kubolmem;n8371880 said:A natomiast moim zdaniem Shani jest zwyczajnie ładniejsza w W1 niż Triss xD Ale tak ogólnie jakoś jej podejście do życia jest dla mnie jakieś takie... lepsze.
A ja w Wiedźminie 1 miałam w sumie dylemat, bo z jednej strony Triss była od samego początku i leczyła Geralta w Kear Morhen, a z drugiej strony Shani była bardzo sympatyczna, taka "swojska" dziewczyna, w porządku, jednym słowem. Natomiast mój wybór był dyktowany tym, że raz, Triss siedziała w Loży, jak ktoś nie czytał książek, to może nie wiedzieć, czytający są obciążeni nadmierną wiedzą. A pamiętając, co chciała Loża zrobić Ciri obawiałam się, że może z Alvinem też stać się coś niedobrego. Dwa, miałam ból istnienia, że wymigiwała się od odpowiedzi na temat wcześniejszego życia Wiedźmina, mimo że ten ją prosił chyba ze trzy razy o jakąś pomoc.
Cóż, czasami nadmiar wiedzy faktycznie szkodzi. XD Pewnie wybór byłby prostszy, gdybym się książkami nie pokalała. Wtedy Triss jest bezapelacyjna, ale co się przeczytało, to się nie odprzeczyta. XD
kubolmem;n8371880 said:Już dajmy jej spokój, co? ;_;
Dałam. XD Znaczy Syanna trochę w inny sposób grała na emocjach niż Triss. Triss robi z siebie bardziej "skrzywdzonego cierpiętnika". Smutne oczy, spojrzenie z nadzieją, wyrzutem. Takie właśnie granie na "bidną". Syanna by raczej wierciła Annie dziurę w brzuchu "w złości na pełnej pretensji", czyli to "wszystko przez Ciebie", ale właściwie i w jednym, i w drugim przypadku efekt byłby taki sam:druga strona tańczyłaby, jak jej zagrają.
Chociaż książkowy Geralt miał swój rozum i nie dał się urobić, ale to książkowy. I jak w przypadku Triss mówimy o nieodwzajemnionym uczuciu, czyli na dobrą sprawę winy Geralta w tym nie ma, tak w przypadku Anny i Syanny mówimy już o wyraźnej krzywdzie. Chociaż na usprawiedliwienie Anny mamy to, że w czasie gdy doszło do wygnania starszej siostry Anna była dzieckiem, więc nie mogła zbyt wiele zrobić, a potem księżna szukała siostry.
W przypadku Syanny pewnie Anna najpierw jej ulegałaby na każdym kroku "kochana siostrzyczka", a z czasem Syanna albo sprzątnęłaby ją w jakimś skrytobójstwie, albo Anna sama abdykowałaby na jej rzecz. Tylko obstawiam pierwszą opcję, bo Anna byłą przez poddanych uwielbiana, więc abdykacja na rzecz siostry, którą chciano zlinczować, raczej nie zbudziłoby sympatii wśród poddanych.
Widzę jeszcze trzecią opcję: Syanna celowo za pomocą różnych narzędzi podkopałaby gospodarkę Toussaint. Ludzie zaczęliby otwarcie Annę krytykować. W przypadku gospodarki Toussaint mógł pomagać cesarz, ale Emhyr miał własne problemy i nie będzie pompował do Toussaint nie wiadomo ile środków. A znając Emhyra poszedłby po najprostszej linii oporu: skoro Anna rządzi źle, trzeba ją zmienić, więc Syanna ma szanse i wtedy zasiada na tronie przy pełnym poparciu społecznym.
Dlatego moim zdaniem dla bezpieczeństwa rządzących i Fillipa i Syanny powinny iść do odstrzału. Regis ma rację: dopóki Syanna żyje Anna Henrietta zawsze będzie zagrożona, księżna tego nie rozumie, bo kieruje się żalem i emocjami, ale z czasem do niej do dotrze. Pewnie Jaskier może starać się w odpowiedni sposób jej wytłumaczyć, że dla księżnej zagrożeniem nie był ten wampir, a właśnie jej własna siostra. Detlaff sam z siebie nie chciał ani mordować tych rycerzy, ani samej księżnej. Będąc na uczcie u Orianny nawet nie wiedział, że Anna ma być jego przyszłą ofiarą. A jeżeli księżną polubił i faktycznie przyszłoby mu ją zabić. Ciekawa jestem jak Detlaff by zareagował? Czy raczej co by sobie tym razem odciął? Albo wampir popadłby w jakiś obłęd, z którego już nawet Regis nie dałby rady go wyciągnąć. ;/ Skutki opłakane w każdym razie.
W ogóle jak Syanna chciała to potem rozegrać z Detlaffem? Gdyby jej się udało. To mnie mocno zastanawia. Detlaff nie był głupi, na pewno zadawałby pytania. Był też Regis, który nie dałby spokoju. Napuściłaby Detlaffa na Regisa, aby się wzajemnie pozabijali, a ona miałaby problem z głowy? :/
Można Syannę odsunąć, ale ona wciąż będzie żyć w poczuciu winy i to poczucie będzie ją napędzało do kolejnych intryg. Z Fillipą jest tak samo: dopóki żyje będzie kombinować, jak wrócić do polityki i do władzy. Ritę, Keirę, czy Fringillę to pal sześć, ale Emhyr Fillipę powinien zlikwidować jak najszybciej po zakończeniu wojny z Dzikim Gonem - naprawdę mam nadzieję, że ona trafiła w ręce jakiegoś temerskiego kapłana.
kubolmem;n8371880 said:Nie powiedziałbym, że Nilfgaard rządzi w Toussaint, tak jak to robi w innych podbitych księstwach/królestwach, po prostu kontroluje politykę zagraniczną i tyle, w samym księstwie dzieje się to, co chce.
Właśnie. Toussaint politycznie było uzależnione od Nilfgaardu, właściwie nie prowadziło żadnej samodzielnej polityki zagranicznej, jedynie sądownictwo, administracja i sprawy gospodarcze były w rękach księcia/księżnej. Jeżeli Anna rządziłaby źle i księstwo upadało gospodarczo, to cała wina spadałaby na nią, a nie na cesarza - Anna idzie do wymiany. Inna sprawa, że Anna powinna iść do wymiany już po ataku na Beauclair, ale poddani ją nadali kochali, tylko czy kochaliby ją dalej, gdyby zaczęli przymierać głodem?
kubolmem;n8371880 said:W Dolinie już bezpłodne staruchy a po lasach młode elfy, które zdychają albo z głodu, albo podczas walk a ew. dzieci również zdychają z powodu koszmarnych warunków - innymi słowy Francesca na rozkaz Emhyra sprowadziła zagładę na własną rasę. Nie była tego świadoma? Wątpię. Tutaj możemy powiedzieć o faktycznym rządzie Nilfgaardu.
Szczerze? Francesca była dla mnie zawsze jakąś jedną wielką niewiadomą.
Z jednej strony uratowała życie Yennefer pod Sodden. Pytanie: dlaczego? Wysoko ceniła Yennefer? Może przyjaźniła się z Tissai i zrobiła to z jej powodu? A może liczyła na to, że zostawiając u Yennefer dług wdzięczności upomni się o spłatę w późniejszym terminie.
Potem mamy Thanned. Dużo osób twierdzi, że Francesca uratowała znów Yennefer przed rzezią, ale moim zdaniem w tym przypadku: z jednej strony uratowała, a z drugiej strony celowo trzymała Yennefer jako figurkę, aby zarzuty przeciwko niej się uwiarygodniły. Zresztą jak na moje Loża w tym czasie nafabrykowała się dowodów przeciwko Yennefer wystarczająco, aby móc ją zmusić do współpracy.
Potem mamy Thanned. Dużo osób twierdzi, że Francesca uratowała znów Yennefer przed rzezią, ale moim zdaniem w tym przypadku: z jednej strony uratowała, a z drugiej strony celowo trzymała Yennefer jako figurkę, aby zarzuty przeciwko niej się uwiarygodniły. Zresztą jak na moje Loża w tym czasie nafabrykowała się dowodów przeciwko Yennefer wystarczająco, aby móc ją zmusić do współpracy.
Ale dla mnie właśnie Francesca i Ida Emean są największymi niewiadomymi w Loży. Idę rozumiem, że trzymano z powodu tego,iż była Wiedzącą, bo raczej politycznie nie odgrywała żadnej roli. Przynajmniej nic nie wiadomo szczerzej. Ale Francesca jest dla mnie znacznie ciekawsza. Co nią tak naprawdę kierowało, i jaką politykę prowadziła.
kubolmem;n8371880 said:Tyle że wszystko zależy od celów samych w sobie. Gdyby miała na uwadze nie interes własny a powiedzmy interes Redanii, w której to siedziała, to wydaje mi się, że gdyby Radowid też zapoczątkował masakry czarodziejów, to Dijkstra nawet by stanął w jej obronie, bo mieliby wspólny cel. A jak było faktycznie, to wiadomo.
Właśnie dlatego Dijkstry mi szkoda, bo mówiąc wprost: baba go doprowadziła do Novigradu. Facetowi naprawdę zależało na Redanii nawet bardziej niż na sobie, a poleciał na magiczną "rzyć" (nawet Jaskier na Fillipę nie leciał) i się skończyło w półświatku. To też paradoks: najbardziej inteligentny człowiek w Redanii został załatwiony w najbardziej prosty i banalny sposób. Chociaż historycznie to też żadna nowość, bo kilka spektakularnych przypadków w historii było.
Last edited: