Yep. Starszyzna poprosiła Geralta, by zbadał sprawę. No i Ci rodzice, którym dzieci rzeczywiście porwano -Niektórym zamieszanym w sprzedaż nie wystarczyły pieniądze z własnych dzieci, więc zabrali też cudze. Wiadomo, zawsze znajdą się i tacy
Rozbudować quest można o to, że nie wszyscy którzy sprzedali dzieci byli tacy źli i niedobrzy. Ci najbardziej przyparci do muru cierpieli głód i byli zastraszani przez nilfgaardczyków. No i jeszcze można by pokombinować z tą samotną babcią, która także tak całkiem święta być nie musi ;>
Przypuśćmy, że o ile większość rodziców kierowała się argumentami nieco usprawiedliwiającymi "przedsięwzięcie", całą akcję koordynował bezdzietny paker, Suczy Syn, który pieniądze wydawał na dziwki, młodzieńców, absynt, a jedyną rodziną, na której mu zależało, była jego matka. I on sam. Żeby jeszcze go zbydlić, można powiedzieć, że on te dzieci przed sprzedażą gwałcił.
Skurwiel, nie?
Geralt, po odbyciu (samo?)sądu nad mieszkańcami, decyduje rozpocząć od zabicia Suczego Syna. Najpierw jednak udaje się po coś do leśnej babuni. Gdy wraca...
Zamiast wsi - żużel i zwęglone ciała mieszkańców. Dostrzega wśród nich zarówno sprawiedliwych, jak i tych sprzedających. Dostrzega kapłana pedofila, sołtysa łapownika... ale także Klarę, ubogą wdowę, samodzielnie wychowującą niemowlę. Niemowlęcia nigdzie nie widać...
Co się zdarzyło podczas jego nieobecności? Cutscenka: po całej wsi rozbrzmiewa się odgłos bijącego na alarm dzwonu kościelnego.
Słychać tętent kopyt. Wielu kopyt.
Nilfgaardczycy.
Cesarscy wpadają do wioski i pod zarzutem niespłacenia podatków (albo przez to, że kiedyś gracz zabił tu Nilfgaardczyka) puszczają chaty z dymem, mieszkańców zarzynają.
Kto ocalał? Suczy Syn, którego Geralt miał zabić. Pozbawiony moralności pedofil i pederasta, sprzedający i gwałcący cudze dzieci... leży na ziemi pozbawiony dłoni i oka. Z nogawek jego spodni wycieka krew - został wykastrowany, zgwałcony, skatowany. Zgwałcili jego matkę, jedyną osobę, na której mu zależało. Jej zaawansowanego wieku jakby nie dostrzegli - wiadomo, żołnierzowi to i dziura po sęku...
Klęczy przed Geraltem. Nie patrzy mu w oczy, ma wzrok wbity w ziemię.
Czeka na cios.
Ciąć? Nie ciąć? Co będzie większym, a co mniejszym złem? I czy w ogóle taki podział jest możliwy? Kto mianował mnie sędzią spraw boskich i ludzkich, kto dał mi prawo o zadecydowaniu o śmierci lub oszczędzeniu tego człowieka?
Jestem wiedźminem. Nie powinienem się nawet w ogóle znaleźć w takiej sytuacji. Powinienem wyjechać od razu, gdy dowiedziałem się, że potworów tu nie ma.