Po przeszło 106 godzinach (wedle GOG) zakończyłem swoją (pierwszą) przygodę z trzecim Wiedźminem - wypełniając 133 zadania, 27 wiedźmińskich zleceń oraz odnajdując 14 zaginionych "skarbów" (i praktycznie nie ruszając gwinta) oraz odkrywając praktycznie każde ukryte miejsce.
Cóż mogę powiedzieć o samym tytule?
Moim zdaniem jest to bez wątpienia najlepsza Wiedźmińska adaptacja i jedna z lepszych gier RPG ostatnich lat. Ale po kolei. Postaram się wyjaśnić co ukształtowało moją ocenę oraz jak ewoluowała w trakcie rozgrywki. Przy okazji postaram się uniknąć większych spoilerów (a jeśli takowe będą schowam je w odpowiednie znaczniki).
Zacznijmy od samego wstępu, który kształtuje całą historię, nadaje jej odpowiedni ton i łączy z książkową prozą oraz wydarzeniami poprzednich części. W sumie główna oś fabuły jest chyba fabularnym spełnieniem graczy będących fanami sagi (czy bezbłędnie wyegzekwowaną to już jest nieco dyskusyjne).
Nie jest tajemnicą, że w tej odsłonie Geralt odzyskał praktycznie pełnię swojej pamięci, stąd też jego wiedza oraz stosunek do napotykanych postaci stanowi dobre odbicie książkowej postaci naszego bohatera (osoby nie zapoznane z twórczością AS'a będą musiały nadrabiać te "oczywistości" w zachowaniu wiedźmina poprzez opisy szczodrze serwowane przez grę). Tym razem misja naszego protagonisty jest dość osobista i skupia się na najbliższych czyli Yennefer oraz Ciri. Jednak jak to w wiedźminie wielka polityka i knowania władców też odgrywają istotną rolę, lecz nie wybijają się na pierwszy plan. Dzięki temu praktycznie cały czas czujemy osobisty wymiar opowieści. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim sposób poprowadzenia historii. Gdy trzeba jej tempo zwalnia albo przyspiesza, umiejętnie wplatając luźniejsze momenty. Co ważniejsze większość zachowań oraz sytuacji wydaje się być autentyczna i wierna książkowym wyobrażeniom (przynajmniej tym moim). Stąd też człowiek nie raz w duchu uśmiechnie się do danego wydarzenia czy dialogu. Miło przy tym, że twórcy zdają się być niemal w pełni świadomi zarówno spuścizny sagi jak i poprzednich odsłon gry. Nie muszę chyba mówić jak to procentuje u wiernych fanów growego Wiedźmina, którzy znają sagę (swoją drogą po zakończeniu Wiedźmina 3 przyszła mi wielka ochota na ponowne przypomnienie sobie książkowego Wiedźmina). W powyższym zagadnieniu dodam jeszcze iż gra nie ucieka od istotnych tematów relacji głównych postaci, wspaniale się z tego wywiązując.
Przejdźmy jednak do rozgrywki, bo tutaj jest sporo do omówienia i już nie trzeba silić się na ominięcie ewentualnych spoilerów.
Tempem rozgrywki gra zdaje się być gdzieś pomiędzy pierwszą, a drugą odsłoną. Od początku mamy cały znany wiedźmiński arsenał oraz umiejętności, a rzowój polega głównie na modyfikowaniu tego co już umiemy (z małymi nowościami oraz alternatywnym podejściem do wiedźmińskich znaków). Tak więc, z arsenału, posiadamy nasze dwa wiedźmińskie miecze, petardy oraz kuszę (nowość i mały zgrzyt w wiedźmińskim świecie). Zniknęły (chyba) pułapki oraz rzucane sztylety. W walce możemy stosować blok (przy czym nie każdego oponenta da się zablokować, a niekiedy mocny atak przy próbie bloku może nas chwilowo "ogłuszyć" ), unik oraz turlanie, a do dyspozycji mamy ataki silne oraz szybkie. Gra daje możliwość zablokowania się na konkretnym przeciwniku jednak nie zawsze wychodzi to najlepiej. Ogólnie podczas potyczki początkowo trudno jest się pozbyć wrażenia iż gra nie do końca wykonuje nasze polecenia, albo robi to w zbyt pokrętny sposób (możliwe, że częściową winę za ten stan rzeczy ponosi praca kamery w trakcie walki). Stąd też czasem wkrada się nieco zbyt wiele chaosu i braku kontroli. Da się jednak nad tym zapanować. Wspomniana kusza (na szczęście) nie czyni z wiedźmina rewolwerowca, a ogranicza się do narzędzia niezbędnego w walce pod wodą oraz przydatnego w strącaniu latających kreatur (można jednak zainwestować w jakieś specjalne bełty, ale kto by się w to bawił
). Potyczki nie mają aktywnej pauzy, ale podczas starcia możemy wejść do menu i zarządzać eliksiry oraz oleje, które następnie (bez żadnych konsekwencji przetrwania starcia) użyć ich. Daje to nieco więcej swobody niż w dynamicznym dostosowywaniu się do sytuacji ale również upraszcza system znany z "jedynki" (moim zdaniem pod tym względem niemal idealny).
Na pochwałę zasługuje zrezygnowanie ze skradania się oraz wyzbycie QTE. Podwodna walka oraz eksploracja stanowi miłe urozmaicenie, ale będąc szczerym obył bym się bez nich. Podstawowym udogodnieniem jest dodanie Płotki. Koń nie tylko dodaje wiarygodności wiedźminowi, który jest na szlaku, ale też praktycznie sprawdza się w rozległym świecie gry. Pomagają również punkty szybkiej podróży. O ile w tym temacie byłem dość konserwatywny i rzadko z nich korzystałem to w kilku przypadkach okazały się bardzo przydatne (chociażby przy odblokowywaniu nieznanych miejsc oraz sprzedaży łupów). Dziwną i nienaturalnie zachowującą się łódź traktuję jako dodatek, który mógł zostać zrobiony o niebo lepiej ale i tak doceniam włożoną w nią pracę (chociaż w zapowiedziach brzmiało to o wiele ciekawiej, ale to tylko obiecanki - o tym później).
Oprócz zadań (tych głównych i pobocznych) mamy również poszukiwani "skarbów" oraz wiedźmińskie zlecenia. Warte uwagi są zwłaszcza te ostatnie gdyż idealnie oddają naturę wiedźmińskiego fachu. Gdy Geralt dowiaduje się o potworze (z ogłoszenia albo od postaci) dopytuje się o szczegóły, ogląda miejsce ataku analizując fakty oraz negocjuje samą cenę zlecenia. W oględzinach pomocna jest kolejna nowość (czy raczej modyfikacja zdolności z poprzedniej odsłony) czyli wiedźmińskie zmysły, które podświetlają ślady (czy to będzie odcisk, zadrapanie pazurów, ciało albo... zapach) jak również ważne przedmioty. Gracz wówczas wciela się w tropiciela aby ostatecznie wyeliminować bestię lub rozwiązać zagadkę.
Gra daje nam sporo swobody i rzadko raczy niewidzialnymi ścianami (a gdy już to robi - bo musi - wówczas czyni to w subtelny sposób informując iż dotarliśmy do miejsca "gdzie diabeł mówi dobranoc" ). Geralt potrafi biegać, skarać pływać, nurkować oraz wspinać się na niektóre półki czy drabiny (jak i "zjeżdżać" się po pochyłych powierzchniach). Mamy nawet na tyle swobody, że możemy prowadzić potyczkę z siodła - trzeba jednak uważać na poziom spłoszenia naszego "wierzchowca", gdyż ten (w ekstremalnych sytuacjach) potrafi nas zrzucić.
Z pobocznych aktywności należy nadmienić gwint (który wyparł kościanego pokera
), okładanie się na pięści (znowu w dość klasycznym stylu bliskim pierwszej odsłony) oraz wyścigi konne (chyba najmniej emocjonującą aktywność). Powyższe zajęcia spełniają swoją rolę i są powiązane z zadaniami. Walka na pięści jednak potrafi być frustrująca z racji iż przeciwnik potrafi na przyłożyć na samym początku (tak na "dzień dobry" ) zanim uzyskamy kontrolę nad naszą postacią. Tyle w tym temacie.
Przejdźmy do dialogów oraz odegranych kwestii. Tutaj mamy niemal mistrzostwo. Praktycznie każde zdanie jest wypowiedziane tak jak być powinno, a aktor dobrany bezbłędnie. Tam gdzie trzeba czuć emocję, żal lub złość. Słowem pierwsza liga i jeszcze lepsza robota niż w poprzednich odsłonach (nie mamy już nikogo pokroju Saski).
Przejdźmy teraz do najbardziej palącej i kontrowersyjnej kwestii, czyli oprawy graficznej. Od razu uspokoję, że w ogólnym rozrachunku jest dobrze (głównie za sprawą genialnie wykonanych postaci - głównie twarzy) jednak jednocześnie BARDZO NIERÓWNO. Miejscami spotykamy kontrasty, które powodują, że zastanawiamy się czy aby na pewno jest to gra AAA z 2015 roku. Sporo obiektów ma wyraźne i brzydkie kanty, inne powierzchnie są nazbyt uproszczone (wszelkie mury, ściany oraz szeroko pojęte podłoże), bez odpowiedniego mapowania wypukłości oraz o rozmytych teksturach. Całość dopełnia "płaska" roślinność, dyskusyjna woda i znikome wykorzystanie efektów cząsteczkowych. Jednym zdaniem - nie takiego Wiedźmina nam obiecywali (dział odpowiedzialny za marketing ma u mnie czerwoną kartkę). Dodatkowo szumnie zapowiadane bajery od nVidia są dość dziwnie użyte (często na pobocznych postaciach zamiast na głównych) i dalekie od przedpremierowych prezentacji. Na PC gra znikomo różni się od konsolowej wersji i mocno widać, że to właśnie pod nią była tworzona. Na deser dostajemy też sporo problemów ze stabilnością oraz wygórowane wymagania (względem tego co otrzymaliśmy). Na uwadze należy też mieć błędy w samej grze. Jednak te akurat są bardziej z gatunku tych śmiesznych niż irytujących (tylko dwa razy trafiłem na coś nieumożliwiającego mi ukończenie zadania), a najbardziej denerwujące jest nagminne ładowanie się postaci tuż przed graczem. Oprawa ma też bezsprzeczne plusy w postaci niezwykłej strony artystycznej, projektów lokacji oraz samych postaci, a wspominana przeze mnie mimika oraz emocje stanowią klasę samą w sobie.
Muzyka to kolejny mocny filar. Idealnie pasuje i oddaje atmosferę.
Na koniec wspomnę jeszcze o pewnych wadach związanych z samą grą i wykreowanym światem. Mianowicie trzeciemu Wiedźminowi brak takiej spójności miejsc i postaci. Ich zachowania zdają się być odrębnymi, zamkniętymi kulami nie reagującymi między sobą, a niekiedy nawet między graczem. Stąd też wrażenie jakbyśmy czasem patrzyli na jakiś teatr, a nie na "żywy świat".
Ogólnie jednak nie sposób odmówić grze uroku oraz wartości rozrywki jaką dostarcza (w tym jej długości - pomiędzy bajki jednak należy włożyć zapewnienia o 200 godzinach zabawy).
Plusy powodują, że mogę z czystym sumieniem dać grze 9/10.