Wiedźmin 3: postacie

+
Zreformował Zakon. Gdyby brał się za reformację religii, Zakon utraciłby prawdopodobnie wszystkie wpływy i wsparcie innych władców
Owszem. Ale religia Wiecznego Ognia stosunku do magii dobrego nie miała (jak zresztą prawie żadna religia), a Jakub zradykalizował Zakon. Stąd mogło się pojawić aktywne zwalczanie 'zabobonu'. Ponadto sam Wielebny jest ewidentnie skorumpowany i niekoniecznie musi reprezentować oficjalne stanowisko wobec wioskowych guślarek.
 
No ale ja nie zaprzeczam, sam uważam, że to z inicjatywy kapłanów Wiecznego Ognia, Kreve i innych radykalnych rozpoczęły się polowania :p
 
Kapłani Wiecznego Ognia są może radykalni, ale nie wyobrażam sobie, by nagle "wyrzucili" z panteonu resztę bóstw. Prawdopodobnie skończyłoby się to krucjatą zszokowanych bluźnierstwem Nordlingów na Novigrad.Ale trop w Sadze jest. W "Chrzcie ognia" dokładniej. Pamiętacie kapłana z obozu uchodźców, nawołującego do spalenia czarownicy? Geralt nie rozpoznał symbolu jego kultu, choć uczęszczał do Oxenfurtu oraz prawdopodobnie szkółki świątynnej Nenneke. Ba, sugerował, że to może być symbol jednego z nowych kultów. Podałbym cytacik, alw półtora metra od szafki z książkami to za daleko.
Religie monoteistyczne często wywodzą się z kultów politeistycznych, poprzez niemal całkowitą dominację kultu jednego z bóstw nad innymi.Istnieją m.in. przesłanki świadczące o tym, że tak właśnie stało się w przypadku religii Judaistycznej.Nie widzę więc problemu, żeby kult Wiecznego Ognia przekształcił się w podobny sposób, lub stał się religą synkretyczną, podobną do rzymskiego kultu Słońca Niezwyciężonego (Sol Invictus) - tu nawet nazwa jakby zbliżona.


A teraz trochę bardziej na temat.Gram ostatnio od nowa w W2 (FCR2 w końcu jest porządnie wykończony, więc gra się świetnie). Bardzo, ale to BARDZO mi brakuje możliwości pogadania, czy choćby wymiany losowych kwestii z Zoltanem albo Jaskrem. Niby bliscy przyjaciele, a dialogi z nimi sprowadzają się do kilku zdań ba początku każdego aktu. Mam wielką nadzieję, że w W3 tego typu postaci będą obdarzone pewną pulą losowo aktywowanych dialogów, żeby był sens zagadać, gdy będziemy danego NPC akurat odwiedzać.
 
Last edited:
Religie monoteistyczne często wywodzą się z kultów politeistycznych, poprzez niemal całkowitą dominację kultu jednego z bóstw nad innymi.Istnieją m.in. przesłanki świadczące o tym, że tak właśnie stało się w przypadku religii Judaistycznej.Nie widzę więc problemu, żeby kult Wiecznego Ognia przekształcił się w podobny sposób, lub stał się religą synkretyczną, podobną do rzymskiego kultu Słońca Niezwyciężonego (Sol Invictus) - tu nawet nazwa jakby zbliżona.


A teraz trochę bardziej na temat.Gram ostatnio od nowa w W2 (FCR2 w końcu jest porządnie wykończony, więc gra się świetnie). Bardzo, ale to BARDZO mi brakuje możliwości pogadania, czy choćby wymiany losowych kwestii z Zoltanem albo Jaskrem. Niby bliscy przyjaciele, a dialogi z nimi sprowadzają się do kilku zdań ba początku każdego aktu. Mam wielką nadzieję, że w W3 tego typu postaci będą obdarzone pewną pulą losowo aktywowanych dialogów, żeby był sens zagadać, gdy będziemy danego NPC akurat odwiedzać.

Teoria o tym że kult judaistyczny "wyewoluował" z kultu Marduka jest dziurawa, głównie z tego powodu że oba kulty istniały długo obok siebie (tyle że kult Marduka nie przetrwał) i oba powstały w miejscach oddalonych od siebie.
 
@Koreon: Nie miałem akurat na myśli kultu Marduka, poza tym napisałem tylko o przesłankach, nawet nie o teorii. :)
 
Last edited:
Spoko. Tylko informuję, jak ktoś się dzięki mnie czegoś dowie to tylko lepiej, poza tym ta teoria dotyczyła chyba właśnie kultu Marduka.

Mi też w W2 brakowało trochę takich rozmów z Zoltanem i Jaskrem, ale chyba jesteśmy w mniejszości grających, którzy po prostu nie zwrócili na to uwagi. Poza tym i tak było lepiej niż w przypadku innych gier RPG, gdzie z naszym najlepszym kumplem gadamy z 2 razy na całą grę i zwykle o questach, szczególnie podobał mi się wątek dowiadywania się o Gonie i szukania informacji w drugim akcie na ścieżce Roche-a. Tam gdzie po rozmowie z aptekarzem mogliśmy pogadać z Jaskrem o znalezionym poemacie na temat Gonu.
 
Nie mam pojęcia o jakich RPGach mówisz. Dragon Age, Torment, Baldury, Fallouty i inne - ich fundamentem były relacje w drużynie.

Bardziej o nowoczesnych RPGach, w starych Falloutach, Baldurach i Tormencie owszem były rozbudowane relacje z drużyną. W Dragon Age nie grałem.
 
I tak powstanie wszystkich religii sprowadza się do kogoś, kto dzięki naiwnym pobratymcom, zdobył władzę i pieniądze...
 
Nie mam pojęcia o jakich RPGach mówisz. Dragon Age, Torment, Baldury, Fallouty i inne - ich fundamentem były relacje w drużynie.
Torment owszem (i to bardzo!), ale w Baldurach było tak sobie - w sumie w pierwszym nawet ubogo.

Zresztą ostatnio (rok-półtora) próbowałem sobie powtórzyć "stare" RPGi, i o ile Tormenta ponownie przeszedłem w pełni "wciągnięty", to jednak BG się zestarzało, w końcu w pewnym momencie odechciało mi się. Jednak sentyment przesłonił mi pewne braki w mechanice, które z dzisiejszego punktu widzenia są zwyczajnie męczące i niewygodne. Głównie chodzi o niby drobiazgi, które jednak w swojej ilości uwierają - np. "kołowrotek" z odpoczynkiem (bo np. wciąż trzeba odnawiać czary), ubogie możliwości w ekwipunku (ograniczenia w stackowaniu, brak sortowania), "zapychający się" dziennik, itd. A fabuła nie jest aż tak znakomita, aby to zrekompensować (jak w przypadku Tormenta).
 
@maritimus Jeśli chodzi o granie w stare RPGi jak BG to na GOGu zwykle można znaleźć artykuły wymieniające zalecane mody - w tym takie, które rozwiązują problemy z interfejsem, o których wspominasz. Inna sprawa, że BG1 nigdy nie był moim zdaniem specjalnie porywający fabularnie, ani właściwie pod innymi względami. Fenomen tej gry na tle takich Falloutów pozostaje dla mnie niezrozumiały. :D
 
Przenoszę do bardziej pasującego tematu
(...)
Jeżeli dobrze rozumiem, to według Ciebie nałożenie na kogoś czaru bez jego wiedzy (aby wyklepał michę komu trzeba na mieście) to nie jest wykorzystywanie tego człowieka, tylko jest to wyraz niebiańskiego afektu.

Rzeczywiście Yen nie kłamała Geraltowi, że go kocha. Po prostu na początku go nie kochała a potem została postawiona pod ścianą i już nie dostała szansy. Zaś dlaczego w końcu Yen pokochała wiedźmina to już pozostawię Ci do samodzielnego odkrycia. Nie był to wbrew pozorom afekt od pierwszego spojrzenia lecz efekt tytułowego "ostatniego życzenia". I nie wynikał on z nieskończonej dobroci serca Yennefer, lecz (IMHO) z pewnego rodzaju czarodziejskiej pazerności ze strony naszej pięknej, czarnowłosej czarodziejki. Wbrew obiegowym opiniom to właśnie Triss zakochała się w Geralcie tak jakoś sama z siebie - przynajmniej tak było to opisane w książkowej historii wiedźmina.

Uważam, że warto przeczytać to opowiadanie w całości, bo według mnie jest to jedno z najlepszych opowiadań o wiedźminie. Lepszy jest moim zdaniem jedynie fragment opisujący bal na Thanned:).
(...)
Ale nie porównuj sytuacji, w której kobieta zaskoczona w łóżku przez niespodziewanego gościa, wykorzystuje sytuację do załatwienia swoich własnych porachunków (także dlatego, że zachowanie owego gościa odebrała jako nieco protekcjonalne, aroganckie i ogólnie irytujące), do takiej, w której przyjaciółka wykorzystuje amnezję Geralta, żeby go uwieść i ukrywać prawdę o istotnych wydarzeniach z jego życia.
Tym bardziej, że relacja Yen i Geralta nie zakończyła się na spotkaniu uwieńczonym szarpaniną z dżinem i przeszła dość dużą ewolucję. O czym można przeczytać w sadze :p
 
Last edited:
@zi3lona Ty tak poważnie?
Gdyby nie życzenie, Geralt prawdopodobnie przypłaciłby tą małą zabawę Yen szafotem. Działania Triss można przynajmniej tłumaczyć afektem, w przypadku Yen jest to wyłącznie zimna kalkulacja i ryzykowanie cudzego życia dla własnych celów.
Niestety, obie panie mają swoje za uszami i to bynajmniej nie błache sprawy. Trochę mnie śmieszą próby idealizowania jednej względem drugiej.
 
Yennefer po prostu przeszła ogromną ewolucję od zimnej, wyrachowanej suki (opowiadania) do zdesperowanej kobiety gotowej na poświęcenia dla bliskich (końcówka sagi). Triss z grubsza pozostała taka sama, w dodatku sama dawała sobą manipulować Loży mając świadomość, że jej czyny mogą zagrozić bliskim osobom (Geraltowi i Ciri). Dlatego tak wielu jej nie znosi ;)
 
Co do ewolucji to się zgodzę. Triss właściwie chyba też taką przeszła, tylko w drugą stronę, przynajmniej uwzględniając treść gier (w Sadze wygląda raczej na to, że ostatecznie zawraca z tego kierunku i przeżywa swoiste katharsis w czasie pogromu w Rivii).

Piłem po prostu do wybielania "wczesnej" Yen. No i rozbawiło mnie, że @zi3lona uważa, że bycie obudzoną przez nieznanego impertynenta jest bardziej zrozumiałym motywem dla "nieeleganckich" zachowań niż coś, co jednak wygląda na autentyczny afekt. Chociaż w sumie, jak tak się zastanowić, patrząc na to, jak niektóre klobiety potrafią reagować na obudzenie... ;)

@P ATROL - O, faktycznie, teraz pamiętam. Trochę to faktycznie czarnulkę tłumaczy. No ale analogicznie można stwierdzić, że Triss, wykorzystująć Geralta, również starała się, by nie stała mu się krzywda.
 
Last edited:
Wg mnie to że ludzie lubią Triss jest głównie spowodowane jej wizerunkiem w W1. Gry mimo wszystko przedstawiają ją w raczej dobrym świetle. Nawet ta sprawa z lożą nie przeważa. Ja jakoś zawsze jej ufałem i rozumiałem. Tak naprawdę ważne jest jak Triss i Yen wypadną w kolejnej części. Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś wybierze Triss. Póki nie ma W3 nie możemy ocenić która z nich będzie odpowiedniejsza, więc nie ma co się sugerować przeszłością.
Co do wybierania wczesnej Yen - nie wiem co ludzie widzą w sukowatości kobiet, no ale wolna wola ; p
 
Faktem jest, że Yen Geralta wykorzystała. Faktem jest również, że dotrzymała słowa, uratowała głos Jaskra i upewniła się, że Geralt nie szczeźnie w więzieniu.

Sam Geralt natomiast włamał się do domu w którym przebywała, znokaltował strażnika i pozwolił sobie na uszczypliwe teksty w kierunku roznegliżowanej czarodziejki będącej ostatnią nadzieją na uratowanie głosu przyjaciela.

Od początku byli siebie warci.
 
Mam wrażenie, że mój post został selektywnie przeczytany, selektywnie zrozumiany i selektywnie zacytowany. Trudno.
Rozumiem, że całe opowiadanie jest dla Ciebie za długie lub nie masz do niego dostępu więc podaję link do streszczenia.

http://www.andrzejsapkowski.pl/sostatnie.html

Jeżeli dobrze rozumiem, to według Ciebie nałożenie na kogoś czaru bez jego wiedzy (aby wyklepał michę komu trzeba na mieście) to nie jest wykorzystywanie tego człowieka, tylko jest to wyraz niebiańskiego afektu.

Rzeczywiście Yen nie kłamała Geraltowi, że go kocha. Po prostu na początku go nie kochała a potem została postawiona pod ścianą i już nie dostała szansy. Zaś dlaczego w końcu Yen pokochała wiedźmina to już pozostawię Ci do samodzielnego odkrycia. Nie był to wbrew pozorom afekt od pierwszego spojrzenia lecz efekt tytułowego "ostatniego życzenia". I nie wynikał on z nieskończonej dobroci serca Yennefer, lecz (IMHO) z pewnego rodzaju czarodziejskiej pazerności ze strony naszej pięknej, czarnowłosej czarodziejki. Wbrew obiegowym opiniom to właśnie Triss zakochała się w Geralcie tak jakoś sama z siebie - przynajmniej tak było to opisane w książkowej historii wiedźmina.

Uważam, że warto przeczytać to opowiadanie w całości, bo według mnie jest to jedno z najlepszych opowiadań o wiedźminie. Lepszy jest moim zdaniem jedynie fragment opisujący bal na Thanned:).

No i, ponieważ to wątek o Vesemirze, wypadałoby napisać że Vesemir lubił Triss. Żeby było jasne - też ją lubię (a w zasadzie jej postać stworzoną przez Autora). Yennefer też podziwiam, przede wszystkim za odpowiadający mi rodzaj złośliwego poczucia humoru.

Huhuhu, ktoś nie odniósł się do całego posta? Użyj argumentu retorycznego! Dobra robota. Widzisz: przeczytałem całą sage, a niedawno powtórzyłem. I powiem ci że "ostatnim życzeniem" Geralta, było związanie jego losów z losami Yen, to mogła być miłość, nienawiść parę innych "wiążących" stosunków. Mimo wszystko okazało się że to jednak miłość, a sama relacja Yen - Geralt ewoluowała przez całą sagę (tak szafujesz krasomówczymi zwrotami, twierdząc niezgodnie z prawdą że nie czytałem ani opowiadań ani sagi, więc na pewno przeczytałeś sam cały cykl i wiesz o czym mówię), od takiej zwykłej przelotnej zażyłości raniącej obie strony do prawdziwej miłości.

Z kolei twoja Triss, jak stoi w "Krwi Elfów" nie kochała Geralta, tylko przyciągnęły ją do niego emocje jakie przeżywał, ból, bliskość śmierci, pożądanie i zwyczajna chęć zrobienia na złość Yen, nigdzie nie mogłem się tam doczytać nic na temat "miłości". Dalej - Twoja Triss na prośbę Yennefer o to, żeby zrehabilitowała ją w oczach bliskich w razie jej śmierci i zaopiekowała się Ciri, zwyczajnie powiedziała "nie", dając jej do zrozumienia że przekłada wpływy z Loży i władze jaką ona daje nad tą "miłość" do Geralta i przyjaźń do Yen. Co więcej - ten sam schemat działań powtórzyła potem. Wpajając Geraltowi jak bardzo go kocha "załatwiała" sprawy i manipulowała nim, przekazując wyselekcjonowane informację mające źródło w loży właśnie, każdy kto uratował Triss w 3 akcie się tego dowiedział. Potem zaś przed Geraltem i królami sypnęła kumpelki, żeby ratować własną skórę (Czy ktoś jej uwierzył w te bajki, że nic nie wiedziała o królobójstwach i nigdy nie przekładała loży nad swych przyjaciół?). W Wiedźminie 1 skutecznie odizolowywała Geralta od informacji o Yennefer (w opowieściach używała zwrotu "pewna przyjaciółka, inna czarodziejka", a gdy przyniosłeś jej kamień mówiła "Więc jednak o niej zapomniałeś..."), a w 2 była niepomiernie zaskoczona, gdy dowiedziałeś się o Yennefer od Ździeblarza i w 1 akcie 2 razy rozmawiając z tobą podkreślała, że jest biedna i smutna i ma nadzieje że odejdzie z nią (do ostatniej chwili go do tego namawiała), ale jeśli będzie chciał odnaleźć Yennefer to się zgodzi i pomoże mu.

Polecam wyciągać logiczne wnioski.
 
Top Bottom