Skoro już narzekamy, to nie będę gorszy, a co!
Boli mnie niesamowicie jedna sprawa (znaczy, ogółem jest ich tysiąc i jedna, bo takiego nagromadzenia fatalnych rozwiązań w żadnej innej wysokobudżetowej grze dotąd chyba nie widziałem, ale...). W nowym Wieśku nie ma level scalingu i teoretycznie to dobrze, problem w tym, że to co zaserwowano w Wiedźminie trzecim wcale nie okazało się lepsze. To że level scaling można uczynić znośnym udowodnił Skyrim, to że może być on wkurzający do granic (do tego stopnia, że gra wędruje w kąt) pokazał mi z kolei Oblivion. Dwie gry, jedna seria, jedna firma i niby ten sam patent, a jednak w dwóch znacząco różnych wariantach.
Wracając do W3, jak już wspomniałem, tradycyjnie nie ma level scalingu, ale osoby odpowiedzialne za przydzielanie poziomów absolutnie wszystkiemu, od broni, przez przeciwników, na zadaniach skończywszy z chęcią bym udusił. Ten sam rodzaj niemilca równie dobrze możemy spotkać na poziomie 1, 23 i wyżej. A oglądając gameplaye z pierwszego z dużych dodatków widzę, że przynajmniej tutaj nic się nie zmieni, bo zaliczyłem klasycznego facepalma widząc pospolitego topielca na 30 poziomie i nekkery na 34. To jest jakiś absurd. W każdej sensownie zaprojektowanej produkcji występują naturalnie przeciwnicy słabi i silni. Niestety w Wiedźminie o tym, czy ktoś jest słaby, czy mocny decyduje na sztywno przypisany poziom, a nie to z czym konkretnie ma się do czynienia. Stąd takie perełki jak nekker na poziomie 34 i wiwerna na 9, gdzie ta druga powinna przecież łykać nekkery na śniadanie. Stąd też trafiają się ghule mocniejsze od alghuli, czy strażnicy miejscy będący dla Geralta swoistym nemezis. Wygląda taki na kogoś, kto się za moment o własną halabardę potknie lub nań nadzieje, ale to pozór jeno, bo gdy przychodzi co do czego chłopina okazuje się poczwórnie zmutowanym mutantem, niepospolitym herosem, wojownikiem nad wojownikami, co to takiego wiedźmina ma na strzał. Zawsze, bo jakiś geniusz akurat w tym wypadku zadbał o level scalling, a inny geniusz o doprawienie widełek, dzięki czemu jeśli niemilec jest o kilka poziomów wyżej niż gracz, to jego obrażenia są mnożone, natomiast Geralta dzielone. Brawo, brawo… Jasny gwint.
I to jest nagminne, eksplorujesz, patrzysz, upiory. Czegoś tam pilnują. Może by tak sprawdzić czego? Zerkasz czy masz jakieś eliksiry na stanie, masz. Dla pewności nakładasz olej i idziesz. Może być ciężko, bo level Gerwanta jeszcze stosunkowo niski, ale przecież już się z upiorami mierzyłeś i wiesz że ten rodzaj potworów jest jak najbardziej w zasięgu. Ruszasz więc. I co? I dupa, bo choć w każdej, nawet takiej nie najlepiej zaprojektowanej produkcji, zasada, walczyłem z czymś, pokonałem, jestem więc mniej więcej gotów na ten określony rodzaj przeciwników, działa, to nie w Wiedźminie. Tutaj logika nie ma racji bytu. Dlatego patrzaj graczu na poziomy, gdyż te są wszystkim. Poziomy wyposażenia, Geralta, przeciwników, zadań. To zupełnie tak, jak gdyby w Gothicu byle chłop w porciętach i z marnym kilofem w dłoni kładł na strzał orka wojownika. Bo tak się akurat niefortunnie złożyło, że chłopina ma level 16, jego porcięta dają + 666 do obrony, natomiast kilof zadaje 1k obrażeń, jako że te przedmioty również mają poziom nasty. Podczas gdy ork wojownik, choć nosi zbroję sprawiającą wrażenie solidnej, dzierży imponujących rozmiarów dwuręczny topór i wygląda na niezłego rębajłę, to ma level trzeci i z racji tego ma też przesrane po całości. Szkopuł w tym, że to jest zwyczajnie głupie. Konstrukcja świata nowego Wieśka miała być w założeniu podobna do tej w Gothicu. Tyle że tam takich idiotyzmów nie było (mimo całej toporności gry) i wiedźmin jest skonstruowany po prostu źle. Nie wiem, kto postanowił aby w grze tego typu zaadaptować auto levelowanie bohatera (plus sloty na umiejętności aktywne) rodem z Diablo i system ekwipunku z tegoż, ale to nie działa.
Hej, nie mamy pomysłu jak rozwiązać kwestię rozwoju postaci i balansu, ale wiecie co? Diablo jest fajne, tyle osób gra, zaadaptujmy tamtejsze patenty, co może pójść źle?
Ano, wszystko jak się okazuje. Zamiast systemu, w którym o tym, jak dobra jest nasza postać decyduje to, jak ją rozwinęliśmy, a bronie dają tylko pewne określone bonusy plus ileś tam procent do obrażeń, mamy auto boosta co poziom i oręż z określonym na sztywno damagem. Umiejętności aktywne z kolei można olać, nie są do niczego potrzebne (uprzedzam pytanie, tak, sprawdzałem), tym co się liczy jest poziom bohatera, poziom ekwipunku jakim ten dysponuje i poziom przeciwników. Raz, że jest to totalne pójście na łatwiznę, a dwa, że to jedna z najgorzej zaprojektowanych od strony mechaniki gra, jaką widziałem od czasu wspomnianego na początku Obliviona, a może i najgorsza w ogóle. Do tego dochodzi skopana alchemia i irytujący, żmudny crafting.
I tutaj słówko odnośnie alchemii właśnie. Zmiany na tym polu argumentowano między innymi tym, że przy starym systemie trza było roślinki zbierać, co było upierdliwe, w dodatku grający się bali, iż składników zabraknie i w krytycznym momencie zostaną bez eliksirów. Dlatego tez chomikowali dekokty na czarną godzinę zamiast zeń aktywnie korzystać i tym podobne bzdury. Bzdury, bo składników w praktyce nie brakowało nigdy. A to za sprawą podziału na albedo, rubedo i tak dalej, dzięki któremu wymagane rzeczy pozyskać można było z rozmaitych źródeł. Alchemia zrobiona była z głową, miało to ręce i nogi, ludziom do gustu przypadło, ale jak wiadomo nowsze jest wrogiem dobrego. A ponieważ Konrad miał sen, to i tutaj dobre ustąpić musiało pola nowemu. I tak, jeśli teraz wymagana jest wątroba nekkera wojownika, to musi być wątroba nekkera (żadnego tam wilka, czy innego niedźwiedzia) i to wojownika, koniecznie. Taki mus, bo żadnych zamienników nie ma. Ma być to i to, i koniec. Tak oto zmuszony byłem mordować dziesiątki, setki nekkerów nim dropnęło mi wymagane do uwarzenia eliksiru pięć wątróbek (?) Niestety, w ciągu stu kilkudziesięciu godzin rozgrywki nie udało mi się zebrać potrzebnej ilości cienistego pyłu (?). Jakoś tak miałem deficyt północnic, a jak już jakaś się na ostrze nawinęła, to złośnica nie dropiła. Większy mutagen siły również pozostał poza moim zasięgiem.
Jeśli więc system z W1 był nieprzyjazny i upierdliwy, to jak w takim razie nazwać to wyśnione (jeśli już, musiał to być koszmar) arcydzieło? W W1 w razie potrzeby wystarczyło kilka, maks kilkanaście minut (zazwyczaj uzupełniało się stan przy okazji, robiąc swoje i za niczym nie trzeba było ganiać) by uzupełnić juki, w trójce sto kilkadziesiąt godzin okazało się czasem niewystarczającym. Z kolei jak już się coś uwarzy, to mamy inną skrajność, hulaj dusza, ograniczeń brak. Skończyły się eliksiry? Pomedytuj z kwadrans i już flakoniki uzupełnione. I tak można w zasadzie non stop. Alchemia właściwa sprowadza się do zbieractwa, które jest irytujące, ale potem to już spam, spam, spam.
W wielu aspektach Wiedźmin 3 kuleje, mechanika jest zwyczajnie kiepska, główna oś opowieści dziurawa i na bakier z sagą, a od strony czysto technicznej nowy Wiedźmak wypada średnio na jeża (szczególnie na konsolach).
Co najdziwniejsze, nie jest to gra zła. Ba! Jak na produkt skopany pod wieloma względami W3 okazuje się zaskakująco grywalny, może to zasługa questów, które są naprawdę dobre (nawet te z wątku głównego, mimo ogólnej słabości tegoż). Nie wiem, nie wnikam, wiem tylko, że zakrawa to na cud, oraz że pismacy growi nie są funta kłaków warci. Bo choć W3 za sporo rzeczy powinien zdrowo po uszach oberwać, to w recenzjach mamy do czynienia z patrzeniem przez wybitnie grube różowe okulary i laniem wody na potęgę. Widać redański PR mocny jest niczym sztuczki Jedi.
Tak czy siak mechanika oparta na levelowaniu wszystkiego doprowadza mnie do szewskiej pasji. Zachodzę w głowę jak zespół mający w swoich szeregach samego Flasha mógł tak bardzo pokpić sprawę i wyłożyć się na rzeczach elementarnych. Wiedźmin 3 wydaje się posklejany z niepasujących do siebie elementów, taki growy potwór Frankensteina. Mam wrażenie, że zabrakło spójnej wizji i kogoś, kto ogarnąłby tak duży projekt. Może gdyby Tomek Gop nadal był w CDP RED rzecz wyglądałaby inaczej, bo Konrad, w mojej ocenie, kompletnie sobie nie poradził, na co wskazuje choćby poniższy cytat z wywiadu dla Eurogamera.
W październiku 2014 roku, podczas pierwszych testów całej gry, stało się coś „bardzo, bardzo strasznego”. Otwarty świat działa, ale wydaje się być... pusty.
- Mieliśmy fajne zadania i zawartość, ale nic pomiędzy - mówi Mateusz Tomaszkiewicz.
- Wiedzieliśmy, że to nie wystarczy - dodaje jego brat, Konrad. - Wiedzieliśmy też, że jeśli chcemy zrealizować otwarty świat, to musimy wypełnić go interesującą zawartością, i mamy na to bardzo mało czasu.
To właśnie teraz powstają wszystkie te znaki zapytania na mapie - interesujące punkty - bazujące na około dwudziestu schematach stworzonych przez zespół powołany specjalnie do tego celu.
Niestety, świat jak był pusty i martwy, tak pustym i martwym pozostał. Pytajniki nie są wartościowym wypełniaczem, nie można czymś takim załatać czegoś, co sknocono najpewniej we wczesnej fazie prac. Szkoda czasu zmarnowanego na naprawę czegoś czego wówczas naprawić już nie było można.
Mechanika gry leży i kwiczy, tymczasem ekipa koncentruje się na dodaniu pierdyliarda niczego nie wnoszących, zupełnie zbędnych pytajników. Dlaczego?
Żeby choć udostępniono narzędzia moderskie z prawdziwego zdarzenia. Moderzy, o ile da im się stosowne zabawki są w stanie zdziałać prawdziwe cuda i nawet jeśli nie udałoby się poprawić balansu, można by przynajmniej usunąć owe idiotyczne wszędobylskie poziomy wszystkiego i wszystkich. Bo nic tak nie wybija z gry, nie morduje imersji, jak Geralt, mistrz miecza, kozak nad kozakami, który ma problemy z byle łachudrą, czy pospolitym topielcem, bo ten jest na 30 poziomie, a wiedźmin naście niżej, podobnie jak jego pancerz i broń. To je dupne do granic możliwości panowie i panie. I mam nadzieję, że przynajmniej z tym Redzi coś zrobią, jeśli nie w najbliższym czasie, to przy okazji następnego dodatku. I dopóki w tym względzie coś się nie zmieni Wiedźmina nie tykam, bo chociaż jestem zdania, że w grach crpg, rozwój postaci, levelowanie jest rzeczą potrzebną i pożyteczną, tak tutaj sprawę rozwiązano na tyle kiepsko, że już lepiej by grze zrobiło, gdyby tego wcale nie było.
Uff... Dobranoc.
PS Wersja skrócona, levelowanie wszystkiego i wszystkich jest do luftu, a alchemia nie lepsza.