kochał i ona powinna to uszanować, ale jak napisałeś wyżej, nie była zbyt zdrowa na umyśle xD [/QUOTE] Przecież Syanna wytłumaczyła dlaczego porzuciła Detlaffa. Chciała rozstać się, ale bała się jego reakcji, więc uciekła. Na pomysł wykorzystania dawnego kochanka by się zemścić na swoich dawnych oprawcach wpadła dopiero później.
 
Last edited:
Jeśli chodzi ci o jedyną jaskinię z Flederem i Garkainem, to wiem która bo w niej byłem. Nie przypominam sobie jednak żadnego story z tym związanego.
Tak, to ta. Przeczytaj dziennik przy zwłokach.
@Duckingman: środkowy z trzech pytajników na wschód od Besane.

potem się już tego planu trzymał skoro go Syanna olała i nie stawiła się na spotkanie. Trudno przewidywać jak mogłaby się skończyć ta historia gdyby Syanna poszła na spotkanie z Detlaffem.
Sęk w tym, że nie poszła bo uwięziła i ukryła ją siostra. Swoją drogą, czemu Geralt z Regisem nie stawili się na spotkanie? Może udałoby się sprawę załagodzić? Przecież wychodzi na to, że atak wynika ze zwykłego nieporozumienia (bo Syanna raczej mając możliwość przyszłaby na spotkanie - robi tak przecież po uwolnieniu przez Geralta). Przykro mi, ale kupy się ten wątek nie trzyma.
 
Last edited:
Top Bottom