Wiedźmin 3 - poziomy trudności, AI przeciwników

+
W W1 porządnie rozwinięte znaki też niszczyły (ale to już pod sam koniec gry) i dało się IGNI spalać wszystko, rzadko nawet wyjmując miecz.

W3 jednak chyba ma najwięcej grzechów w tej materii.

@HDbeasted

Za pomocą Aardu można przeciwników spychać w przepaści (bodajże od W2), chociaż w ostatniej odsłonie jakoś gorzej ta sztuczka wychodzi (może tylko u mnie?). Nie wiem czy wrzucenie kogoś do wody lub na skrzynie powinno go zabijać czy raczej mamy do czynienia z błędem gry (ewentualnie zamierzonym uproszczeniem od strony twórców).

Jeśli chodzi o znaki, to moim zdaniem jest żle:
Quen - kliknij q raz na jakiś czas i jesteś nieśmiertelny. Zamiast tego quen powinien tylko zmniejszać obrażenia, ale nie rozładowywać się od ciosów i trwać max. 7s.
Aard - powinien być taki jak w jedynce - skuteczny tylko przeciw osłabionym przeciwnikom.
Yredn - jego działanie z trójki jest bezużyteczne. W dwójce i jedynce był sto razy lepszy.
Ignii - w grze ma za małe obrażenia i za duże obrażenia od podpalenia. I nienawidzę miotacza ognia.
Axii - Chachacha zamienili go na drobną modyfikację aarda. Żenada.
Ps. więcej rospisałem się w temacie o nielogicznościach i innych minusach.
 
@wosiekl

Też byłem za tym (już przy premierze W2) aby Quen tylko absorbował część obrażeń. To co zrobili z nim w W3 jest przerażające - taki god mode i (po rozwinięciu owej "kulki") apteczka w jednym. Sporadyczne ataki wrogów (chyba tylko niektórych bossów) tylko się przez to przebijają.
W kwestii Aard również się zgadzam. Pełne powalenie przeciwników (z możliwością dobicia) powinno być możliwe dopiero po zdjęciu 1/2, a u mocniejszych 2/3 paska życia. Ewentualnie jakiś wyjątek powinni stanowić naprawdę drobni przeciwnicy.
Yredn w W2 był chyba właśnie nieco przekombinowany (ale to moja ocena) i to co dostajemy w W3 jest niezłe. Spowalnia wrogów dając nam większe szanse i może działać na grupę przeciwników. Dodatkowo znak ma w końcu jakieś praktyczne zastosowanie (poza jedną walką z bossem - jak było to w W2) i pozwala atakować istoty niematerialne (bardzo fajny patent).
Ignii nie jest złe. W W1 trochę nienaturalne były te kule ognia (co to jakiś mag czy wiedźmin?). Do "miotacza" nic nie mam, a nawet w pewien sposób pasuje mi do wyobrażeń z książek (jak i w jaki sposób, nie umiem jednak uzasadnić). W kwestii obrażeń się nie wypowiem ale chyba jest nieco lepiej niż w W1, gdzie pod koniec gry dało się zabijać samym ogniem.
W kwestii Axii, nigdy go zbytnio nie rozwijałem jednak jako "ogłuszacz" tarczownika, czy łucznika sprawdzał się nieźle.
 
@wosiekl

Też byłem za tym (już przy premierze W2) aby Quen tylko absorbował część obrażeń. To co zrobili z nim w W3 jest przerażające - taki god mode i (po rozwinięciu owej "kulki") apteczka w jednym. Sporadyczne ataki wrogów (chyba tylko niektórych bossów) tylko się przez to przebijają.
W kwestii Aard również się zgadzam. Pełne powalenie przeciwników (z możliwością dobicia) powinno być możliwe dopiero po zdjęciu 1/2, a u mocniejszych 2/3 paska życia. Ewentualnie jakiś wyjątek powinni stanowić naprawdę drobni przeciwnicy.
Yredn w W2 był chyba właśnie nieco przekombinowany (ale to moja ocena) i to co dostajemy w W3 jest niezłe. Spowalnia wrogów dając nam większe szanse i może działać na grupę przeciwników. Dodatkowo znak ma w końcu jakieś praktyczne zastosowanie (poza jedną walką z bossem - jak było to w W2) i pozwala atakować istoty niematerialne (bardzo fajny patent).
Ignii nie jest złe. W W1 trochę nienaturalne były te kule ognia (co to jakiś mag czy wiedźmin?). Do "miotacza" nic nie mam, a nawet w pewien sposób pasuje mi do wyobrażeń z książek (jak i w jaki sposób, nie umiem jednak uzasadnić). W kwestii obrażeń się nie wypowiem ale chyba jest nieco lepiej niż w W1, gdzie pod koniec gry dało się zabijać samym ogniem.
W kwestii Axii, nigdy go zbytnio nie rozwijałem jednak jako "ogłuszacz" tarczownika, czy łucznika sprawdzał się nieźle.

Nareszcie ktoś napisał mądry i konstruktywny post. Jeśli chcesz, było by miło, gdybyś przeczytał mój post we wspomnianym w poprzednim poscie temacie. Napisałem tam kilka moich pomysłów na znaki oraz dotyczące zbroi i mieczy
 
Pablossso


Jasne, wiadomo, że rozchodzi się o czas i opłacalność i inne aspekty. Nie atakujemy Redów, zrobili przecież wybitną grę. Ale mówimy jak jest a jest w tym apsekcie levelów przeciwników dość średnio i mam nadzieję, że wezmą sobie to do serca i będzie tylko lepiej czy to w Cyberpunku czy w ich przyszłym rpg-fantasy. Żałuję tylko, że nie ma Redkita. Modderzy by to wszystko przerobili i poprawili i z całej gry zrobili by jeszcze większe cudo.
 
Ok, rozumiem, również denerwuje mnie poziom skalowania i kilka innych prób załatania ferelnej mechaniki balansu świata. Chodziło mi tylko o ten post wyżej, bo gość napisał "wreszcie" czyli tak jak by cały temat był gniotem a każdy kto tutaj pisał swoje zdanie odnosił się do samych pochwał mimo wad... trochę dystansu koledze polecam.
 

Guest 3872667

Guest
mnie tam denerwuje, że wiedźmin jest za łatwy i kilka umiejętności w drzewku od premiery jest zbugowanych...
 
Mam dosyć spore wrażenie, że zrobienie poziomu trudności, który były porównywalny z Dark Soulsem nie byłoby trudne, dlaczego więc jego nie ma? Bo, jak ktoś najpewniej trafnie zauważył, banda casualowców nie jest w stanie ograć wiedźmina na najtrudniejszym poziomie, więc jęczą? A ponieważ ta grupa może okazać się największą, która gra we wiedźmina, to redzi musieli ustosunkować się do tego? No bo ja innego racjonalnego powodu nie widzę.
 
Gdyby najtrudniejszy poziom był porównywalny z Soulsami to byłoby coś, wtedy ten acziwek za ukończenie tego poziomu miałby jakiś realny sens. A tak to większość zdobywa to osiągnięcie bez problemu, jedyne miejsce gdzie było w miarę trudno jak się zaczynało grać od premiery na tym poziomie to Biały Sad. Tam taka wataha wilków potrafiła nas posłać do piachu w kilka sekund, niestety czym dalej tym wszystko stawało się coraz łatwiejsze a końcówka to już w ogóle...
 

Guest 3872667

Guest
Gdyby najtrudniejszy poziom był porównywalny z Soulsami to byłoby coś, wtedy ten acziwek za ukończenie tego poziomu miałby jakiś realny sens. A tak to większość zdobywa to osiągnięcie bez problemu, jedyne miejsce gdzie było w miarę trudno jak się zaczynało grać od premiery na tym poziomie to Biały Sad. Tam taka wataha wilków potrafiła nas posłać do piachu w kilka sekund, niestety czym dalej tym wszystko stawało się coraz łatwiejsze a końcówka to już w ogóle...
przy ~30lvl gra robi się totalnie za łatwa.
 
Właśnie, skoro jest zapotrzebowanie na gry o poziomie trudności serii Souls (a zakładam, że jest, gdyby nie było nie wychodziłyby kolejne odsłony) to czemu z Wiedźmina (na najwyższym poziomie trudności) nie uczynić takiego DS?

Na początku grałem na poziomie "pot krew i łzy", a jakieś zauważalne wyzwanie to wspomniany Biały Sad gdy człowiek jeszcze miał biedną postać (zbroja, oręż, mało eliksirów). No i oczywiście najbardziej denerwujące były grypy utopców oraz stada wilków ewentualnie dzikich psów. Teraz gdy gram na NG+ (startując z 52 poziomu, ze skalowaniem poziomu przeciwników) gra nie jest jakoś specjalnie trudniejsza od tego co pamiętam z pierwszego podejścia na niższym poziomie. Wciąż większa wataha wilków potrafi zagryźć (jeśli nie jest się zbyt mobilnym, a ich jest tak 5+), ale poza tym nie ma jakiś dużych problemów.
Jedyna różnica jest taka, że na grupy wrogów częściej używam petard (tak aby zatrzymać nacierających bandytów).

Problem z wrogami nie leży jednak głównie w ich ilości HP, czy zadawanych obrażeniach. Większość wrogów jest głupia niczym przysłowiowy but.
Zwierzęta i potwory jeszcze zrozumiem - nie każdy z nich musi być na tyle mądry aby próbować zajść nas od tyłu czy współpracować w grupie (namiastkę tego mają chyba jedynie wilki oraz dzikie psy) ale czemu ludzie są tak pozbawieni rozumu? Często łucznik oczywiście będzie trzymał się raczej z tyłu grupy lecz dlaczego reszta tych idiotów biegnie do nas po najprostszej możliwej ścieżce? ZERO organizacji. Pal sześć, jeśli tylko podążają za nami jak za magnesem (i nie utkną gdzieś na elementach otoczenia - co zdarza im się nie rzadko) ale czemu ci idioci notorycznie wbiegają na obszar rzuconej petardy (obłoku trującego gazu oraz palącego się ognia [!!!]) tylko dlatego, że tuż za nimi stoi wiedźmin, a to jest najkrótsza ścieżka?
 
przy ~30lvl gra robi się totalnie za łatwa.

Moim zdaniem dużo wczesniej już od 12-14 gdzieś robi się dość łatwo, a później coraz łatwiej, chociaż jak popłynąłem na Skellige na Archegryfa będąc na 19 poziomie bylo trochę hardcorowo, ale udało się.
 

Guest 3872667

Guest
Powinni:
a) Dodać kolejny poziom trudność, gdzie AI przeciwników będzie strasznie wysokie(np bandyci, którzy będą zawsze blokować i uciekać od petard)
b) Zwiększyć poziom trudność tego ostatniego(głównie zadawane obrażenia)
c)Zwiększyć TYLKO trudność bossów, tak 5x powinno wystarczyć. (Eredin to jakiś żart, Dettlaff to samo)
 
Nie przesadzaj, wystarczy podnieść poziom inteligencji przeciwnikom. Akurat obrażenia mają stosunkowo wysokie. Przykłądowo w pancerzu żmii + kota jak mnie bandyta walnie z rozbiegu to tak 50-60% hp spada.. Poziom trudności to nie tylko skalowanie obrażeń..
 
Zwiększyć TYLKO trudność bossów, tak 5x powinno wystarczyć. (Eredin to jakiś żart, Dettlaff to samo)
Od zawsze Wiesiek cierpiał na ten problem. W każdej części bossowie byli łatwiejsi niż pośredni npc z którymi przyszło nam walczyć. Jakuba w W1 bez FCR można było pokonać jak dobrze poszło 2-3 sekwencjami ciosów nie odnosząc przy tym żadnych obrażeń. Letho w W2 to samo. Jedynym bossem który coś tam "pokazał" był Imlerith w w podstawce W3, szczególnie trzecia faza walki ale tam wystarczyło mieć dobry timing i po sprawie. O Eredinie szkoda gadać bo była śmieszna walka :p Szkoda że bossowie nie mają tak wyśrubowanego poziomu trudności jak w serii Souls, tam się te walki zapamiętuje na długo ;)
 
Powinni:
a) Dodać kolejny poziom trudność, gdzie AI przeciwników będzie strasznie wysokie(np bandyci, którzy będą zawsze blokować i uciekać od petard)
b) Zwiększyć poziom trudność tego ostatniego(głównie zadawane obrażenia)
c)Zwiększyć TYLKO trudność bossów, tak 5x powinno wystarczyć. (Eredin to jakiś żart, Dettlaff to samo)

I jeszcze sprawić, żeby przeciwnicy byli o wiele bardziej agresywni, osłabić ciężkie pancerze i zmienić krzywą poziomów - na początku jest za trudno, pod koniec Droga ku Zagładzie to banał. Fajnie by było, jakby potwory też umiały parować, częściej robiły uniki i atakowały bez przerwy. I osłabić znak quen. W Soulsach bohater ginie tak samo szybko jak wiedźmin na najwyższym poziomie, problem w tym, że wiedźmin ma quen i jego przeciwnicy zadają jeden cios i przerywają atak.
 
No ale żaba w SZK była na prawdę trudna, musiałem poziom trudności na 3 albo 2 zmniejszyć (skalowania nie było wtedy) bo nie szło do niej podejsć. Fajna walka, zapoamiętałem na dużej, bo zginąłem z 5-7x, do tego wszystko co miałęm wypiłem/zjadłem i na oparach ją zabiłem. Tyle, że ona nie była mocna bo obrażenia, ona była mocna, bo cięzko było ją zajść, czy podejść do niej, po prostu logika bossa była wysoka. Jak by tak każdy boss miał to inaczej by to wyglądało a obrażenia mogły by zostać jakie są. Zobaczcie na przykładowego Eredina, normalny boss nie broni się jakoś specjalnie, a eredinowi dali trochę IQ i większość młynka zablokuje. Jasne, to jest za mało, ale jakąś namiastkę IQ dostal i powinno to być rozwinięte.

Brakuje mi tego o czym pisał I_W_a_N, mianowicie bandytów na szlakach, IQ potworów i żyjącego świata. Może nie na taką skalę jak to było pisane, że np obóz nilfgardu się przemieszcza i atakuje miasta, bo jednak to za dużo, ale czegoś dużo mniejszego. Choćby samych bandytów atakujących co poniektóre wioski. Tego już nie dostaniemy, moderzy mają utrudnione zadanie, więc ciężko coś wskórać, no ale pomażyśz można ;)

 
@rafal12322

Oj nie gadaj, pierwsze spotkanie z Letho nieco nerwów mnie kosztowało (finalna potyczka byłe jednak śmiesznie łatwa). Tak samo zabójcze było pierwsze spotkanie z grupą nekkerów. Ale poza tym W2 nie bywał jakoś nad wyraz wymagający. Może poza momentami,w których przejmowało się kontrolę nad innymi postaciami (upiorna bitwa czy jakoś tak), a grało wiedźminem zupełnie nie przystosowanym do walki w zwarciu (np. rozwijając alchemię czy znaki), bo zdaje się iż gra, mimo wyłączania zdolności zabójcy potworów, czytała pewne jego cechy i umiejętności walki.
 
Być moze dlatego bossowie w sercach byli trudni, bo mieli specjalne ataki, ktore przełamują quen i zabierają polowe hp
 
Oj nie gadaj, pierwsze spotkanie z Letho nieco nerwów mnie kosztowało (finalna potyczka byłe jednak śmiesznie łatwa).
Mi właśnie chodziło o finalne starcie bo to w ruinach było trudne, zgonów tam zaliczyłem niesamowicie dużo ( z Kejranem też ale to przez własną głupotę....). Ale tam głównym utrudnieniem był mały teren. Najlepiej to właśnie wspominam bossów z przytoczonych SzK. O ile z żabą poszło stosunkowo łatwo, ale to głównie przez set kota który dawał spory bonus do krwawienia. Tak z takim klucznikiem czy koszmarami Iris (wszystkimi naraz) bez ulepszonego młynka było trochę zabawy i tych dwóch bossów wspominam najlepiej. Brakowało mi takich w KiW i podstawce.
 
Top Bottom