Ja bym się w sumie zastanowił, czy można w aż takim stopniu (tzn pewnie można, bo to gra i adaptacja, ale poteoretyzujmy) przenosić i dopasowywać realia naszego świata do tego z sagi. Konkretnie mam na myśli szeroko pojętą kulturę.
Sapkowski, jak się mi wydaje, nie wnikał za bardzo w ten temat i ciężko powiedzieć, w czym i czy w ogóle różniły się zwyczaje północy i południa. Niby Nilfgaardczycy uważali mieszkańców innych krajów za barbarzyńców, którym z wielką łaską nieść należy kaganek oświaty i pochodnię kultury, więc jakieś różnice być musiały, ale z drugiej strony jest wspólny język, są intensywne kontakty handlowe, każdy może przenieść się gdzie mu pasuje. W miarę możliwości oczywiście.
Sagę sytuować można w okolicach naszego późnego średniowiecza i wczesnego renesansu i wówczas regiony europejskie miały już swoją specyfikę, swoją kulturę i swoje języki. Ale to dlatego, że wszystko to kształtowało się przez setki lat w bardzo głębokiej izolacji i nawet teraz można zauważać poważne różnice w kulturze czy języku, nawet na obszarach oddalonych od siebie o sto kilometrów. Bo te sto kilometrów to był kiedyś dystans "za górami za lasami".
A w sadze Geralt może przejechać pół kontynentu i dalej bez problemu porozumieć się z każdym napotkanym tubylcem, bez lęku, że nieopatrzne słowo narazi go na złamanie tabu albo że gest potakiwania zostanie zinterpretowany jako obraza.
Zakładam, że w czasie koniunkcji przybyło jednak całkiem sporo ludzi i że pochodzili oni z dość jednolitego kulturowo i językowo miejsca i poźniej nie przeszli etapu rozdrobnienia i długotrwałej izolacji od innych grup, co mogłoby skutkować wytworzeniem się odrębnych i bardzo różnych zwyczajów, w tym muzycznych. Wyjątkiem może są mieszkańcy Skellige, którzy jak się wydaje, swą mitologię przywieźli ze sobą i postanowili ją kultywować nawet w nowych warunkach.
Taka teoria.